Lilith89 - 2011-11-09 13:54:44

Prolog:
Nigdy nie sądziłam,że stanę się czymś gorszym niż byłam.Nie zastanawiałam się nawet kiedy i jak umrę,a po tym zdarzeniu czy w ogóle spotka mnie prawdziwa śmierć.W jednej chwili moje życie zmieniło się nie do poznania.Nie urodziłam się zwykłym człowiekiem,ale po ostatnich wydarzeniach stałam się gorszym dziwadłem.Przede wszystkim dostałam nowe umiejętności i nieśmiertelność.
Otóż stałam na skraju ciemnej drogi,a w okolicy nie było nikogo.Nikt też o zdrowych zmysłach nie wybrał się na taki spacer zupełnie sam:
-głupia-pomyślałam.
Nie mając wyboru szykowałam się do obrony przed skradającym się cicho drapieżcą.Z daleka było widać jego obnażone,białe kły.Nie wiedziałam czy od dłuższego czasu mnie śledził,czekając na odpowiedni moment do ataku,ale czułam za sobą tą dziwną woń,z którą już kiedyś się spotkałam.
Gdyby w moich genach nie było tego innego niż ludzki,nie zostałabym tym czym jestem.Tym bardziej, że żaden człowiek nie wierzył w ich istnienie.Zapewne dlatego, że nikt nie przeżył takiego spotkania.Nawet ja sama w to nie wierzyłam,aż do teraz.Sądziłam,że były obecne jedynie w legendach.Myliłam się.

Lilith89 - 2011-11-09 14:07:30

1.Pochodzenie:
Mam na imię Kira Wańska.Moja historia zaczyna się od tajemniczego wypadku.Miałam wtedy zaledwie 2 lata.Jadąc z rodzicami w odwiedziny do dziadków, z naprzeciwka zderzył się z nami rozpędzony samochód.Oboje rodzice i kierowca drugiego samochodu zginęli,a mi cudem udało się przeżyć.Trafiłam do szpitala na obserwację.Leżałam tam przez parę dni pod czujnym okiem lekarzy,cała obolała i posiniaczona.O wypadku została powiadomiona moja rodzina i gdy tylko mogłam już opuścić szpital, zabrali mnie do siebie.Z przed wypadku wiele nie pamiętam.Nawet nie wiem kim byli moi rodzice i gdzie mieszkałam.
Niestety dziadkowie nie lubili o tym rozmawiać,więc po pewnym czasie przestałam pytać.Od wypadku mieszkam w małej mieścinie Nawa.Jest ona mało zaludniona,głównie dzięki znajdujących się dookoła górach i otaczających je gęstych lasach pokrywających kilka pobliskich rezerwatów.Do najbliższego miasta było stąd około 10 km.Jako małe dziecko zostałam wychowana przez dziadków.Mieszkali oni w domku, na małej górze porośniętej lasem z widokiem na całą okolicę.Gdy skończyłam 6 lat zaczęłam uczęszczać do szkoły w najbliższym
mieście.Uczyło się tam zaledwie kilkoro dzieci w każdej z klas razem ze mną.
Odkąd pamiętam lubiłam tutejsze piękne krajobrazy.Często przesiadywałam w ogródku na ławce i przyglądałam się z góry panującym tu wszędzie cudownym widokom.Jednak zawsze dziwiło mnie,że moja rodzina mieszka tak daleko od innych.Mimo to nie miałam odwagi zapytać dlaczego,a dziadkowie sami nic nie mówili na ten temat.Z tego co zauważyłam nie mówili zbyt dużo i bardzo mnie to smuciło.Często również wychodzili oboje do lasu.
Zazwyczaj wracali z koszykami pełnymi grzybów i leczniczych ziół,które używała babcia.Zawsze bałam się zostawać sama w domu,ale od pewnego czasu był ze mną mój ukochany pies Kieł,rasy owczarek podhalański.Dostałam go na 9 urodziny,abym nie czuła się samotnie jak ich nie ma w pobliżu.Do moich 19 urodzin, życie toczyło mi się jak każdej normalnej dziewczynie.Nic szczególnego się nie wydarzyło.Aż do teraz.

Lilith89 - 2011-11-09 14:13:24

2.Poranek przed urodzinami:
Tego dnia obudziłam się szczęśliwa.Nie mogłam doczekać się mojego popołudniowego przyjęcia urodzinowego zaraz po szkole organizowanego przez dziadków.Dzień wcześniej pomogłam posprzątać i przystroić cały dom.Schodząc na dół na śniadanie usłyszałam rozmowę dziadków i z szoku usiadłam na schodach,nie mogąc stać po tym co usłyszałam:
-siadaj do stołu proszę,śniadanie już gotowe-powiedziała babcia
-dziękuję,ale nie jestem w stanie jeść,gdy pomyślę,że musimy jej w końcu o tym powiedzieć-powiedział smutny dziadek
-mi też nie jest łatwo,ale nie możemy ją dłużej trzymać w nie świadomości-odpowiedziała babcia
-to będzie dla niej duży cios,nie wiem jak ona to przyjmie tym bardziej,że jest jeszcze młoda
-to nieuniknione bo musi o tym wiedzieć,ale powiemy jej dopiero wieczorem jak już wszyscy pójdą do domu,zgoda?-zapytała babcia
-tak masz rację,tak będzie najlepiej-uśmiechnął się lekko dziadek
-dobrze,a teraz siadaj i jedz bo Kira powinna zaraz zejść na dół na śniadanie
-tak wiem,ale lepiej ją zawołaj,żeby szybko zjadła i nie spóźniła się do szkoły
-Kira,śniadanie gotowe,zejdź szybko bo spóźnisz się do szkoły
Usłyszawszy to szybko otrzeźwiałam jakby ktoś oblał mnie zimną wodą i od razu zbiegłam na dół.Przywitałam się z dziadkami,a następnie zabrałam się za jedzenie.Nie odzywałam się zbyt dużo,przy tym tylko od czasu do czasu odpowiedziałam jeśli o coś mnie zapytali.Teraz moje myśli krążyły daleko stąd zastanawiając się:
-o czym chcą mnie jeszcze poinformować?choć jak już tego było mało,że nie mam rodziców-pomyślałam zrozpaczona.Co jeszcze los chce mi odebrać?Jak do tej pory wszystko było dobrze,byłam grzeczna i dobrze się uczyłam.Czyżby było ze mną coś nie tak?-zastanowiłam się.Nie, to nie możliwe-pomyślałam po chwili.
Podczas mojego rozmyślania nie zwróciłam uwagi,że patrzę się w jeden punkt i dziadkowie widząc to postanowili mnie zapytać:
-skarbie czy coś się stało?-powiedziała z troską w głosie babcia
-nie babciu,wszystko w porządku-skłamałam i z trudem zmusiłam się do uśmiechu
-to dobrze bo przez chwilę wyglądałaś jakbyś się czymś martwiła-powiedział dziadek
-trochę się stresuję dzisiejszym przyjęciem urodzinowy-odpowiedziałam szczerze próbując zmienić temat
-nie martw się skarbie,wszystkiego dopilnujemy,a ty idź do szkoły i po szkole przyprowadź gości-odwzajemniłam uśmiech i wyszłam do szkoły po zjedzonym śniadaniu.
W drodze na autobus jak zawsze musiałam najpierw przejść przez las trzymając się wyznaczonej ścieżki,a następnie będąc już na dole podeszłam na pobliski przystanek.Zwyczajnie zawsze panowała cisza i mało kiedy przejeżdżały tędy samochody.Idąc czułam na swojej twarzy lekki i jeszcze chłodny,poranny wietrzyk.Mimo tego zza drzew przebijało się niemrawo słońce,które ogrzewało mnie swoimi promieniami.Dzięki niemu czuło się bliskość nadchodzącej już wiosny,a ja jeszcze dzień swoich urodzin.18 marca 1980 rok.Tej daty nigdy nie zapomnę.Ten dzień odmienił całe moje życie.

Raistlin - 2011-11-09 20:11:08

Fajnie zbudowałaś klimat, ciekawe co chcą jej powiedzieć :) czekam na następną część.

Xazax - 2011-11-10 09:09:51

Tego jest całaaaa masssaaa :)
Przeczytałem już tego bardzo dużo

Lilith89 - 2011-11-10 10:47:41

3.Szkoła:
Wchodząc przez frontowe drzwi do szkoły, zobaczyłam go.Stał razem z grupką innych chłopców ze starszej klasy.Było to po drodze do mojej sali na pierwszą lekcję.Nazywał się Eryk.Jest jednym z najprzystojniejszych chłopców w szkole,za którym oglądała się każda dziewczyna, włącznie ze mną.Miał niecałe 180 cm wzrostu,szczupłą sylwetkę,jasną cerę,czarne krótkie włosy i co uwielbiałam w nim najbardziej, piwne oczy.Przez chwilę przystanęłam,żeby mu się dłużej przyjrzeć udając,że coś szukam w torbie:
-to takie dziecinne-pomyślałam i gdy mnie zauważył uśmiechnął się do mnie,a mi zrobiło się bardziej głupio.
Niestety nie tylko on.Reszta chłopców również spojrzała na mnie mówiąc coś do siebie.Nie mając wyboru założyłam torbę na ramię i pośpieszyłam niezwłocznie na zajęcia.Gdy weszłam do sali usłyszałam nagle krzyki koleżanek i kolegów z klasy:
-witaj Kiro-krzyknęli jeden po drugi,aż podskoczyłam z wrażenia
-witajcie,ale mnie wystraszyliście-odpowiedziałam przestraszona
Następnie podchodzili do mnie po kolei składając mi życzenia.W całej klasie było ze mną 15 osób,więc zdążyli wszyscy przed dzwonkiem na lekcję.Byłam tak miło zaskoczona,że nie wiedziałam co mam im powiedzieć,a jedyne co udało mi się odpowiedzieć to dziękuję za życzenia.Gdy już ostatnia osoba składała mi życzenia nagle wszedł do sali nauczyciel i z grzeczności również złożył mi życzenia,a następnie kazał wszystkim siadać na swoje miejsce,żeby zacząć lekcję.Podczas niej mało co umiałam się skupić nad tym co mówił,ponieważ ciągle myślałam o tym co stało się na korytarzu.Obiecałam sobie,że już nigdy więcej nie pozwolę sobie na taką chwilę zapomnienia.Lekcja minęła szybko.Na dźwięk dzwonka zrobiło się głośno i wszyscy szybko wychodzili z klasy śpiesząc się na następne zajęcia.Ja również się spakowałam i już wychodziłam z sali,gdy nagle usłyszałam za sobą wołający mnie głos najlepszej koleżanki,z którą spędzałam większość czasu w szkole:
-gdzie się tak śpieszysz?-powiedziała Kinia.Była to dziewczyna do mnie podobna.Często mówiono nam,że wyglądamy jak siostry.Miała nie całe 170 cm wzrostu,szczupła sylwetkę,ciemniejszą cerę,czarne włosy i niebieskie oczy,a ja różniłam się od niej tylko brązowymi włosami i zielonymi oczami.
-na lekcję,a ty nie?-odpowiedziałam uśmiechając się do niej
-ja też, poczekaj na mnie-Kinia odwzajemniła uśmiech
-co tam u ciebie słychać?-zapytałam,żeby nawiązać rozmowę i starać się nie myśleć o tym co się wcześniej stało
-nic ciekawego,ale już nie mogę się doczekać twojego przyjęcia urodzinowego-powiedziała to jakby była bardziej podekscytowana niż ja sama, co mnie bardzo ucieszyło
-ja również-odpowiedziałam szczerze choć po chwili nie było mi do śmiechu jak przypomniałam sobie poranną rozmowę moich dziadków
-dobrze,że dzisiaj już piątek,ostatni dzień przed feriami i mamy tylko 5 lekcji
-tak,też się cieszę-powiedziałam rozglądając się za Erykiem
-o której mamy dzisiaj do ciebie przyjść?-zapytała Kinia nie widząc,że się nadal rozglądam
-myślałam,żeby zabawę zacząć jak najwcześniej,a najlepiej nie długo po lekcjach tak o 15?co o tym myślisz?-zaproponowałam
-myślę,że to dobry pomysł i każdy się zgodzi tylko musisz ich wcześniej uprzedzić,ponieważ nie wspominałaś o tym nikomu,ok?-oznajmiła
-tak,wiem-odpowiedziałam wchodząc już do klasy
Szłyśmy zająć swoje miejsce,gdy nagle Kinia nie wytrzymała i oznajmiła całej klasie,o której zaczyna się przyjęcie.Sądząc,że tak się stanie nawet nic się nie odezwałam tylko uśmiechnęłam się do niej wdzięczna za to,że mnie wyręczyła.Minęła lekcja,a potem następna.Po niej nadszedł czas na codzienną wizytę w stołówce,którą uwielbiałam.Dzięki niej mogłam zjeść coś dobrego i znowu zobaczyć Eryka.Razem z Kinią zeszłyśmy na dół do jadalni i od razu zajęłyśmy miejsce w kolejce,przy której każdy wybierał na tacę to co chciał.Ja wzięłam sok,ryż z polewą truskawkową na słodko i na deser jabłko,a Kinia wybrała tak samo,ale wolała makaron zamiast ryżu.Obie zabrałyśmy pełne tace i usiadłyśmy przy najbliższym pustym stoliku.Gdy zaczęłyśmy jeść ,nagle się pojawił.Przez chwile patrzyłam na niego.Jednak przypomniawszy sobie poranną gafę od razu się odwróciłam i zajęłam się jedzeniem oraz rozmową z koleżanką.Jak skończyłyśmy swój posiłek oddałyśmy tace i udałyśmy się na ostatnie dwie lekcje,które mimo wszystko minęły dość szybko.
Po zajęciach pożegnałam się z klasą umawiając się przy tym,że pojedziemy do mnie autobusem. Miałam rzadko gości,więc wolałam,żebyśmy pojechali wszyscy razem.Mając trochę wolnego czasu udałam się do pobliskiej biblioteki po parę książek na weekend do czytania.Będąc w niej szukałam czegoś nowego.Przez przypadek sięgając po książkę straciłam inną,która uderzyła mnie upadając mi na nogę.Gdy ją podniosłam zobaczyłam,że jest to książka pt.,,Stare legendy''. Zaciekawiona jej tytułem otworzyłam ją,żeby zobaczyć spis treści.Między innymi znajdowały się tam wzmianki o dziwnych i tajemniczych stworzeniach,które były postaciami z opowiadanych niegdyś starych legend.Były tam:gobliny,smoki,krasnoludy,elfy,wampiry,wilkołaki i inne stworzenia.Bardzo mnie to zaciekawiło i postanowiłam,że wezmę tylko tą książkę.Wychodząc z biblioteki zauważyłam,że dochodzi już godzina,w której umówiłam się na autobus,więc czym prędzej pospieszyłam się,żeby się nie spóźnić.

Lilith89 - 2011-11-10 11:02:12

4.Przyjęcie urodzinowe:
Gdy dojechaliśmy na miejsce większość osób była zaskoczona,że mieszkam w takim miejscu.Jedynie parę z nich nie bało się przejść przez las i szli razem ze mną z przodu.Ku mojemu zaskoczeniu dziadkowie siedzieli na ławce w ogrodzie.Pierwszy na powitanie przybiegł Kieł.Na szczęście na widok mojego psa nikt nie uciekł i każdy się z nim przywitał.Po chwili podeszli do nas dziadkowie, najpierw przywitali się ze mną,a potem powiedzieli do reszty:
-witajcie wszyscy-powiedziała babcia serdecznym głosem,a dziadek dodał-wejdźcie proszę do środka,zapraszamy
-wszystko gotowe?-zapytałam babcię
-oczywiście skarbie,mówiłam ci,żebyś się nie martwiła-odpowiedziała
-tak,pamiętam-uśmiechnęłam się i weszłam za resztą do środka
W całym domu porozwieszane były kolorowe ozdoby, co dawało cudownym efekt.Każdy z moich gości był zachwycony ich różnorodnością.Dziadkowie poprowadzili wszystkich z holu do pokoju gościnnego,w którym stał przyszykowany wielki stół.Ja w tym czasie poszłam do pokoju przebrać się i zostawić swoje rzeczy ze szkoły.Po chwili wróciłam.Wszyscy czekali na mnie już z przyszykowanym tortem:
-wszystko gotowe,zaczynamy-powiedziała babcia
Na jej sygnał wszyscy zaczęli śpiewać mi sto lat.Gdy skończyli babcia odezwała się:
-skarbie pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki
-dobrze,niech się zastanowię-pomyślałam chwilę
Jednak wiedziałam czego naprawdę chcę.Chciałam mieć normalne życie jak do tej pory i żeby dziadkowie nie powiedzieli mi dzisiaj żadnej kolejnej złej nowiny.
-już-po czym zdmuchnęłam świeczki
Następnie każdy dostał kawałek tortu i po jego zjedzeniu odeszliśmy od stołu.Usiedliśmy obok na dużej kanapie i zaraz zostałam obdarowana prezentami.Nie zaglądałam do nich,więc nie miałam pojęcia co dostałam od każdego z nich.Nie było to dla mnie ważne.Wolałam towarzystwo swoich najbliższych koleżanek i kolegów.Później zaczęliśmy grać w przyszykowane przeze mnie i resztę zabawy.Zajęło nam to trochę czasu.Każdy dobrze się bawił,a ja przez chwilę zapomniałam co się do tej pory nieprzyjemnego wydarzyło.
Po pewnym czasie zrobiło się bardzo późno,więc musieliśmy zakończyć naszą beztroską zabawę i z powrotem wrócić do rzeczywistości.Poczekałam,aż wszystkich odbiorą rodzice,ponieważ nie chciałam,żeby tak późno wracali sami do domu.Gdy już wszyscy pojechali,poszłam do siebie do pokoju.Nie mogąc trzymać się dłużej w niepewności zaczęłam rozpakowywać prezenty.Okazało się,że większość z nich to słodycze,książki i kosmetyki.Byłam z nich bardzo zadowolona i nie mogłam się doczekać chwili,w której będę mogłam im się wszystkim odwdzięczyć.Następnie szybko przygotowałam się do snu i miałam kłaść się spać,gdy nagle babcia zawołała mnie na dół.

Lilith89 - 2011-11-13 16:31:18

5.Rozmowa:
Schodząc powoli po schodach z Kłem, zastanawiałam się co mają mi do powiedzenia.Bałam się,że to znowu coś złego i niestety moje przeczucie się spełniło.Dziadkowie siedzieli już przy stole czekając na mnie,aż zejdę.Usiadłam naprzeciwko nich i zapytałam:
-czy coś się stało?byliśmy za głośno?-spytałam udając,że nie wiem o tej rozmowie
-nie,wszystko w porządku,cieszymy się,że dobrze się bawiłaś-odpowiedziała babcia
-to o co chodzi?
-musimy ci o czymś powiedzieć-odpowiedział dziadek
-co się stało?-spytałam zmartwiona
-chodzi o twoje pochodzenie, tylko nie wiemy jak ci to wytłumaczyć-odpowiedziała babcia
-pochodzenie?-odpowiedziałam zszokowana,że w końcu się czegoś dowiem i przygotowałam się na najgorsze
-tak,czy wiesz coś na temat legend,które są opowiadane przez ludzi w tych okolicach?-spytał dziadek
-nie-odpowiedziałam po czym przypomniałam sobie tytuł książki,którą dzisiaj wypożyczyłam w bibliotece,ale nie chciałam na razie o tym mówić
-jest ich dużo i nie wiem dokładnie wszystkiego o każdej z nich,ale można powiedzieć,że jesteśmy ich częścią-odpowiedział dziadek czekając na moją reakcję
-co?nie rozumiem-odpowiedziałam przerażona chwytając jednocześnie mocniej Kła za sierść i przytulając go do siebie
-nie chcemy cię okłamywać,ale jesteś częścią naszej rodziny i każdy z nas jest w połowie-przerwała na chwilę-wilkołakiem-odpowiedziała powoli i spokojnie babcia
-wilkołakiem?-wykrzyczałam ze strachu i wściekłości stając na równe nogi z krzesła
-tak,ale proszę nie krzycz dziecko i usiądź z powrotem-odpowiedziała spokojnie babcia,a ja posłuchałam i zrobiłam co kazała przy okazji cała się trzęsąc ze strachu
-normalnie wyglądamy jak ludzie,ale w razie potrzeby możemy zamienić się w wilki-odpowiedział dziadek-przemiana następuje,gdy dojrzejemy do tego.Dlatego jesteś trochę drażliwa i łatwo cię rozzłościć.Jednak nie możesz sobie na to pozwolić,ponieważ pokażesz czym naprawdę jesteś,a to chcemy utrzymać w tajemnicy jak robili to wcześniej nasi przodkowie,rozumiesz?
-czym jestem?-powtórzyłam jeszcze raz słuchając tego co ma mi do powiedzenia dziadek-skąd wiecie,że ja też nim jestem?
-każdy z nas ma ten gen i na pewno nim zostaniesz-odpowiedziała babcia-podejrzewamy,że jutro podczas twojej pierwszej pełni zostaniesz przemieniona
-co?jak to możliwe?czemu wcześniej mi o tym nie powiedzieliście?-nadal podenerwowana krzyczałam nie mogąc opanować swojego gniewu
-musisz żyć z tym jak my-odpowiedziała babcia
-nie mogliśmy tobie wcześniej o tym powiedzieć,ponieważ chcieliśmy,żebyś miała przez jakiś czas normalne życie-odpowiedział dziadek
-normalne życie?ono nigdy nie było normalne skoro jestem dziwadłem-odpowiedziałam,ponieważ te drugie słowo nie chciało mi przejść przez gardło
-nie jesteś dziwadłem,proszę trzymaj to w tajemnicy,a teraz póki będziesz miała ferie musisz się dużo nauczyć,więc dobrze będzie jak nie będziesz na razie utrzymywać jakikolwiek kontaktów ze znajomymi,dobrze?-oznajmiła grzecznie babcia
-yyyyyyy...-nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć
-dobrze,w takim razie idź lepiej do swojego pokoju,prześpij się z tym i jutro jeszcze na ten temat porozmawiamy-oznajmiła babcia
Widząc,że siedzę bez ruchu podeszła do mnie i odprowadziła mnie do pokoju.Położyła mnie do łóżka.Kieł czując,że jestem coś nie tak podszedł najbliżej mnie,przytulił się do mnie i polizał po ręce przy tym mrucząc coś w swoim języku.Babcia widząc w jakim jestem stanie usiadła koło mnie i poczekała,aż zasnę.Przy okazji nadal tłumaczyła mi,że to nie jest takie straszne i da się z tym żyć.Nie sądziła,że tak źle to przyjmę i miała nadzieje,że szybko się z tym pogodzę,akceptując to oraz dotrzymując tajemnicy.

Lilith89 - 2011-11-14 11:31:33

6.Początek ferii
Nazajutrz wstałam wcześniej niż zwykle.Głównie dzięki przebijających się do mojego pokoju promieniom słońca,które nie dały mi spać.Było mi tak gorąco,że czułam się jakbym miała gorączkę,a na dodatek cała się spociłam.Wstając usiadłam na łóżku i zobaczyłam,że Kieł nadal leży koło mnie i powiedziałam do niego:
-cześć Kieł,dziękuję,że ze mną byłeś-uśmiechnęłam się do niego i czule pogłaskałam go po głowie
Od razu wstał i wskoczył mi na łóżko kładąc się obok mnie,a swoją głowę na moich kolanach gotowy do dalszych pieszczot.Zaśmiałam się i nadal go głaskałam.Mimo to myślałam o wczorajszej rozmowie.Zastanawiałam się, czy to prawda, czy może tylko zły sen.Nie chciałam się przekonać.Bałam się prawdy.Chcąc na chwilę przestać o tym myśleć poszłam do łazienki się umyć i przebrać.Następnie wyciągnęłam wypożyczoną książkę z biblioteki i otworzyłam ją na stronie na temat stworzeń zaczynających się na literę w.Zaczęłam czytać,ale było tam parę różnych opowiadań na ich temat,a większość z nich się nie pokrywała.W każdej z odmiennych ras ludzi zostało napisane co innego o tych stworzeniach.Jednak znalazłam dwie rzeczy,które się zgadzały.Pierwsza to,że ludzie do pewnego wieku byli zwykłymi ludźmi,a dopiero gdy dojrzali zostali przemienieni podczas pierwszej pełni księżyca w potwory.Druga,że wszystkie miały wspólnego wroga,a był nim wampir.Na samą myśl o nich,aż przebiegły mnie dreszcze po całym ciele:
-to nie możliwe-pomyślałam-skoro one istnieją to czy inne stworzenia opisane w tej książce też?-zadawszy to pytanie nie byłam w stanie sama sobie na nie odpowiedzieć
Przypomniałam sobie parę filmów,które niegdyś oglądałam na ten temat,ale większość z nich jak i w tej książce się nie zgadzały.Zastanawiałam się co też może być prawdą,a które wymyślone. Będące tylko fikcją literacką dodaną przez autora dla podniesienia wrażeń przez czytelników.Po wszystkich wnioskach do jakich doszłam odechciało mi się myślenia na ten temat i postanowiłam,że zejdę na dół na śniadanie.Na dole czekali już na mnie dziadkowie.Babcia jak zawsze szykowała śniadanie,a dziadek siedział przy stole trzymając jedną ręką gazetę,a w drugiej kubek kawy.Przywitałam się z nimi grzecznie i przeprosiłam za wczorajsze zachowanie podczas naszej rozmowy.Następnie zaczęłam jeść posiłek podany przez babcię,a ona odpowiedziała:
-nie musisz nas za nic przepraszać skarbie,rozumiemy twoją reakcję-odpowiedziała babcia,a po chwili dodała-my też,gdy się dowiedzieliśmy z dziadkiem będąc w twoim wieku kim jesteśmy,nie byliśmy z tego zadowoleni i potrzebowaliśmy czasu na pogodzenie się z tym,prawda?-po czym popatrzyła na dziadka,żeby pomógł jej to wytłumaczyć
-tak,masz rację-odpowiedział dziadek-musisz jednak przejść małe szkolenie,a my ci w tym pomożemy na początek,ponieważ później będziesz musiała radzić sobie z tym sama
-szkolenie?-odpowiedziałam zaskoczona-a jednak stało się,nie jestem już człowiekiem,stałam się maszyną do zabijania-po czym posmutniałam,a z drugiej strony mnie to rozdrażniło, o czym już wcześniej wspominali dziadkowie
-tak,można tak to nazwać-odpowiedziała babcia-chodzi nam o pierwszą przemianę,która często bywa dość bolesna,więc wolimy przy tym być
-bolesna?-aż wzdrygnęłam się na samą myśl,że ma mnie to jeszcze boleć-tak jest za każdym razem?-zapytałam,żeby wiedzieć na co mam się przygotować
-na szczęście nie,tylko ta pierwsza-odpowiedział dziadek
-tak więc co będziemy robić wieczorem?-spytałam zestresowana
-pójdziemy do lasu,żeby nie nabrudzić w domu-odezwała się babcia
-do lasu?dlaczego?
-ponieważ zrzucisz swoją skórę,a jak już się przemienisz będziemy musieli cię pilnować,żebyś nie zaatakowała żadnego człowieka tylko pożywiła się zwierzęciem-odpowiedział dziadek
-to jest gorsze niż myślałam,czy za każdym razem,gdy się przemienię muszę się tak pilnować,aby nikogo nie skrzywdzić?-spytałam przerażona,a na samą myśl o zrzucaniu skóry zrobiło mi się nie dobrze
-nie,głównie chodzi o pierwszy raz,ponieważ wybierasz swoje źródło pożywienia-odpowiedziała babcia
-a czy ja będę zdolna sama zapolować?-spytałam już lekko zaciekawiona
-tak,robimy to instynktownie-odpowiedziała babcia i po chwili dodała-jednak na początku chcemy,żebyś bez nas nie przemieniała się i nie wybierała się sama do lasu polować dobrze?
-dlaczego?czy coś mi grozi?-zapytałam zaciekawiona czy wspomni coś na temat wampirów
-z tego co wiemy tobie nie,ale na początku młode wilkołaki tak jak małe szczeniaki mogą zmienić zdanie co do źródła pożywienia,więc lepiej,żebyśmy cie pilnowali.Dlatego też nie chcemy,abyś narobiła żadnych problemów z tym związanych,ponieważ możemy przez to wszystko sami mieć problemy.Ważne jest,żeby utrzymać to w tajemnicy rozumiesz?-powiedział dziadek
-tak,staram się-odpowiedziałam i oddałam pusty talerz babci do umycia
Po rozmowie udałam się z powrotem do swojego pokoju.Musiałam to wszystko przemyśleć i zacząć przyzwyczajać się z myślą do tego co mnie czeka.Chociaż tego wcale nie chciałam nie miałam wyboru.Na początek wzięłam do ręki książkę z legendami i wyszłam na ogródek z Kłem.Usiadłam na ławce czytając dalsze legendy,a Kieł biegał sobie po ogródku.Dochodziło już południe dlatego w słońcu było coraz cieplej i przyjemniej siedziało się na zewnątrz.Po jakimś czasie wyszła babcia,sprawdzić co się ze mną dzieje i zobaczyła,że czytam książkę,więc mnie zapytała:
-skarbie co czytasz?

Lilith89 - 2011-11-14 11:47:18

-to książka pt.,,Stare legendy'',znalazłam ją przez przypadek po zajęcia w piątek w bibliotece
-zapewne czytałaś co piszą na nasz temat ,prawda?
-tak babciu,ale większość z nich nie wiem czy jest prawdą?
-pewnie dużo nie jest prawda,ale inaczej nie byłyby to legendy-uśmiechnęła się
-masz rację,ale piszą też o innych stworzeniach,czy one też istnieją?
-nie wiem skarbie,dużo z nich nie spotkałam,więc nie wiem czy są prawdziwe czy tylko wymyślone
-a wampiry?-spytałam zastanawiając się co mi odpowie
-istnieją,ale mało ich spotkałam w swoim życiu i mam nadzieję,że ty nie będziesz miała tej nieprzyjemności-odpowiedziała spokojnie
-czy one zamieszkują nasze tereny?
-nigdy jeszcze tutaj żadnego nie spotkałam,ale to nie znaczy,że ich tu nie ma-po chwili dodała-nie martw się,nic ci nie grozi
-skąd ta pewność?-zapytałam
-my potrafimy wyczuć zbliżające się niebezpieczeństwo i w razie potrzeby możemy się ze sobą porozumieć w myślach
-w myślach?-to mnie naprawdę zaskoczyło i odpowiedziałam-to musi być przydatna umiejętność
-tak zwłaszcza przy polowaniu,a czy ten entuzjazm w głosie świadczy o tym,że jednak chcesz nim być?
-nie wiem babciu,ale ciekawi mnie to
-to przyjdzie z czasem,zobaczysz-uśmiechnęła się i dodała-wybacz,muszę iść zrobić obiad,a ty sobie siedź spokojnie i nie martw się niczym co dzisiaj się stanie,dobrze?
-postaram się-po czym weszła do domu
Po naszej rozmowie poczułam się trochę lepiej.Jednak nadal siedziałam na ławce czytając książkę.Za to Kieł ciągle kręcił się po ogródku szukając czegoś.Gdy mu się chwilę przyglądnęłam wyglądało to śmiesznie.Po jakimś czasie z domu wyszedł dziadek.Mijając mnie uśmiechnął się do mnie i udał się do garażu,w którym często przesiadywał naprawiając różne rzeczy lub rąbiąc drzewo do kominka.Skończywszy czytać na temat legend udałam się z powrotem do pokoju,a później zeszłam do kuchni pomóc babci przy obiedzie.Gdy już zjedliśmy resztę popołudnia nie mogłam wytrzymać w domu,więc udałam się na mały spacer z Kłem.Oczywiście obiecałam daleko się nie oddalać i wrócić przed zmierzchem.Na spacerze nic złego się nie stało.Za to bardziej zwracałam swoją uwagę do rozpoznawania roślin,które znajdowały się w lesie.Czułam,że wkrótce będę potrzebowała umiejętności,których nie dostanę razem z przemianą.Pamiętam jak dziadkowie mówili,że przyda mi się mały trening,ale niestety nie powiedzieli co mieli na myśli.Po dłuższym czasie zauważyłam,że słońce zaczyna powoli zachodzić,więc postanowiłam udać się z powrotem do domu jak obiecałam dziadkom.Po drodze natknęłam się na małe stado saren,które na widok mnie i Kła szybko uciekły,więc nie zdążyłam im się przyjrzeć.Od razu przypomniałam sobie o wyborze pożywienia i postanowiłam,że to nimi będę się starać żywić.Tylko zastanawiałam się czy właściwie będę mogła się na tyle kontrolować przynajmniej z początku,żeby to właśnie na nie zapolować.
Gdy wróciłam do domu była już naszykowana dla mnie kolacja.Dlatego szybko zjadłam i poszłam oglądać z dziadkiem telewizje.Po drodze zauważyłam,że dziadkowie pościągali wszystkie dekoracje z moich urodzin.Siedząc na kanapie zaczęła mnie swędzieć skóra jakbym dostała jakiegoś uczulenia.Zaczęłam się drapać,a dziadek uświadomił mnie dlaczego:
-to początek twojej przemiany i niestety będzie swędzieć coraz bardziej
Niestety nie pocieszył mnie tym,a raczej rozzłościł i o mało nie powiedziałam mu jak bardzo jestem na niego za to zła.Teraz wiedziałam,że muszę się kontrolować.Babcia widząc to dała mi maść na podrażnienia skóry,która miała je trochę załagodzić.Gdyby nie to chyba bym zdrapała sobie skórę co i tak miało nastąpić niebawem.Powoli zbliżała się północ dlatego dziadkowie postanowili,że powinniśmy zacząć zbierać się powoli do lasu.Wychodząc nie zabraliśmy ze sobą niczego potrzebnego,a Kieł został sam w domu.

