Lilith89 - 2011-12-30 11:30:21

Pewnego wczesnego poranka, Lilith wyruszyła na łowy,które odbywała sama odkąd odeszła od swojego domu.Musiała sobie radzić,żeby przetrwać.Na szczęście jak była mała została wyszkolona przez swoich rodziców.Głównie ojca,który często zabierał ją na łowy,a matka uczyła ją jak powinna przygotowywać złowioną zwierzynę.Łowy odbywały się jak zawsze rano i Lili nie lubiła tak wcześnie wstawać,więc z początku była zła na ojca,że kazał jej się uczyć czegoś co było przeznaczone dla mężczyzn.Gdy dorosła doceniła wysiłki rodziców i była im za to wdzięczna bo teraz pewnie by sobie nie poradziła bez potrzebnego doświadczenia.Tym razem