Lilith89 - 2011-11-15 14:28:23

7.Pełnia:
Ku mojemu zdziwieniu w nocy widziałam i słyszałam coraz lepiej.Domyślałam się,że to skutek mojej przemiany.Mimo czującej do siebie odrazy cieszyłam się,że dostałam parę przydatnych umiejętności.Przeszliśmy dobry kawałek od naszego domu.Nagle zatrzymaliśmy się na małej polanie otoczonej lasem i babcia powiedziała:
-to dobre miejsce-popatrzyłam na dziadka,a on przytaknął
-ładnie tu-skomentowałam
-tak,ale teraz posłuchaj co mam ci do powiedzenia-powiedziała babcia-wszystko co teraz się stanie za żadnym pozorem nie możesz się bać i nie uciekaj nigdzie
-dobrze
-dopiero na mój znak wyruszymy-odpowiedział dziadek
-dobrze-domyśliłam się,że to on jest naszym samcem Alfa i to jego mam się słuchać
-zaraz wyjdzie księżyc i zacznie się twoja przemiana,gdy dobiegnie końca my też się przemienimy i razem wyruszymy na polowanie-powiedział dziadek
Staliśmy tak wpatrzeni w niebo.Było częściowo pokryte cienkimi chmurami przez co chwilę było widać już zbliżający się księżyc.Czułam coraz większe swędzenie mimo maści i robiło się nie do zniesienia.Po paru minutach pojawił się.Gdy zobaczyłam od razu poczułam jak pali mnie skóra i bolą wszystkie kości ,jakby mnie zarazem rozciągano i palono na stosie.Nie mogąc wytrzymać bólu upadłam na ziemie tarzając się w trawie i krzycząc z bólu.Dziadkowie wiedzieli,że nie mogą mi pomóc i muszę przez to wszystko przejść sama jak oni niegdyś.Od teraz nie wiedziałam co robię.Właściwie to instynkt robił wszystko za mnie.Poczułam nagle jak całe moje ubranie znika i powoli zaczyna odpadać mi skóra.Było to straszne uczucie oraz obrzydzający widok jak w strasznych horrorach.Miałam tylko nadzieje,że więcej się on nie powtórzy.Na miejsce skóry zaczęła wyrastać mi biało-brązowa sierść,a moje
paznokcie zamieniały się w pazury.Wijąc się nadal na ziemi zaczynałam powoli przypominać wilka.Moja głowa zmieniła kształt i poczułam jak się wydłuża.Następnie moje uszy zaczęły rosnąć spiczasto do góry.W tym samym czasie zwiększyłam swoją masę,a stopy i dłonie skróciły się tworząc łapy.Ostatecznie najgorsze było jak z tyłu wyrasta mi ogon.Najbardziej bolał i najdłużej to trwało.Gdy już powoli zaczął ustępować ból poczułam,że jestem głodna.
Nagle stanęła na czterech łapach i zobaczyłam przed sobą dwa większe ode mnie wilki.Oba były siwe.Zaś dało się odróżnić,którym jest babcia,a który to dziadek.Babcia była mniejsza i była jasno siwa o niebieskich oczach,a dziadek miał ciemniejszą siwą sierść o brązowych oczach.Cieszyłam się,że ból powoli ustępował z mojego ciała z wyjątkiem brzucha.Byłam przerażona tym co się stało,ale czułam,że przemawiałam teraz przeze mnie głód,który pozwolił przeniknąć mnie bardziej niż strach.Po chwili odezwał się dziadek:
-witaj mam nadzieję,że się nas nie boisz?-a ja odruchowo zawarczałam,aż samej mnie to zdziwiło i po chwili powiedziałam:
-nie,ale jestem strasznie głodna i czuję różnego rodzaju zapachy,które chętnie bym zbadała
-nie,to na razie niemożliwe,podążysz teraz za nami-powiedział stanowczo dziadek
-dobrze-odpowiedziałam z niechęcią czując,że nie mogę mu się sprzeciwić
-skarbie mam nadzieję,że nie bolało cię tak bardzo jak było to widać
-bolało,ale chce o tym zapomnieć jak najszybciej-odpowiedziałam zła nadal przypominając sobie ten ból
-przykro mi,a teraz za mną-odezwał się dziadek i puścił się biegiem w las
Następna musiałam biec ja,ponieważ babcia biegła za mną,żeby mieć mnie na oku.Gdy zaczęłam biec ,ból nagle minął i poczułam się świetnie,że tak szybko mogę biec.Po drodze czułam różnego rodzaju zapachy,które strasznie mnie ciekawiły i postanowiłam,że jak będę mogła biegać już sama, to je zbadam.Po chwili dziadek zaczął zwalniać i zobaczyłam oraz poczułam przed sobą stado jeleniowatych.To nie było to stado,które widziałam na spacerze,ale byłam ciekawa wszystkiego co będzie się teraz działo,więc pozwoliłam się kierować instynktowi i robiłam to co dziadkowie.
Stado stało spokojnie.Każdy jeleń i sarna,jedno koło drugiego.Domyślałam się,że jeszcze nie wiedzą o naszej obecności.Po chwili zobaczyłam,że dziadkowie zaczynają się skradać,a ja robiłam wszystko co oni, za nimi.Gdy zbliżyliśmy się dość blisko rzuciliśmy się biegiem za jednym z największych samców.Szybko przewróciliśmy go na ziemię,a dziadek go zabij rzucając mu się na gardło.Następnie powiedział mi,że mam patrzeć na wszystko co robią i uczyć się od nich jak należy postępować.Później wszyscy zaczęliśmy się posilać.Mięso bardzo mi smakowało tym bardziej,że czułam ogromny głód.Po najedzeniu się wszystkich, z jelenia zostały tylko kości.Dziadek wydał rozkaz,abyśmy wrócili do domu,więc pobiegliśmy za nim.Będąc już prawie przed domem zwolniliśmy nieco,aż w końcu zatrzymaliśmy się i dziadkowie z powrotem przemienili się w ludzi,a ja zrobiłam to samo co oni.Na szczęście tym razem już mnie nie bolało.Jednak nie miałam nic na sobie,ponieważ moje ubrania zostały zniszczone podczas przemiany.Krępując się, strasznie szybko weszłam za dziadkami do domu.Zanim jednak poszłam na górę babcia powiedziała:
-cieszę się,że tak dobrze poszło ci na polowaniu i nie miałaś żadnych problemów przy pożywianiu się
-a czemu miałabym mieć?
-mogło ci nie smakować,a wtedy jeśli wybrałabyś człowieka zmuszeni bylibyśmy cie powstrzymać-powiedziała ze smutkiem babcia
-masz na myśli zabić mnie?
-tak,ale jak widać jesteś dobrym wilkołakiem i nie powinnaś stwarzać problemów,więc proszę nie zadręczaj się tym i idź spać
-to nie będzie łatwe-odpowiedziałam ze złością i pobiegłam obrażona na górę ,do pokoju.
Nie mogłam uwierzyć,że o tym mnie nie poinformowali i jeśli zrobiłabym źle to byliby w stanie zabić członka swojej rodziny.Ostatniej z rodu.To nie możliwe,że byliby do tego zdolni.Nie chcąc myśleć o tym dłużej położyłam się spać,ponieważ czułam się zmęczona i śpiąca.

Lilith89 - 2011-11-17 12:01:13

8.Dzień po przemianie:
Gdy rano wstałam zauważyłam,że moja skóra jest ciemniejsza i pokrywają ją gęstsze włosy, tak samo na głowie.Poza tym nabrałam mięśni i zrobiłam się bardziej barczysta.Jak by było tego mało miałam na prawej ręce znamię, z jakimiś dziwnymi znakami znajdującymi się w małym owalnym kształcie.Przypomniałam sobie,że strasznie paliła mnie skóra,więc pewnie musiało mi się to zrobić podczas przemiany.Byłam ciekawa ,czy każdy wilkołak to ma.Miałam też nadzieję,że po moim powrocie do szkoły nikt niczego nie zauważy.Jednak po chwili pomyślałam o tym jeszcze raz i powiedziałam głośno o moim znamieniu:
-na pewno to zauważą choć nie jest taki duży-pomyślałam zmartwiona-co ja im powiem,przecież to nie możliwe,że po tak krótkim czasie nabrałam mięśni po ćwiczeniach i na dodatek zrobiłam sobie dziwny tatuaż
Zastanawiałam się nad tym co mam wymyślić,jako wymówkę dla znajomych,gdy mnie zapytają o te zmiany.Nagle po chwili poczułam głód.Był podobny do wczorajszego,ale nie tak intensywny.Szybko zeszłam na dół.Dziadkowie jak zawsze już na mnie czekali.Na mój widok babcia powiedziała:
-witaj skarbie,widzę,że jesteś głodna
-witajcie,zgadłaś babciu,czuję się podobnie jak wczoraj wieczorem
-to dobrze,ale dziś zjesz normalnie śniadanie-powiedział dziadek
-szkoda,ponieważ tamta kolacja bardzo mi smakowała
-musisz jeść czasami normalne posiłki jak człowiek,żeby nie zatracić się w samym instynkcie wilka,ponieważ wtedy będziesz działała impulsywnie i bez żadnego zastanowienia
-to znaczy,że nadal musicie mnie zabić jeśli zrobię coś nie tak?
Dziadkowie roześmiali się.Jednak byli szczęśliwi z tego,że tak z łatwością po przemianie pogodziłam się ze swoim nowym życiem.Po zjedzeniu większej ilości niż zwykle wróciłam do siebie do pokoju.Przebrałam się i zastanawiałam się jakby to było gdybym teraz poszła do lasu pobiegać.Niestety nie mogłam tego zrobić.Jeśli już, musiałam ze sobą wziąć jedno z moich opiekunów.Z drugiej strony zastanawiałam się ,czy kolejna przemiana może mnie boleć.Jednak przypomniałam sobie,że dziadkowie mówili tylko o pierwszym razie.Następnie przez myśl przeszło mi,że będę musiała szukać kogoś kto jest do mnie podobny, tak jak dziadkowie znaleźli siebie.Na samą myśl zrobiło mi się przykro,ponieważ dziadkowie nie wspominali o innych wilkołakach,którzy mogliby tu mieszkać.Po chwili pomyślałam,że nie mam co się tym na razie martwić.Jestem młoda.Na pewno kogoś znajdę,mówiąc to pocieszałam się w myślach.Byłam ciekawa, czy teraz wszystkie moje myśli mogą słyszeć również dziadkowie,ale potem przypomniało mi się jak babcia mówiła o tym tylko,gdy jesteśmy wilkami.Rozmyślałam tak długo o swojej nowej naturze,że minęło już południe i babcia zawołała mnie na obiad.Podczas niego nie mogąc się powstrzymać zapytałam dziadków:
-wybierzemy się dzisiaj do lasu na kolacje-po czym uśmiechnęłam się
-sądzę,że możemy się wybierać codziennie,abyś poćwiczyła swój instynkt łowiecki-uśmiechnął się dziadek do mnie,a potem do babci
-to super już nie mogę się doczekać-odpowiedziałam i zabrałam się za jedzenie
Po obiedzie poszłam na ogródek się przewietrzyć z Kłem.Usiadłam na ławce i obserwowałam jego zachowanie.Nagle przypomniałam sobie,że mam piłkę i zaczęłam nią rzucać,a Kieł biegał za nią szczęśliwy przynosząc ją z powrotem.Na dworze robiło się coraz cieplej.Zauważyłam,że moja skóra w pełnym słońcu mieni się lekko co wyglądało fascynująco,ale bałam się,że to może mnie zdradzać.Z drugiej strony pomyślałam,że każda skóra posmarowana balsamem tak się zachowuje,więc miałabym wymówkę.Poza tym może nikt nie zauważy i nie będę musiała się tłumaczyć.
Dzień szybko zleciał i zauważyłam,że zaczynało już zmierzchać,więc czym prędzej skończyłam zabawę z Kłem i pobiegłam do domu.Najpierw do pokoju się przebrać,a następnie zeszłam na dół.Poczekałam chwilę na dziadków i przebrawszy się wyruszyliśmy do lasu na łowy.Kieł został pilnować domu.
Minęliśmy kawałek domu i nie mogąc wytrzymać już przeistoczyłam się w wilka.Dziadkowie widząc to skarcili mnie wzrokiem,ale oboje też się zmienili.Dziadek jako Alfa pobiegł przodem,babcia z prawej a ja z lewej za nimi.Gdy odbiegliśmy kawałek od domu dziadek zwolnił i zaraz wszyscy się zatrzymaliśmy:
-Kiro musisz nauczyć się jak wychwytywać zapachy zwierzyny-powiedział dziadek
-dobrze,ale jak mam je rozróżnić?-zapytałam
-większość przyjdzie z czasem,ale na początek skup się,poczuj wszystkie zapachy i odgłosy lasu,spośród nich musisz rozróżnić poszczególną zwierzynę,powiedz mi co czujesz-powiedział dziadek
-czuję wczorajsze stado jeleni,znajdują się na północny-wschód od nas,ale nie jestem w stanie obliczyć odległości,myślę jednak,że są dość blisko-odpowiedział po chwili zastanowienia
-dobrze-powiedziała babcia-ja czuję coś jeszcze,skoncentruj się
-faktycznie,ale jest bardzo daleko i nie wiem co to jest-odpowiedziałam
-to dziki i są łatwiejsze do złowienia
-dobrze wiedzieć-pomyślałam,ale zauważyłam,że to usłyszeli
Nie tracąc czasu dziadek puścił mnie przodem,żebym nauczyła się polować.Zbliżywszy się do zwierzyny czułam jej intensywniejszy zapach.Po chwili biegu zwolniłam,ponieważ zauważyłam,że są nie daleko nas.Zachowałam się jak wczoraj dziadkowie.Zniżyłam ciało jak tylko mogłam i powoli oraz bezszelestnie starałam się podejść jak najbliżej.Po chwili skradania byłam dość blisko,więc rzuciłam się biegiem wybierając jednego z większych okazów.Na mój widok zwierzęta rozbiegły się w różne strony,ale udało mi się szybko dobiec do mojej ofiary.Natychmiast rzuciłam się jej na szyję mocno ściskając zęby,aby jak najszybciej ją zabić.Na szczęście udało mi się i dziadkowie byli ze mnie dumni.Po ataku posililiśmy się,a następnie udaliśmy się z powrotem do domu jak wczoraj.Tym razem po przemianie z powrotem w człowieka miałam na sobie ubranie takie jak wcześniej nosiłam.

Lilith89 - 2011-11-21 19:05:56

9.Spotkanie:
Rano,po raz kolejny wcześniej wstałam niż przed przemianą.Sądziłam,że to przez moją nową naturę wilka.Najbardziej podobało mi się to,że za każdym razem wstawałam wypoczęta.Szybko zeszłam na śniadanie.Przywitałam się z dziadkami i od razu wzięłam się za jedzenie.Gdy skończyłam poszłam na górę się przebrać.Następnie zeszłam na dół i poszłam razem z Kłem na ogród.Siadłam na ławce i rozglądałam się po okolicy.Po chwili spostrzegłam,że ruszają się pobliskie krzaki przy lesie.Wytężyłam swój wilczy wzrok i zobaczyłam innego wilka.Bardzo mnie to zaskoczyło.Wydawał się być ode mnie mniejszy i wyglądem przypominał zwykłego wilka. Zdziwiło mnie to trochę i miałam ochotę podejść bliżej,przekonać się kto to jest.Z daleka jego sierść wyglądała na czarną.Moja ciekawość wzięła górę i wyszłam z ogrodu kierując się w jego stronę.Ten o dziwo nawet się nie ruszył.Gdy byłam kilka metrów od niego zatrzymałam się bojąc się podejść bliżej.Patrzyliśmy sobie prosto w oczy,aż nagle on zaczął kierować się w moją stronę.Gdy wyszedł zza krzaków wyglądał na o wiele większego niż mi się wcześniej wydawało.Teraz byłam pewna,że to jeden z nas,ale nie chciałam zdradzać swojej tajemnicy i nie przemieniłam się.Nadal stałam w bez ruchu czekając na to co zrobi.Podszedł do mnie tak blisko,że dzielił nas już tylko metr.Nagle po chwili z wilka zamienił się w młodego mężczyznę.Miał 180 cm wzrostu,ciemną karnację,czarne włosy i brązowe oczy.Ja nadal stałam w szoku nie mogąc wydusić z siebie ani słowa,aż on się odezwał:
-witaj,czemu tak blisko podeszłaś?nie boisz się mnie?-zapytał zaciekawiony
-witaj-wybąkałam-kim jesteś?
-nazywam się Artur,a ty?
-Kira,co tu robisz?
-dobre pytanie,przechodziłem niedaleko i poczułem twój zapach-na samą myśl zmroziło mnie
-i musiałeś sprawdzić kto to?już wiesz,więc możesz odejść-odpowiedziałam stanowczo
-tak,musiałem,ale tak właściwie to nie wiem kim jesteś,ale domyślam się,że jedną z moich skoro jeszcze nie uciekłaś z wrzaskiem na mój widok
-mylisz się,a teraz uciekaj stąd bo zawołam zaraz kogoś starszego-pogroziłam mu
-nie mylę się,a ty dobrze o tym wiesz,ale lepiej już pójdę bo mam coś do zrobienia
-i dobrze-po czym obróciłam się w stronę domu i zaczęłam iść
-mam nadzieję,że się jeszcze spotkamy,Kiro-odezwał się,a ja odwróciłam się z powrotem,ale zobaczyłam tylko jak czarny wilk znika za krzakami
Miałam co do tego spotkania mieszane uczucia.Z jednej strony cieszyłam się,że spotkałam kogoś podobnego do mnie i dziadkowie go nie usłyszeli,a z drugiej bałam się dzisiejszej kolacji,na którą mógł się przez przypadek zjawić.Powoli zaczynałam żałować,że nie zapytałam chociaż skąd pochodzi i co naprawdę robi tu w okolicy.Póki co na razie wolałam nie mówić nic na ten temat dziadkom,którzy mogliby mi zabronić iść dziś polować.Tym bardziej myślę,że po pewnym czasie będę mogła już sama chodzić do lasu i wtedy go poszukam.
Minął jakiś czas i babcia zawołała mnie na obiad.Przy obiedzie nadal nic nie wspominałam o tajemniczym wilku.Postanowiłam jednak,że jeśli mi przeszkodzi w polowaniu, zaatakuje go bez wahania sprawdzając swoje umiejętności.Gdy zjadłam obiad udałam się do swojego pokoju.Chciałam,żeby czas do kolacji jak najszybciej mi zleciał,więc postanowiłam,że przejrzę książki,które dostałam na urodziny.Większość z nich to książki przygodowe,ale znalazłam też jedną o gotowaniu.Pomyślałam,że na pewno mi się przyda,ponieważ nie gotuję tylko babcia.Przeglądnęłam większość z nich,gdy zauważyłam,że zaczyna już zmierzchać,a ja robię się głodna.Nie tracąc czasu zeszłam na dół i poczekałam chwilę na dziadków.Wyruszyliśmy jak co wieczór do lasu.Tym razem jednak przemieniłam się dopiero po tym jak zrobili to dziadkowie.Następnie biegliśmy przez jakiś czasu szukając zwierząt do upolowania.Udało nam się wyczuć coś większego.Czym prędzej pobiegliśmy w tą stronę.Będąc już nie daleko zobaczyliśmy,że to stado muflonów,które jest rzadko tu spotykane.Przez chwilę czekaliśmy na rozkaz dziadka,które z nich upolujemy.On jak zawsze wybrał jedno z większych i zaczęliśmy
łowy.Puściłam ich przodem,żeby zajęli się zwierzyną,a ja wypatrywałam czy nie znajduje się tu nieproszony gość.Po chwili poczułam jego zapach.Byłam pewna,że to on,ale zdziwiło mnie,że trzyma się dość daleko.Mimo to czułam,że zaraz się zjawi i czym prędzej udałam się za dziadkami jeść,ponieważ sami już to robili.Gdy już prawie skończyliśmy się posilać poczułam,że czarny wilk się zbliża,więc zostawiłam resztę dziadkom.Odeszłam kawałek od nich i czekałam na zbliżającego się wilka.Nie musiałam długo go wypatrywać.Pojawił się.Poczekałam na odpowiedni moment i rzuciłam się do ataku broniąc swojego terytorium.Zanim się do niego zbliżyłam usłyszałam w myślach głos dziadków,który mówił:
-co ty robisz?-zapytała zaskoczona babcia,a dziadek dodał-nie atakuj go-po czym pobiegli za mną
Wiedziałam,że powinnam się słuchać głosu alfy,ale mój instynkt wziął górę i rzuciłam się na niego z całej siły.Zaczęłam się z nim tarzać po ziemi kręcąc się w kółku i próbując go jak najmocniej ugryźć.On niestety robił uniki i jedyne co mi pozostało to przechytrzenie go.Nagle przyszedł mi do głowy plan.
Odskoczyłam od niego.Następnie zobaczyłam,że on stoi na dwóch łapach próbując mnie przestraszyć tak jak się spodziewałam.Popełnił duży błąd ,pomyślałam uśmiechając się do siebie.Wykorzystałam to i z całej siły naparłam na niego uderzając go o stojące za nim drzewo.Wilk uderzając się o nie przewrócił się na plecy,a ja naskoczyłam na niego chwytając zębami jego szyję.Jednak nie potrafiłam go zabić,a wystarczyłoby tylko jakbym zacisnęła zęby i byłoby po nim.Po chwili dobiegli do nas dziadkowie i powiedzieli:
-zostaw go-powiedział stanowczo dziadek,a ja zwolniłam uścisk,ale nadal nad nim stałam ciesząc się ze swojego zwycięstwa
-nie chciałam go zabić tylko pokazać kto tu rządzi-odpowiedziałam usprawiedliwiająco
-od tego jestem ja-odpowiedział wściekły dziadek,że go nie posłuchałam
-co to za jeden?-spytała babcia-znasz go?
-nie znam,ale zjawił się u nas przed obiadem i powiedziałam mu,żeby więcej się tu nie pokazywał,ale nie posłuchał,więc dałam mu nauczkę
-dobrze,ale mogłaś nas o tym poinformować-powiedziała babcia
Po chwili zobaczyłam,że szok czarnego wilka trwającego jak dotąd bez ruchu minął i zamienił się w człowieka.Następnie zrobiliśmy to my i dziadek odezwał się pierwszy:
-witaj,przepraszam cię w imieniu mojej podopiecznej,ale na jej miejscu zrobiłbym to samo,więc lepiej powiedz co tu robisz-powiedział głosem nie chcącym słyszeć sprzeciwu
-witaj,jestem Artur i pochodzę z jednego z rezerwatów znajdujących się tutaj niedaleko-odpowiedział grzecznie
-dobrze,ale co tutaj robisz?-zapytała tym razem babcia
-chciałem poznać waszą rodzinę,ponieważ nie ma tu innej oprócz was
-to ciekawe,ale następnym razem nie przeszkadzaj nam jak jemy-odpowiedział dziadek
-dziadku nie mówiłeś,że jest tu jeszcze ktoś oprócz nas,dlaczego?-zapytałam z ciekawości
-nie mówiłem,ponieważ nie sądziłem,że nadal tu są-odpowiedział już spokojnie
-to prawda dużo z nas już nie żyję,a to głównie przez polowania na wampiry,zabili wielu naszych-odpowiedział smutno
-wampiry?-odpowiedziałam oszołomiona
-tak kręci się tu ostatnio parę,więc postanowiłem,że warto was poinformować
-dziękujemy,a teraz lepiej już wracaj do siebie
-nie ma za co i lepiej uważajcie na siebie-po czym zamienił się w wilka i pobiegł głęboko w las
-nie dobrze,że znowu tu się kręcą,a teraz lepiej wracajmy do domu
-jak to znowu?-oburzyłam się,że i o tym mnie nie poinformowali
-skarbie nie denerwuj się-odpowiedziała usprawiedliwiająco babcia-nie chcieliśmy cię martwić
-myślę,że powinniście jednak to zrobić
-masz rację,a teraz lepiej choć my stąd-po czym wszyscy zamieniliśmy się w wilki i wróciliśmy do domu
Po powrocie byłam zmęczona głównie przez ciężką walkę,więc szybko położyłam się spać.

Lilith89 - 2011-11-22 12:33:42

10.Odwiedziny:
Gdy wstałam rano nie było jeszcze nikogo oprócz mnie.Nie licząc Kła,który chodził za mną jak cień.Nie czekając na śniadanie i pozwolenie od dziadków postanowiłam,że zaryzykuję i pobiegnę do lasu.Chciałam bowiem jak najszybciej dowiedzieć się na temat wampirów.Z tego co wiedziałam nie chodzą za dnia,więc byłam bezpieczna do wieczora.Nie tracąc czasu zostawiłam kartkę z wiadomością do dziadków,gdzie poszłam,żeby się nie martwili choć wiedziałam,że się domyślą,gdy usłyszą moje myśli.Wypuściłam Kła na ogródek i następnie udałam się w stronę lasu.Poczekałam,aż znajdę się głębiej w nim i dopiero się przemieniłam.Na chwilę stałam i próbowałam wyczuć trop Artura,ale bez powodzenia.Nie chciałam się poddawać,więc zaczęłam biec w miejsce wczorajszej uczty mając nadzieję,że tam uda mi się wywęszyć jego zapach.Gdy znalazłam się na miejscu zobaczyłam pozostałości wczorajszego
jedzenia i ślady biegnące w prawo od naszej walki.Pobiegłam za nimi.Stanęłam w miejscu,w którym zakończyła się walka i podeszłam do tropów biegnących w głąb lasu,którędy udał się wczoraj Artur.Po chwili zatrzymałam się,żeby zaczerpnąć powietrza i woni,która na szczęście unosiła się lekko od jego zapachu.Nie zastanawiając się długo zaczęłam biegnąć za tropem wilka trzymając nisko nos przy ziemi,żeby nie zboczyć ze ścieżki.Biegłam tak dość długo,aż nagle las się skończył.Zobaczyłam przed sobą małą łąkę i piękny widok.Były nimi góry.Zachodziły na siebie,a pomiędzy nimi znajdowało się słońce.Nie mogąc się napatrzeć temu cudownemu krajobrazowi przystanęłam tak na trochę i rozglądałam się wokoło.Z góry było widać większość rezerwatu.Nie sądziłam,że mógł być tak ogromny.Przestraszyło mnie to,ponieważ nie wiedziałam czy uda mi się trafić z powrotem do domu.Jednak ciekawość była silniejsza od strachu i nie czekając dłużej ruszyłam za tropem.Biegnąc mijałam łąki,lasy i rzeki.Z czasem zapach stawał się coraz silniejszy co oznaczało,że biegnę w dobrym kierunku.W końcu udało mi się znaleźć ich obozowisko.Zatrzymałam się nie daleko czając się za krzakami.Starałam się,żeby mnie na razie nikt nie zobaczył.Chciałam najpierw się rozglądnąć i zobaczyć co oni tu robią.Z początku zobaczyłam parę namiotów stojących obok jednego większego domu.Na zewnątrz nikogo nie było,ale wyglądało to jak na normalną ludzką siedzibę.Po chwili jednak wyszedł wysoki mężczyzna.Następnie za nim udało się jeszcze kilku.Wchodzili po kolei do domu.Na końcu zauważyłam,że szedł Artur.Nie mając wyboru pobiegłam jak najszybciej w jego stronę nie robiąc przy tym hałasu.Na szczęście inni mężczyźni nie zauważyli,że Artur szedł za nimi,więc zamknęli za sobą drzwi domu.Następnie ja skoczyłam na niego przewracając go drugi raz na ziemię.Niestety on uderzył się w głowę i stracił przytomność,więc czym prędzej złapałam go za ramię i pociągnęłam za sobą w głąb lasu spiesząc się,żeby nas nikt nie zauważył.Dochodziło już prawię południe i robiłam się coraz bardziej
głodna.Postanowiłam,że oprę go o najbliższe drzewo i spróbuje jakoś obudzić.Nie mając wyboru przemieniłam się w człowieka,ponieważ inaczej nie mogłam z nim rozmawiać.Podeszłam do niego i uderzyłam lekko w prawy policzek przy okazji mówiąc do niego:
-hej Artur,obudź się
Na szczęście podziałało i budząc się zszokowany mężczyzna odsunął się ode mnie jeszcze bardziej i powiedział:
-Kira,czyś ty zwariowała?nie mogłaś do mnie podejść normalnie i porozmawiać tylko skaczesz na mnie,żebym stracił przytomność i porywasz mnie jak jakieś zwierzę?-oświadczył zbulwersowany
-wybacz to przez moją nową naturę-usprawiedliwiłam się-czasem nie panuję nad instynktem i tak jakoś wychodzi,ale zgadłeś przyszłam porozmawiać
-o czym?-spytał zaciekawiony
-o wampirach,pamiętasz wspomniałeś o nich wczoraj?
-tak pamiętam,ale nie ma o czym opowiadać,a ty nie powinnaś się tym interesować-oświadczył ostro
-spokojnie,nie zamierzam ich atakować tylko jestem ciekawa
-to właśnie chcę powiedzieć
-skoro nie chcesz nic powiedzieć to może razem wybierzemy się na łowy,ponieważ strasznie zgłodniałam-oświadczyłam zachęcająco
-w sumie też bym coś zjadł-po czym uśmiechnął się szelmowsko,a po chwili dodał-jesteś strasznie porywcza i przesadziłaś wczoraj wiesz
-wiem,przepraszam-odpowiedziałam szczerze-musisz mi wybaczyć,ale ciężko mi teraz nad sobą zapanować,ale cieszę się,że cię pokonałam
-miałaś szczęście, nic więcej
-jasne-uśmiechnęłam się
-tak,ponieważ z łatwością bym cię teraz pokonał
-tak na pewno-zaśmiałam się
-dobrze niech ci będzie,a teraz lepiej już choć my

Lilith89 - 2011-11-22 12:40:02

Następnie oboje zamieniliśmy się w wilki i udaliśmy się do lasu.Pozwoliłam Arturowi na poprowadzenie mnie w swoje tereny.Czułam jednak,że prowadzi nas na stado jeleni.Gdy je zobaczyłam przyśpieszyłam wybierając sobie ofiarę i od razu rzuciłam się na zwierzę.Byłam tak głodna,że nie miałam ochoty na skradanie się jak zawsze.Wiedziałam,że jestem szybka,więc żaden jeleń nie miał szans na ucieczkę.Po krótkim czasie udało mi się dogonić zwierzę i od razu rzuciłam mu się na gardło zabijając je.Gdy leżałam z nim na ziemi zobaczyłam,że Artur jest nie daleko mnie i już się posila,więc zrobiłam to samo.
Po zjedzeniu zdobyczy udaliśmy się z powrotem do jego obozowiska.Tam czekała na nas jego rodzina.Musiał przeprosić wszystkich za to,że udał się do lasu ze mną,a przy okazji ja sama musiałam się tłumaczyć dlaczego go zabrałam ze sobą.Okazało się bowiem na miejscu,że na mnie też ktoś czekał.Byli to dziadkowie,którzy pojawili się zaraz po rozmowie rodziny Artura.Oczywiście im też musiałam wyjaśnić dlaczego to zrobiłam,a oni jak bardzo się o mnie martwili.Po wszystkim cieszyłam się,że przybyli po mnie,ponieważ sama pewnie bym nie była w stanie wrócić do domu.Następnie wszyscy zasiedliśmy do przyszykowanego ogniska,na którym zostały opowiedziane historie dotyczące ataków wilków na wampiry.Poza tym dowiedziałam się,że to nie tylko wilki atakowały wampiry,ale też i na odwrót.Byli narażeni również ludzie,ale to w większości ze strony wygłodniałych wampirów,które łaknęły ich krwi,a tylko czasami wilków jak wspominali mi już dziadkowie.Dużo wilków z rezerwatów rozpoczęły ataki na wampiry,aby bronić ludzi.Niestety wielu ich zginęło.
Po usłyszeniu wszystkich opowiadań zaczęło zmierzchać,a my musieliśmy już wracać.Oczywiście bałam się tego,ponieważ po usłyszeniu wszystkich rzeczy o wampirach przypuszczałam,że możemy ich spotkać po drodze.Nie wiedziałam jednak ,czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę się z Arturem,więc postanowiłam z nim porozmawiać na osobności:
-Artur czy możemy porozmawiać gdzieś sami?-zapytałam bojąc się jak zareaguje
-oczywiście Kiro-odezwał się i poszłam za nim za namioty-sądzę,że tu nikt nie będzie nas słyszał-zatrzymał się przy jednym drzewie opierając się o niego i patrząc mi prosto w oczy
-myślę,że masz rację-odpowiedziałam zmieszana
-o czym chciałaś porozmawiać?-zapytał zaciekawiony rzucając mi szelmowski uśmiech
-chodzi o to,że nie wiem, czy się jeszcze zobaczymy,więc chciałam cię za wszystko jeszcze raz przeprosić co zrobiłam źle-odpowiedziałam szczerze
-dzięki,przyjmuje przeprosiny-powiedział zaskoczony i zaraz dodał-wyglądasz jakbyś się ze mną żegnała i za chwilę miała umrzeć
-wiesz nie wiadomo co się wydarzy jak wyruszę do domu-powiedziałam usprawiedliwiając się
-chyba za dużo nasłuchałaś się o tych wampirach,a teraz się boisz-zaszydził ze mnie
-nie żartuj sobie-odpowiedziałam oburzona
-nie żartuję,ale nie martw się nie puścimy was samych,ponieważ nie znacie naszych terenów to musimy was kawałek odprowadzić,żebyście nie zabłądzili-powiedział,żeby mnie pocieszyć
-dziękujemy,będę spokojniejsza jeśli tak się stanie-byłam mu wdzięczna za to
-czy coś jeszcze ode mnie chciałaś?-spytał jakby był zawiedziony
-o ile pamiętam to nie,a co myślałeś,że chce od ciebie?-spytałam z ironią w głosie
-nic tak tylko pytam-zauważyłam,że coś przede mną ukrywa,ale nie wiedziałam co
-dobrze,w takim razie choć my bo znowu będą nas szukać-powiedziałam po czym ruszyłam w kierunku ogniska
Nie oglądałam się za siebie,ale słyszałam,że szedł za mną.Gdy podeszliśmy do reszty zobaczyłam,że już się żegnają.Ludzie z rezerwatu wybrali paru starszych wilków do odprowadzenia nas,a Artur musiał zostać.Nie mając wyboru pomachałam mu na pożegnanie i jak reszta przemieniłam się w wilka oraz pobiegłam za resztą.Biegliśmy najszybciej jak się da.Tym bardziej,że było nas za mało,żeby bezproblemowo pokonać wampira lub większą ich grupę w razie potrzeby.Dobiegliśmy wkrótce do końca ich rezerwatu i resztę drogi biegliśmy szybko sami do domu.Na szczęście po drodze nie spotkaliśmy wampirów i spokojnie wróciliśmy do domu.Przed nim zatrzymaliśmy się i z powrotem zamieniliśmy się w ludzi.Gdy weszliśmy na ogródek zza płotu wyskoczył Kieł,żeby nas powitać i pierwszy raz na jego widok się przestraszyłam.Na szczęście on nic z tego sobie nie zrobił i bardzo się ucieszył na nasz
widok.Wszyscy razem weszliśmy do środka i zamknęliśmy wszystkie drzwi oraz okna.Wiedzieliśmy,że to nie powstrzyma wampira,ale mieliśmy małe poczucie bezpieczeństwa.Następnie babcia zrobiła kolacje i raczej w szybkim tempie wszyscy z głodu zjedliśmy ją,a po niej poszłam od razu z Kłem na górę położyć się spać.Byłam na tyle zmęczona,że nie myślałam już o strachu i szybko zasnęłam.

Xazax - 2011-11-25 10:14:59

Lilith może napiszesz coś ze świata Dragonlance?

Lilith89 - 2011-11-25 12:11:31

11.Miła niespodzianka:
Jak codziennie rano zrobiłam wszystkie czynności włącznie ze śniadaniem.Nie rozmawiałam z dziadkami na temat wczorajszej wizyty w rezerwacie.Wolałam uniknąć niepotrzebnych kłótni i dalszego strachu przed wampirami.Dzisiaj potrzebowałam trochę ochłonąć i dla odmiany zamierzałam się wybrać do miasta,żeby na chwilę o wszystkich złych rzeczach zapomnieć.Pragnęłam znowu poczuć się jak przeciętna nastolatka.Wychodząc z domu przekazałam dziadkom gdzie się wybieram,a oni nie mieli nic przeciwko,więc wyszłam.Gdy zamykałam za sobą drzwi od ogródka poczułam dziwną unoszącą się woń.Od razu ją rozpoznałam.Odwróciłam się szybko,żeby upewnić się czy mój nos się nie myli i zobaczyłam go.Stał przy skraju lasu jak ostatnim razem.Jednak teraz nie w postaci wilka,a młodego mężczyzny.Na jego widok uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam:
-witaj Arturze,co cię tu sprowadza?-spytałam zaciekawiona
-witaj Kiro,chciałem upewnić się czy bezpiecznie wróciłaś do domu-uśmiechnął się szelmowsko
-jak widzisz nic mi nie jest
-dokądś się wybierasz?-zapytał zaciekawiony
-tak,do miasta-odpowiedziałam grzecznie powoli do niego podchodząc
-mogę ci towarzyszyć?-zapytał prawie błagalnym tonem co mnie bardzo zdziwiło
-skoro nie masz nic do robienia-zgodziłam się od razu
-świetnie,więc choć my
Ucieszyłam się,że dzisiejszy dzień nie musiałam spędzać sama.Tym bardziej,że lubiłam jego towarzystwo,sama nie wiem czemu.Chyba chodziło o to,że jesteśmy do siebie podobni.Tak,więc szliśmy oboje na przystanek i rozmawialiśmy po drodze:
-gdzie chcesz iść?
-chciałabym podejść do biblioteki,żeby oddać wypożyczoną przed weekendem książkę
-co to za książka?
-dotyczy starych legend,a między innymi nas-uśmiechnęłam się,a on to odwzajemnił
-zapewne nie przypuszczałaś,że któraś z nich może być prawdziwa?
-masz rację,ale jak widać coś w nich jest prawdziwego skoro jesteśmy jej przykładem
-wiesz czasami się zastanawiam co by było gdybym był tylko zwykłym człowiekiem
-ja też czasami o tym myślę,ale sądzę,że dzięki naszym umiejętnością jesteśmy lepsi,a nie jak mi się wcześniej wydawało,że zostałam potworem
-muszę przyznać,że też tak z początku myślałem-po czym zauważyłam,że znaleźliśmy się już na przystanku
Usiedliśmy na ławkach obok siebie i wpatrywaliśmy się w znoszące się coraz wyżej słońce.Przez jakiś czas oboje nic nie mówiliśmy tylko od czasu do czasu patrzyliśmy się na siebie uśmiechając się.Byłam ciekawa o czym może myśleć i dlaczego ostatnio tak często na siebie wpadamy.Gdy tak myślałam o tym przechodził mnie czasem mały dreszcz emocji jakby mi się to zaczynało podobać.Przyjechał autobus i wsiedliśmy do niego.Szłam pierwsza,więc wybrałam miejsce przy oknie w drugim rzędzie po prawej stronie jak często to robiłam,a on usiadł obok mnie.Nie mogąc już wytrzymać tej ciszy odezwałam się pierwsza:
-tak sobie myślę,że moglibyśmy czasem zaoszczędzić na biletach używając do tego własnych nóg
-chyba łap chciałaś powiedzieć?
-tak-po czym przyłożyłam palec do ust,żeby przypomnieć mu o dyskrecji,a on na samą myśl od razu otrzeźwiał i zmienił temat
-czy masz zamiar jeszcze gdzieś iść oprócz biblioteki?
-właściwie to o tym nie myślałam,a może ty coś zaproponujesz?
-nie znam niestety żadnego fajnego miejsca w mieście,a ty?
-ja w sumie też nie
-to może pójdziemy do parku?zawsze dobrze czuję się wśród drzew
-fajny pomysł,jestem za
Po chwili rozmowy dojechaliśmy do miasta.Najpierw poszliśmy do biblioteki oddać moją książkę,a następnie udaliśmy się do parku.Będąc już w nim usiedliśmy na pobliskiej ławce,z której było widać większość placu zabaw dla dzieci i część pozostałych alejek,którymi spacerowali ludzie.Zza drzew wyłaniał się widok na najbliższe szczyty, pasma gór i najwyższą z nich Kozie Skałki.Większość góry była zbudowana z kamieni dlatego tylko w dolnych jej częściach znajdowała się lekka zieleń,a na szczycie skały,na których długo utrzymywał się śnieg.Oboje siedzieliśmy i przyglądaliśmy się owym widokom,aż w końcu odezwałam się:
-zadam ci pytanie,ale odpowiedz szczerze ok?
-postaram się-uśmiechnął się Artur
-dlaczego naprawdę przyszedłeś mnie odwiedzić?i nie mów mi to co wcześniej bo ci nie wierzę
-mówiłem prawdę,a może ty chcesz coś ode mnie usłyszeć?-zrobił szyderczą minę
-tak chcę,żebyś mi powiedział prawdę
-czyli chcesz usłyszeć,że mi się podobasz i chce żebyś się częściej spotykali?-powiedział to patrząc na mnie,ale ja wciąż wpatrywałam się w góry i zastanawiałam się,czy mówi prawdę czy sobie ze mnie żartuje
-jeśli jest to prawda
-tak to prawda,a tobie?-spytał poważnym tonem co świadczyło,że nie żartuje,a mnie przebiegły kolejne przyjemne dreszcze po całym ciele
-Artur nie znam cię dobrze i nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć,ale muszę przyznać,że mi się podobasz i cieszę się,że poznałam kogoś z kim mogę być szczera-odpowiedziałam szczerze i zastanawiałam się co zrobi
-cieszę się-uśmiechnął się czule do mnie,a ja patrząc na niego uświadomiłam sobie,że zaczynam się w nim zadurzać
-fajnie,że się zgadzamy,ale robi się już popołudnie,więc powinnam wracać do domu-powiedziałam to choć jeszcze tego nie chciałam
-rozumiem,ale spotkamy się dzisiaj jeszcze?
-nie wiem,ale wieczorem na pewno wybierzemy się na polowanie,więc możesz przyjść ze swoją rodziną i zapolujemy w stadzie
-dobrze,postaram się być wieczorem,a teraz choć my na przystanek
Oboje wstaliśmy i udaliśmy się spacerkiem na przystanek.Cieszyłam się bardzo na to,że dziś jeszcze raz będziemy mogli się zobaczyć.Nie sądziłam,że do tego dojdzie.Kto by pomyślał,że mi się to życie tak spodoba,a na początku byłam taka zła.W zasadzie to dlatego,że bałam się jak to będzie tym bardziej,że nie znałam takiego życia i myślałam,że wilkołaki są tylko w legendach.Teraz miałam kogoś z kim mogłabym normalnie żyć bez trzymania w tajemnicy kim jestem.Gdy przyszliśmy na przystanek autobus zaraz przyjechał i pojechaliśmy do domu.Następnie wysiedliśmy z autobus,a Artur odprowadził mnie prawie pod sam dom.Zatrzymaliśmy przy tych samym krzakach,z których zawsze wychodził.Tym razem też miał zamiar za nimi zniknąć.Jednak zanim to się stało musieliśmy się pożegnać.Nie lubiłam tego dlatego starałam się trzymać na dystans i powiedziałam do niego:
-do zobaczenia wieczorem Arturze i dziękuję,że mi dzisiaj dotrzymałeś towarzystwa
-do zobaczenia Kiro i dziękuje za dzisiejszy dzień
Po czym podszedł do mnie bliżej,a mi zrobiło się goręcej i serce zaczęło mi mocniej bić.Zauważył to i uśmiechnął się do mnie.Następnie złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie bliżej tak,że prawie stykaliśmy się twarzami.Czułam na sobie jego ciepły oddech.Z tej odległości widać było,że jego skóra lekko błyszczy jak moja w wysokim słońcu.Jego czuły dotyk sprawił,że ledwo stałam na nogach i nie chciałam,żeby mnie puścił.Staliśmy tak chwilę wpatrując się w swoje oczy,aż on się pierwszy odezwał:
-Kiro czy dobrze się czujesz?-zdziwiło mnie to pytanie
-tak,ale czemu pytasz?
-bo wyglądasz jakbyś miała się zaraz rozpłynąć-oblałam się rumieńcem,a on widząc to zaśmiał się krótko
-to nie jest śmieszne-odpowiedziałam oburzona
-ładnie wyglądasz jak masz takie czerwone rumieńce-uśmiechnął się czule

Lilith89 - 2011-11-25 12:18:10

-dziękuję,ale lepiej będzie jak już pójdę
-już ode mnie uciekasz?a ja myślałem,że tego chciałaś-odpowiedział zdziwiony moją reakcją
-wybacz,ale jestem głodna i jak zaraz czegoś nie zjem to będzie mi burczeć w brzuchu
-rozumiem,więc do zobaczenia wieczorem
-do zobaczenia
Odpowiedziałam mu,a on mnie przyciągnął mocniej do siebie przytulając się do mnie tak,że czułam jego ciepły oddech na szyi.Było to tak przyjemne,że czułam jak kręci mi się w głowie,a w moim brzuchu dzieje się coś dziwnego.Następnie przesunął swoją twarz ocierając o moją od ucha,potem po policzku i zatrzymał się przed moimi ustami.Po chwili jego usta dotknęły moich.Czułam jego ciepło i oddech na moich ustach.Nie chciałam,żeby przestał,ale po chwili uświadomiłam sobie,że nie powinnam i walcząc ze sobą oderwałam się od niego.Zdziwiła go trochę moja reakcja,ale pomyślałam sobie,że to było naraz za dużo i nie chcąc już bardziej mnie straszyć uśmiechnął się do mnie.Po czym odwrócił się i zmieniając się w wilka uciekł w las.
Gdy przyszłam do domu szumiało mi jeszcze w głowie od tego co się przed chwilą stało.Dziadkowie na szczęście nie pytali mnie za
dużo i zjadłam z nimi obiad.Następnie udając się na górę powiedziałam im,że wieczorem będziemy mieli towarzystwo i nie mieli nic przeciwko temu.Będąc w pokoju położyłam się na łóżko i myślałam o tym co się stało oraz co on może sobie o mnie naprawdę myśleć.Nie byłam pewna czy robię dobrze,ale wiedziałam jedno,że tego chcę.Żałowałam trochę jak przypomniałam sobie o sytuacji,w której się poznaliśmy i to,że go trochę poturbowałam.Nie potrzebnie zareagowałam tak ostro,ale zwaliłam winę na mój instynkt i czułam się z tym lepiej.Starałam się robić wszystko byle by czas do wieczora szybciej zleciał.Najpierw czytałam książki,a potem posprzątałam swój pokój.Nie mając nic więcej do zrobienia w domu udałam się z Kłem na ogródek.Pobawiłam się z nim,a on nie mając później już siły położył się,żeby odpocząć,a ja usiadłam obok niego na ławce.Przez ten cały czas myślałam o Arturze.Nagle podskoczyłam,ponieważ Kieł zerwał się i zaczął na coś szczekać.Wtedy zauważyłam,że zbliża się zmierzch.Pewnie za niedługo się zjawią,więc postanowiła,że pójdę się przygotować.
Schodząc na dół po schodach usłyszałam,że ktoś rozmawia na dworze.Nie tracąc czasu wybiegłam na dwór sprawdzić kto to.Zobaczyłam,że wszyscy już na mnie czekają i są gotowi do polowania.Po chwili zobaczyłam i Artura.Stał przy wejściu na ogródek i gdy mnie zobaczył od razu się uśmiechnął,a ja odwzajemniłam to.Dziadek widząc,że są wszyscy powiedział,że możemy już iść,więc wyszliśmy przed las.Puściłam każdego przodem,a ja wyszłam jako ostatnia.Za drzwiami czekał na mnie Artur.Bojąc się,że się ze mną przywita tak jak pożegnał powiedziałam mu tylko cześć i po zamknięciu bramy przemieniłam się.Był zdziwiony moją reakcją,więc tak samo jak ja się zamienił i podbiegliśmy do reszty,która też była w trakcie przemiany.Następnie wszyscy udaliśmy się biegiem do lasu.Będąc już w lesie zatrzymaliśmy się po jakimś czasie na małej polanie.Nie wiedziałam dlaczego.Próbowałam coś wywąchać,ale nic z tych zapachów,które czułam nie wydawały mi się podejrzane.Nie czułam również żadnego stada jeleni co jeszcze bardziej mnie
irytowało bo robiłam się coraz bardziej głodna.Po chwili usłyszałam głos dziadka,który powiedział:
-nic nie wyczuwam,więc przeniesiemy się dalej od domu niż zwykle dlatego macie się trzymać blisko
Powiedział to takim tonem,że sama byłam przestraszona.Czułam,że nie powinniśmy się tak daleko oddalać,ale to było dziwne,że zwierzyna nagle zniknęła i była nie do wyczucia.Cieszyłam się jednak,że cały czas koło mnie biegł Artur i czułam się przy nim bardziej bezpieczna.Poza tym miałam dziwne przeczucie,że idziemy na tereny częściej odwiedzane przez inne drapieżniki,a może i same wampiry.Na samą myśl przeszły mi dreszcze,aż sierść mi się zjeżyła.Na szczęście nikt tego nie zauważył podczas biegu.Starałam się trzymać blisko i rozglądać w miarę możliwości wypatrując zagrożenia.Po pewnym czasie zaczęłam wyczuwać stado tak jak każdy z wilków,więc kierowaliśmy się w ich stronę.Byłam już taka głodna,że miałam ochotę wybiec na nie bez żadnego skradania się.Podbiegliśmy dość blisko.Na tyle blisko,że dobrze widziałam niewielkie stado.Było nas na tyle dużo,że podzieliliśmy się na sektory i każdy musiał podzielić się zwierzyną,ponieważ nie było jej dużo.Udało mi się uzgodnić,że zapoluje z Arturem na
mniejszą z samic.Zaczęliśmy się powoli skradać nie zważając na to co robi reszta.Oboje byliśmy bardzo głodni.Nie wytrzymując presji pierwsza zaczęłam biec w stronę stada co go spłoszyło i każdy musiał się wysilić,żeby złapać coś do jedzenia.Jednak nie przejęłam się tym i po chwili dopadłam sarnę,którą szybko zabiłam.Artur zaraz dobiegł do mnie i zaczęliśmy jeść.
Po zjedzeniu na szczęście nikt się nie skarżył przez moją niekompetencję i wszyscy wróciliśmy do nas.Pod domem przemieniliśmy się z powrotem i każdy dziękował za ucztę,a następnie się pożegnał.Artur dużo nie mówił.Powiedział tylko do mnie:
-dzięki za dzisiejszy wieczór i do zobaczenia za pewien czas
-ja również dziękuje-po czym przytulił mnie szybko i pocałował w czoło
Zrobił to tak szybko,że nikt nie zdążył tego zauważyć.Następnie ja się pożegnałam z jego rodziną,a on z moją.Wszyscy z powrotem zamienili się w wilki i uciekli do lasu,a ja z rodziną poszliśmy do domu położyć się spać.

Lilith89 - 2011-11-27 17:45:33

12.Ostatni dzień ferii:
Gdy wstałam rano poszłam szybko się przygotować do śniadania,a następnie zeszłam na dół.Na dole dziadkowie już czekali na mnie.Przywitałam się z nimi grzecznie i zaczęliśmy jeść.Podczas śniadania nic się do mnie nie odzywali jakby mieli do mnie żal za to co wczoraj zrobiłam.Z początku nie chciałam o tym rozmawiać,ale nie wytrzymując tej ciszy zapytałam:
-mogłabym wiedzieć o co się na mnie gniewacie?
-o co ci chodzi skarbie?-odpowiedziała babcia
-nie ukrywajcie nic przede mną,chce wiedzieć co się dzieje
-nic się nie stało i nic nie ukrywamy przed tobą-odpowiedział dziadek spoglądając na babcie,która swoim wzrokiem sprawiła,że domyśliłam się jednak,że coś jest nie tak
-przecież widzę,czy chodzi o wczorajsze polowanie?
-nic naprawdę się nie stało,ale co do tego polowania miałabym pewne zastrzeżenia-odpowiedziała babcia z gniewem w oczach
-wybaczcie,ale byłam tak głodna,że nie chciałam już dłużej czekać
-domyśliliśmy się,ale nie wolno ci tak postępować
-dobrze babciu,na drugi raz zrobię tak jak powinnam
Nie chcąc już dłużej przeciągać tej rozmowy poszłam do siebie.Będąc w pokoju przypomniałam sobie,że dzisiaj ostatni dzień ferii i od jutro będę musiała iść do szkoły.Nie chciałam tak w ogóle wracać.Bałam się,że za dużo się zmieniłam i będę miała problem z przystosowaniem się.Pocieszała mnie myśl,że znowu zobaczę się z Kinia,ale jak nigdy Eryk już mnie nie obchodził.Nie zdziwiło mnie to,ponieważ teraz miałam Artura,który bardziej mi odpowiadał.Przypomniałam sobie,że mógł się na mnie obrazić za to jak wczoraj go potraktowałam przed rodziną,więc postanowiłam go odwiedzić.Wychodząc zostawiłam dziadkom wiadomość gdzie się udaje i wypuściłam Kła.Wiedziałam,że będą na mnie źli,ale bardzo chciałam się z nim zobaczyć.Dlatego nie myśląc o tym dłużej puściłam się biegiem w las,gdy tylko wyszłam z ogródka.Poruszając się jako wilk nie miałam żadnych trudności z kolejnym omijanym przeze mnie drzewem czy też inną przeszkodą.Niestety nie pamiętałam zbyt dobrze drogi do niego,więc musiałam polegać na swoich zmysłach,węchu i wzroku.Po drodze wyczułam nie daleko jakieś stado jeleni i przez chwilę miałam dużą ochotę na nie zapolować mimo,że nie byłam zbyt głodna.Domyśliłam się,że to przez mój instynkt,z którym musiałam walczyć podejmując rozsądne decyzje.
Po pewnym czasie udało mi się znaleźć dobrą drogę do Artura i nie tracąc czasu popędziłam najszybciej jak mogłam.Oczywiście będąc już blisko jak ostatnim razem zaczaiłam się za krzakami wypatrując co się dzieje wokół jego mieszkania.Podobnie jak wcześniej nie było nikogo.Poczekałam chwilę,ale przez dłuższy czas nikt nie wyszedł,a co dziwne tym razem nawet nie było nikogo słychać.Po głowie przeszła mi myśl,że może wszyscy wybrali się na polowanie w okolicy i dlatego jest taka cisza.Zniecierpliwiło mnie to jeszcze bardziej,ale zaraz przyszło mi do głowy coś gorszego:
-może coś się stało i wszyscy się wynieśli na jakiś czas-pomyślałam-nie to nie możliwe,na pewno są na polowaniu albo udali się na wycieczkę z okazji ostatniego dnia ferii,kto wie-pocieszyłam się-może dla pewności powinnam się rozglądnąć w okolicy tym bardziej,że ich zapach unosi się w powietrzu,tak zrobię-uśmiechnęłam się szyderczo
Najpierw rozglądnęłam się wokół otaczającego mnie lasu próbując wywąchać,gdzie jest najsilniejszy zapach,a następnie łapiąc najlepszy trop pobiegłam w jego stronę.Dochodził on zza domu Artura.Pobiegłam za niego i zatrzymałam się na chwilę,ponieważ mocniejszy zapach skierował się bardziej w prawą stronę.Poczuwszy go zmieniłam kierunek i pobiegłam za nim.Po pewnym czasie zobaczyłam na ziemi odbite ślady łap wilków.To upewniło mnie,że jestem na dobrej drodze.Zbliżając się do miejsca pobytu watahy zapach robił się coraz silniejszy i ślady łap coraz wyraźniejsze.Jednak zauważyłam,że między nimi jest też odbicie stóp człowieka i poczułam dziwny oraz nieprzyjemny zapach dla mojego nosa co mnie bardzo zaciekawiło:
-co może tak śmierdzieć i po co mieliby się zmieniać w ludzi?przecież jak polują i przebywają w lesie lepiej nie ryzykować i nie zamieniać się z wilka w człowieka,to bardzo dziwne i muszę się temu bliżej przyjrzeć,ale ostrożnie bo może zostali odkryci przez przebywających o tej porze łowieckiej myśliwych-pomyślałam-oby nie,ale muszę im w razie czego pomóc-zdecydowałam
Nie chcąc,żeby mnie ktoś zauważył zwolniłam bieg do powolnego marszu,a następnie zobaczyłam z daleka wilki i człowieka.Wyglądali jakby ze sobą rozmawiali patrząc na siebie,a zarazem będąc gotowym do walki.Pospieszyłam się,gdy tylko zobaczyłam czarnego wilka stojącego z tyłu za innymi z watahy.Wszyscy stali na niewielkiej polanie,która oddzielała drzewa tworząc małą i swobodną przestrzeń doskonała do ataku przez drapieżnika,który wypatruje zwierzyny znajdującej się na niej zza drzew.Zatrzymałam się przy najbliższych krzakach obserwując co się tam dzieje.Widziałam znajomą watahę w gotowości bojowej,obnażającą kły i patrzącą złowrogo na stojącego naprzeciwko mężczyznę.Poczułam,że to od niego jest taki nieprzyjemny zapach.Z początku nie rozumiałam ich zachowania,ponieważ owy mężczyzna nie miał przy sobie żadnej broni,a na dodatek nie pachniał jak zwierzyna łowną tylko jak padlina.Po chwili jednak doszło do mnie,że znajduję się w niewłaściwym miejscu.Poczułam,że jestem w ogromnym niebezpieczeństwie pomimo,że są tu inni na łące.Tym zagrożeniem był wampir.Był to pierwszy raz kiedy go widziałam.Owy mężczyzna miał bardzo bladą cerę,ciemne czerwone oczy,czarne włosy i smukłą sylwetkę.Jego budowa sprawiła,że poczułam się nieco lepiej.Nie wyglądał na silnego.Jednak z jego niskim wzrostem musiał być równie silny jak i szybki.Poza tym był ubrany dość swobodnie,a ubrania miał czyste bez plamki krwi.Musiał być doświadczonym wampirem.Choć jego wiek określiłabym na parę lat więcej niż sama miałam.Wiedziałam,że ich wygląd nie zdradzał prawdziwego wieku,jedynie ten w którym zostali przemienieni.Mogłabym się założyć,że miał co najmniej sto lat więcej niż było widać. Po pewnym czasie zobaczyłam,że spogląda w moją stronę.Musiał mnie wyczuć spośród tak wielu wilków.Przez chwilę przeszły mnie dreszcze,aż sierść mi się zjeżyła.Odruchowo zaczęłam cofać się do tyłu.Jednak mimo strachu rozsądek podpowiadał mi,że nie mogę zacząć uciekać,ponieważ może się rzucić za mną w pościg,a najgorsze,że mógłby mnie dogonić i zabić.Tak,więc zatrzymałam się i zobaczyłam,że wszyscy już na mnie patrzą.Po czym zaraz przybiegł do mnie Artur.Zasłonił mnie swoim ciałem i popatrzył na mnie ze złością w oczach.Nagle zobaczyłam,że wampir odwrócił się i zaczął uciekać w stronę lasu.Za nim rzuciło się stado wilków.Był to taki głośny dźwięk uderzeń łap o ziemie,że nigdy nie zauważyłam jak głośno możemy biec przez las z tak dużą prędkością.Od teraz wiedziałam,że muszę bardziej uważać,żeby nikt mnie nie nakrył.Byłam w takim szoku przez to co zobaczyłam,że nawet nie zauważyłam jak Artur się przemienił i stanął koło mnie jako człowiek.Nie mając wyjścia zrobiłam to samo.Jak widać czekał na to,ponieważ gdy tylko to zrobiłam odezwał się do mnie:
-czyś ty zwariowała?wiesz jakie niebezpieczeństwo przez chwilę ci groziło?zapewne gdybym cię nie zauważył i nie podbiegł do ciebie z pewnością ten potwór by się na ciebie rzucił-wykrzyknął
-witaj-odpowiedziałam spokojnie-nie chciałam wam przeszkadzać,myślałam,że tylko polujecie
-witaj-powiedział już spokojnie-tak się składa,że polujemy,ale to jest tylko do zabicia
-nie wiedziałam,że ty też polujesz,czemu nic mi o tym nie powiedziałeś?-zdenerwowałam się
-nie chciałem,żebyś się w to mieszała,to niebezpieczne,a ja nie chce,żeby coś ci się stało
-dzięki,ale potrafię o siebie zadbać
-domyślam się-zaśmiał się wyśmiewając mnie-tak w ogóle to co tu robisz?
-chciałam się z tobą zobaczyć i przeprosić za moje zachowanie przed polowaniem
-nie ma za co,rozumiem cię-uśmiechnął się i dodał-na drugi raz jednak tego nie rób,ponieważ chciałbym w końcu,żeby wszyscy wiedzieli kim dla mnie jesteś
-yyyy...-zdziwiło i zarazem przeraziło mnie to, dlatego nie potrafiłam nic więcej z siebie wydusić
Widząc moje zdezorientowanie zaśmiał się i powiedział:
-choć my lepiej do mnie
Po czym zamienił się w wilka,a ja po nim.Następnie pobiegliśmy do jego domu.Będąc już pod domem zatrzymaliśmy się i oboje z powrotem przemieniliśmy się w ludzi.Po chwili weszliśmy do środka.Dom wyglądał na zadbany i o wiele większy niż wydawało mi się patrząc na niego z zewnątrz.W końcu mieszkała tam cała wataha.Ściany i podłoga pokryta była brązowymi deskami,a na ścianie wisiało dużo różnych obrazów i gdzieniegdzie były ciemne dywany z tego samego materiału.Jak widać było, długie korytarze prowadziły do wielu pokoi,w których każdy z osobna musiał mieszkać.Na dole była jedna duża kuchnia i dwie łazienki.Rozglądając się wokoło zauważyłam nagle,że Artur mi się przygląda i powiedziałam:
-czy coś się stało?
-nie,tylko zastanawiam się dlaczego tak się rozglądasz-powiedział uśmiechając się
-patrzę,ponieważ wasz dom bardzo mi się podoba i jestem ciekawa gdzie jest twój pokój-odpowiedziałam również uśmiechając się
-jest na górze i choć zaprowadzę cię skoro chcesz go obejrzeć
-pewnie,choć my
Weszliśmy po schodach prowadzących na górną część domu.Gdy byliśmy już na górze skręciliśmy w prawo i doszliśmy na sam koniec korytarza.Zatrzymaliśmy się przy ostatnich drzwiach i Artur powiedział:
-tu jest mój pokój,proszę wejdź pierwsza

Lilith89 - 2011-11-27 17:46:41

Przepuścił mnie przodem,a ja po chwili otworzyłam drzwi i weszłam do środka,a za mną Artur.Na pierwszy rzut oka zobaczyłam na wprost mnie duże okno i po prawej stronie biurko.Następnie po lewej stronie znajdowało się niewielkie pojedyncze łóżko.Pokój był jasny,a to dzięki wanilinowej tapecie.Na niej dobrze odbijały się zaraz za drzwiami dwie wysokie pułki,na których leżały książki.Po chwili zdałam sobie sprawę,że za długo się przyglądam i zrobiło mi się głupio.Niestety zauważył to i się roześmiał mówiąc:
-pięknie wyglądasz jak masz takie czerwone rumieńce
-bardzo śmieszne-powiedziałam ze złością
-ok,lepiej usiądźmy i porozmawiajmy skoro po to tu przyszłaś
Po czym oboje usiedliśmy na jego łóżku.Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć,a właściwie od czego zacząć.Miałam do niego dużo pytań,zwłaszcza jeśli chodziło o wampiry.Trochę irytowało mnie to,że przez cały ten czas to przede mną ukrywał.Nie mogąc już dłużej tego wytrzymać powiedziałam:
-długo polujesz na wampiry?
-nie,ponieważ od nie dawna rodzice pozwolili mi uczestniczyć w tym polowaniu ze względu na to,że jestem już dość silny i dorosły-odpowiedział zadowolony
-rozumiem,a czy cały czas odkąd jest tu twoja rodzina polujecie na wampiry?były tu cały czas?
-nie,dopiero od paru lat tu są,ale były tu już wcześniej
-jak to wcześniej?-spytałam zaciekawiona
-mój dziadek opowiadał mi,że też na nie tu polował i myślał,że już wszystkie zabili,ale mimo to gdzieś jeszcze przeżyły i nadal zaczynają atakować ludzi,a większość z nich nie zabijają tylko przemienia w swoich
-jak to możliwe,że mieszkam tu od tylu lat i nigdy żadnego nie widziałam,aż do dzisiaj
-to dobrze,staraliśmy ich trzymać jak najdalej od miasta,ale niestety jest ich coraz więcej i ciężko nad nimi wszystkimi nadążyć
-potrzebujecie naszej pomocy i jeśli chodzi o moją rodzinę na pewno dziadkowie się zgodzą,żeby wam pomóc w końcu sami nie dacie rady wszystkich zabić
-nie zgadzam się na to i nawet o tym nie myśl bo prędzej zginiesz niż nam pomożesz,a tego nikt z nas by nie chciał
-może teraz bym nie dała rady,ale mogłabym się nauczyć jeśli byś mi pokazał jak z nimi trzeba walczyć
-wykluczone i więcej nawet mi o tym nie wspominaj-powiedział zdenerwowany tą rozmową
-zobaczysz,jeszcze będziesz mnie prosić o pomoc-odpowiedziałam oburzona
-mam nadzieje,że nie będę musiał-po czym zamilkł i zamyślił się na chwile nad czymś
Nagle otworzyły się drzwi od pokoju,a ja z wrażenia podskoczyłam zamykając przy tym oczy.Na szczęście nikt tego nie zauważył,a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam,że w drzwiach stoi ojciec Artura.Popatrzył się na nas i powiedział:
-witajcie,przepraszam,że przeszkadzam,ale chciałem powiedzieć,że zabiliśmy go
-dobrze tato-odezwał się nagle Artur
-nie chce wyganiać twojej koleżanki,ale myślę,że powinieneś ją odprowadzić do domu zanim zjawią się inni i przez pewien okres nie powinna się tu kręcić dla swojego bezpieczeństwa
-wiem tato,już jej mówiłem o tym i zaraz ją odprowadzę
-do zobaczenia Kiro-odezwał się i wyszedł nie czekając na odpowiedź
Dobrze wiedział,że będę oburzona tym wszystkim i nawet nie miałam ochoty mu nic mówić.Z drugiej strony nie chciałabym wpaść w ręce jakiemuś wampirowi sama,ale ta ciągła próba chronienia mnie irytowała.Artur widząc moje zdenerwowanie powiedział do mnie:
-mój ojciec ma rację i proszę nie gniewaj się na niego
-rozumiem i lepiej już choć my-odpowiedziałam z sarkazmem
-dobrze, jak chcesz
Oboje wstaliśmy z łóżka i po chwili wyszliśmy z jego domu.Będąc już na dworze przemieniliśmy się w wilki i puściłam Artura przodem.Biegnąc za nim zauważyłam,że słońce jest już dość wysoko co oznaczało,że jest już popołudnie.Dziwiłam się,że minęło tyle czasu,a moi dziadkowie nawet po mnie nie przybiegli jak robili to zawsze.Miałam tylko nadzieje,że nie są na mnie źli i jak wrócę nie zrobią mi żadnej awantury.Gdy dobiegliśmy do domu zatrzymaliśmy się przed ogródkiem.Oczywiście Kieł widząc nas już jako ludzi bardzo się ucieszył i zaczął szczekać oraz machać ogonem na przywitanie.Oboje pogłaskaliśmy go,żeby się uspokoił.Na dworze nie było nikogo.Dziadkowie widocznie siedzieli w domu,ale nie wyszli na powitanie.Najwyraźniej nawet nie zwrócili uwagi na szczekającego Kła.Po chwili Artur odezwał się do mnie:
-słuchaj Kiro nie powinnaś teraz chodzić do lasu na polowania z rodziną,ponieważ ostatnio zrobiło się tu bardzo niebezpiecznie,a ja nie chce żeby coś ci się stało
-wiem i przestań już mi to powtarzać
-rozumiem,że się złościsz,ale teraz powinnaś zająć się nauką,a nie polowaniami,zrobisz to dla mnie?
-nie jestem samobójcą,ale mam nadzieje,że nie będę musiała długo czekać
-jeśli coś się zmieni dam ci znać,dobrze?
-ok,ale ty też coś mi obiecaj
-to zależy o co chodzi-powiedział zaskoczony
-chce żebyś na siebie uważał i odwiedzał mnie jak to będzie tylko możliwe,dobrze?
-dobrze,postaram się
Po czym oboje się do siebie uśmiechnęliśmy i Artur podszedł do mnie bliżej przytulając mnie do siebie.Dzięki temu poczułam znowu jego piękny zapach skóry,który tak lubiłam.Nagle jednak oprzytomniałam przypominając sobie o dziadkach i pocałowałam go szybko na pożegnanie.Był tym trochę zdziwiony,ale nic się nie odezwał.Popatrzył tylko w stronę domu,a potem na mnie uśmiechając się.Następnie odwrócił się i zaczął biec w stronę lasu przemieniając się z powrotem wilka i znikając w gęsty lesie.Nie czekając długo przed bramą weszłam w końcu na ogródek,a potem do domu.Dziadkowie siedzieli oboje w kuchni szykując obiad.Gdy mnie zobaczyli ku mojemu zdziwieniu uśmiechnęli się do mnie i powiedzieli:
-witaj Kiro,podejdź do stołu dziecko-powiedziała babcia
-witajcie,mam nadzieje,że nie jesteście na mnie źli?-spytałam chcąc wyjaśnić co się dzieje
-nie jesteśmy z tego zadowoleni owszem-powiedział dziadek
-nie możemy ci przecież zabronić się widywać z chłopakiem-odpowiedziała babcia
-chłopakiem-pomyślałam-musieli mnie widzieć jak się z nim żegnam-zamyśliłam się na chwile,gdy nagle powiedziała do mnie babcia:
-skarbie,zjedz obiad i idź przygotuj się do szkoły,ponieważ skończyły ci się już ferie-powiedział dziadek
-tak,wiem i na pewno będę musiała coś powtórzyć
-musisz,żebyś nie dostała złej oceny-uśmiechnęła się babcia
-chciałabym was prosić,żebyśmy nie chodzili na razie do lasu na polowania,ponieważ będę musiała się uczyć i chciałabym jeść przez jakiś czas normalne jedzenie
-dobrze, jak chcesz-ucieszyła się babcia
Po zjedzeniu obiadu poszła do siebie mówiąc do dziadków:
-to do zobaczenia na kolacji-uśmiechnęłam się i poszłam do siebie
Będąc w pokoju wzięłam się za naukę.Po jakimś czasie byłam przygotowana na zajęcia i nie chcąc myśleć już o tym,zaczęłam myśleć o Arturze i o tym co powiedzą ludzie jutro w szkole jak mnie zobaczą.Martwiło mnie to trochę.Będę musiała coś wymyślać.Następnie udałam się na kolację i zjadłam ją szybko,ponieważ byłam bardzo głodna,a z przyzwyczajenia od polowania i jedzenia czegoś większego niż zwykle.Następnie udałam się na górę spać.

Lilith89 - 2011-11-28 11:34:56

13.Pierwsze spotkanie z ludźmi po feriach:
Gdy tylko obudziłam się rano zobaczyłam,że mam jeszcze 10 minut do swojego budzika.Byłam tak zdenerwowana,że czułam się jakbym to był pierwszy dzień w nowej szkole.W sumie to po części była racja,ponieważ nie byłam już zwykłą dziewczyną jak wcześniej.Przecież zostałam wilkiem.Po tej chwili rozmyślania nad szkołą w końcu wstałam i wyłączyłam budzik.Następnie ubrałam się.Był marzec,więc jak na tą porę roku jeszcze dość chłodno.Dlatego ubrałam długie spodnie i bluzę.Chciałam tym jak najwięcej przykryć moje ciało,które od czasu przemiany było ciemniejsze,umięśnione,a na dodatek miałam dłuższe i gęste włosy oraz ten dziwny tatuaż.Nagle popatrzyłam na zegarek i zobaczyłam,że zostało mi tylko 20 minut do autobusu.Nie czekając długo wzięłam ze sobą plecak i zbiegłam na dół.Na dole czekali już na mnie dziadkowie,którzy na mój widok ucieszyli się i oboje
powiedzieli:
-witaj Kiro
-choć szybko zjedz śniadanie,ponieważ nie chcemy,żebyś spóźniła się do szkoły-dodała babcia
-witajcie,wiem trochę się zasiedziałam w pokoju
Byłam zdziwiona,że tak szybko czas mi zleciał.Nie myśląc już o tym szybko zjadłam śniadanie,a następnie pożegnałam się z dziadkami i wybiegłam na autobus.Było mi przykro,że nadal musiałam chodzić na niego sama,ponieważ Artur uczył się w innym.Aczkolwiek cieszyłam się,że go poznałam,ponieważ w szkole nie miałabym szans z zabójczo przystojnym Erykiem.Z resztą teraz już mnie nie interesował,ponieważ miałam Artura.Powiedziałam to uśmiechając się do siebie.Potem pomyślałam,że musiało to dziwnie wyglądać.Samotna dziewczyna uśmiechająca się do siebie.Po czym zaśmiałam się.Gdy doszłam na przystanek nikogo tam nie było,z resztą jak zawsze,ponieważ mój dom był jedynym w okolicy.Usiadłam,więc na ławce i patrząc na zegarek miałam jeszcze 5 minut do autobusu.Mam nadzieje,że już nie pojechał-pomyślałam przez chwilę.Potem zamyśliłam się co mogłabym powiedzieć Kini na temat mojego nowego wyglądu.Nie minęła chwila,gdy nagle usłyszałam dźwięk zbliżającego się autobusu.Wyjrzałam na ulicę,ale go nie widziałam.Dopiero po chwili doszło do mnie,że mam teraz lepszy słuch i autobus powinien się za chwilę pojawić.Faktycznie tak było.Chwile później przyjechał.Gdy tylko podjechał wsiadłam do niego i pojechałam do szkoły.Wysiadłam z niego na przystanku,który znajdował się ulicę przed moją szkołą.Razem ze mną wyszli inni ludzie i dużo uczniów w podobnym wieku jak ja.Na szczęście nikogo
z nich nie znałam i nie przyglądali mi się zbytnio.Do szkoły szłam powoli.Miałam w końcu jeszcze 15 minut do zajęć.Nadal stresowałam się pierwszym dniem spędzonym w szkole jako wilk.Bałam się,że ktoś mnie tak rozzłości,że będę zmuszona zamienić się wilka i wtedy każdy odkryje kim jestem,a tego bym nie chciała.Musiałam to utrzymać w tajemnicy jak obiecałam dziadkom.Zbliżając się do szkoły zauważyłam,że z przeciwnej strony idzie moja przyjaciółka Kinia.Była jeszcze dość daleko,więc jako człowiek nie mogła mnie rozpoznać.Miałam tylko nadzieje,że gdy mnie zauważy rozpozna mnie i nie będzie wypytywać o to dlaczego się tak zmieniłam.Zaraz spostrzegłam,że przy wejściu do szkoły stoi Eryk.Przez chwile miałam wrażenie,że nasze spojrzenia się spotkały jakby i on mnie zauważył.Jednak jak to mogło być możliwe.Byłam nadal dość daleko.To musiało oznaczać jedno.Nie mógł być zwykłym człowiekiem.Dopiero teraz do mnie doszło,że jego budowa przypominała tam tego wampira,którego spotkałam w lesie.Miał jasną cerę i wyraźnie ciemne brązowe oczy co nie zgadzało się z tam tym wampirem.On miał przecież czerwone.Może to tylko zbieg okoliczności.Był jednak jeden sposób,żeby się przekonać.Jeśli był wampirem musiałam źle pachnieć jak pozostałe.Skoro tak będzie nie będę miała żadnych wątpliwości.Póki co nic nie czułam w powietrzu.Spoglądając tak na niego zauważyłam,że jestem już dość blisko szkoły.Właściwie nawet nie zauważyłam,że się zatrzymałam.Stałam przy małym parku koło szkoły.Było w nim dużo ławek,na których często przesiadywali uczniowie.Po chwili usłyszałam swoje imię.To nie mógł być nikt inny jak Kinia.Odwróciłam się w jej stronę i zobaczyłam,że do mnie biegnie.Następnie jeszcze raz popatrzyłam na wejście do szkoły,ale Eryka już nie było.Nagle usłyszałam zbliżającą się Kinie i odwróciłam się z powrotem.Przywitałam ją uśmiechem,a ona podbiegając do mnie zatrzymała się dopiero w moich ramionach przytulając mnie i przy tym mówiąc:
-witaj Kiro jak dawno się nie widziałyśmy,a ja tak bardzo się za tobą stęskniłam-po czym puściła mnie i stanęła naprzeciwko
-witaj Kinia to prawda minęło trochę czasu,a co tam u ciebie?-uśmiechnęłam się do niej i wzięłam ją pod ramię prowadząc w stronę szkoły
-u mnie nic ciekawego,nudziłam się całe ferie,a ty co robiłaś?-spytała zaciekawiona
-yyyyy...-nie wiedziałam co wymyślić,a nie mogłam powiedzieć jej prawdy,a przynajmniej całej,więc postanowiłam,że wspomnę o Arturze
-poznałam kogoś
-tak to super,a kto to taki?-spytała zaciekawiona,a ja cieszyłam się,że nie zwróciła uwagi na mój wygląd
-ma na imię Artur i myślę,że może wyjść z tego coś więcej niż zwykła znajomość-po czym uśmiechnęłam się do niej i przy okazji zrobiło mi się ciepło w brzuchu
-jak ja ci zazdroszczę,też bym chciała kogoś fajnego poznać-odpowiedziała zasmucona,ale zaraz dodała-musisz mnie z nim poznać ok?-powiedziała bardzo podekscytowana tym faktem
-dobrze,ale dopiero za jakiś czas,ponieważ mieszka kawałek ode mnie i powiedział,że na razie nie będzie miał czasu mnie odwiedzać,ale jak najbardziej ci go przedstawię jak tylko będę mogła
-to super już nie mogę się doczekać
-ja też,a teraz choć my do klasy bo się spóźnimy na zajęcia
Po tych słowach weszłyśmy do szkoły.Próbowałam wychwycić jakiś podejrzany zapach,ale ku mojemu zdziwieniu czułam tylko ludzki.Zaczęłam się rozglądać za Erykiem,ale nigdzie go nie widziałam.Widocznie poszedł już na zajęcia.Może później uda mi się go zobaczyć.Po chwili znaleźliśmy naszą klasę i weszłyśmy do środka.Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam z Kinia do swojej ławki.Zaraz przyszedł nauczyciel i zaczęła się pierwsza lekcja.Jak zwykle pierwsza ciągnęła się w nieskończoność.Na szczęście po jakimś czasie minęła i udałyśmy się z Kinia na następną.Niestety przez ten cały czas nie mogłam go znaleźć.Jakby się zapadł pod ziemię.Jednak przypomniałam sobie,że po trzeciej lekcji jest pora stołówki,na której powinien być.Czekałam na nią niecierpliwie przez następne zajęcia.W końcu skończyła się lekcja i obie z Kinia udaliśmy się na dół do stołówki.Po drodze nie wyczułam żadnego wampira.Gdy weszłam do stołówki nie było Eryka.To zachowanie sprawiło,że miałam pewne podejrzenia.Może bał się,że go rozpoznam i chciał to przede mną ukryć albo po prostu bał się naszego starcia.Faktycznie to mogłoby wyglądać nieprzyjemnie.Nie myśląc już o tym wzięłam z Kinią jedzenie i usiadłyśmy przy stoliku z innymi znajomymi z naszej klasy.Każdy z nich opowiadał co robił na feriach.Jak widać większość z nich gdzieś wyjechała i dobrze się bawiła.Jeden przez drugiego przechwalał się.Nagle zainteresowała ich moja osoba.Prawdopodobnie przez to,że nic się nie odzywałam.Jeden z nich powiedział do mnie:
-Kiro,a ty co się nic nie odzywasz?co robiłaś przez ferie?-spytał zaciekawiony
-ja nic ciekawego,była ciągle w domu nie tak jak wy-odezwałam się cicho i niechętnie
-aha-odpowiedział lekko poirytowany moją odpowiedzią,a potem dodał-a to ciekawe to dlaczego nabrałaś mięśni jakbyś coś ćwiczyła?-spytał lekko podenerwowany
-można powiedzieć,że trochę ćwiczyłam,w końcu nie mogłam siedzieć cały czas w domu-odpowiedziała chcąc,żeby nie pytał mnie o to więcej
-faktycznie Kiro,nie zauważyłam i masz teraz ciemniejszą skórę i gęstsze włosy jak ci się to udało zrobić bo też bym tak chciała-powiedziała zaciekawiona Kinia

Lilith89 - 2011-11-28 11:35:54

-wiesz chodziłam trochę na siłownie,solarium i zaczęłam jeść więcej owoców oraz warzyw,więc pewnie przez te witaminy trochę lepiej wyglądam-uśmiechnęłam się próbując jak najlepiej skłamać
-masz rację,może też powinnam jeść więcej zdrowych rzeczy i iść na solarium oraz siłownie,żeby lepiej wyglądać-uśmiechnęła się,a ja ucieszyłam się,że nie zauważyła,że kłamię tak samo jak reszta
-więc jednak nie nudziłaś się w domu-odezwał się znowu chłopak
-starałam się wykorzystać jakoś czas tutaj jak wy siedzieliście gdzieś indziej-odezwałam się już poirytowana jego wścibskością
-spokojnie Kiro-odezwała się Kinia,żeby mnie uspokoić widząc,że zdenerwował mnie kolega
-jestem spokojna,a teraz wybaczcie-po czym odeszłam od stołu próbując się uspokoić
-Kiro poczekaj-krzyknęła za mną Kinia i zaraz do mnie przybiegła-nie przejmuj się nim,on jest po prostu zazdrosny
-może,ale nie lubię takich wścibskich osób-odpowiedziałam już mniej zdenerwowana,po czym pomyślałam,że dobrze zrobiłam odchodząc od tego stołu bo nie chciałabym,żeby się to źle skończyło
-rozumiem cie,ja też
Następnie oboje wyszłyśmy ze stołówki i udałyśmy się na następną lekcję.Kolejne lekcje minęły dość szybko.Nawet nie zauważyłam kiedy.Gdy skończyły się zajęcia obie wyszłyśmy przed szkołę.Ja miałam jeszcze trochę czasu do autobusu,więc udałam się do biblioteki.Pożegnałam się najpierw z Kinią,która poszła do domu,a ja wróciłam do szkoły mając nadzieje,że jeszcze go spotkam.Po drodze jednak nikogo nie minęłam,ponieważ większość uczniów już skończyła zajęcia.Wchodząc do biblioteki poczułam dziwny zapach.Nie tak mocny i brzydki jak wampira,ale dość intensywny napawający mnie lekkim obrzydzeniem.Musi tu być-pomyślałam-tylko dlaczego jego zapach jest inny.To była nie lada zagadka.Weszłam pomiędzy regały próbując go znaleźć.Nagle zobaczyłam go przy półce,na której znalazłam książkę o naszych legendach.Dzięki temu zrobiło się to bardziej podejrzane.Starałam się bliżej podejść,ale nagle zobaczyłam,że mnie zauważył i popatrzył się w moją stronę trzymając w ręku książkę.Zatrzymałam się parę metrów przed
nim,gdy on nagle uśmiechnął się do mnie i odezwał:
-witaj,czytałaś może ta książkę o legendach?
-witaj,czytałam-odezwałam się bardzo zaskoczona jego grzecznym zachowaniem-a ty?
-też,a w szczególności tą wzmiankę o wampirach i wilkołakach-powiedział podkreślając dwa ostatnie słowa
-czemu właśnie te?-spytałam zaciekawiona i niepewna swojego położenia
-są najbardziej interesujące,z resztą jak właśnie zauważyłem rano,dotyczą nas oboje nieprawdaż?-odpowiedział z pełną powagą
-co ty opowiadasz?przecież to tylko legendy i te stworzenia w ogóle nie istnieją-odpowiedziała zdenerwowana
-nie musisz mnie okłamywać ani siebie,dobrze wiemy kim jesteśmy i powinniśmy się unikać dla własnego bezpieczeństwa i innych-odpowiedział ostrzegawczo
-nie wiem o czym ty mówisz-powiedziałam udając,że nie wiem o co mu chodzi,a z drugiej strony trochę przestraszona i zdziwiona,że on też o mnie wiedział tylko czym różnił się od innych,że inaczej wyglądał i zachowywał się
-dobrze wiesz-odpowiedział szyderczo i odłożył książkę,po czym wyszedł z biblioteki
To było dziwne spotkanie.Nie wiedziałam co mam o tym myśleć.Przez jakiś czas stałam tak nieruchomo w jednym miejscu myśląc co dalej zrobić.Czy powinnam dowiedzieć się gdzie mieszka czy dać sobie spokój.Strasznie kusiło mnie,żeby go śledzić,ale wiedziałam,że mam do czynienia z kimś o podobnych zmysłach jak ja i mógłby mnie z łatwością nakryć.Tym razem obiecałam,że sobie daruje,aż minie trochę czasu.Podeszłam do półki i powąchałam jeszcze raz książkę,którą trzymał w ręku,żeby jak najlepiej zapamiętać jego zapach.Następnie wyszłam z biblioteki przypominając sobie o swoim autobusie.Wychodząc ze szkoły rozglądnęłam się czy może gdzieś się tu kręci,ale go nie było.Musiał udać się do siebie-pomyślałam.Nie mając wyboru ruszyłam szybciej w stronę autobusu,żeby nie musieć wracać na nogach do domu.Gdy tylko przyszłam na przystanek zobaczyłam,że autobus już jedzie.Na szczęście zdążyłam w samą porę.Wsiadłam do niego i pojechałam do domu.Gdy dojechałam było już późne popołudnie.Szybko doszłam do domu.Nie chciałam powiedzieć na razie o tym spotkaniu nikomu.Nawet lepiej będzie jeśli nikt o tym się nie dowie,ponieważ sama muszę zobaczyć co z tym wampirem.Sądzę,że może być inny niż reszta,więc nie chcę,żeby coś mu się stało jeśli nie zabija ludzi.Będąc w domu zjadłam obiad i poszłam do siebie do pokoju mówiąc dziadkom,że w szkole było wszystko w porządku.Nie wspominałam o incydencie na stołówce i w bibliotece.Powiedziałam tylko,że mam dużo lekcji do odrobienia i muszę się uczyć.Będąc już w pokoju ściągłam plecak i odrobiłam swoje lekcje.Potem trochę pouczyłam się i jak już wszystko skończyłam weszłam na internet poszukać czegoś więcej na temat wampirów.Niestety nie znalazłam nic nowego.Zatem musiałam się sama dowiedzieć coś więcej o nim tylko musiałam wymyślić jakiś dobry plan.Póki co postanowiłam,że będę go obserwować z daleka tak jak chciał.Musiałam wziąć pod uwagę,że to mogła być groźba z jego strony,więc wolałam trzymać się z daleka.Gdy zobaczyłam,że jest dość późno poszłam jeszcze szybko coś zjeść na kolację i położyłam się spać.

Lilith89 - 2011-11-29 10:58:35

14.Drugi dzień po feriach:
Gdy wstałam rano miałam dziwne przeczucie,że coś się dzisiaj wydarzy.Nie byłam pewna na sto procent co,ale czułam,że to może mieć związek z wampirem.Jak przestałam o tym myśleć przypomniało mi się,że muszę coś zjeść zanim pójdę do szkoły,więc szybko się ubrałam i zeszłam na dół.Na dole nie było nikogo.Rozglądnęłam się po domu i zobaczyłam,że dziadkowie jeszcze śpią.Było to trochę dziwne,ponieważ zawsze wstawali przede mną.Nie chcąc ich budzić zrobiłam sobie śniadanie i wychodząc zostawiłam kartkę z wiadomością,że już poszłam do szkoły.Następnie wypuściłam psa na dwór i wychodząc z ogródka zamknęłam za sobą furtkę,aby Kieł nie biegł za mną na przystanek.Upewniając się,że już wszystko zrobiłam udałam się na dół na autobus.Dzisiejszy ranek był trochę chłodniejszy niż wczoraj tak,więc cieszyłam się,że moja większa temperatura ciała nie przyjęła tego źle jak powinna.Poza tym miałam na sobie jeansy i długą bluzę.Moje włosy były rozpuszczone,aby jak najwięcej przykrywały moje ciało.Nagle w połowie drogi poczułam znajomy mi zapach.Ucieszyłam się na samą myśl,że Artur jest blisko.Z drugiej strony zdziwiłam się dlaczego tak wcześnie rano chciałby mnie odwiedzić.Natychmiast zatrzymałam się i zaczęłam się rozglądać.Próbowałam wychwycić jakieś znajome dźwięki,ale nic nie usłyszałam.Widocznie musiał tu wcześniej rano przechodzić,ponieważ jego zapach unosi się w powietrzu-pomyślałam.Przez chwilę jeszcze się rozglądałam,a potem poszłam na przystanek.Po chwili autobus przyjechał i zabrał mnie do szkoły.Dziś również wysiadłam wcześniej.Chciałam mieć możliwość rozglądnięcia się w okolicy.Poza tym nie spieszyło mi się na zajęcia.Jednak po głowie ciągle chodził mi zapach Artura.Dlaczego tak długo się utrzymuje i co on tam robił?-zastanawiałam się-to musi mieć jakiś związek z tym rannym przeczuciem,oby nie chodziło o żadnego wampira-pomyślałam.Gdy zbliżałam się do szkoły zwolniłam kroku,aby zobaczyć czy Eryk stoi przed drzwiami szkoły.Tym razem go tam nie było.Stała jedynie grupka dziewczyn z jego klasy.Na sam widok,że jest bezpiecznie przyspieszyłam i próbowałam wychwycić owe zapachy unoszące się wokół szkoły.Póki co czułam tylko ludzki,a Eryka nie.Oznaczało to,że nie przyszedł jeszcze do szkoły.Możliwe,że byłam wcześniej niż ostatnio dlatego też nie spotkałam Kini.Pewnie szła dopiero do
szkoły.Nie chciałam zbyt długo czekać na dworze,więc udałam się do środka.Pierwszą lekcję miałam na samej górze,więc powoli weszłam po schodach ciągle próbując wychwycić zapach Eryka.Niestety bez powodzenia.Nawet zaczęło mnie to martwić.Czy zapach Artura koło mojego domu miał coś wspólnego z Erykiem chociaż go tam nie wyczułam-pomyślałam-nie chce żeby Artur odebrał mi jedyną szansę na poznanie mojego przeciwnika,który wydawał się być w porządku-pomyślałam oburzona.Wchodząc do klasy przywitałam się z każdym i usiadłam do swojej ławki.Kini jeszcze nie było,więc postanowiłam,że przejrzę notatki z ostatnich zajęć.Po pewnym czasie usłyszałam jak mnie woła znajomy mi już głos i odwróciłam się w kierunku drzwi.Gdy zobaczył kto w nich stoi nie mogłam uwierzyć.To był Eryk.Dosłownie na chwilę popatrzył się na mnie,pomachał mi i znikł idąc dalej zapewne na swoje zajęcia.Zastanawiałam się tylko skąd taka miła reakcja u niego.Sama z szoku nie zdążyłam mu nic odpowiedzieć.Zapewne chciał sprawdzić moją reakcję lub też czy jest w stanie mnie wywabić z klasy-pomyślałam.Jednak nie miałam ochoty,żeby się z nim widzieć ani rozmawiać po wczorajszym.Wolałam trzymać się z daleka tak jak sobie życzył.Zaraz potem znowu usłyszałam swoje imię i zobaczyłam,że to Kinia.Przywitałam się z nią,gdy się do mnie dosiadała.Po czym dodała po przywitaniu:
-co tam u ciebie słychać?
-nic ciekawego,a u ciebie?-skłamałam,ponieważ nie mogłam już mówić wszystkiego i bardzo mi tego brakowało,aby móc podzielić się z nią swoimi problemami
-też nic się nie dzieje i obiecałam sobie,że jak do czerwca nie poznam żadnego fajnego faceta podejdę do Eryka,żeby się z nim zapoznać
-do Eryka?-spytałam zszokowana-to chyba nie jest dobry pomysł-odezwałam się po chwili przypominając sobie kim on jest
-tak,a czemu nie?już tak długo mi się podoba,a ja nie miałam odwagi,żeby z nim porozmawiać-odpowiedziała zdziwiona
-Eryk jest przystojny,ale sądzę,że powinnaś zaczekać na kogoś fajniejszego niż on-odpowiedziałam z troską w głosie
-czy ty,aby nie jesteś o niego zazdrosna?-spytała lekko zdenerwowana
-nie,przecież mówiłam ci,że mam Artura-odpowiedziałam zdenerwowana,że nie mogę jej powiedzieć o co chodzi
-to dobrze bo już myślałam,że tak-uśmiechnęła się lekko
Ja na to nic nie odpowiedziałam jedynie oddałam jej uśmiech.Po tym nic żadna z nas nie dodała tylko siedziałyśmy cicho,gdy po chwili przyszedł nauczyciel i zaczęłam się lekcja.Podczas jej nadal nic się nie odzywałyśmy.Byłam zła na Eryka,że przez niego Kinia nie chce się do mnie odzywać. Miałam nadzieje,że szybko jej przejdzie i dla własnego dobra odpuści sobie Eryka.Jednak,gdy tego nie zrobi będę musiała zrobić wszystko,żeby nic jej się nie stało.Miałam wrażenie,że pierwsza lekcja ciągnęła się w nieskończoność.Po jakimś czasie wyłączyłam się ze słuchania nauczyciela i zaczęłam myśleć o Arturze.Minął już jakiś czas odkąd się widzieliśmy,a on nic się nie odzywa.Postanowiłam,że jak nie da żadnego znaku do piątku to odwiedzę go sama w weekend.Miałam jednak nadzieje,że nie będę musiała sama zapuszczać się do lasu.Nie byłam w końcu samobójcą,ale bardzo mi go brakowało i chciałam się z nim jak najszybciej zobaczyć.Nagle z otępienia wybudził mnie dzwonek na przerwę.Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i udałam się do następnej klasy.Gdy wychodziłam rozglądnęłam się za Kinią,ale już jej nie było.Musiała naprawdę się na mnie obrazić.Wyszłam z klasy na korytarz.Panował tam zawsze chaos,gdy tylko po dzwonku wszyscy wychodzili z lekcji.Jako człowiek tak bardzo mi to nie przeszkadzało,ale teraz zaczynało mnie to doprowadzać do szaleństwa.Najgorsze było to,że słyszałam każdą rozmowę między ludźmi,którzy znajdowali się ze mną na tym samym piętrze.Jednak była jedna w tym dobra strona.Mogłam wyodrębnić jedną rozmowę,która mnie najbardziej interesowała i słuchać tylko jej,gdy reszta ucichała w oddali mojego umysłu.Tak właśnie próbowałam wychwycić głos Eryka.Mimo to jak nadal bez powodzenia.Zeszłam piętro niżej,gdzie miałam kolejną lekcję.Wchodząc do klasy zobaczyłam,że Kinia siedzi w innej ławce niż zawsze ze mną.Stwierdziłam,że skoro nie chce ze mną rozmawiać to dam jej spokój,żeby mogła to sobie sama przemyśleć,a dopiero po lekcji z nią porozmawiam.Jednak nie chcąc jej tracić z oczu usiadłam ławkę za nią.Po pewnym czasie przyszedł nauczyciel i zaczęła się następna lekcja.Ta lekcja minęła szybciej niż pierwsza.Nie chcąc stracić z oczu znowu Kini szybko spakowałam się i pobiegłam za nią do następnej klasy.Zanim wyszła z klasy zawołałam ją,ale nie odwróciła się.Dlatego też moja pogoń była bezsensowna,ale myślałam,że może to ją przekona,aby pozwoliła mi ze sobą porozmawiać.Niestety przez zbyt dużą ilość ludzi na korytarzu udało mi się ją złapać dopiero pod klasą.Dobiegając do niej zawołałam:
-Kinia poczekaj,chce tylko porozmawiać-powiedziałam błagalnym tonem
-niby o czym?-odpowiedziała groźnie szybko odwracając się do mnie
-o nas,Eryku,tak nie może być-odpowiedziałam szybko
-to nie ja zaczęłam-odpowiedziała oburzona
-przepraszam nie chciałam,żeby tak wyszło
-dziwnie się zachowujesz odkąd wróciłaś po feriach-powiedziała nadal oburzona
-jak to dziwnie?-spytałam udając zaskoczoną,czy naprawdę,aż tak się zmieniłam-pomyślałam
-przed feriami sama za nim szalałaś,a teraz wracasz mówiąc mi,że poznałaś Artura i żebym dała sobie spokój z Erykiem,więc możesz mi to wytłumaczyć bo ja z tego nic nie rozumiem
-słuchaj to prawda,że do poznałam-nic więcej nie umiałam powiedzieć

Lilith89 - 2011-11-29 10:59:35

-a co z Erykiem,jego też poznałaś?czy coś przede mną ukrywasz?-spytała
-tak właściwie to wczoraj go poznałam-powiedziałam nie mogąc dłużej jej okłamywać bo i tak by się dowiedziała jak Eryk by się ze mną znowu przywitał
-co?i nic mi nie powiedziałaś?-prawie wykrzyczała ze złości
-przepraszam,ale on był naprawdę jakiś dziwny i dlatego wolałam,żebyś o tym nie wiedziała-powiedziałam ciszej uspokajając ją
-jak to dziwny?-spytała zaskoczona
-spotkałam go w bibliotece,myślał chyba,że go śledzę bo spotkaliśmy się przy jednej półce i powiedział do mnie,żebym trzymała się od niego z daleka-odpowiedziałam po czym trochę mi ulżyło skoro mogłam jej coś powiedzieć,ale nie do końca wszystko
-jak to z daleka?o co mu chodziło?-spytała zszokowana i wydawała mi się lekko przestraszona,więc ucieszyłam się,że podziałało i dzięki temu będzie się trzymać może od niego z daleka
-nie wiem,ale nie było to zbyt miłe,więc nic mu nie odpowiedziałam i uciekłam z biblioteki-odpowiedziałam dodając trochę dobrego kłamstwa i dramatyzmu
-może masz rację,że nie jest on zbyt dobry dla mnie-uśmiechnęła się po czym zadzwonił dzwonek na lekcję
-właśnie,więc proszę trzymaj się od niego z daleka,żeby nic ci nie zrobił-powiedziałam z troską w głosie przytulając ją do siebie
Cieszyłam się,że to tak się skończyło,a nie inaczej.Niestety musiałam jej powiedzieć coś,aby jej wytłumaczyć dlaczego tak myślę.Zawsze była dociekliwa i uparta.Z resztą dlatego byłyśmy takie do siebie podobne pod tymi i innymi względami.Po chwili zobaczyłam,że nauczyciel już idzie,więc pociągnęłam Kinie ze sobą do ławki.Byłam wdzięczna losowi,że nikt nie zauważył naszej kłótni i nie dopytywał się co się między nami stało.Zaraz jak usiadłyśmy wszedł nauczyciel i zaczęła się następną lekcja.Minęła podobnie szybko jak poprzednia i gdy się skończyła wyszłyśmy razem na następną.Przez ten czas nic się nie działo.Po trzeciej lekcji udałyśmy się do stołówki.Jak zawsze wzięłyśmy szybko coś do jedzenia i usiadłyśmy razem w najbliższej wolnej ławce.Jedząc rozmawiałyśmy o innych ludziach,którzy znajdowali się z nami w jadalni,a np. śmiesznie wyglądali.Następne dwie lekcje równie szybko zleciały i nic ciekawego się nie działo.Najbardziej dziwne było to,że od rana nie widziałam Eryka.W sumie miałam nadzieje,że przez
najbliższy czas też go nie zobaczę.Po skończonej ostatniej lekcji Kinia odprowadziła mnie na autobus,a potem sama poszła w stronę domu.Jednak póki autobus nie przyjechał śledziłam ją wzrokiem czy nikt się koło niej nie kręci podejrzany.Po pewnym czasie skręciła za domem i już jej nie widziałam.Mimo to martwiłam się o nią chociaż nie czułam,żeby Eryk wyszedł ze szkoły,więc możliwe,że miał jeszcze lekcje.Obiecałam sobie,że przez pewien czas będę go obserwować z daleka i zobaczę jak będzie się dalej w stosunku do mnie zachowywał.Choć jego zachowanie z rana było dla mnie kompletnym zaskoczeniem i wyglądało na to,że sam chciałby mnie bliżej poznać.Zdecydowałam jednak,że lepiej będę się póki co od niego trzymać z daleka pilnując przy tym Kinie.Nie chciałabym,żeby ją w jakikolwiek sposób zranił,ponieważ była dla mnie jak siostra,której nigdy nie miałam.Po pewnym czasie przyjechał autobus i zabrał mnie do domu.Po drodze zastanawiałam się czy nadal w lesie unosi się zapach Artura.Gdy dojechałam na miejsce wysiadłam z autobusu na przystanku,z którego parę osób wsiadło i pojechało.Zdziwiłam się bardzo,ponieważ bardzo rzadko widzi się ludzi na tym przystanku tak trochę daleko od domów.Lepiej byłoby dla nich,żeby się tu nie kręcili.Kierując się w stronę lasu czułam się coraz lepiej.W pewnym sensie przyciągał mnie do siebie,a przynajmniej moją wilczą naturę.Gdy doszłam do końca uliczki skręciłam w lewo kierując się na górę w stronę domu.Po chwili zatrzymałam się,żeby móc poczuć jeszcze raz jego zapach tak jak rano,ale już go tu nie było.Przez to posmutniałam trochę i poszłam do domu.Zbliżając się do niego usłyszałam szczekanie Kła.Musiał usłyszeć,że się zbliżam.Podchodząc do płota zobaczyłam,że ugina się pod ciężarem Kła i zaczęłam się z tego śmiać.Oczywiście wchodząc na ogródek przywitałam się z nim.Czasami naprawdę mnie dziwiło,że mając już dużo lat nadal ma tyle siły,żeby wariować.Następnie weszłam do domu i wchodząc do kuchni przywitałam się z dziadkami,a później zapytałam:
-co się stało,że dzisiaj dłużej spaliście niż zwykle?-zaciekawiło mnie to zdarzenie z rana
-skarbie jesteśmy coraz starsi i potrzebujemy więcej odpoczynku,a że rano cię nie słyszeliśmy to tak jakoś dłużej nam się spało-odpowiedziała babcia uśmiechając się
-aha-odpowiedziałam i chciałam jeszcze coś dodać,ale dziadek mi przerwał
-a jak tam u ciebie w szkole?nie masz żadnych problemów?-spytał zaciekawiony,a babcia mu zawtórowała
-jak na razie jest wszystko w porządku i nie mam żadnych problemów nawet teraz jako wilk-uśmiechnęłam się i nie chciałam im nic zdradzać,żeby się nie martwili tym bardziej,że póki co kontroluje sytuację
-to dobrze-odpowiedzieli razem
Po rozmowie babcia podała mi obiad i razem zjedliśmy wspominając jak to było jeszcze przed moją przemianą i zaraz po niej.W sumie nie miałam ochoty o tym rozmawiać,więc szybko zjadłam i poszłam do pokoju.Na górze przebrałam się w domowe ciuchy i odrobiłam lekcje.Gdy już wszystko skończyłam zastanawiałam się co robi Artur i czy powinnam zapytać o niego dziadków.Może go widzieli-pomyślałam.Nie mając nic do robienia postanowiłam,że posprzątam w pokoju,a gdy to skończyłam było jeszcze dość wcześnie,więc wzięłam jedną z książek kucharskich,które dostałam od znajomych z klasy i zaczęłam ją czytać.Po jakimś czasie zrobiło się późno,więc zeszłam na dół na kolacje,ale nie pytałam o nic dziadków.Jak zawsze szybko zjadłam,wykonałam parę ludzkich czynności przed snem i położyłam się do łóżka.

Lilith89 - 2011-11-30 10:37:18

15.Środek tygodnia:
Rano obudził mnie straszliwy głód.Można by było powiedzieć wilczy głód.Słyszałam i czułam jak bardzo burczy mi w brzuchu.Na dodatek moje gardło palił pewien nie określony płomień.To bardzo bolało.Czułam się jakby bolało mnie gardło tylko ze sto razy większą siłą bólu.Nie mogłam tego wytrzymać.Czym prędzej zbiegłam na dół do lodówki.Gdy ją otworzyłam zobaczyłam,że nie ma tam nic na szybko do jedzenia.Ze złością opanowaną przez głód prawie trzasnęłam lodówką,żeby ją zamknąć.Po chwili patrzenia w okno uświadomiłam sobie,że jest jeszcze bardzo wcześnie.Na dworze było jeszcze ciemno,a dziadkowie nadal spali.Na szczęście nie zbudziło ich moje głośne zachowanie.Podeszłam bliżej okna patrząc dalej w las.Czułam jak mnie przyciąga.Minął już pewnie czas odkąd jadłam inaczej niż człowiek.Najwyraźniej mój organizm potrzebował teraz co jakiś czas surowego mięsna,żeby móc funkcjonować.Nie normalnie jak wcześniej,ale w pewien określony sposób.Z każdą chwilą czułam jak ból staje się coraz silniejszy.Jak w moim organizmie zaczyna się rozchodzić owo gorąco,nad którym ciężko mi było na początku zapanować.Tak jakby znowu zaczęło nade mną zabierać kontrolę.Nie mogąc dłużej z tym walczyć poddałam się wilczemu instynktowi.Szybko wybiegłam na dwór zamykając za sobą tym razem ciszej drzwi i nie wypuszczając Kła,który ciągle za mną biegał nie wiedząc co się ze mną dzieje.Na szczęście nie zawył i nie obudził tym dziadków.Pewnie zrozumiał,że muszę wyjść.Natomiast ja zamykając za sobą jeszcze bramę od podwórka odwróciłam się jeszcze raz,żeby upewnić się,że wszyscy nadal śpią,a następnie dałam ogarnąć się owemu gorącu po całym ciele i po chwili biegłam już na czterech łapach.Teraz już nic mnie nie obchodziło nawet to,że mogą być tu wampiry.Liczył się tylko głód.Chociaż nie wiedziałam czy jakbym jakiegoś spotkała byłabym w stanie z nim walczyć.Wiedziałam jedno musiałam zaryzykować i dać się owładnąć swojemu instynktowi.Biegnąc przez las trochę zwolniłam,żeby móc wytropić najbliższą zwierzynę.W powietrzu nie było czuć żadnego złego zapachu sugerującego pobytu wampirów,a jedynie leśne poszycie i zapach różnych przechodzących zwierząt na ścieżce,którą teraz
biegłam.Po pewnym czasie wyczułam stado jeleniowatych i czym prędzej pobiegłam w ich stronę nie zachowując przy tym sztuki polowania.Nie miałam na to czasu.Chciałam jak najszybciej nasycić się i zapomnieć o głodzie,który tak bardzo mnie bolał w gardle.Po pewnym czasie zobaczyłam stado,które usłyszało jak biegnę,ale nadal stało wypatrując drapieżnika.Gdy zbliżyłam się bardziej stado zaczęło uciekać rozpraszając się w różne strony.Teraz musiałam wybrać ofiarę.Nie trwało to długo,ponieważ gdy tylko zobaczyłam dorosłego samca od razu zmieniłam kierunek biegnąc w jego stronę.Jemu omijanie drzew sprawiało większy problem niż mi dlatego musiał czasami zwalniać,żeby na żadne nie wpaść.Tym bardziej ułatwił mi polowanie.Po chwili zbliżyłam się do niego na tyle,że mogłam rzucić się na niego.Dlatego też odbiłam się mocno tylnymi łapami i skoczyłam mu na plecy powalając go tym na ziemie.Jeleń zawył,a ja nie dając mu szans na ucieczkę ugryzłam go z całych sił w gardło,żeby szybko go uciszyć.Po chwili wierzgania jeleń poddał się walce,a ja poczułam się lepiej czując krew i zapach świeżego,surowego mięsą w pysku.Czując się już lepiej zaczęłam się posilać.Po pewnym czasie głód słabł,a ja czułam znaczną ulgę.Byłam tak głodna,że zjadłam prawie całego dorosłego jelenia.Zostawiłam jedynie resztki nadające się dla drobnych zwierząt,które nie pogardzą padliną.Przez chwile stałam tak wpatrując się w to i zastanawiając się co się przed chwilą ze mną stało.Dopiero nie dawno,po posiłku zaczęłam normalnie myśleć.Uświadomiłam sobie,że stoje gdzieś w lesie zupełnie sama.Z powrotem ogarnął mnie strach przed wampirami.Nie byłam już taka pewna siebie jak przed chwilą,gdy byłam oszalała z głodu.Postanowiłam,że lepiej będzie jak już pójdę do domu.Było tu za dużo krwi,a ja sama byłam z niej umazana.Nie czekając zbyt długo szybko wylizałam się z resztek,a następnie ruszyłam w las.Nie miałam pojęcia gdzie jestem i dokąd zmierzam chociaż w nocy widziałam równie dobrze jak w dzień.Póki co było jeszcze ciemno choć powoli zaczynało już jaśnieć,więc musiała zbliżać się 6 rano.Biegłam powoli rozglądając się dookoła i nasłuchując głosu lasu.Jak zawsze rano budziło się w nim życie.Wszędzie było słuchać śpiewające ptaki.Przez chwilę miałam ogromną chęć,żeby znaleźć drogę do Artura i złożyć mu niespodziankę,ale zaraz pomyślałam sobie,że lepiej będzie jak już wrócę.Po pierwsze musiałam zaraz zbierać się do szkoły,a po drugie lepiej nie było kusić losu jeszcze bardziej.Dzisiejszy limit na niezwykłe przeżycia został wyczerpany.Miałam tylko nadzieje,że i w szkole nic nie będzie się działo,a Eryk tym razem będzie spokojny i nie zrobi żadnego numeru.Chociaż sama szczerze w to nie wierzyłam.Rozmyślając tak po drodze po jakimś czasie znalazłam ścieżkę,na której były moje ślady łap i zapach,który upewnił mnie,że zmierzam w dobrą stronę.Poza tym miałam nadzieje,że dziadkowie jeszcze śpią i nie dowiedzą się o tym całym zajściu.Nie chciałam,żeby byli na mnie źli i nie potrzebnie denerwowali się.W końcu byłam już dość duża i odpowiedzialna.Choć może na razie nie tak silna jak kiedyś jeszcze będę.Musiałam się jeszcze wiele nauczyć,a póki co nie mogłam ze względu na Artura i wampiry.Przez chwile zdenerwowało mnie to,że tak panicznie się o mnie bał i próbował troszczyć.Nie chcąc już więcej o tym myśleć przyspieszyłam czując,że jestem już blisko domu.Tym bardziej,że już świtało i możliwe,że za chwilę mogli obudzić się dziadkowie.Po chwili wybiegłam z lasu przemieniając się z powrotem w człowieka.Następnie szybko pobiegłam do domu powoli zamykając za sobą drzwi.Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam,że Kieł leży pod stołem z podniesioną głową i macha ogonem na przywitanie.Uśmiechnęłam się tylko do niego i powoli po schodach weszłam na górę do pokoju,żeby nie obudzić dziadków.Wchodząc do pokoju zaczęłam zamykać drzwi,gdy przypomniałam sobie,że Kieł zawsze ze mną schodzi na śniadanie,więc szybko zabrałam się do przebierania w normalne ciuchy.Następnie umyłam się,żeby nie było czuć ode mnie świeżą krwią.Zrobiwszy wszystkie czynności spakowałam się i zeszłam na dół.Siadając w kuchni do stołu usłyszałam jak dziadkowie wstają.Po pewnym czasie zjawili się również i dziwiąc się,że wstałam tak wcześnie babcia zapytała:
-witaj skarbie,czemu tak wcześnie dziś wstałaś?
-witaj babciu,nie mogłam spać
-a co się stało?śniło ci się coś złego?-spytał z ciekawości również dziadek
-nic się nie stało,po prostu się wyspałam przez to,że wczoraj wcześniej zasnęłam
-aha to tak jak my-uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko mnie
Babcia krzątała się po kuchni,żeby nam zrobić śniadanie i przy okazji rozmawialiśmy o różnych sprawach.Po jakimś czasie odcięłam się od rozmowy.Nie chciało mi się rozmawiać o byle czym poza tym próbowałam zjeść to co babcia mi dała.Byłam już najedzona,więc szło mi to opornie,ale nie chciałam,żeby nabrali jakichkolwiek podejrzeń.Dlatego też jakoś udało mi się zmieścić porcję śniadania i żeby babcia nie dała mi dokładki poszłam szybciej na autobus.Zeszłam na dół na przystanek i czekałam dłużej niż zwykle.Jednak po pewnym czasie przyjechał i zabrał mnie do szkoły.Po drodze robiło mi się nie dobrze od nadmiaru jedzenia w moim żołądku,ale na szczęście nic z niego nie wyszło.

Lilith89 - 2011-11-30 10:38:43

Gdy dojechałam na miejsce wysiadłam jako pierwsza,żeby móc jak najszybciej zaczerpnąć świeżego powietrza.Od razu poczułam ten dziwny smród pochodzący od Eryka.Skrzywiłam się nieco i przez chwile moja zawartość żołądka chciała wyjść,ale powstrzymałam ją.Jak tylko opanowałam żołądek rozglądnęłam się dookoła wypatrując Eryka.Niestety nie zauważyłam go,ale musiałam być nie daleko.Przyspieszyłam kroku kierując się w stronę szkoły.Po pewnym czasie zobaczyłam go.Stał nie daleko schodów do wejścia szkoły.Najgorsze,że był sam jakby na kogoś czekał.Przeraziło mnie to.Przez chwile poczułam jakby to mnie wypatrywał i nagle zaczął rozglądać się dookoła.Musiał wyczuć mój zapach.Nagle nasze spojrzenia się spotkały,a on jakby z zachwytu wysłał mi szyderczy uśmiech.Ja nie odpowiedziałam tym samym.Udałam,że go nie zauważyłam i szłam nadal do szkoły nie patrząc się w jego
stronę.Czułam,że go to zirytuje,ale miałam nadzieje,że mnie nie zawoła.Było jeszcze wcześnie,więc Kinia musiała dopiero wychodzić z domu.Nie chciałam,żeby zauważyła nas razem jak rozmawiamy.Mogłaby sobie pomyśleć,że ją okłamałam i przestałaby się do mnie odzywać.Nie chcąc sobie wyobrażać takiego złego scenariusza ruszyłam szybciej do szkoły.Będąc już blisko zobaczyłam,że Eryk również kieruje się w stronę wejścia.Jego zachowanie zaczęło mnie wyprowadzać z równowagi.Najpierw mówił,że chce,abym trzymała się z daleka,a sam robi przeciwnie co innego.Byłam pewna,że gdyby nie tłum uczniów pod szkołą już dawno znalazłby się koło mnie.Widząc,że nie mam szans na ucieczkę zmieniłam kierunek i udałam się do pobliskiego parku na najbliższą ławkę.Było jeszcze dość dużo czasu do dzwonka,a stąd Kinia nie mogłaby mnie zobaczyć,więc pomyślałam,że to dobre miejsce na rozmowę.Tym bardziej było tu kilka osób ze szkoły,ale na szczęście ode mnie z klasy nikogo kto mógłby coś powiedzieć Kini.Usiadłam na ławce i czekałam na Eryka.Ku mojemu zdziwieniu dość długo się nie zjawiał.Jednak niestety przyszedł.Zanim się odezwał stanął naprzeciwko mnie nadal uśmiechając się do mnie.Pewnie czekał,aż w końcu od wzajemnie jego entuzjazm,ale się nie doczekał. Usiadł,więc koło mnie na tyle blisko,że czułam jego brzydki zapach,a jak się odezwał jego zimny oddech,który wcześniej nie wyczuwałam jako człowiek.Widocznie różnica nie była na tyle duża,że można było to poczuć.Nagle odezwał się i powiedział:
-witaj Kiro,czemu jesteś taka zła?-spytał wydając się być szczerze zdziwiony moim zachowaniem
-zła-odpowiedziałam wykpiewając go-przecież kazałeś trzymać mi się z daleka,a ty sam ciągle za mną łazisz i nie dajesz mi spokoju-powiedział oburzona nieco podniesionym głosem-tak to prawda,ale już dawno nie spotkałem kogoś takiego jak ty i powiem szczerze,że strasznie mnie to fascynuje-powiedział nadal będąc w dobrym nastroju
-a ty mnie jakoś nie bardzo,więc daj mi spokój i przestań za mną łazić ok?
-tego nie mogę ci obiecać
-czemu?
-już ci powiedziałem czemu
-to wymyśl lepiej jakiś lepszy powód bo ten mnie nie przekonuje
-ah jak te młode wilkołaki bywają pełne gniewu
-może i jestem młoda,ale nie głupia
-tego nie powiedziałem-uśmiechnął się znowu szyderczo
-jesteś irytujący wiesz
-to akurat pierwsze słyszę,ale jeśli to komplement to dziękuję
-oh..jesteś niemożliwy,jak tak dalej pójdzie to w końcu nie wytrzymam i się na ciebie rzucę,więc lepiej pilnuj siedzenia bo będę cię śledzić-pogroziłam mu,żeby wziął na serio to co mówię
-już się boję-po czym roześmiał się,a z jego otwartych ust powiał jeszcze większy chłód
-nie żartuje-oburzyłam się po czym wstałam i zaczęłam kierować się w stronę szkoły
-poczekaj-zawołał za mną i dobiegł do mnie idąc teraz obok mnie
-co chcesz?-spytałam
-porozmawiać
-o czym?
-o nas
-jakich nas?jesteśmy naturalnymi wrogami,więc daj sobie spokój
-wcale nie musimy nimi być
-niby dlaczego?
-po pierwsze nie znamy się dobrze,a po drugie ja nic tobie nie zrobiłem
-z pierwszym się zgadzam,ale z drugim nie
-jak to?
-po pierwsze groziłeś mi,a po drugie zabijasz niewinnych ludzi-odpowiedziałam naśladując go
-z żadnym z tych argumentów się nie zgadzam
-nie wierzę ci
-chciałem zobaczyć czy jesteś na tyle mądra,żeby trzymać się ode mnie z daleka
-a co z tym zabijaniem ludzi?
-nie zabijam ludzi tylko zwierzęta jak ty-puścił mi oczko
-lepiej nie mów tak głośno bo zbliżamy się do szkoły
-no tak masz racje-zgodził się ze mną
-wiem,a teraz idź na zajęcia i daj mi spokój w końcu,nie chce żeby ktoś nas widział
-niby czemu,przecież sama się kiedyś za mną oglądałaś?-zaśmiał się
-dobrze to określiłeś kiedyś-podkreśliłam ostatnie słowo
Następnie przyspieszyłam wyprzedzając go na schodach przez co nie zdążył nic mi odpowiedzieć tylko usłyszałam jego śmiech za sobą.Idąc na górę miałam nadzieje,że Kinia nas nie widziała i nie będzie mnie wypytywać czemu mnie tak długo nie było.Wchodząc do klasy przywitałam się ze wszystkimi i Kinią.Usiadłam koło niej w ławce,a ona od razu zapytała:
-co cie tak długo nie było?
-spóźniłam się na autobus i musiałam jechać drugim-skłamałam
-aha,to dobrze,że zdążyłaś przed dzwonkiem-odpowiedziała nabierając się na to
-też się cieszę
Po czym uśmiechnęłam się do niej i zaraz przyszedł nauczyciel,więc zaczęła się pierwsza lekcja.
Na niej mówiono o przyrodzie.Była to biologia.Jak nigdy od dłuższego czasu zainteresowała mnie ta lekcja.To dlatego,że nauczyciel mówił o zwierzętach,które żyją w zgodzie z naturą.Porównywał je do ludzi,którzy w większości zaniedbują środowisko,w którym żyją,a przez to duża ilość zwierząt zginęła.Mówił,że powinniśmy dbać o środowisko,w którym żyjemy,aby jak najdłużej i jak najwięcej zwierząt przeżyło dzieląc się z nami swoją przestrzenią.W sumie przez całą lekcję opowiadał nam o tym,że już później mnie to znudziło i odpłynęłam w swoje myśli daleko stąd.Nie lubiłam jak ludzie się powtarzali,a zwłaszcza mówili jak powinnam żyć.Dobrze wiedziałam,że nie mogę się już przyczynić do tego,aby pomagać zwierzęta skoro sama zmniejszam ich gatunek.Za to mogę dokarmiać inne drapieżniki zostawiając po sobie resztki posiłku jak dzisiaj rano.Po jakimś czasie minęła lekcja i udałam się na następną z Kinią.Niestety nie zdążyłyśmy porozmawiać,ponieważ lekcja się przeciągnęła i zabrała większość przerwy.Następne dwie lekcje minęły podobnie.Na szczęście mieliśmy czas,aby coś zjeść w stołówce jak zawsze. Zeszłyśmy na dół podchodząc od razu do blatów z jedzeniem,żeby nie stać za długo w kolejce.Następnie usiadłyśmy do wolnego stolika.Tym razem jednak przysiadły się do nas jeszcze dwie koleżanki z klasy nie mogąc znaleźć innego wolnego stolika.Kinia zaczęła z nimi rozmawiać jak minął im dzień i jakie mają plany na weekend.Tak ją to zainteresowało,że nie zwróciła uwagi na mnie.Ja siedziałam cicho nie chcąc za dużo mówić.Nie miałam ochotę na taką pogawędkę.Jedynie od czasu do czasu dla zachowania pozorów odezwał się do nich.Natomiast ja za to rozglądałam się za Erykiem.Rzadko zaglądał tu do stołówki.Z resztą wcale mnie to teraz nie dziwiło.Nie jadał tak jak my.Domyślałam się,że przychodził tu czasem tylko dla towarzystwa kolegów,a teraz też może do obserwowania mnie.Jednak tym razem się nie zjawił.Pewnie siedział gdzieś na zewnątrz licząc na to,że może się pojawię zechcą z nim jeszcze porozmawiać.Niestety jeśli tak zrobił to się rozczarował.Miałam tylko nadzieje,że na koniec zajęć nic głupiego nie zrobi.Gdy skończyłyśmy jeść poszłyśmy na następną lekcje.Na niej nauczyciel oznajmił nam,że ostatnich zajęć nie będzie z powodu zniknięcia jednego z nauczycieli.To było dziwne.Chociaż domyślałam co mogło się stać.To mogły być wampiry.A,więc doszły już do miasta-pomyślałam-wygląda na to,że robi się tu coraz niebezpieczniej,a Artur nie może nic na to poradzić,musi być ich za mało,a wampirów za dużo-zmartwiłam się-oby nic Arturowi nie było-przeraziłam się na samą myśl,że mogłoby mu się coś stać.Po tej sytuacji miałam ochotę porozmawiać z Erykiem.Może coś na ten temat wiedział i chciał mi dziś o tym rano powiedzieć,ale go spławiłam-pomyślałam.Miejmy

Lilith89 - 2011-11-30 10:39:43

nadzieję,że szybko uda się temu zaradzić-pocieszałam się w myślach.Nagle z rozmyślań wyrwała mnie Kinia szturchając mnie lekko w ramię i mówiąc do mnie:
-Kira jesteś tam?halo,słyszysz mnie?-powiedział cicho
-tak-nagle obudziłam się
-co się z tobą dzieje?martwię się o ciebie-powiedziała smutno-ostatnio jesteś cały czas jakaś zamyślona
-przepraszam,nie wysypiam się ostatnio dobrze-skłamałam
-czemu?coś się stało?-spytała zaciekawiona
-po prostu jakoś nie mogę spać,nie wiem czemu-odpowiedziałam choć po części była to prawda zwłaszcza mówiąc o sytuacji z rana
-może powinnaś iść do lekarza?-poradziła mi
-nie jakoś sobie poradzę-odpowiedziała lekko przestraszona na samą myśl o tym
-jak chcesz,a może moglibyśmy spędzić ze sobą ten weekend co?już dawno tego nie robiłyśmy-spytała bardzo tym faktem podekscytowana
-yy...-nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć,tak naprawdę nie pasowało mi to i wolałabym,żeby Kinia nie poznała mojej tajemnicy,więc odpowiedziałam-słuchaj bardzo bym chciała,żebyśmy spędziły weekend razem,ale wiesz obiecałam już dziadkom,że gdzieś pojedziemy,więc może odpowiadałby ci drugi weekend?-spytałam wymigując się trochę,zaczynałam być w tym naprawdę dobrą aktorką
-dobrze skoro w ten weekend nie możesz-zasmuciła się trochę z tego faktu
-proszę o spokój-nagle odezwał się nauczyciel zdenerwowany naszą rozmową
Obie uśmiechnęłyśmy się do siebie i przestałyśmy rozmawiać słuchając uważnie nauczyciela co ma do powiedzenia,żeby więcej na nas nie krzyczał.Gdy skończyła się lekcja udałyśmy się na przystanek.Kinia odprowadziła mnie,a ja ją wzrokiem jak ostatnio.Teraz i tym razem Eryk się nie pojawił.Choć miałam ochotę zostać i z nim porozmawiać uznałam,że to nie jest dobry pomysł.Za dużo szarpało mną emocji i nasza rozmowa mogłaby się źle skończyć.Zatem pojechałam do domu,a i tak czułam,że jutro po raz kolejny się spotkamy i pogadamy.Jak nie to ja go znajdę.Gdy dojechałam poszłam szybko do domu.Dziadkowie jak zawsze siedzieli w kuchni.Zjedliśmy razem obiad rozmawiając co tam u mnie w szkole.Powiedziałam tym razem dziadkom,że zaginęła nauczycielka i oboje się domyślili jak ja,że to może być sprawka wampirów.Nie byli z tego faktu zadowoleni podobnie jak ja.Nie chcąc dłużej o
tym myśleć poszłam do siebie na górę.Odrobiłam lekcje i przyszykowałam się do szkoły.Dzięki temu minął mi jakiś czas i oderwało mnie to trochę od codziennych wilczych problemów.Jednak nie dały o sobie zapomnieć na długo.Po pewnym czasie usłyszałam,że ktoś mnie woła pod oknem.Zdziwiłam się,ponieważ nie wiedziałam kogo mogę się spodziewać.Otwierając okno wyglądnęłam przez nie.Nie musiałam jednak tego robić,ponieważ gdy tylko zawiał wiatr do mojego pokoju poczułam jego zapach i powiedziałam do siebie:
-o nie-jęknęłam
-Kira mogę wejść?-odezwał się Eryk
-nie,poczekaj zejdę na dół-odpowiedziałam i zamknęłam za sobą okno
Czy on zdurniał pojawiając się koło domu pełnego wilkołaków-pomyślałam-nie mogłabym go wpuścić do domu,ponieważ dziadkowie szybko go by wyczuli i narobiłaby się z tego niezła afera.Dlatego czym prędzej zeszłam na dół.Poszłam na tył domu.Jednak już go tam nie było.Ciągle czułam jego obecność.Musiał zejść głębiej w las.Nie miałam ochoty tamtędy iść bo było tam stromo,ale na szczęście były tam gęsto porośnięte drzewa dzięki,którymi mogłam hamować schodząc w dół.Po pewnym czasie zeszłam kawałek na dół.Eryk stał oparty o jedno z pobliskich drzew.Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.Miałam nadzieje,że to nie zasadzka,a naprawdę chce porozmawiać.Powoli i ostrożnie zeszłam jeszcze kawałek w dół zatrzymując się przy najbliższym drzewie opierając się o nie bezpiecznie.Następnie zapytałam go:
-co ty tu robisz?skąd wiesz gdzie mieszkam?-spytałam zdenerwowana
-cześć,przyszedłem porozmawiać-odezwał się nadal uśmiechnięty
-o czym?-odpowiedziałam szorstko
-przestań być dla mnie taka nie miła i porozmawiajmy spokojnie-odpowiedział lekko zdenerwowany
-spróbuje choć sam wiesz,że tak jest najlepiej-odpowiedziałam spokojniej
-słyszałaś o zaginięciu nauczyciela?-zapytał
-tak na ostatniej lekcji i domyślam się,że to wasza sprawka-odpowiedziałam
-tego właśnie próbuje się dowiedzieć,więc bądź tak miła i nie rób głupich rzeczy dopóki się czegoś nie dowiem
-nie mów mi co mam robić
-uspokój się bo i tak nie macie szans na zwycięstwo z nami
-jak to?-odpowiedziałam zdziwiona
-z tego co słyszałem pojawili się nowi w mieście,ale nie są tacy jak ja,więc lepiej uważaj gdzie chodzisz
-nie boje się was
-wiem,ale jesteś na razie za słaba,żeby walczyć z nami,więc nie narażaj się i nie choć do lasu
-przestań mi mówić co mam robić-oburzyłam się na samą myśl,że już druga osoba mi to mówi
-mówię serio,ponieważ nie będę mógł ci pomóc
-nie potrzebuje pomocy-coraz bardziej mną trzęsło,a gorąco szalało w moim ciele
-uspokój się,chciałem tylko cię ostrzec i powiadomię cię jeśli czegoś się dowiem ok?
-dobrze,ale ty też mi coś obiecaj
-niby co?
-jeśli chcesz ze mną rozmawiać znajdź taką chwilę,żeby nikt nas nie widział,a zwłaszcza moja koleżanka Kinia ok?
-hehe-zaśmiał się-a niby czemu?
-bo ja tak chcę i już
-dobrze,postaram się
-to dobrze
-muszę już iść,do zobaczenia w szkole
-cześć
Po czym podszedł do mnie bliżej i owionął mnie jego zimny oddech.Odruchowo cofnęłam się do tyłu.Natomiast on uśmiechnął się szelmowsko i znikł.Był naprawdę szybki.Otrząsnęłam się szybko nie myśląc co miał zamiar zrobić.Następnie powoli udałam się na górę przed dom.Zajęło mi to trochę,a jak wyszłam zauważyłam,że już słońce zachodzi,więc udałam się do domu.Zjadałam sama kolacje i poszłam do siebie mówiąc dziadkom,że jestem zmęczona.Będąc u siebie po pewnym czasie poczułam się tak naprawdę i położyłam się spać.

Lilith89 - 2011-12-01 12:22:50

16.Oczekiwane spotkanie:
Gdy wstałam rano od razu zrobiłam wszystkie ludzkie czynności i schodząc na dół na śniadanie wzięłam ze sobą plecak,żeby się po niego nie wracać.W kuchni jak zawsze czekali na mnie już dziadkowie z przyszykowanym jedzeniem.Wchodząc do niej przywitałam się z nimi,a gdy zaczęłam jeść babcia zapytała się mnie jak mi się spało.Trochę mnie to zdziwiło,ponieważ nigdy o to nie pytała,więc odpowiedziałam jej,że nawet dobrze przy tym uśmiechając się.Dziadkowie później nic więcej nie mówili co zdawało się być dziwne.Z początku czułam jakby to widzieli moją wczorajszą rozmowę z Erykiem,ale po chwili doszłam do wniosku,że to niemożliwe.Musieli mieć po prostu zły dzień albo sami zaczęli wariować z głodu jak ja wcześniej.Miałam przy tym nadzieje,że niedługo będę mogła znowu z nimi na nie wyruszyć.Po śniadaniu pożegnałam się z dziadkami i wyszłam na autobus.Ku mojemu zdziwieniu kawałek za domem poczułam dziwny i znany mi odór.To był Eryk.Zaczynało mnie to denerwować,że tak ciągle mnie nachodzi.Nie chciałam,żeby ktoś się o tym dowiedział,a on jak zawsze mi to utrudniał.Po chwili zobaczyłam go.Stał oparty o jedno z drzew przy drodze i patrząc daleko przed siebie jakby o czymś intensywnie myślał.Mając doskonały słuch jak ja zaraz odwrócił się w moją stronę odsłaniając swoje śnieżnobiałe
zęby.Ja niestety nie byłam taka radosna jak on.Wygląda na to,że go to w jakiś sposób bolało,ponieważ nagle przestał się uśmiechać i posmutniał.Stał tam nadal bez ruchu,więc podeszłam do niego bliżej i powiedziałam pierwsza:
-cześć co tu robisz?
-cześć mówiłem ci,że wrócę jak się czegoś dowiem-po czym rozchmurzył się lekko
-tak pamiętam i co dowiedziałeś się czegoś?-spytałam zaciekawiona
-tak jak przypuszczaliśmy to sprawka innych wampirów
-dobrze,ale co z jej ciałem?znalazłeś go?
-niestety nic na ten temat się nie dowiedziałem,ale sądzę,że mogą być z tego dwa wyjścia
-jakie?-zapytałam idąc powoli dalej na przystanek
-nauczycielka na pewno nie żyje i porzucili jej ciało,ale jak dla mnie bardziej prawdopodobne jest to,że nie żyje jako człowiek i przemienili ją w wampira
-niby dlaczego chcieliby to robić?
-nie wiem,ale mają na pewno w tym jakiś cel,ponieważ już dużo osób zaginęło,a ich ciał nie odnaleziono
-to zaczyna być straszne i trzeba coś z tym zrobić-zasugerowałam
-wiem,ale ty się w to nie mieszaj
-przestań mną rządzić-odpyskowałam
-ja ci tylko dobrze radzę i proszę zostaw to mnie-po czym podniósł jednocześnie rękę mówiąc to i jakby w przyjacielskim geście chciał mi ją umieścić na ramieniu,ale po chwili powstrzymał się i dał ją z powrotem za plecy
-dobrze-nie byłam nic w stanie odpowiedzieć po tym co chciał zrobić
-będę już szedł,ponieważ twój autobus zaraz przyjedzie-powiedział uśmiechając się,gdy byliśmy już na przystanku
-może pojedziesz ze mną?to spory kawałek stąd do szkoły-zapytałam grzecznie
-dla mnie nie i dla ciebie też nie,więc dziwie się,że tracisz czas i pieniądze na taką powolną jazdę-zaszydził ze mnie
-może,ale mi się nigdzie nie śpieszy-odpowiedziałam szorstko
-jak chcesz-po czym odwrócił się i dodał-do zobaczenia w szkole-a potem znikł w lesie
Nie zdążyłam nawet mu nic odpowiedzieć.Był naprawdę szybki.Po chwili autobus przyjechał i wsiadłam do niego.W drodze do szkoły myślałam o tej całej rozmowie.Nie podobało mi się to,że wampiry coś kombinują i czułam,że będę miała przez to niedługo kłopoty.Byłam również ciekawa czy Artur o tym wie i czy w końcu się pojawi,żeby się ze mną zobaczyć.Gdy dojechaliśmy do miasta wysiadłam jak zawsze wcześniej i uznałam,że tak zawszę będę robić,aby móc jeszcze rozmyślać przed szkołą i gdyby Erykowi znowu coś odbiło,żeby porozmawiać ze mną w parku.Wysiadając po chwili poczułam,że Eryk jest nie daleko.Miałam nadzieję,że dzisiejsza ranna rozmowa mu wystarczy i na dzisiaj da mi już spokój z nękaniem mnie w szkole i w domu.Po pewnym czasie w powietrzu wyczułam coś więcej.To był znajomy zapach,który tak bardzo lubiłam.Artur musiał być nie daleko.Miałam tylko nadzieje,że wyczuwając Eryka nic głupiego nie zrobił.Czym prędzej poszłam do szkoły.Po paru minutach byłam już prawie pod szkołą.Tak jak myślałam obok niej stał Artur,a jakby po drugiej stronie stał Eryk z kolegami.Cieszyłam się,że nie jest na tyle głupi i trzyma się z ludźmi dla bezpieczeństwa.Na sam widok Artura zrobiło mi się gorąco i miałam wielką ochotę pobiec,żeby rzucić się mu w ramiona,ale powstrzymałam się.To mogło wyglądać trochę dziwnie,więc stwierdziłam,że muszę zachować się naturalnie.Będąc już bliżej, Artur również ucieszył się,że mnie widzi i wyszedł mi naprzeciw.Po paru minutach spotkaliśmy się,a on od razu przyciągnął mnie do siebie przytulając mnie mocno,a następnie całując namiętnie.Przez chwilę byłam jak zamroczona czując się jak księżniczka z bajki,która za chwilę ma iść ze swoim księciem na bal.Jednak po chwili ta piękna bańka pękła,a ja wróciłam do rzeczywistości,gdy tylko on się odezwał:
-witaj Kiro,tęskniłem za tobą-powiedział całkiem szczerze
-witaj Arturze,ja także i czemu wcześniej mnie nie odwiedziłeś?-zapytałam,a on nagle mnie puścił stając normalnie obok mnie
-wybacz,nie mogłem bo byłem zajęty sama wiesz czym-tłumaczył się
-ah tak-odpowiedziałam i dodałam-i jak wam idzie?-spytałam czekając,że coś więcej mi powie
-niezbyt dobrze,ponieważ ilekroć jakiegoś zabijemy pojawiają się następni jakby się mnożyli
-to nie dobrze,ale czy nie przydałaby się wam pomoc?-zachmurzył się od razu
-nawet o tym nie myśl-oburzył się-już na ten temat rozmawialiśmy i dobrze wiesz,że nie pozwolę,żeby coś ci się stało
-tak wiem-zdenerwowałam się-Artur martwię się o ciebie i chciałabym ci jakoś pomóc

Lilith89 - 2011-12-01 12:23:44

-wiem i najlepiej mi pomożesz jeśli będziesz się trzymać z dala od kłopotów dobrze?
-postaram się
-mam nadzieję,a czemu nie powiedziałaś mi,że chodzi z tobą do szkoły wampir?
-yyy..nie wiedziałam o tym,aż nie wróciłam po przemianie do szkoły-odpowiedziałam próbując się jakoś wytłumaczyć
-a no tak zapomniałem,że bez tego nie można go wyczuć zwykłym śmiertelnikom-odpowiedział
-wiesz wydaje się nie być taki zły skoro chodzi z ludźmi do szkoły-próbowałam go obronić
-może,ale to nadal wampir i będę musiał się nim zająć-odpowiedział nie patrząc się już na mnie,a na niego ze złowrogą miną
-proszę daj mu spokój i zajmij się tymi co stwarzają problemy ok?-poprosił grzecznie
-co?a od kiedy bronisz wampiry?-oburzył się nieco zdziwiony moim zachowaniem
-nie bronie-usprawiedliwiłam się
-czy on coś ci zrobił?-zasyczał z przerażenia
-spokojnie,zachowuj się ludzie tu są i właśnie idzie tu moja przyjaciółka,więc proszę bądź miły ok?-zażądałam
-dobrze-odpowiedział spokojnie,ale widziałam,że nadal jest wściekły
Po chwili dobiegła do nas Kinia rzucając się mi w ramiona i czule całując mnie w policzek jakby tak dawno mnie nie widziała.Przeważnie zachowywała się tak jak czułam się bardzo szczęśliwa,więc trochę mnie to zaniepokoiło.Następnie odsunęłam się ode mnie i powiedziała:
-witaj Kiro,kim jest twój kolega?-zapytała uśmiechając się do niego
-witaj Kinia to mój..-nie mogło mi nic więcej przejść jeszcze przez gardło,więc Artur dodał
-witaj Kinia jestem jej chłopakiem i nazywa się Artur,miło mi cię poznać-po czym podniósł swoją rękę,żeby uścisnąć jej
-mi również-odpowiedziała oczarowana-Kira mi trochę o tobie opowiadała
-tak,a co ci mówiła?-spytał zaskoczony patrząc na mnie ze zdziwieniem
-mówiła,że cię poznała,ale jakoś nie chciałam jej wierzyć-zaśmiała się puszczając mi oczko
-jak widzisz jednak istnieje-po czym sam zaczął się śmiać
Ja stałam nic nie odzywając się i czekałam,aż zadzwoni dzwonek.Na szczęście po chwili się odezwał i powiedziałam do Artura:
-muszę iść z Kinia na zajęcia
-tak wiem
-to zobaczymy się później?-zapytałam
-tak postaram się przyjść-odpowiedział-w końcu musimy jeszcze o czymś porozmawiać
-dobrze-po czym podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło
-do widzenia Kinia
-cześć-odpowiedziała,a Artur udał się w stronę parku
-słodki jest-powiedziała po chwili Kinia
Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się do niej,a następnie udałam się za nią po schodach do szkoły.Jednak zanim weszłam popatrzyłam jeszcze raz w stronę Artura.Zauważyłam jak mierzy wzrokiem Eryka,a on jego.To nie był najlepszy pomysł na to,żeby Eryk pokazał się Arturowi.Może sam coś kombinował.Nie podobało mi się to.Gdy tylko Artur zniknął,a Eryk był już bliżej szkoły ulżyło mi i weszłam do niej szukając Kini,którą zgubiłam w tłumie ludzi.Przez pierwsze trzy lekcje nic się nie działo.Po nich jak zawsze zeszłyśmy na stołówkę.Zjadłyśmy coś,a ja przy okazji obserwowałam Eryka siedzącego z kolegami,który tak samo jak ja patrzył na mnie.Minął już jakiś czas jak się znamy i wydawał się być w porządku.Dziwiło mnie to,że był dla mnie taki miły.Czułam,że musiał mieć w tym jakiś interes,ponieważ nie wierzyłam,żeby robił to z własnej woli.Gdy skończyłyśmy jeść udałyśmy się na ostatnie dwie lekcje.One również minęły szybko.Po szkole Kinia poszła do domu,a ja udałam się na autobus.Ku mojemu zdziwieniu wszedł za mną Eryk.Zapłacił grzecznie za bilet i zaraz się do mnie dosiadł,a ja zdziwiona zapytałam:
-słyszałam,że nie lubisz wolnych środków transportu
-tak,ale musimy pogadać-powiedział poważnie
-o co chodzi?-zapytałam zaskoczona
-kim był ten facet,z którym rozmawiałaś rano przed szkołą?-odpowiedział z miną zazdrośnika
-yy..-nadal nie mogło mi przejść to przez gardło,ale w końcu zdobyłam się na odwagę i powiedziałam-mój chłopak,a co?
-aha,dziwnie się na mnie patrzył
-dziwisz mu się-odpowiedziałam dając mu do zrozumienia,że jest też wilkołakiem
-ah tak-odpowiedział zaskoczony
-no właśnie i po to wsiadłeś za mną do autobusu?-zapytałam zaskoczona
-nie
-a czemu?
-chcę spędzać z tobą więcej czasu czy to źle?
-tak,ponieważ będzie na mnie czekał przed domem
-ah..a ty nie chcesz,żeby o czymś się dowiedział tak?-przypomniał sobie o mojej prośbie
-tak,więc pojedź dalej autobusem ok?
-dobra,a czy mogę cię odwiedzać?-zapytał
-yy..-to pytanie naprawdę mnie zaskoczyło i przeraziło zarazem
-mogę?-powtórzył
-słuchaj to nie jest najlepszy pomysł rozumiesz?
-trudno może zmienisz zdanie-posmutniał
-zaraz będzie przystanek,więc odłóżmy tą rozmowę na inny raz,a ty jeśli będziesz wiedział coś nowego daj mi znać ok?-zaproponowałam
-dobrze-rozchmurzył się,pewnie na samą myśl,że pozwoliłam mu mnie nękać
-to ja idę,cześć
-cześć-odpowiedział nie wstając z miejsca jak mu kazałam
Gdy autobus się zatrzymał wysiadłam z niego,ale nie odwróciłam się,żeby zobaczyć Eryka czy nadal tam siedzi.Miałam tylko nadzieję,że moje ciuchy nie przesiąknęły jego zapachem za bardzo na tyle,że Artur mógłby coś podejrzewać.W sumie prędzej czy później może nas przyłapać,więc dobrze by było jakbym o tym mu wspomniałam,ale lepiej nie dzisiaj.Skręcając w drugą uliczkę prowadzącą do domu poczułam,że Artur tu jest tak jak się tego spodziewałam.Będąc bliżej domu zobaczyłam,że siedzi na ławce przed domem na ogródku,a obok niego leży Kieł.Na mój widok oboje wstali,a Kieł jako pierwszy podbiegł się przywitać.Następnie podeszłam do Artura przytulając się do niego jak on do mnie rano i całując go w usta.On odsunął się po chwili i powiedział z miną zaskoczonego:
-witaj Kiro czyżbyś się za mną stęskniła?
-witaj Arturze,zawsze za tobą tęsknie-odpowiedziałam mu uśmiechem
Po chwili wyszłam babcia i witając się ze mną zawołała nas na obiad.Nie mając wyboru weszliśmy do środka.Ja najpierw poszłam odnieść torbę i przebrać się,a następnie zeszłam na dół.Wszyscy czekali na mnie siedząc już przy stole.Dosiadłam się do nich i zaczęliśmy jeść.Dziadkowie pytali Artura co u niego słychać i jak sprawa z wampirami,ale nie powiedział im nic więcej tak jak mi.Jak widać może nie mógł.Jednak spróbuje sama to z niego wyciągnąć.Może powie mi coś więcej.Po obiedzie poszliśmy z Arturem do mojego pokoju.On usiadł na moim łóżku,a ja zajęłam się rozpakowywanie torby.Gdy to robiłam zapytał:
-możesz powiedzieć co się dzieje?
-o co ci chodzi?-zapytałam zdziwiona
-widzę,że coś przede mną ukrywasz tylko nie wiem co?-odpowiedział
-słuchaj nie wiem o co ci chodzi-skłamałam-proszę cię bądźmy ze sobą szczerze i dobrze wiesz,że śmierdzi od ciebie wampirem
-yy...chodzi ze mną do szkoły,a jego zapach unosi się po niej,więc dlatego nim cuchnę
-dziwi mnie,że twoi dziadkowie jeszcze nic nie powiedzili ci na ten temat
-niby co mieli mi powiedzieć?
-na przykład to,że potrafią zauroczyć człowieka i grać tak,aby niczego nie podejrzewał-co?zauroczyć,jak to możliwe?-zapytałam trochę poirytowana,że i ja mogłam paść jego celem
-normalnie,żyjemy w takim świecie,więc proszę uważaj na niego
-dobrze,jakoś sobie poradzę
-nie jestem na ciebie zły,że mi o tym nie powiedziałaś,ale zazdrosny i martwię się o ciebie,żeby nic ci nie zrobił,a ty rano go dzisiaj
broniłaś i wydałaś się totalnie nim zauroczona

Lilith89 - 2011-12-01 12:24:23

-nie jestem nim zauroczona i przecież wiesz,że jestem z tobą i on to wie
-to dobrze i może w takim razie będzie trzymał się z daleka
-jeśli skoro mowa o szczerości to widzę,że ty też coś przede mną ukrywasz
-nic nie ukrywam-tłumaczył się
-to dlaczego nic mi nie powiedziałeś ani dziadkom o czymś więcej niż rano?-zapytałam
-ponieważ nie mogę za dużo mówić wiesz o tym
-wiem,ale nie możesz człowiekowi,a ja nim nie jestem,więc mów-po czym skończyłam układać swoje rzeczy i usiadłam bliżej niego na łóżku
-niby tak,ale nie powinienem tego mówić
-a może nie chcesz?-zaskoczyłam go tym pytaniem
-masz rację,nie mówiłem bo boję się o ciebie,ale muszę cię ostrzec,że one coś kombinują i chcę,żebyś trzymała się z dala od lasu ok?
-już mi to mówiłeś
-ale nie posłuchałaś-zdziwiło mnie to,czyżby mnie śledził-pomyślałam
-skąd wiesz?
-widziałem zwłoki zwierzęcia na rannym obchodzie i był tam twój zapach
-no tak,musiałam coś zjeść bo byłam taka głodna
-wiem-odpowiedział uśmiechając się do mnie,a potem mnie przytulił
-postaram się nie robić tego drugi raz,ale to takie ciężkie nie móc biegać na czterech łapach
-rozumiem,ale jak tylko będzie bezpieczniej wybierzemy się gdzieś razem obiecuje-po czym pocałował mnie w czoło
-dobrze i trzymam cie za słowo
Po czym odsunęłam się lekko i pocałowałam go w prawy policzek mówiąc do niego:
-bardzo za tobą tęskniłam
-wiem ja za tobą też
-czy mógłbyś mnie częściej odwiedzać?-zapytałam
-postaram się,ale to będzie trudne
-a czy możesz zostać ze mną do wieczora?
-mogę do kolacji,ponieważ później będę musiał zrobić obchód wokół naszych terenów
-ah rozumiem-posmutniałam trochę
-zostało nam jeszcze trochę czasu ze sobą,więc powinniśmy się nim nacieszyć
-niby jak?-zapytałam zaskoczona
On uśmiechnął się szelmowsko i zaczął mnie całować.Próbowaliśmy przez ten czas jak najwięcej nacieszyć się sobą.Niestety jak zawsze czas biegną niebłagalnie szybko,a ja nie mogłam go zatrzymać.Po pewnym czasie zaczęło zmierzchać,więc oboje udaliśmy się na kolacje.Zjedliśmy ją wszyscy razem rozmawiając o różnych sprawach jakby nie działo się nic złego i byliśmy zwykłymi ludźmi.Tego właśnie nam wszystkim brakowało.Tym bardziej jak na razie nie zapowiadało się dobrze.Po kolacji Artur pożegnał się z dziadkami,a ja wyszłam na ogród,żeby go odprowadzić.Zatrzymaliśmy się za bramą na ogródek i Artur na pożegnanie znowu mnie przytulił,a następnie namiętnie pocałował po czym powiedział:
-przemyśl wszystko co ci powiedziałem i bądź grzeczna
-ja zawsze jestem grzeczna-po czym oboje się zaśmialiśmy
-wiem,pamiętaj,że będę za tobą tęsknił i nie przestanę o tobie myśleć
-wiem ty też o tym pamiętaj i nie zapomnij mnie w weekend odwiedzić
-dobrze,postaram się
-musisz pamiętaj-po czym uśmiechnął się i mocniej objął mnie w ramionach mówiąc w starym języku plemiennym do mnie:
-quaqlo doble-co oznaczało kocham cię
-ja ciebie też kocham-odpowiedział już normalnie
Następnie pocałowaliśmy się jeszcze raz na pożegnanie.Potem odsunął się ode mnie i pobiegł w las zamieniając się jeszcze przed nim w czarnego wilka.Był to niezapomniany widok.Przypomniało mi się jak wcześniej to zrobił,gdy pierwszy raz się poznaliśmy.Kto by pomyślał,że tak właśnie się to skończy.Przez chwilę żałowałam,że tak źle go później potraktowałam co nie raz wiedziałam,że będzie mi za to głupio.Na szczęście miałam wytłumaczenie mojego dziwnego zachowania.Byłam nowym wilkołakiem.Wiedziałam,że jeszcze dużo muszę się nauczyć.Następnie udałam się do siebie do pokoju i położyłam się zaraz spać po wykonaniu wszystkich ludzkich czynności.

Lilith89 - 2011-12-02 15:16:33

17.Piątek:
Gdy wstałam rano byłam bardzo nie wyspana.Przez większość nocy źle spałam.Ciągle targały mną dziwne dreszcze przez uczucie gorąca i uczucie,że coś złego się stanie.Po chwili jednak wstałam z łóżka i zrobiłam to samo co zawsze z rana.Schodząc na dół na schodach przez chwilę zakręciło mi się w głowie,ale zaraz mi przeszło.To było naprawdę dziwne i miałam nadzieję,że to tylko skutki nie wyspania.Na dole czekali już na mnie dziadkowie ze śniadaniem.Gdy babcia mnie zobaczyła szybko do mnie podbiegła.Złapała mnie za ramię i zapytała:
-jak się czujesz skarbie?-patrzyła na mnie zaniepokojona
-trochę źle się czuję babciu-odpowiedziałam
-masz gorączkę i powinnaś zostać w domu
-nie,chcę iść do szkoły-odpowiedziałam ze złością
-sądzę,że to zły pomysł
-niby czemu?-odpowiedziałam zaskoczona
-źle się czujesz,ponieważ zbliża się twoja druga pełnia-wtrącił się dziadek
-tak jest przed każdą pełnią?-zapytałam
-czasami się zdarza-odpowiedział
-skarbie zjedz śniadanie i połóż się z powrotem do łóżka-powiedziała babcia
-chyba macie rację,nie najlepiej się czuje-odpowiedziałam czując się coraz gorzej
-usiądź skarbie,a ja zrobię ci coś co pozwoli szybciej przejść tą gorączkę
Po czym posadziła mnie na krześle i podała mi ciepłą herbatę.Następnie podeszła do spiżarni i wyciągnęła z niej ciemny słoik z zieloną zawartością.Dziadek pomógł jej go otworzyć i nałożyła mi trochę tego na talerz.Resztę odłożyła i podała mi mówiąc:
-jak to zjesz poczujesz się lepiej
-babciu,a co to jest?-zapytałam widząc przed sobą zielony kleik
-to mieszanka ziół
-aha-po czym wzięłam trochę i skosztowałam
-to okropne-odpowiedziałam po połknięciu zielonej mazi
-wiem skarbie,ale ważne,że ci pomoże
-mam nadzieję
Nabrałam na łyżkę następną porcję i z trudem to połknęłam.Zielona maź strasznie śmierdziała,a na dodatek miała okropny smak.W sumie to nie spodziewałam się,że będzie mi to smakować,ponieważ sam widok nie był miły.Jednak zebrałam się na odwagę i szybko zjadłam resztę,żeby mieć to już za sobą.Na końcu przez chwilę zachciało mi się wymiotować,ale udało mi się zatrzymać zawartość żołądka na swoim miejscu.Później popiłam herbatą i dziwny smak zniknął z moich ust.Przez chwilę siedziałam tak,aż przestanie mi się dziwnie kręcić w głowie i następnie udałam się z powrotem do łóżka.Na szczęście udało mi się tam dotrzeć bez żadnej pomocy i kładąc się przykryłam się mocno kołdrą,aby jak najszybciej mnie ogrzała.Po pewnym czasie zrobiło mi się lepiej i zasnęłam.Podczas spania poczułam jak ktoś obok mnie siada na łóżku.Gdy zaczynałam się budzić poczułam woń Artura.Ucieszyłam się na samą myśl,że przyszedł mnie odwiedzić.Otworzyłam,więc oczy i zobaczyłam jak siedzi obok mnie.Uśmiechnął się do mnie i czule pogłaskał po policzku mówiąc:
-witaj Kiro,jak się czujesz?
-witaj,skąd się tu wziąłeś?
-twoja babcia mnie powiadomiła
-ah,no tak-uśmiechnęłam się-fajnie,że jesteś
-mówiła,że rano źle się czułaś
-niestety,ale na szczęście jest mi już lepiej,a tak w ogóle,która godzina?
-jest już wczesne popołudnie
-oh..trochę spałam
-tak,ale ważne,że jest ci już lepiej
-to prawda,że jutro jest pełnia?
-tak-posmutniał
-co się stało?
-jutro może być źle,ponieważ wszystkie wilkołaki będą szaleć w lesie i boję się,że wampiry na to czekały zbierając dla siebie armię,aby nas zgładzić
-co?skąd takie przypuszczenia?-spytałam przerażona
-nie wiem,to tylko taka zła myśl i mam nadzieje,że się mylę
-to znaczy,że ja też będę musiała się znaleźć?-spytałam
-tak,ale można temu zapobiec jak przykujesz się kajdanami w piwnicy-powiedział delikatnie
-co?zwariowałeś?nie zostawię swoich i ciebie na pastę losu dla wampirów-wściekłam się tak,aż prawie zawarczałam,a moja sierść się najeżyła
-spokojnie Kiro,tak byłoby lepiej-odpowiedział uspokajając mnie
-czy to właśnie o tym nie chciałeś nam powiedzieć?czemu przed nami to chciałeś ukryć?-tym razem wyskoczyłam z łóżka ze złości nie mogąc się opanować
-Kiro spokojnie,to tylko przypuszczenia,ale nie wiadomo czy się sprawdzą-również wstał i stanął dalej ode mnie niż zwykle jakby się bał,że wybuchnę
-ok-zobaczywszy to otrząsnęłam się trochę i usiadłam na krzesło
-wiem,że to trudne,ale trzeba coś postanowić i między innymi tu przyszedłem,aby porozumieć się w tej sprawie z twoimi dziadkami
-a już myślałam,że się o mnie martwiłeś-odpowiedziałam znowu wściekając się i wstając z krzesła
-bo tak było
-Kiro-nagle ktoś zawołał
-choć my na dół-powiedziałam
Następnie wyszłam z pokoju na dół do kuchni,a za mną poszedł Artur.Po chwili zobaczyłam,że dziadkowie siedzą przy stole.Po ich minach widać było,że chcieli porozmawiać,więc uspokoiłam się i usiadłam przy stole,a Artur po chwili do mnie dołączył i usiadł obok.Zaraz po tym odezwał się dziadek:
-Arturze,powiedz nam co się dzieje-powiedział stanowczo
-chodzi o to,że jutro pełnia i rada plemienia uważa,że powinniśmy zwołać jutro wszystkie wilkołaki popołudniu,aby postanowić co robimy
-co masz przez to na myśli?
-rada plemienia podejrzewa,że wampiry uzbierały małą armię,żeby móc nas jutro podczas pełni pozabijać
-co przecież to absurd?to byłoby dla nich samobójstwo-odpowiedział dziwiąc się bardzo
-wiem,ale mimo wszystko chcą ze wszystkimi porozmawiać
-dobrze,skoro tak się mają sprawy to chętnie paru wampirom dokopię jak za starych dobrych czasów-po czym zaśmiał się
-właśnie nie wiem czy to dobry pomysł-odpowiedział zmartwiony Artur
-chyba się ich nie boisz-odpowiedział dziadek
-ja nie mówię o sobie-po czym popatrzył na mnie
-chodzi ci o Kirę?-zaśmiał się-jest młoda to fakt,ale dzięki temu bardzo silna,więc jak posłucha instynktu,a jutro na pewno tak będzie to spokojnie powinna dać sobie radę
-wolałbym,żeby została w domu-odpowiedział
-co?nie ma mowy,już ci to mówiłam-oburzyłam się
-jakbyś jej nie znał-zaśmiał się dziadek,choć babcia nie wydawała się być tym tak rozbawiona jak on i pewnie brała stronę Artura,ale nic się odzywała
-dobrze w takim razie już pójdę i przekaże radzie,że przyjdziecie
-dobrze,a której mamy być?
-bądźcie w samo południe
-dobrze,to do zobaczenia Arturze
-do widzenia
Po czym Artur wyszedł na dwór,a ja szybko się zerwałam z krzesła i wyszłam za nim.Poczuł,że za nim poszłam,więc zatrzymał się w połowie podwórka,ale się nie odwrócił.Chcąc widzieć jego twarz obeszłam go,a on schylił głowę na dół udając,że szuka czegoś w ziemi.Zirytowało mnie to i powiedziałam:

Lilith89 - 2011-12-02 15:17:47

-Artur popatrz na mnie-niestety nie podziałało
-przepraszam,że byłam nie miła,ale od rana wszystko mnie drażni i mam dość tego,że tak ciągle mi wszystkie zabraniasz niby dla mojego dobra
-wiem,że to trudno,ale sama wiesz,że tak jest lepiej-odpowiedział i po chwili podniósł głowę patrząc na mnie ze łzami w oczach
-Arturze czemu płaczesz?-zmartwiło mnie to i nie mogąc na to patrzeć przytuliłam go do siebie
-przepraszam,ale nie mogę znieść myśli,że mogłoby ci się coś stać
-proszę nie płacz,przecież wiesz,że będzie dobrze-po czym pocałowałam go w policzek
-boję się bo od rana mam złe przeczucie
-to tylko przez to,że tak się martwisz-odpowiedziałam nie chcąc mówić mu o tym,że ja też tak się czuje
-może-odpowiedział przecierając oczy i lekko odsuwając się ode mnie,aby zbliżyć się do mojej twarzy,żeby mnie pocałować
-już dobrze-powiedziałam i pocałowałam go
-Kiro muszę już iść
-wiem,zobaczymy się jutro po południu
Nic nie odpowiedział tylko wzdychnął i pocałował mnie jeszcze raz na pożegnanie.Następnie pobiegł w las.Stałam tak przez chwilę nie wiedząc co mam zrobić.Po chwili poczułam mokry język na swojej ręce,który sprawił,że się ocknęłam z tego letargu.Okazało się,że to Kieł.Widocznie martwił się o mnie tak samo jak Artur.Schyliłam się do niego i pogłaskałam go czule,przytulając go później do siebie.Udałam się do domu.W kuchni babcia szykowała już obiad,a ja nie chcąc z nikim rozmawiać poszłam do siebie na górę.Położyłam się z powrotem do łóżka.Tym razem jednak nie zasnęłam tylko leżałam i rozmyślałam co się jutro wydarzy.Miałam nadzieję,że nie oberwie mi się za to w szkole,że dziś nie przyszłam na zajęcia.W sumie to nie wiadomo czy przeżyje do poniedziałku,więc nie powinnam się tym teraz martwić.Jedynie martwiło mnie to czy moja przyjaciółka Kinia nie ze chce złożyć mi wizyty,żeby upewnić się czy wszystko ze mną w porządku.Była już ta godzina,więc dawno powinny skończyć się zajęcia.Nie chcąc narobić Kini problemów postanowiłam,że szybko zejdę na dół i zadzwonię do niej.Gdy zeszłam na dół babcia zawołała mnie na obiad.Powiedziałam jej,że zaraz przyjdę tylko najpierw zadzwonię do Kini,żeby się nie martwiła o mnie.Babcia tylko mi przytaknęła i nic więcej nie mówiła.Usiadłam w pokoju na sofie biorąc telefon do ręki.Wybrałam jej numer i zadzwoniłam.Po krótkim sygnale odebrała:
-Kira to ty?
-cześć Kinia,przepraszam,że dziś się nie pojawiłam w szkole,ale źle się czułam i zostałam w łóżku
-oj to nie dobrze,a teraz jak się czujesz?
-dzięki,już dobrze,a co u ciebie?
-wszystko dobrze,w szkole było nudno bez ciebie
-no tak-zaśmiałyśmy się
-będziesz w poniedziałek w szkole?
-y..-nie wiedziałam co jej odpowiedzieć,ponieważ mogłam nie dożyć do tego czasu,ale nie chciałam ją martwić,więc odpowiedziałam-tak,chyba,że znowu będę się źle czuć
-Kiro chyba nie chcesz się wymigać od zajęć?
-nie, przecież wiesz
-dobrze,w takim razie wyzdrowiej i wróć w poniedziałek do szkoły
-postaram się,cześć
-cześć
Po czym odłożyłam słuchawkę i udałam się na obiad.Byłam dość głodna po tym jak rano zjadłam tylko tą zieloną maź,więc szybko zjadłam obiad.Podczas obiadu nic nie rozmawialiśmy.Jak widać żadne z nas nie miało na to ochoty.Dlatego też udałam się z powrotem do pokoju i położyłam się z powrotem do łóżka.Myślałam nad tym co mogę jeszcze zrobić,aby móc jutro lepiej walczyć.Niestety nic konkretnego mi nie przyszło do głowy i zdecydowałam,że zdam się na instynkt.Jednak bardzo się denerwowałam jutrzejszym dniem,więc żeby o tym nie myśleć wzięłam jakąś książkę i zaczęłam czytać.Dzięki temu oderwałam się trochę od rzeczywistości i trochę czasu zleciało.Była dość cieńka,więc szybko ją przeczytałam.Odkładając ją na pułkę znowu usłyszałam stukanie w szybę.Miałam nadzieję,że to nie Eryk jak ostatnim razem.Z początku próbowałam to zignorować,ale po pewnym czasie rozdrażniło mnie to i otworzyłam okno.Niestety do moich nozdrzy doszedł brzydki zapach Eryka jak ostatnim razem.Nie miałam ochoty z nim rozmawiać,więc odeszłam od okna zostawiając je otwarte,aby Eryk nie rozwalił mi szyby kamieniami.Gdy usiadłam przy biurku odwrócona do okna poczułam,że ktoś za mną stoi.Odwróciłam się szybko i zobaczyłam go.Eryk jak zawsze uradowany na mój widok odezwał się pierwszy:
-witaj czego nie było cię dziś w szkole?
-witaj,a jak myślisz?
-to z powodu pełni?-odpowiedział zgadując
-tak,może wiesz coś na ten temat?-zapytałam szorstko
-co masz na myśli?-odezwał się wydając się tym faktem zaskoczony jakby nic nie wiedział
-dobrze wiesz co-wstałam z krzesła i zaczęłam się dygotać z nerwów
-Kiro spokojnie,przyszedłem zobaczyć czy tylko wszystko z tobą w porządku,a ty od razu do mnie z wrogim nastawieniem
-to może wytłumaczysz mi co twoi bracia chcą nam jutro zrobić?
-co?nie wiem o co ci chodzi?
-był tu dzisiaj mój Artur i powiedział nam,że mamy szykować się jutro do walki
-jakiej walki?-spytał zaskoczony
-podobno wampiry szykują swoją armię,żeby nas zgładzić
-co?nic o tym nie wiem,przecież to byłoby samobójstwo
-wiem,więc radzę ci się trzymać ode mnie z daleka
-tego nie mogę ci obiecać
-zwariowałeś?mogę cię zabić nie wiedząc o tym
-nie zabijesz
-skąd możesz to wiedzieć?
-bo gdybyś chciała już dawno byś mnie zaatakowała
-uważaj bo nawet nie wiesz jak bardzo mam dziś na to ochotę
-hehe nie mam nic przeciwko małej potyczce
-co?chcesz ze mną walczyć?
-chętnie ci coś pokażę,chcesz?
-no nie wiem czy to dla ciebie bezpieczne poza tym już późno i zaraz pewnie będą mnie wołać na kolacje
-w takim razie po kolacji,może być?
-dobrze,ale na twoje ryzyko
-ok,to za pół godziny będę na ciebie czekał tam gdzie ostatnio
-ok
Po czym zadowolony wyszedł przez okno.Domyślałam się,że sam poszedł zapolować.Miałam nadzieję,że Artur go tu nie znajdzie i będę mogła z nim przećwiczyć do jutrzejszej walki.Po pewnym czasie babcia mnie zawołała.Jak zawsze zeszłam na dół i zjadłam kolację.Po niej powiedziałam,że jestem zmęczona i położę się wcześniej spać,żeby czasem nie przyszło im do głowy przychodzić do mnie do pokoju jak mnie nie będzie.Następnie udałam się do pokoju.Stanęłam przy otwartym oknie i zastanawiałam się jak zejść na dół,żeby nic sobie nie zrobić.Nigdy nie próbowałam wyskoczyć z pierwszego piętra.Nie było wysoko,więc zaryzykowałam i usiadłam na parapecie.Przy wyskoku odepchnęłam się mocno nogami i upadłam lekko na ziemi.Na szczęście przy wyskoku nic mi się nie stało i wstałam szybko na nogi,wyszłam cicho z ogródka i udałam się na tył domu.Gdy weszłam do lasu było dość ciemno,ale mimo to wszystko dobrze widziałam.Przeszłam w dół mijając kilka drzew i oparłam się na tym,gdzie ostatnio rozmawiałam z Erykiem.

Lilith89 - 2011-12-02 15:18:19

Nie widziałam go,ale czułam jego zapach.Musiał być gdzieś niedaleko.Miałam tylko nadzieję,że to nie pułapka i naprawdę przyjdzie,żeby mi pomóc.Po chwili czekania odwróciłam się z powrotem i nagle Eryk wyskoczył z ciemności wbijając mnie w drzewo.Pod naszym oporem zatrzęsło się,ale nie złamało.Przestraszył mnie tym trochę,więc razem z nim odruchowo zawarczeliśmy na siebie.Po raz pierwszy widziałam jego śnieżnobiałe kły z tak bliska.Był dosłownie parę centymetrów od mojej twarzy.Jego oczy były czarne jak noc,a odór z jego ust strasznie śmierdział.Przez chęć obrony odezwał się we mnie instynkt i ode pchałam go szybko z wielką siłą tak,że przeleciał kawałek i zatrzymał się przy najbliższym drzewie uśmiechając się szyderczo i po chwili dodając:
-pokaż co potrafisz Kiro-po czym zaśmiał się
-jak sobie chcesz-odparłam z wściekłością
Tak mnie tym rozjuszał,że po chwili pozwoliłam ogarnąć się owemu ciepłu z głębi siebie i po chwili stałam już na czterech łapach.Nie czekając długo rzuciłam się na niego.Niestety był szybszy i uciekł mi,a ja uderzyłam w drzewo co jeszcze bardziej mnie to rozjuszyło i pognałam za nim w las.Po pewnym czasie jednak dogoniłam go i rzuciłam się mu na plecy przewracając go na ziemie razem z sobą.Po chwili leżał do mnie odwrócony głową uśmiechając się do mnie jakby mi gratulował.Następnie wykorzystał chwilę nieuwagi i przewrócił mnie na bok.Szybko oboje się podnieśliśmy i staliśmy tak mierząc się wzrokiem,robiąc koło wokół drzew i warcząc na siebie.Nie chcąc czekać dłużej rzuciłam się na niego,ale tym razem gdy próbował zrobić unik uderzyłam go łapą i przewrócił się pod jej siłą na ziemię.Znowu stałam nad nim dumna,że go przewróciłam,ale starałam się go nie gryźć,żeby nic mu nie zrobić.Po raz kolejny wykorzystał moje zdekoncentrowanie i przewrócił mnie nie na bok uciekając mi znowu.Tak goniliśmy i próbowaliśmy walczyć po terenie blisko mojego domu.Po pewnym czasie byłam już dość zmęczona i miałam ochotę iść spać,więc przestałam go gonić tylko pobiegłam w stronę domu.Gdy byłam już blisko i zaczęłam zmieniać się w człowieka podbiegł przede mnie i upadając jako człowiek przewróciłam się na niego.Oboje pod wpływem górki poturlaliśmy się kawałek na dół zatrzymując się przy kolejnym drzewie.Wkurzyło mnie to i krzyknęłam na niego:
-zwariowałeś,chce iść już do domu
-tak bez pożegnania i pochwały?
-nie potrzebuje pochwały bo specjalnie dawałeś mi wygrać
-wcale nie,jesteś naprawdę silna i cieszę się,że tego nie wykorzystałaś i mnie nie zabiłaś
-nie ma za co,a teraz daj mi spokój ok?
-a może tak dziękuję
-niech ci będzie,dziękuję,a czy teraz już zejdziesz ze mnie i mnie puścisz do domu?
-hmm..podoba mi się to i wolałbym tak zostać na dłużej-po czym uśmiechnął się szyderczo i dotknął ręką mojej twarzy
-y..-poczułam jego zimny dotyk i oddech,nie wiedziałam co mam zrobić
-słuchaj Kiro,już dawno miałem ci to powiedzieć chociaż pewnie się domyślasz,ale chciałem to powiedzieć osobiście
-proszę nie kończ-przy czym położyłam mu palec na ustach
-czemu?-wziął moją rękę z ust i pocałował
-proszę nie utrudniaj mi tego-powiedziałam błagalnym tonem
-ale ja tak nie mogę,wiem,że to głupie,ale to nie moja wina,że cie kocham-po czym przyłożył moją dłoń do swojego już dawno nie bijącego serca
-słuchaj dobrze wiesz,że nie możemy być razem-tłumaczyłam się czując jego zimne ciało
-wiem,ale chciałem,żebyś to wiedziała-posmutniał jeszcze bardziej
-dobrze,ale puść mnie już do domu bo jak Artur zastanie nas w takim stanie może zrobić się nie ciekawie
-masz rację-po czym wstał i podniósł mnie za sobą
-idź już lepiej do siebie
-dobrze,ale jutro podczas pełni tu będę
-lepiej,żeby cię tu nie było
-czy ci się to podoba czy nie,nie mam zamiaru zostawiać cię samej podczas tej walki i jak będzie trzeba będę walczyć przeciwko moim dla ciebie-powiedział zdeterminowany
-dziękuję-uśmiechnęłam się do niego wdzięczna i udałam się do siebie
Eryk nie szedł już za mną.W domu było już ciemno,a ja zastanawiałam się jak mam z powrotem wrócić do pokoju.Byłam już dość zmęczona walką,więc ledwo stałam na nogach.Jednak jeszcze ostatni raz zdobyłam resztę sił i podskoczyłam do góry chwytając się parapetu i wciągnęłam się przez okno do środka.Po czym zamknęłam je za sobą i położyłam się spać ściągając z siebie większość ubrań.Gdy się położyłam od razu zasnęłam.

Lilith89 - 2011-12-05 10:51:04

18. Pełnia:
Rano wstałam bardzo wcześnie.Gdy spojrzałam w okno zobaczyłam,że słońce zaczęło nie dawno wzbijać się do góry.Widok wschodzącego słońca zza góry był niesamowity.Leżąc tak przez chwilę zachwycałam się tym widokiem zastanawiając się jeszcze czy jutro też będę miała okazję to zobaczyć.Po tym od razu poczułam jak ściska mi żołądek,a po chwili zrobiło mi się nie dobrze.Chciałam,żeby jak najszybciej skończył się ten dzień i jego koniec był szczęśliwy dla nas.Nie chcąc dłużej o tym myśleć wstałam z łóżka i udałam się do łazienki,aby się przyszykować na śniadanie.Wiedząc,że mam dużo czasu nie spieszyłam się.Powoli obmyłam twarz,a następnie umyłam zęby i przebrałam się.Następnie wróciłam do pokoju i zaczęłam sprzątać,aby jak najszybciej minął mi czas.Gdy już skończyłam zeszłam na dół do kuchni.Jak zauważyłam dziadkowie też już nie spali.Byli tak samo poddenerwowani jak ja.Przywitałam się z nimi i babcia po chwili podała mi śniadanie.Usiedliśmy razem do stołu i po chwili dziadek się odezwał:
-jak ci się spało Kiro?
-nawet dobrze,a czemu pytasz?-spytałam zdziwiona
-tak z ciekawości,bo nam nie za dobrze
-chodzi o dzisiejszą walkę?-spytałam zaciekawiona
-tak,trochę się martwimy co te pijawki wymyśliły
-pijawki?-pierwszy raz usłyszałam jak nazwał tak wampiry,musiał ich naprawdę nie lubić widząc jak wyraża się na ich temat z krzywą miną
-tak-odpowiedział zdenerwowany-nie dają nam spokoju i ciągle są przez nich kłopoty
-widocznie taka ich naturą,ale nie martw się dziadku,dzisiaj się nimi zajmiemy-odpowiedziałam uspakajając go
-chciałbym,żeby dziś wszystkie zginęły bo byłby w końcu z nimi spokój-odpowiedział zadowolony na sam fakt,że może się do tego przyczynić
-wiem dziadku-uśmiechnęłam się do niego,ale poczułam dziwny ucisk w brzuchu na samą myśl o Eryku
Przypomniało mi się co tak naprawdę się wczoraj wydarzyło.Czułam się z tym dziwnie.Jak mógł się we mnie zakochać.To głupie.Próbowałam to sobie samej jakoś wytłumaczyć,ale nie umiałam.Miałam nadzieje,że nie zamierza zrobić dzisiaj nic głupiego ani kiedy indziej z tym faktem.Wystarczająco miałam już problemów.Choć z drugiej strony nie chciałam,żeby dzisiaj zginął i to jeszcze na dodatek z mojej winy.Po śniadaniu udałam się na górę.Kieł jak zawsze nigdy mnie nie opuszczał o krok.Nawet się dziwiłam,że gdy Eryk czy Artur mnie odwiedzał nie był tym faktem rozgniewany tylko ucieszony.Zawsze się z nimi witał jakby ich tolerował i uważał,że nie stanowią dla mnie żadnego zagrożenia.Dlatego może i sam Eryk nie był taki zły skoro nawet Kieł go zaakceptował.Po chwili uświadomiłam sobie,że od rana o nim myślę i stwierdziłam,że to dziwne i muszę przestać.Nie chciałam,żeby moje myśli go jakoś dzisiaj do mnie przyciągnęły choć sam obiecał,że się zjawi.Będąc już w pokoju postanowiłam,że nadrobię trochę zaległości ze szkoły i pouczę się.Musiałam jakoś zająć sobie czas,żeby nie myśleć o tym wszystkim za dużo.Dzięki temu minęło trochę czasu,a ja oderwał się od tego dziwnego świata legend do rzeczywistego.W końcu powoli zbliżał się koniec roku szkolnego.Gdy powtórzyłam sobie już większość wiedzy postanowiłam trochę odpocząć.Nie chcąc się dzisiaj przemęczać położyłam się na łóżko.Po chwili powróciły do mnie złe myśli.Ogarnęło mnie znowu to nieprzyjemne uczucie.Chociaż z drugiej strony cieszyłam się,że fala złości,którą miałam wczoraj minęła i dziś byłam spokojniejsza.Zastanawiałam się za to czy ze zbliżaniem się do pełni będzie się coś ze mną działo.Od razu przypomniała mi się moja pierwsza przemiana.Te okropne swędzenie skóry,które było nie do zniesienia.Miałam tylko nadzieje,że tym razem tego nie będzie,a przemiana będzie normalna bez bólu i że jednak będę świadoma tego co robię.Nie chciałam,żeby zawładnęła mną bestia.Nie chcąc dłużej się zamartwiać zeszła na dół do pokoju dziadków zobaczyć co robią.Dziadek jak zwykle siedział i oglądał jakiś mecz w telewizji,a babcia siedziała obok i rozwiązywała krzyżówkę.Był to raczej dziwny widok dlatego,że nie byliśmy zwykłymi ludźmi,a jednak dużo rzeczy robiliśmy jak normalni ludzie.Po chwili oboje mnie zauważyli i zawołali do siebie.Usiadłam obok i zaczęłam oglądać telewizje.Po pewnym czasie babcia udała się do kuchni szykować ostatni normalny posiłek na dzisiaj.Bowiem wieczorem mogliśmy zabić i pożywić się czymś innym niż zwykle.Przez gardło mi nie przechodziło,że mogłabym kogoś innego zabić nie dla jedzenia jak zwykle,a dla samego unicestwienia kogoś.Pocieszałam się myślą,że za niedługo zobaczę się z Arturem.Miałam też nadzieję,że dzisiaj będzie w lepszym humorze i pozwoli mi w końcu samej się bronić.Po pewnym czasie zaczęła dochodzić godzina dwunasta.Dziadek zgodnie z obietnicą musiał się zjawić za niedługo u rady plemienia,więc babcia pośpieszyła nas z obiadem.Gdy tylko skończyliśmy się jeść babcia kazała mi się iść na górę przebrać w stare ciuchy i zejść na dół.Dała mi na to dziesięć minut.Dziwiło mnie to po co miałam tak robić,ale bez pytania udałam się na górę.Wybrałam z szafy stare spodnie i bluzkę.Następnie przebrałam się szybko i zeszłam na dół jak kazała babcia.Czekali już na mnie na podwórku.Zamknęli Kła w domu jak nigdy dotąd.Widocznie bali się o niego i sami nie chcieli go skrzywdzić.Następnie wyszliśmy z ogródka zamykając również bramę.Nie czekając długo dziadek pierwszy ruszył w las,a ja z babcią zanim szybko zmieniając się w wilka.

Lilith89 - 2011-12-05 10:51:30

Gdy zaczęłam biec czułam się jakoś inaczej.Jakbym była silniejsza,masywniejsza i szybsza.Uczucie,które ogarniało moje ciało było niesamowite.Czułam się dzięki niemu niezwyciężona.To musiał być wpływ zbliżającej się pełni.Biegnąc przez las czułam różne nowe zapachy.Nie należały do przyjemnych i kojarzyły mi się tylko z jednym,wampirem.Musiały wieczorem robić zwiad przez dzisiejszą walką.Coraz bardziej docierało to do mojej świadomości.Po pewnym czasie znajdowaliśmy się już na terenie plemienia.Ku naszemu zdziwieniu przybiegło do nas kilka innych wilków biegnących z innej strony niż nasza.Musieli zostać poinformowani o zbliżającej się walce.Zapowiadało się na krwawą wojnę.Gdy wybiegliśmy z lasu na polanę przed dom Artura było tam dużo ludzi.Część z nich była pod postacią wilków i po chwili zmieniających się w ludzi jak my.Takiej dużej ilości różnych wilków nigdy nie widziałam.Rada musiała być naprawdę przestraszona faktem wampirów,że podjęli tak radykalne kroki zwołując wszystkie wilki z okolicy.Większość z nich była w podobnym wieku jak ja.Gdy zmieniliśmy się w ludzi dziadek udał się do domu Artura zapytać co z tą naradą.Razem z babcią zostałyśmy na zewnątrz.Obie rozglądałyśmy się wokół się z równą fascynacją co zarazem przerażeniem.Obie trochę bałyśmy się tego co nas czeka.Po chwili wyszedł dziadek z paroma starszymi osobami.Domyśliłam się,że są z rady,ponieważ debatowali omawiając coś jeszcze.Po nich wyszedł Artur.Na mój widok się rozpromienił i podbiegł przytulając mnie mocno do siebie.Nie mogąc wytrzymać pocałowałam go czule i powiedziałam:
-witaj,widzę,że szykuje się coś poważnego skoro wezwaliście tyle wilków do pomocy
-witaj,mówiłem,że może być niebezpiecznie
-oj nie zaczynaj znowu mówić mi na ten drażliwy temat
-Kiro-zdenerwował się
-Artur,wiesz o co mi chodzi i nie mówmy o tym tylko powiedz mi jak ma to wszystko wyglądać
-dobrze,jak na razie wiem tyle,że mają zaraz zebrać głowy członków każdej watahy i obmyślić co dokładnie robimy
-ale będziemy walczyć tak?
-wygląda na to,że nie mamy wyjścia
-mam pytanie,czy teraz podczas drugiej mojej pełni będę się w stanie kontrolować?
-w pewnym sensie tak,ale gdy dojdzie do głównego starcia możesz zacząć się kierować instynktem i stracisz nad sobą panowanie jako człowiek
-ale nie zrobię nikomu krzywdy z naszych-zapytałam zastanawiając się nad Erykiem
-z naszych nie tylko z wampirów zrobimy miazgę-roześmiał się
-jesteś bardzo pewny siebie,wczoraj taki nie byłeś
-wiem to przez pełnie-uśmiechnął się i czule pocałował w czoło
-ja też się dzisiaj dziwnie czuję,ale muszę przyznać,że mi się to podoba
-jak każdemu wilkowi-po czym dodał-czy będzie tu dzisiaj ten wampir?
-co?-zdziwił mnie tym pytaniem i nie wiedziałam co mu mam odpowiedzieć
-Kiro dobrze wiem,że łazi ciągle za tobą,więc sądzę,że dzisiaj też tu będzie tylko ciekawe czy będzie w stanie zabić swoich,dziwie się,że jeszcze jemu nic nie zrobili za to,że się tobą tak interesuje
-Arturze nie wiem-udałam niezainteresowaną tym faktem choć widać było,że z trudem o nim mówi i jakby miał ochotę go za to zabić wykorzystując tą sytuację,a ja miałam nadzieję,że Eryk zmieni zdanie i nie przyjdzie dla własnego dobra
-Kiro muszę iść,zobaczymy się później
-gdzie idziesz?
-muszę iść na polowanie,żeby się wzmocnić,a ty jadłaś coś?
-tak normalny obiad-uśmiechnęłam się
-no tak-uśmiechnął się i pocałował mnie czule na pożegnanie
Dochodziło już samo południe,gdy w końcu po pewnym czasie czekania zebrała się rada.Na środku polany zrobiono ognisko,a na około niego usiedli główni dowódcy.Reszta stada przyglądała się temu i słuchała co każdy ma do powiedzenia.Nie było ich tak dużo,ponieważ część jak Artur udali się na polowanie.Każdy basior miał co innego do powiedzenia.Po chwili słuchania znudziło mi się to i stwierdziłam,że usiądę gdzieś w cieniu pod drzewem czekając na Artura.Wybrałam sobie miejsce i usiadłam na miękkiej,zielonej trawie.Było już dość ciepło jak na połowę wiosny.Dlatego przyjemny chłodny wietrzyk i cień dodał mi trochę ukojenia.Po pewnym czasie usłyszałam za sobą szelest zbliżających się kroków.Gdy się odwróciłam zobaczyłam Artura,a właściwie czarnego wilka.Witaj,strasznie hałasujesz.Po czym zaśmiałam się,a on podbiegł i zaczął mnie lizać po twarzy.Odruchowo wstałam uciekając przed nim.Zaraz potem zmienił się w człowieka i zaczął się śmiać ze mnie,że uciekam.Chwile później zawołała mnie babcia,więc razem z Arturem do niej podbiegliśmy.

Lilith89 - 2011-12-05 10:52:02

Podbiegłam do babci z Arturem i zapytałam:
-czy coś się stało?
-skarbie jest już po południu i za chwilę będziemy się przyszykowywać do wojny,więc bądź poważna dobrze?-powiedziała zdenerwowana
-dobrze i przepraszam babciu
Nie wiedziałam,że nasze zachowanie mogło ją tak zdenerwować,więc oboje z Arturem byliśmy cicho.Po chwili zaczynały się zbierać wszystkie stada z polowania w całość.Dlatego też może rada zawołała wszystkich obecnych na sam środek polany przed domem.Zostało tam rozpalone ognisko, przy którym wcześniej obradowali najstarsi.Gdy zebrali się już wszyscy wokół ogniska główny rady odezwał się i przemówił w imieniu wszystkich:
-Witam wszystkie obecne tu wilki.Nazywał się Barnalus i jestem liderem rady plemienia.Jak wiecie zebraliśmy się tu dziś,aby walczyć z wampirami,którzy według naszych informacji chcą przejąć kontrolę nad miastem.Jednak do tego muszę pozbyć się nas,aby nikt nie mógł im przeszkodzić w tworzeniu armii i spokojnemu pożywianiu się ludźmi.Dlatego też zwołaliśmy wcześniej radę,która przed chwilą ustaliła taktykę walki.Każdy dowódca watahy zaraz przekaże wam informacje dotyczące tej strategii.Mam nadzieję,że dziś skończy się era wampirów,a przynajmniej zabijemy ich na tyle dużo,żeby bali się drugi raz zrobić coś takiego.Bracia zjednoczmy się dzisiaj w siłę i pokonajmy raz na zawsze to plugastwo.Jesteście ze mną?
Po tak długiej wypowiedzi zadał na koniec to pytanie,a wszyscy obecni zaczęli wiwatować i krzyczeć różne wyzwiska na temat wampirów.Widać było po tym jak bardzo chcieliby,żeby to był dziś ich koniec.Ja jako jedyna nic się nie odzywałam choć jak najbardziej byłam za tym,żeby dziś zginęli.Chciałam w końcu normalnie chodzić do lasu polować jak było to wcześniej.Gdy było już po wszystkim tak jak mówił Barnalus każdy dowódca watahy podszedł do swoich wilków i wytłumaczył im co trzeba teraz robić.Tak samo zrobił dziadek.Powiedział nam:
-Słuchajcie,rada plemienia ustaliła,że zaatakujemy po pełni,ponieważ wtedy będziemy najsilniejsi.Jednak może być tak,że ty Kiro jako nowy wilkołak możesz nie być się w stanie do końca kontrolować,więc proszę spróbuj nie oddalać się od nas daleko i atakuj tylko wampiry dobrze?
-dobrze dziadku,postaram się,a co jeśli wampiry zaatakują wcześniej?
-tak też może być,więc wtedy będziemy zmuszeni do tego samego ataku tylko wcześniej
-skarbie to jak w końcu atakujemy?-spytała babcia
-Ustaliliśmy,że musimy atakować razem,a przynajmniej na początku.Barnalus chciał,aby najsilniejsi stanęli z przodu,a słabsi za nimi.Wampiry lubią atakować z różnych stron dlatego też stworzymy coś w rodzaju okręgu.Wtedy każdy będzie bronił tyły drugiego,a później jak zaczną atakować będziemy ten okręg powiększać.Dlatego też ważne jest,żeby nikt nie wyszedł poza niego,ponieważ nie będzie miał ochrony z tyłu.
-myślę,że to może się udać-odpowiedziała babcia
-no tak,a co będziemy robić do pełni,przecież jest jeszcze dużo czasu?-spytałam
-wiem,musimy czekać i mieć się na baczności,prawdopodobnie wyślą kogoś na zwiady-odpowiedział dziadek
-w takim razie pójdę zapytać ojca czy mogę wybrać się z nimi na zwiad-powiedział Artur i poszedł
Nie zdążyłam nawet nic mu powiedzieć.Było nad na tyle dużo,że zrobił się dość duży hałas,więc mógłby mnie nie usłyszeć nawet jakbym krzykła.Dlatego dałam sobie spokój i nadal siedziałam z dziadkami wokół ogniska.Nie wiedziałam co mam myśleć i co mam zrobić.Niedawno co zaczynało zmierzchać,a jednak jeszcze dużo czasu zostało do walki.Czułam się strasznie.Bałam się, a zarazem zaczynałam się robić coraz bardziej zdenerwowana.Miałam dziwne złe przeczucie,które mnie nie opuszczało od dłuższego czasu.Miałam nadzieję,że jednak wszystko będzie dobrze i dożyję jutro razem z moją rodziną i Arturem,nie wspominając już o Eryku.
Po chwili czekania wrócił zdenerwowany Artur.Nie musiałam nawet pytać,żeby wiedzieć co się stało.Nie chcąc go bardziej denerwować pomyślałam,że powiem mu coś miłego tym bardziej,że mogłyby być to moje ostatnie słowa do niego:
-Arturze,proszę bądź dzisiaj blisko mnie,żebym nie musiała się martwić czy coś ci się stało i dla mojego własnego dobra dobrze?nie chcę cię stracić,więc proszę postaraj się dzisiaj nie umrzeć,bardzo cie kocham-po czym pocałowałam go czule i przytuliłam mocno do siebie
On od razu się rozchmurzył i powiedział:
-nie martw się Kiro,nie mam zamiaru cię dzisiaj zostawiać i ja również cię bardzo kocham-po czym jeszcze raz mnie pocałował

Lilith89 - 2011-12-05 10:52:41

Po pewnym czasie zrobiło się na dworze dość ciemno,a przynajmniej na tyle,że zaczęło budzić we mnie większy strach.W sumie jako wilk widziałam dość dobrze w ciemnościach,ale jednak byłam w połowie człowiekiem,więc musiałam wytężać wzrok,aby móc coś zobaczyć.Gdy tak rozglądałam się po okolicy wróciła wataha wilków,która była na zwiadzie.Podeszli do Barnalusa i przekazali mu informacje.Następnie ponownie wyszedł na środek i przemówił:
-Szanowni bracie,zwiad doniósł mi,że wampiry zaczęły się zbierać w okolicy.Dlatego też musimy być od tej pory gotowi na atak.Mogą zaatakować w każdej chwili i z każdej strony,więc ustawcie się tak jak ustaliliśmy i bądźcie czujni.Jednak proszę nie atakować bez zgody swojego dowódcy.Jak również nie zostawcie nikogo przy życiu.Gdy skończył przemówienie wszyscy zebrali się w okręg tak jak mówiono.Ja stanęłam za babcią,a obok mnie stanął Artur za dziadkiem.Jak już wszyscy się ustawili każdy następnie zmienił się w wilka czekając na atak wampirów.Gdy już stanęła na czterech łapach poczułam się lepiej.Nagle strach zniknął,ale te złe uczucie nadal nie ustąpiło.Było to dziwne.Coraz bardziej czułam się jak zwierzę,ponieważ z minuty na minutę bardziej pożądałam mordu.To uczucie,które mnie ogarnęło zaczynało zbierać nad ludzką częścią przewagę jak mówił dziadek.Gdzieś w środku z całych sił próbowałam o tym nie myśleć.Starałam się skupić nad tym co się wokół mnie dzieje.Jak głośno słyszę nerwową atmosferę pozostałych wilków.Pocieszyło mnie to,ponieważ nie tylko ja się tak niecierpliwiłam.Przysłuchując się wszystkim po kolei usłyszałam nagle dziwne pogwizdy wiatru i niosący przez niego smród.To mogło oznaczać tylko jedno.Wampiry.W końcu wybiła moja godzina.Przez to wszystko zrobiłam się jeszcze bardziej drażliwa przez co nie wytrzymałam i w końcu zawarczałam lekko pod nosem.Na to odpowiedziało mi kilka młodych wilków dając mi do zrozumienia,że również jak ja mają dość czekania.Nie trwało to długo,gdy na horyzoncie zaczęły się pojawiać pierwsze wampiry.Wszystkie wyglądały strasznie.Miały ciemne oczy i ubrudzone ciała jakby nie dawno się posilały.Tak samo jak my odpowiadały nam na warczenia tyle,że ich miały inny ton.Po chwili było ich tak dużo,że gdzie się nie odwróciłam widziałam tylko wampira.Przeraziło mnie to trochę,ale dziadek odezwał się czując nasz strach:
-spokojnie,poczekajmy,aż zaatakują pierwsi i pamiętajcie trzymajcie się blisko-po czym zawarczał
Jakby na wezwanie dziadka pierwszy rząd wampirów ruszył prosto na nas.Dziadkowie ruszyli im na przeciw,a my za nimi.Jednak sami z pierwszymi sobie poradzili odrywając im głowy,a reszta ciała padała na ziemie.Następnie już bez żadnej kolejności ruszyła reszta wampirów na nas.Wtedy dałam się opanować mojemu wewnętrznemu instynktowi i ruszyłam do ataku.Zabijałam każdego kto uciekł dziadkom.Gdy zabijałam tak wampiry po pewnym czasie jeden z nich mi wywinął się,ponieważ zdążył zrobić unik w porównaniu do innych.Nie chciałam,żeby przeżył,więc pobiegłam za nim w las w morderczym szale.Nie kontrolowałam się jako człowiek,więc nie pomyślałam o tym,że lepiej było go zostawić w spokoju i poczekać,aż sam umrze od obrażeń.Reszta wilków i wampirów walczyła między sobą,więc nie zauważyli oprócz Artura,że uciekłam.Gdy biegłam za wampirem słyszałam w myślach głos Artura,ale nie byłam w stanie zawrócić.Po pewnym czasie dobiegliśmy do miejsca,w którym las przedziera strumień.Wampir nie wiedząc czemu zatrzymał się i odwrócił.Nie mogąc się zatrzymać na czas zwolniłam nieco i uderzyłam z otwartym pyskiem na niego.Niestety wampir ponownie zrobił unik i upadłam na ziemie.Wtedy wykorzystał moją nie uwagę i rzucił się na mnie.Nagle poczułam jak rzuca mi się na plecy i gryzie mnie w ramie.Podniosłam się z całych sił na dwóch łapach do góry,żeby go zrzucić.Zaraz jednak Artur do nas dobiegł i złapał wampira odrywając mu głowę.Natomiast ja z bólu zawyłam upadając na ziemie.Poczułam jak bardzo rana mnie pieczę i robi mi się okropnie gorąco.Zakłopotany Artur mówił coś do mnie,ale nic z tego nie rozumiałam.Jad wampira działał bardzo szybko,a ja powoli traciłam przytomność.Po chwili jednak nie słyszałam już jego słów w głowie,a normalnie jako człowieka.Zdziwiło mnie to,ponieważ musiał zmienić się w człowieka.Nagle usłyszałam jak jakieś dwie osoby podchodzą do mnie i przewracają mnie na drugi bok,żeby zobaczyć ranę i kłócąc się strasznie.Rozpoznałam jednak drugi głos.To był Eryk.Jednak przyszedł.Musiał być w pobliżu i oglądać całe starcie.Pewnie miał nadzieję,że nie będzie musiał interweniować,żeby mi pomóc tak jak obiecał.Mijały kolejne minuty,a ból stawał się coraz gorszy.Coraz bardziej zataczałam się z bólu i traciłam kolejne zmysły przez brak świadomości nad nimi.Poczułam się dziwnie,gdy nagle zrobiła się cisza.Uświadomiłam sobie,że to przez kogoś kto wbił swoje zęby w moje ciało i piekącą ranę od ugryzienia.Czułam jak ktoś wysysa mi krew i ucieka ze mnie życie razem z nią.Nie wierzyłam,że Eryk przyszedł mnie jeszcze dobić dokańczając niedoszłe zabójstwo przez jednego ze swoich.Byłam tym faktem tak wściekła,że całkiem pogrążyłam się w otaczającej mnie ciemności i bólu,aż wreszcie całkowicie straciłam przytomność.

Lilith89 - 2011-12-14 22:17:55

19. Nowa ja:
Po krótkim śnie obudziłam się w końcu w moim łóżku.Jak zawsze obudziło mnie tu słońce.Nigdy nie cieszyłam się tak bardzo na jego widok jak teraz.Nie bardzo też pamiętałam co stało się po mojej walce.Jednak cieszyłam się,że nadal żyję.Po chwili przypomniałam sobie miejsce ugryzienia i natychmiast spojrzałam na ramię.Ku mojemu zdziwieniu nie było tam żadnej rany.Jedynie niewielki,zabliźniały ślad po ugryzieniu.Przypominał pół księżyc,ale mnie nie bolał jakbym miała go już od bardzo dawna.Nie tracąc czasu przebrałam się i zeszłam na dół na śniadanie.Dziadkowie jak zawsze siedzieli już w kuchni.Na mój widok rozpromienili się i przywitali.Następnie zapytała mnie babcia:
-witaj skarbie,jak się czujesz?
-dobrze-dziwiłam się,że jeszcze mnie nie okrzyczeli,że postąpiłam wbrew ustalonym zasadom
-siadaj i zjedz śniadanie bo na pewno jesteś głodna
-czy wszystko w porządku?-zapytałam siadając do stołu
-tak,a czemu pytasz?-odpowiedział dziadek
-zachowujecie się jakoś dziwnie,skąd ten optymizm?
-pokonaliśmy wczoraj wszystkie wampiry,które stanęły z nami do walki-odpowiedział z dumą dziadek
-to super,gratuluje-dodałam,jedząc śniadanie
-mamy wszyscy nadzieje,że na dłuższy czas nie będą się wychylać-dodała babcia
-to znaczy,że będziemy mogli znowu normalnie polować?-zapytałam
-tak skarbie-odpowiedziała babcia
-to faktycznie świetna wiadomość-odpowiedziałam
Po zjedzeniu śniadanie poszłam do swojego pokoju.Po chwili zobaczyłam,że Kieł za mną idzie,więc wpuściłam go do środka.Przywitałam się z nim,a następnie umyłam się i przebrałam.Postanowiłam,że odwiedzę dziś Artura.Chciałam,żeby wyjaśnił mi co się wczoraj stało.Następnie wyszłam z domu i za ogródkiem zmieniłam się w wilka.Stojąc już na czterech łapach poczułam się jakoś dziwnie.Miałam wrażenie,że lepiej widzę,słyszę i czuję.Moje zęby się nieco zwiększyły i były bardziej ostre oraz zagięte do środka jak wcześniej.Moja sierść była krótsza i cieńsza niż wcześniej.Na moich łapach nie było widać prawie pazurów i moja postura się nieco zmniejszyła.Czułam się przez to lżejsza i szybsza.Dziwiły mnie bardzo te zmiany.Domyśliłam się,że musiało to mieć wpływ wszystko przez ugryzienie.Nie czekając dłużej zaczęłam biec.Tym razem doskonale wiedziałam dokąd muszę się udać,żeby odnaleźć Artura.Biegłam równie szybciej jak i ciszej.Bałam się tego co się ze mną działo.Gdy dobiegłam na miejsce zobaczyłam,że Artur siedzi na ławce przy wypalonym ognisku.Zaczęłam się do niego powoli zbliżać.Jednak,żeby go nie przestraszyć zmieniłam się z powrotem w człowieka.Po pewnym czasie zauważył mnie.Na mój widok ucieszył się,ale nie wstał czekając,aż podejdę.Zdziwiło mnie to,ale dałam tego po sobie poznać.Gdy do niego podeszłam powiedziałam całując go i przytulając do siebie:
-witaj skarbie,czy coś się stało?
-witaj Kiro,jak się czujesz?-odpowiedział
-dobrze,ale widzę,że ty czymś się martwisz,czy chodzi o mnie?
-trochę,jak twoja rana?
-ku mojemu zdziwieniu szybko się zagoiła i została po niej tylko blizna,a czemu pytasz?
-czy czujesz się jakoś inaczej?
-jak widać żyję i mam się dobrze,lepiej powiedz mi co się wczoraj stało?
-widzę,a nic nie pamiętasz?
-niewiele po tym jak upadłam na ziemię
-zostałaś ugryziona przez wampira,którego szybko zabiłem
-a co stało się potem?
-zmieniłaś się w człowieka i w ogóle nie dawałaś znaku życia,bałem się,że tego nie przeżyjesz i mówiłem do ciebie,żeby sprawdzić czy żyjesz
-to chyba pamiętam
-następnie przybiegł Eryk,zaczął się kłócić ze mną,że cię nie przypilnowałem
-co?przecież to nie twoja wina,już ja sobie z nim porozmawiam-zdenerwowałam się na myśl o tym,że mógł winił Artura za mój błąd
-potem podszedł do ciebie i oglądnął ranę,żeby to zrobić musieliśmy cię przewrócić na drugi bok
-i co się stało?
-złapał za twoje ramię i wbił zęby w twoją ranę,a ja próbowałem jego od ciebie oderwać bo bałem się,że naprawdę chce cie zabić
-no tak,cholerny wampir-syknęłam z nerwów
-po chwili przestał pić krew i powiedział mi,że to dla twojego dobra
-że co?niby jak mogło być to dla mnie dobre?
-powiedziałem mu to samo,a on,że wypił jad,który mógłby cię zabić i może dzięki temu przeżyjesz
-i niby mam mu być za to wdzięczna?-powiedziałam coraz bardziej się na niego złoszcząc
-nie wiem,ale potem przyszli twoi dziadkowie,a on zniknął
-nie zabili go?
-nie zdążyli zauważyć,że tu był tylko martwili się o ciebie
-mam nadzieję,że na ciebie nie krzyczeli?
-nie,wzięliśmy cię do mnie,żeby opatrzyć ranę,ale jak doszliśmy do domu rana była taka jak mówiłaś
-to dlatego o to mnie pytałeś?
-tak,nie wiedziałem co o tym myśleć,ale cieszę się,że żyjesz
-a co się stało później?
-zabrali cię do domu,a ja miałem nadzieję,że jeszcze cię zobaczę
-jak widzisz jestem tu,a jak ty się czujesz?nie odniosłeś żadnych ran?
-nic mi nie jest
-a jak reszta?
-niestety straciliśmy parę ludzi,ale ważne,że pokonaliśmy wampiry
-nie widać,żebyś się tym jakoś cieszył?
-cieszę się
-jutro czas wracać do szkoły,to dziwne uczucie udawać kogoś kim się nie jest i że niby nic się nie stało
-wiem skarbie,ale lepiej jak nikt się o tym nie dowie
-wiem choć szczerze chciałabym się tym podzielić z Kinią
-wiem skarbie-po czym przytulił mnie i pocałował czule
Siedzieliśmy tak przez chwilę w zupełnej ciszy.Wsłuchiwaliśmy się w odgłosy lasu.Po chwili dopiero zauważyłam,że niedaleko nas leżą stosy prochów.Musiały to być resztki spalonych wampirów i być może poległych wilków,ale nie miałam ochoty o to pytać Artura.Uznałam,że lepiej będzie jak pójdę bo i tak dochodziło już wczesne popołudnie.Za pewno za niedługo babcia będzie podawać obiad,więc powiedziałam do Artura:
-lepiej będzie jak już pójdę,nie będziesz miał nic przeciwko?
-nie przecież wiesz poza tym mam coś jeszcze do zrobienia
-dobrze,w takim razie idę i jak będziesz chciał możesz do mnie przyjść
-dobrze,to do zobaczenia
-do zobaczenia
Na pożegnanie jeszcze raz go przytuliłam i pocałowałam.Potem Artur odwrócił się i skierował w stronę domu,a ja w przeciwną.Nie zmieniłam się jednak,żeby nie martwił się o mnie jeszcze bardziej.Postanowiłam,że pobiegnę jako człowiek.Podobnie jako wilk biegłam szybko i nie miałam większych problemów z rozpoznawaniem wszystkiego na mojej drodze.Zatrzymałam się dopiero przed domem.Następnie udałam się z powrotem do swojego pokoju.

Lilith89 - 2011-12-14 22:19:18

Gdy byłam u siebie w pokoju, zastanawiałam się nad wszystkim co się wcześniej wydarzyło.Nie wiedziałam jak mam powiedzieć dziadkom,że stało się ze mną coś dziwnego.Bałam się ich reakcji.Dlatego zanim zeszłam na dół, obmyśliłam sobie w głowie jak mam rozegrać całą rozmowę,żeby zabrzmiało to jak najdelikatniej.Po pewnym czasie,babcia zawołała mnie na dół.Zeszłam powoli ze schodów,a następnie usiadłam przy stole.Gdy babcia zaczęła podawać obiad zobaczyłam,że coś jest nie tak.Dziadkowie w ogóle się do siebie nie odzywali.Wyglądali na pokłóconych.Pomyślałam,że musiało się to stać jak pobiegłam do Artura.Dlatego stwierdziłam,że nie jest to najlepszy moment na moje zwierzenia.Ze względu na stan dziadków wolałam poczekać z tą rozmową.Zastanawiałam się,czy nie zapytać co się stało?Jednak po chwili zastanowienia,odpuściłam sobie.Zjadłam obiad i poszłam z powrotem do siebie.
Siedziałam tak w pokoju,nie wiedząc co mam ze sobą zrobić.Liczyłam na to,że zjawi się Artur,ale nadaremnie.Przed naszą rozmową musiało coś się stać.Dręczył mnie, ten dziwny nastrój po walce.Postanowiłam,że dla zabicia czasu posiedzę i poczytam notatki z ostatnich lekcji.W końcu nadal żyję i powinnam funkcjonować tak jak wcześniej.Tak jak planowałam czas szybko minął.Gdy skończyłam było już późne popołudnie.Wiedziałam,że za niedługo będzie kolacja,więc powtórzyłam sobie ustalony scenariusz mojej rozmowy.Czułam jednak,że coś pójdzie nie tak i bałam się przez to jeszcze bardziej.Rozmyślając o tym,usłyszałam wołanie babci.Zeszłam,więc na dół.Dziadkowie nadal byli w takim samym nastroju co wcześniej.Nie chciałam jednak czekać do jutra z tą rozmową.Dlatego jak zjedliśmy kolacje powiedziałam do dziadków:
-nie wiem co się z wami dzieje,ale muszę wam coś powiedzieć,więc proszę wysłuchajcie mnie
Dziadkowie popatrzyli na mnie ze zdziwieniem,ale żadne z nich się nie odezwało.Skupili się na mnie i postanowili wysłuchać co mam do powiedzenia.Dlatego dodałam:
-Może to zabrzmieć dziwnie,a zarazem strasznie.Jednak nie osądzajcie mnie źle,ponieważ jestem tą samą Kirą co byłam wcześniej.Nie wiem czy zauważyliście,ale wyszłam dzisiaj do Artura,żeby z nim porozmawiać.Jak zwykle wchodząc w las,zmieniłam się.Jednak tym razem wyglądałam i wyglądałam nieco inaczej niż zwykle.Boję się,że to przez to ugryzienie.Musiało coś we mnie zmienić,ale jak mówił nadal jestem tą samą Kirą co byłam wcześniej.
Dziadkowie nie wydawali się być zszokowani,ale wyglądali na takich jakby wcześniej o tym wiedzieli i ukrywali to przede mną.Teraz to ja byłam zaskoczona,a zarazem narastał we mnie gniew.Nie wytrzymując tej presji powiedziałam:
-czy wy coś przede mną ukrywacie?
-skarbie spokojnie,chcieliśmy z tobą o tym dzisiaj porozmawiać-odpowiedziała babcia
-co?to wy wiedzieliście co się ze mną stanie i nawet nie byliście łaskawi mnie o tym poinformować-wykrzyczałam wstając z krzesła
-spokojnie Kiro-powiedział dziadek-nie wiedzieliśmy czy ugryzienie cie zmieni czy zostaniesz nadal wilkiem jak byłaś
-jak to mnie zmieni?jestem teraz gorszym dziwadłem?
-nie jesteś dziwadłem-odpowiedziała babcia,próbując mnie uspokoić-stałaś się jakby ci to powiedzieć,Vamp-Wolf, czyli mieszanką wampira z wilkiem
-że co?co to niby ma znaczyć?-byłam tak poddenerwowana,że cała się trzęsłam i nie mogłam tego w sobie uspokoić
-stałaś się istotą nieśmiertelną,a zarazem osobą,która jako jedną z nielicznych przeżyła taki atak,a jej geny pozwoli na stanie się czymś niespotykanym i nielicznym na całej planecie-dodał dziadek
-nieśmiertelną i nieliczną..-zaczęło mi się kręcić przez to w głowie i nie mogąc ustać na nogach usiadłam z powrotem na krzesło nadal się trzęsąc
-nie mówiliśmy ci nic,ponieważ baliśmy się twojej reakcji i tego czy zostałaś nieznaną postacią z tutejszych legend-powiedziała babcia
-dokładnie nie wiedzieliśmy,czy ta opowiadana niegdyś legenda była prawdziwa
-yy..muszę się przewietrzyć-powiedziałam do dziadków
Nie patrzyłam na ich reakcje tylko wybiegłam z domu najszybciej jak umiałam.Przebiegłam dróżką w dół na przystanek.Dopiero koło niego zatrzymałam się na chwilę,a potem dalej ruszyłam,ale już spokojnie idąc.Nie mogłam w to wszystko uwierzyć.Odeszłam od domu dobry kawałek,kierując się w stronę miasta.Po drodze myślałam o tym wszystkim.Nigdy nie sądziłam,że stanę się czymś gorszym niż byłam.Nie zastanawiałam się nawet kiedy i jak umrę,a po tym zdarzeniu czy w ogóle spotka mnie prawdziwa śmierć.W jednej chwili moje życie zmieniło się nie do poznania.Nie urodziłam się zwykłym człowiekiem,ale po ostatnich wydarzeniach stałam się gorszym dziwadłem.Przede wszystkim dostałam nowe umiejętności i nieśmiertelność.Po chwili spostrzegłam,że stoję na skraju ciemnej drogi,a w
okolicy nie było nikogo.Nikt też o zdrowych zmysłach nie wybrał się na taki spacer zupełnie sam:
-głupia-pomyślałam.
Po drodze słyszałam coraz jakiś szelest.Jednak jak odwracałam się nikogo nie widziałam.Mimo to czułam,że ktoś za mną idzie.Po kolejnym razie dopiero zobaczyłam kto czai się na mnie w krzakach.To był wampir.Jakiś jednak przeżył po naszym starciu.Nie mając wyboru szykowałam się do obrony przed skradającym się cicho drapieżcą.Z daleka było widać jego obnażone,białe kły.Nie wiedziałam czy od dłuższego czasu mnie śledził,czekając na odpowiedni moment do ataku,ale czułam za sobą tą dziwną woń,z którą już kiedyś się spotkałam.Gdyby w moich genach nie było tego innego niż ludzki,nie zostałabym tym czym jestem.Tym bardziej żaden człowiek nie wierzył w ich istnienie.Zapewne dlatego, że mało kto przeżył takie spotkanie.Nawet ja sama nie wierzyłam,aż do teraz.Pod wpływem emocji stojąc nadal jako człowiek poczułam,że nie zmieniłam się w wilka,ale wysunęły mi się tylko kły.Przez chwilę musiałam wyglądać jak wampir,ponieważ zobaczyłam dziwną reakcja mojego drapieżcy, który zmienił zdanie co do ataku.Był bardzo zaskoczony tym co zobaczył i po chwili zniknął,zostawiając mnie znowu samą.Nie tracąc czasu i tego,że sama się wystraszyłam mojego innego zachowania,uciekłam z powrotem do domu.Nie chcąc rozmawiać z dziadkami wskoczyłam przez okno do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.Następnie rozmyślając o tym położyłam się do łóżka i ze zmęczenia w końcu zasnęłam.

Lilith89 - 2011-12-14 22:20:14

20. Wyrównanie rachunków:
Gdy wstałam rano nie poszłam na śniadanie jak zwykle.Nie miałam ochoty widzieć się i rozmawiać z dziadkami po tym jak kolejny raz ukrywali coś przede mną.Ku mojemu zdziwieniu nie odczuwałam nawet żadnego głodu.Zastanawiałam się jednak czy powinnam zjawić się dziś w szkole.Bałam się,że mogę zrobić komuś krzywdę po tym jak stałam się czymś nowym .Jak na razie nie przechodziło mi to przez gardło.Musiałam się po raz kolejny do tego przyzwyczaić. Postanowiłam,że znajdę Eryka choć by miał się nie pojawić w szkole.Musiałam sobie z nim porozmawiać i ustalić pewne fakty.Byłam na niego wściekła,że stałam się tym czym jestem.Wolałabym już umrzeć.Czemu nie pozwolił mi na to tylko zamienił mnie w coś bez mojej zgody.Miałam do niego dużo pytań i pretensji.Nie myśląc już więcej o tym wzięłam kąpiel,następnie ubrałam się i poszłam do szkoły.Nie chciałam,żeby dziadkowie mnie zauważyli,więc wyszłam przez okno.Następnie udałam się sama po raz pierwszy do szkoły na nogach.To znaczy pobiegłam jak tylko umiałam przez lasy,aby nikt mnie nie zauważył.Zatrzymałam się dopiero jak las się skończył i wyszłam na drogę na początku miasta. Ku mojemu zdziwieniu nie czułam ani trochę zmęczenia,ale i tak resztę drogi przeszłam powoli nie budząc żadnych podejrzeń.Gdy zbliżałam się do szkoły poczułam woń ludzi.Dopiero teraz zobaczyłam,że każdy z nich inaczej pachnie.Nie którzy z nich nawet przyciągali mnie swoim zapachem,ale starałam się o tym nie myśleć i skupić na znalezieniu Eryka.Z każdą minutą woń stawała się coraz silniejsza i coraz większe pragnienie odczuwałam.Dochodziło do mnie,że zaczynam zachowywać się jak wampir i zaczynałam rozumieć Eryka.Musiało być mu ciężko,gdy przebywał w tak duży otoczeniu ludzi.Jednak nie usprawiedliwiało go to co mi zrobił.Wchodząc do szkoły zobaczyłam na korytarzu Kinię.Na mój widok rozpromieniła się i zaczęła mi machać.Odmachałam jej i po chwili byłam już koło niej.Następnie ona zrobiła krok w tył i zaczęła mi się przyglądać podejrzliwie.Jak zawsze,gdy wyglądałam nieco inaczej Kinia od razu to zauważała.W tej właśnie chwili żałowałam,że zjawiłam się w szkole.Przez dociekliwość przyjaciółki będę musiała teraz odpowiedzieć na wiele pytań choć sama nawet nie znam wiele odpowiedzi.Po chwili oglądania mnie zapytała:
-dobrze się czujesz Kiro?jakoś dziwnie zbladłaś-spytała szczerze zaniepokojona
-masz rację dziś nie czuje się najlepiej,a ta brązowa opalenizna wiecznie nie będzie na mojej skórze-odpowiedziałam spokojnie,żeby się nie martwiła
-jeśli źle się czujesz to czemu przyszłaś do szkoły?
-nie mogę opuszczać szkoły za każdym razem,gdy źle się poczuję tym bardziej,że za niedługo zaczną się egzaminy końcowe prawda?
-masz rację,ale do końca szkoły jeszcze ponad miesiąc
-wiem-uśmiechnęłam się i dodałam-lepiej powiedz co u ciebie?
-nic nowego choć powinnam się zacząć uczyć bo tak jak mówisz za niedługo zacznie się nauka
-na szczęście to ostatni rok nauki w liceum i będzie można wyjechać z tej mieściny na studia
-masz rację,a gdzieś się wybierasz Kiro?
-jeszcze nie wiem czy pójdę na studia,a ty Kiniu?
-ja też nie wiem,ale chętnie bym poszła z tobą
Gdy skończyła zdanie szeroko się uśmiechnęła z nadzieję,że się ucieszę.Jednak zadzwonił dzwonek na lekcję,więc odwzajemniłam uśmiech i weszłam do klasy.

Lilith89 - 2011-12-14 22:20:44

Siedząc w ławce odczuwałam coraz większe pragnienie.Słodki zapach ludzi mącił mi w głowie jak nigdy przedtem.Mimo to próbowałam się skupić nad tym co mówi do nas nauczyciel.Był pierwszym,który zaczął nas straszyć przed egzaminami końcowymi.Oczywiście kazał nam się zacząć przygotowywać,ponieważ w tym roku testy mają być trudniejsze.Zastanawiałam się czy mówił prawdę czy tylko chciał,abyśmy się bardziej przyłożyli do nauki.Te rozważania nieco odciągnęły mnie od pragnienia,które mnie męczyło.Po chwili zaczęłam myśleć czy nie byłoby lepiej jakbym zwolniła się z lekcji i poszła zapolować,aby ugasić gorejący żar w swoim gardle.Nie byłby to głupi pomysł,ale wtedy nie widziałabym się z Erykiem,jeśli w ogóle sam zjawi się dziś w szkole.To akurat było bardzo prawdopodobne,więc postanowiłam,że udam się po lekcji na polowanie.Gdy skończyła się lekcja zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z Kinią na korytarz.Wtedy to poczułam najbardziej kuszącą woń jaką do tej pory miałam okazje spotkać.Natychmiast odwróciłam się w jej kierunku i zobaczyłam go.To był Eryk.Zastanawiałam się jak to możliwe.Przecież wcześniej miał tak odrażający zapach.Teraz o dziwo pachniał naprawdę cudownie i pociągająco.Musiało tak być nie inaczej jak jego sprawka.Stałam się po części nim samym i zapewne teraz pachniałam również lepiej niż wcześniej dla niego.Podobnie jak ja on sam wyczuł mnie od razu i nasze spojrzenia na chwile się spotkały.Przez chwile patrzyliśmy na siebie przyjaznym wzrokiem,aż przypomniało mi się co zamierzałam zrobić.Wtedy mój wzrok się zmienił,a Eryk widząc to nie zmienił wyrazu twarzy.Musiał przeczuwać jakie mam wobec niego zamiary.Przez te kilka sekund nie widocznych dla człowieka dużo się zmieniło.Jednak po chwili i Kinia zauważyła,że jest coś nie tak.Chwyciła mnie za rękę i powiedziała:
-Kiro wszystko w porządku?czemu tak stoisz?-odwróciłam się w jej kierunku
-przepraszam,zamyśliłam się
-czy ty patrzyłaś na Eryka?-spytała zszokowana
-nie wydawało ci się-skłamałam
-to ciekawe,ale on nadal się na nas patrzy-powiedziała jeszcze bardziej zdezorientowana
-niech się patrzy,a teraz choć my do klasy-powiedziałam udając nie zainteresowaną
Nie chciałam,żeby Kinia coś się domyślała.Jednak po jej wyrazie twarzy można było zauważyć,że wydaje jej się,że ją okłamuje.Miała rację,ale chciałam,żeby trzymała się od niego z daleka.Nie chciałabym,żeby i jej coś zrobił.Mimo to w tej chwili bardziej zastanawiało mnie to co teraz zrobić.Czy wymknąć się na następnej przerwie na polowanie i zostać w szkole czy zrobić tak jak wcześniej planowałam.Byłam zaskoczona,że Eryk pojawił się w szkole po tym co mi zrobił.Pewnie jak zwykle mnie pilnował,żeby nic mi się nie stało,a teraz jeszcze,aby nikt przeze mnie nie ucierpiał.Tylko gdybym ja się wyjawiła,on też by musiał i oboje mielibyśmy kłopoty.
Weszłyśmy do klasy i zajęłyśmy swoje miejsca.Po chwili zabrzmiał dzwonek i przyszedł kolejny nauczyciel.Podobnie jak poprzednio zaczął mówić o zbliżających się egzaminach.Dobrze wiedzieliśmy,że musimy się uczyć,a oni jeszcze muszą nam to przypominać.Byłam na to nieco zła,ale wiedząc co może się ze mną stać próbowałam się jak najszybciej uspokoić.

Lilith89 - 2011-12-14 22:21:09

Po skończonej lekcji postanowiłam,że pójdę zapolować,ale wrócę do szkoły na lekcję,żeby zobaczyć się jeszcze z Erykiem.Powiedziałam Kini,że nie mam ochoty na jedzenie w stołówce bo kiepsko się czuję i pójdę do szkolnej pielęgniarki,żeby mnie zbadała.Przez chwilę Kinia patrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem,ale po chwili rozchmurzyła się i powiedziała,żeby tak zrobiła,a ona sama pójdzie coś zjeść.O dziwo nie miała do mnie żadnych pretensji i po chwili zeszła na dół do stołówki zostawiając mnie samą na korytarzu.Poczekałam,aż zejdzie,żeby nic nie podejrzewała,a następnie wymknęłam się ze szkoły.Będąc poza nią poszłam do parku będącego obok niej.Na szczęście nie było tam nikogo,więc mogłam przyspieszyć tak,że nikt mnie nie zauważył.To znaczy żaden człowiek.Zaczęła mi się podobać ta nowa umiejętność.Jednak przez chwile zastanawiałam się czy nikt mnie nie zauważył.Poza szkoła czułam się o wiele lepiej,ponieważ nie czułam tego okropnego pragnienia tak bardzo jak w niej przez ludzi.Tak dużo unoszących się zapachów mąciło mi w głowie.Sądzę,że jeśli nie wyszłabym teraz na polowanie,nie skończyłoby się to dobrze dla mnie i dla kogoś kto zostałby moją pierwszą ludzką ofiarą.Po chwili byłam już w lesie.Będąc już dość głęboko w nim zatrzymałam się.Zaczerpnęłam trochę świeżego powietrza i poczułam zapach mojej przyszłej ofiary.Wiedziałam dokładnie co to i w jakiej odległości się ode mnie znajduje.To było stado saren.Podobnie jak moje pierwsze jako wilka.Bez zastanowienie rzuciłam się biegiem w tym kierunku,ale tym razem jako człowiek.Czułam tak ogromny głód,że nawet nie przejmowałam się,która z saren będzie moją pierwszą ofiarą.Rzuciłam się na najbliższą z nich.Wgryzłam się w szyję przewracając sarnę na ziemie.Reszta z nich w popłochu uciekła.Jednak zauważyłam to dopiero po chwili jak wypiłam całą krew z sarny.Głód nieco zelżał,ale nadal palił moje gardło.Wstając usłyszałam szelest za sobą i natychmiast się odwróciłam w jego stronę pokazując kły i głośno warcząc.Okazało się,że to Eryk.Musiał śledzić mnie,bojąc się czy komuś nie zrobię krzywdy w szale mordu.Natychmiast przestałam,a on nie zmienił swojego wyrazu twarzy.Nadal był lekko rozbawiony jak wcześniej na korytarzu.Zdenerwowało mnie to i powiedziałam:
-co cię tak bawi Eryku?
-witaj Kiro,ty jesteś zabawna
-uważaj co mówisz bo pożałujesz-postraszyłam go
-pamiętaj,że jestem od ciebie starszy i silniejszy
-a ty pamiętaj,że w połowie jestem nadal wilkiem-wtedy przestał się uśmiechać
-spokojnie Kiro,jesteś nowym wampirem i łatwo przejmują na tobą kontrole emocje,uważaj proszę na to co robisz
-a kogo to sprawka?może mógłbyś mi to w końcu wytłumaczyć?coś ty najlepszego narobił-krzyczałam-mogłeś zostawić mnie,żebym mogła spokojnie umrzeć,a teraz jestem jeszcze gorszym dziwadłem jak byłam,mieszańcem
-sądzę,że już wszystko opowiedział ci twój ukochany,więc nie mam co ci tłumaczyć-odpowiedział spokojnie-po prostu uratowałem ci życie,gdy twój ukochany nie mógł nic zrobić
-jak możesz go obwiniać,to moja wina i jak jeszcze raz zbliżysz się do mnie albo do moich bliskich to pamiętaj,że znajdę cię i zabiję
-że co?dlaczego?-spytał zdziwiony
-żegnaj
Odpowiedziałam i pobiegłam z powrotem do szkoły.Nie odwracałam się nawet,żeby sprawdzić czy biegnie za mną.Miałam go dość i nadzieje,że wziął sobie do serca to co mu powiedziałam.

Lilith89 - 2011-12-14 22:21:34

Będąc już w parku zatrzymałam się.Zastygłam z przerażenia,ponieważ nie wiedziałam co mam teraz zrobić.Przy wejściu w parku stałam Kinia i patrzyła na mnie ze zdziwioną miną.Musiała mnie śledzić,martwiąc się o mnie.Nie mając wyboru w końcu ruszyłam z miejsca spotykając się z nią po środku parku.Nie odezwałam się pierwsza,ponieważ to ona zabrała pierwsza głos:
-Kiro,co ty tutaj robisz?
-y...-nie mogłam wydusić z siebie słowa
Nagle poczułam,że ktoś za mną stoi.Nie czekając długo odezwał się za mnie:
-witaj Kiniu,to ja wyciągnąłem ją na dwór-odezwał się Eryk
-witaj,skąd wiesz jak mam na imię?-spytała nadal zaskoczona,sama nie wiedząc co ma teraz zrobić
-słyszałem kiedyś jak rozmawiałyście-zaczął się usprawiedliwiać,gdy nagle mu przerwała
-jak to słyszałeś?co jeszcze wiesz na mój temat?i skąd do cholery znasz Kirę?-wykrzykując to Kinia popatrzyła również i na mnie ze złością,że o niczym nie wiedziała
-wybacz Kiniu-w końcu udało mi się coś wydusić,ale przerwał mi Eryk
-to moja wina-odpowiedział-nie chciałem,żeby ci o tym mówiła
-niby dlaczego przecież jesteśmy przyjaciółkami?-powiedziała już spokojniej
-mamy swoje powody,ale nie mogę ci ich zdradzić-mówiąc to popatrzył na mnie czekając,aż go wesprze jednak nic nie powiedziałam
-Kiro,o co chodzi?-spytała mnie
-przykro mi Kiniu,ale nie mogę o tym mówić,ale mam nadzieję,że mnie zrozumiesz-powiedziałam błagalnym tonem
-nie,ja już nic nie rozumiem,ciągle coś przede mną ukrywasz-żaliła się-jednak skoro nie chcesz mi powiedzieć to znaczy,że nie jesteśmy przyjaciółkami
-co?dlaczego tak mówisz?-powiedziałam prawie z płaczem
-bo przyjaciółki nic przed sobą nie ukrywają
Po czym odwróciła się i szybko odeszła w stronę szkoły.Nagle mój ból przemienił się w złość.Nie mogłam wytrzymać targających mnie emocji.Po chwili poczułam jak ogromne ciepło zaczyna rozchodzić się po moim ciele.Zaczęłam się trząść z nerwów.Próbowałam to jakoś zatrzymać,ale nie umiałam.Eryk widząc mnie,domyślił się,że ze złości zaczynam się przemieniać.Nie tracąc chwili,zaryzykował i złapał mnie za obie ręce przyciskając mnie mocno do siebie.Poczułam niewielki chłód,który był wcześniej o wiele większy.Nagle poczułam jak moje nogi odrywają się od ziemi,a on niesie mnie biegnąc z powrotem do lasu.Po chwili,gdy byliśmy w lesie puścił mnie.Odrzuciło mnie od niego na kilka metrów.Upadając na ziemię byłam już na czterech łapach.Byłam tak na niego wściekła,że odwróciłam się w jego kierunku i głośno zawarczałam mając ochotę go rozszarpać.Eryk stał jak wryty nie wiedząc co ma zrobić.Jednak wziął się na odwagę i odezwał się do mnie powoli oraz spokojnie próbując mnie już bardziej nie prowokować:
-Kiro spokojnie,nie chcesz mnie zabić
Na jego słowa zbliżyłam się nieco i jeszcze bardziej zawarczałam ze złości.Na to on dalej:
-Kiro proszę cię,będziesz tego żałować
Zawrzało we mnie jeszcze bardziej.Cała sytuacja nie trwała zbyt długo,ale coraz bardziej jego słowa zaczynały mnie drażnić.Tak bardzo chciałam go zabić.Pragnęłam tego jak niczego innego.Dlatego nie chcąc już czekać dłużej podniosłam łapę szykując się do biegu,gdy nagle usłyszałam łamiące się gałęzie pod czyimś ciężarem.Uspokoiło mnie trochę i oboje spoglądnęliśmy w kierunku hałasu.Po chwili zobaczyłam zbliżającą się Kinię.Gdy bliżej do nas podeszłam i zobaczyła co się dzieje,przeraziła się i stanęła bez ruchu.Odezwał się do niej Eryk:
-Kiniu spokojnie,nie ruszaj się-powiedział
-co to ma być?co to za potwór?-powiedziała ledwo,przerażona
Słowo potwór zabrzmiało dla mnie okropnie.Poczułam wielki ból przeszywający mnie od środka.Był dla niej czymś okropnym.Wiedząc,że już mnie widziała stwierdziłam,że muszę jej powiedzieć.Nie dbałam już o konsekwencje.Chciałam się z nią pogodzić.Myśląc o tym stanęłam na dwóch łapach i przemieniłam się z powrotem w człowieka.Kinia widząc mnie zemdlała,ale Eryk zdążył ją złapać zanim upadła na ziemię.Zapadła cisza.

Lilith89 - 2011-12-14 22:22:01

Gdy chciałam podejść do Eryka poczułam za sobą znaną woń wilka.To był mój ukochany wilk.Natychmiast się odwróciłam i spojrzałam na niego.Stał już jako człowiek.Po jego minie nie mogłam nic odczytać.Jego twarz przypominała posąg,niewyrażający żadnych emocji.Miałam wielką ochotę podejść do niego i przytulić go mocno,ale się powstrzymałam.Nagle odezwał się do mnie.Jego ton był zgodny z jego wyrazem twarzy,zimny i mroczny jak nigdy wcześniej:
-co ty Kiro wyprawiasz?wiesz przecież,że nie możesz pokazywać się publicznie,grozi za to kara
-wiem,ale ona nagle weszła i nie widziała mnie jako człowieka tylko ,, potwora '' - przypomniałam sobie jak mnie określiła i ledwo wypowiedziałam to słowo powoli i cicho
-mimo wszystko powinnaś już iść,ja się tym zajmę
-jak to zajmiesz?co masz na myśli?chcesz ją zabić!
-jeśli będę musiałam to tak
-co?nie możesz tego zrobić-odpowiedział Eryk
-i kto to mówi?krwiopijca,który nie żywi się ludzką krwią-prychnął Artur
-piję krew,ale nie ludzką
-od kiedy?-i nie dokończył,ponieważ mu przerwałam
on ma rację,to moja przyjaciółka i nie możesz mi tego zrobić-wykrzyczałam
-spokojnie Kiro-odezwał się Eryk-nie musimy ją zabijać
-jak to?a co chcesz zrobić?
-możemy ją zauroczyć,że nie będzie nic pamiętać
-co?jak to możliwe?-dodał Artur
-my krwiopijcy potrafimy to,ponieważ mamy taką umiejętność
-dobrze,zróbmy to-dodałam choć miałam jej ochotę o wszystkim opowiedzieć,ponieważ nie chciałam mieć przed nią żadnych tajemnic jak wcześniej
-musimy poczekać,aż się ocknie-powiedział Eryk
Podeszłam do Eryka i Kinii.Podnieśliśmy i oparliśmy ją o drzewo.Po chwili ocknęła się.Wtedy Eryk powiedział do niej zanim sama się odezwała:
-Kiniu staliśmy w trójkę w lesie i rozmawialiśmy,a gdy przyszłaś potknęłaś się o gałąź,upadłaś i straciłaś przytomność,a teraz powinniśmy iść z tobą do pielęgniarki
-a tak,nic nie pamiętam-odpowiedziała zmieszana
-cześć Kiniu,jak się czujesz?-zapytałam
-kiepsko- po czym uśmiechnęła się
-w takim razie pójdę ją zanieść do pielęgniarki-powiedział Eryk,po czym wziął Kinie na ręce i wyszedł z lasu kierując się w stronę szkoły
Zostałam sama z Arturem.Nie czekając długo odezwałam się pierwsza:
-jak mogłeś chcieć zabić moją przyjaciółkę?nie wiem czemu,ale zmieniłeś się i wiedz,że jak coś się jej stanie to znajdę cię i porachuję się z tobą
-Kiro uspokój się-powiedział cicho-to twoja wina,nie panujesz nad sobą i to przez ciebie musiałaby zginąć bo takie jest nasze prawo,a ty je złamałaś i dobrze o tym wiesz
-co?mam gdzieś takie prawo i skoro ono jest ważniejsze niż to co ja czuję i robię to więcej nie pokazuj się tu-powiedziałam prawie ze łzami w oczach-nie chce cię znać skoro nie możesz zaakceptować tego czym się stałam i nie moja wina,że chciałeś zabić moją przyjaciółkę,a teraz wynoś się stąd i nigdy nie wracaj-wykrzyczałam
-przestań,nie wiesz co mówisz,ponieważ mają przewagę nad tobą emocje i będziesz tego żałować-powiedział łamiąc się w końcu
-już żałuje,że dałam się nabrać na twoje sztuczki,a tak naprawdę to ty jesteś zły,a nie Eryk
-Kiro proszę cię,nie rób tego-powiedział błagalnym tonem
Nie chcąc już go słuchać odwróciłam się od niego i udałam się w stronę szkoły.Po chwili usłyszałam tylko pisk,a następnie wycie wilka.Jedno jednak miał rację,targały mną emocję i wiem,że będę musiała zacząć się uczyć się panować nad nimi,ponieważ może się to dla mnie źle skończyć.Szłam nadal kierując się w stronę szkoły,nie odwracając się za siebie.Nie słyszałam już żadnego odgłosu z lasu.Jednak to ja nie mogąc dłużej trzymać w sobie skrywany gniew i żal,upadłam kolanami na ziemie i zaczęłam płakać jak dziecko.Dałam upust swoim emocją i po dłuższej chwili ból zelżał.Musiałam teraz zdecydować co zrobić.Nie mogłam się przecież tak pokazać na kolejne lekcje chyba,że uda mi się wymyślić jakąś wymówkę.Po zastanowieniu się podjęłam decyzję,że pójdę do pielęgniarki zobaczyć co z Kinią i Erykiem,a nauczycielce powiem,że też się przewróciłam i może nie będzie na mnie krzyczeć.

Lilith89 - 2011-12-26 21:14:03

Kierując się w stronę wejścia do szkoły zauważyłam,że wychodzi z niej Eryk.Zdziwiłam się,że tak szybko zostawił moją przyjaciółkę,więc spytałam będąc już blisko niego:
-co ty tutaj robisz?gdzie Kinia?
-spokojnie,odprowadziłem ją do pielęgniarki,ale usłyszałem twój płacz i chciałem sprawdzić co z tobą, czy wszystko w porządku?-był zmartwiony
-nic mi nie jest-uspokoiłam go-po prostu musiałam wyrzucić z siebie te wszystkie emocje i czuję się już lepiej
-to dobrze,a co z twoim wilkiem?-spytał zaciekawiony
-nie martw się o niego-odpowiedziałam-już ja dopilnuje,żeby nikogo nie skrzywdził
-chodzi ci o przyjaciółkę?-zapytał
-też-odpowiedziałam uśmiechając się-słuchaj chciałam ci podziękować za to,że mi z nią pomogłeś
-nie ma za co-uśmiechnął się i dodał-zrobiłabyś to samo
-pewnie tak,ale powiedz mi jak to zrobiłeś?jak ją zauroczyłeś?-spytałam zaciekawiona
-to nic trudnego,ty też to potrafisz tylko musisz sama spróbować
-pewnie masz rację,ale myślę,że powinnam iść do domu-zaczęłam się usprawiedliwiać-dziś dużo się wydarzyło i nie chciałabym,żeby znowu coś złego się stało przeze mnie tym bardziej,że czuje jakby coś się stało w domu-oznajmiłam swoje dziwne odczucia
-to ciekawe i myślę,że powinnaś to sprawdzić,a ja powiem nauczycielce,że źle się poczułaś i pielęgniarka kazała ci iść do domu
-byłabym wdzięczna-uśmiechnęłam się i zaczęłam iść w stronę domu
-Kiro
Usłyszałam jak mnie jeszcze zawołał i odwróciłam się,a on dodał:
-nie masz nic przeciwko jeśli przyszedłbym później i sprawdził czy u ciebie wszystko w porządku?-zapytał
-oczywiście,że nie-odpowiedziałam i odwróciłam się z powrotem
Eryk nic więcej nie powiedział tylko zniknął w drzwiach szkoły.Ja natomiast udałam się do domu.Nie wiedziałam czemu,ale czułam,że coś się stało.Miałam tylko nadzieje,że moje przeczucia się nie sprawdzą.Nie chcą dłużej tracić czasu stwierdziłam,że pobiegnę.Czym prędzej udałam się w najbliższą zalesiałą okolicę,żeby jak najprędzej porozumieć się z dziadkami.Chciałam usłyszeć ich myśli,więc zmieniłam się w wilka.O dziwo po raz pierwszy nic nie słyszałam.Totalna cisza,która naprawdę mnie przeraziła.Zaczęłam krzyczeć w myślach wołając ich,ale nikt nie odpowiadał.Zbliżając się coraz bliżej domu poczułam woń krwi,która stawała się coraz silniejsza.Wpadłam w szał.Znowu moje gardło paliło,wzniecając w nim coraz większy płomień,żądzy krwi.Tym bardziej,że wyczuwałam nie tylko zapach moich dziadków,ale też podobnym zapach również do mojego.Nie tak ohydny jak wcześniej,ale wiedziałam czyj.Już kiedyś go poczułam.Ta noc,w której wyszłam na spacer,żeby ochłonąć po kłótni z dziadkami.To był ten sam wampir,który chciał na mnie zapolować.Widocznie wrócił sprawdzić,czy nadal tu mieszkam.Jak śmiał wchodzić na mój teren-pomyślałam wściekła.
Po chwili wybiegłam z lasu na podwórko przed domem.Zobaczyłam,że bramka od podwórka i drzwi od domu są otwarte.Czym prędzej zmieniłam się w człowieka.Podbiegłam do bramki i zobaczyłam kałużę krwi,a w niej mojego ukochanego psa.Przez chwilę stanęłam nad nimi i próbowałam się zebrać w sobie oraz przygotować na najgorsze.Gdy doszłam do siebie podeszłam do drzwi.Następnie weszłam na korytarz,ale nie widziałam krwi,a jedynie jej unoszący się zapach.Nagle usłyszałam hałas w kuchni.Podbiegłam tam czym prędzej i zobaczyłam,że leżą na podłodze zmasakrowane ciała moich dziadków.Były całe we krwi,a nad nimi stał zadowolony ów wampir,który dokonał masakry na mojej rodzinie.Jego uśmiech tak mnie rozzłościł,że przestałam logicznie myśleć.Bez zastanowienia odsłoniłam kły i wydałam z siebie głośny charkot.Wampir widząc mój gniew odpowiedział mi tym samym i po chwili rzucił się na mnie przewracając nas na ziemie.Odgłos jaki wydała podłoga był ogromny.Jeden wielki huk,który usłyszałby nawet człowiek z dużej odległości.Nie chciałam dać za wygraną,więc natychmiast zrzuciłam go z siebie i od razu wskoczyłam na niego próbując zatopić w jego szyi kły.Niestety przewidział mój ruch i ubiegł mnie odrzucając moje ciało przez siebie na zewnątrz.Przeleciałam kilka metrów uderzając w płot,który rozwalił się pod wpływem mojego ciężaru.Natychmiast pamiętając o tym,że jest bardzo szybki,zerwałam się z powrotem na nogi,ale nie było go już w domu.Czułam jednak,że gdzieś tu jest.Odwróciłam się w stronę lasu i zobaczyłam go,że stoi przed nim śmiejąc się ze mnie.Mój gniew nie zelżał i domyśliłam się,że lepiej będzie mi go zabić jako wilk,więc czym prędzej zaczęłam biec w stronę wampira.Po drodze zamieniłam się w wilka,a on nie ruszył się z miejsca.

Lilith89 - 2011-12-26 21:14:22

Stanęłam,więc przed nim obnażając kły i wyjąc przeraźliwie,żeby go zdenerwować.Nie musiałam długo czekać bo nagle rzucił się na mnie z kłami.Walczyliśmy przez dłuższy czas bez rezultatów,tarzając się po ziemi i próbując siebie ugryźć.Gdy nagle upadając na ziemie usłyszałam szelest w lesie, na moment popatrzyłam się,żeby zobaczyć co to i wampir również.To była Artur,musiał usłyszeć,że coś się tu dzieje.Widząc,że wampir nadal się na niego patrzy,rzuciłam się na niego z całej siły przewracając go na ziemie i gryząc go mocno w szyję.Wampir zawył z bólu,ale po chwili zaczął się śmiać.Zdziwiło mnie to strasznie,więc go zostawiłam i stanęłam obok już jako człowiek.Obok mnie stanął Artur.Nagle źle się poczułam.Moje gardło zaczęło mnie strasznie boleć.Nie tak jak wcześniej bo zaczęłam się dławić jakbym miała coś w gardle i nie mogła tego wypluć.Coraz gorzej było mi złapać oddech.Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.Artur przerażony zaczął krzyczeć do mnie trzymając mnie za ramię:
-Kiro co się dzieje?czemu nie możesz oddychać?
Nie mogłam mu odpowiedzieć.Ledwo łapałam powietrze.Nagle z zza krzaków wybiegła kolejna osoba.To był Eryk.On również musiał wszystko usłyszeć.Tak samo jak Artur zaczął się pytać:
-co się dzieje?Arturze co jej jest?
-to przez tego krwiopijce,on jej coś zrobił jak go ugryzła-odpowiedział
-coś ty narobił?-złapał wampira za ubranie i potrząsnął nim
-tym razem jej nie pomożesz-powiedział szyderczo ze śmiechem
-co to ma znaczyć?-dodał Artur
-ona umrze
-niby czemu?tylko cie ugryzła-powiedział Artur
-o nie-nagle powiedział Eryk
-co to ma znaczyć,czy coś o tym wiesz?
-wiem co on zrobił-odpowiedział zjadł wilcze ziele,które zabija wilkołaki po spożyciu,a wampirom nie szkodzi
-co?zabije go
-nie,ja to zrobię
Po czym wbił kły z drugiej strony szyi wampira i oderwał mu głowę.Następnie złapał mnie za ramię i powiedział:
-Kiro przykro mi,ale tym razem wyssanie wilczego ziela w twojej krwi nie pomoże,ponieważ szybciej działa niż nasz jad i niszczy cały organizm-powiedział prawie ze łzami w oczach-przepraszam,że nie zdążyłem na czas,ale nauczycielka przeciągnęła lekcje i nie mogłem wyjść wcześniej
-to nie twoja wina Eryk-powiedział Artur-robiłeś zawsze wszystko,żeby ją chronić mimo,że byłeś kimś czego nienawidzę,a teraz jeszcze bardziej,że pozabijał jej rodzinę i nie oszczędził nawet jej
Po czym Eryk rozglądnął się dookoła i zobaczył,że naprawdę stało się coś okropnego.Tym bardziej wydawał się przybity i wściekły na to co się stało.Po chwili,gdy już naprawdę ledwo oddychałam leżąc na ziemi,Artur również wziął mnie podciągnął trzymając mnie za drugie ramię i powiedział:
-Kiro mi również przykro,że tak się stało-powiedział również ze łzami w oczach-tak bardzo starałem się trzymać cię z daleka od wszystkich niebezpieczeństw,ale nie udało mi się-zaszlochał-na dodatek na koniec jeszcze pokłóciłem się z tobą o twoją przyjaciółkę,nie chciałem jej zabić i bardzo cie przepraszam,wybacz mi skarbie-dodał cicho-tak bardzo cie kocham i nie chce,żebyś odeszła beze mnie
Widziałam jak oboje nade mną płaczą,ale nie mogłam nic zrobić.Tak bardzo źle się czułam,że zostawiam ich samych przy takich okolicznościach.Miałam nadzieję,że pochowają mnie razem z dziadkami i psem.Wydając ostatni oddech wysiliłam się jak bardziej mogłam,żeby mnie usłyszeli i powiedziałam:
-tak bardzo będzie mi was brakować bo obu was kocham
po czym oboje przytulili mnie do siebie i powiedzieli to samo do mnie:
-mi ciebie też,kocham cię Kiro
Ja nie chcąc ich zasmucić bardziej uśmiechnęłam się lekko i wydałam ostatni oddech,nie mogąc złapać już więcej powietrza,umarłam.
Po chwili zobaczyłam stojących koło mnie rodziców,dziadków i psa.Stali w jasnym świetle i nie chcąc dłużej czekać,odwróciłam się jeszcze,żeby zobaczyć ostatni raz swoich ukochanym,niepotrzebnie płaczących nad moim ciałem bo nie czułam żądnego bólu i byłam szczęśliwa widząc w końcu moją całą rodzinę,więc podeszłam do światła,znikając po chwili razem z nimi.

Raistlin - 2011-12-28 12:32:26

Zakończenie smutne :( a myślałem, że będzie happy end znajdą szybko jakieś antidotum czy coś.

btw. ten serial powinien Ci się spodobać http://zalukaj.tv/sezon-serialu/teen_wolf_,303/

www.naruto-polskieforum.pun.pl www.nhw.pun.pl www.narutofangry.pun.pl www.ozwierzakach.pun.pl www.wtiich.pun.pl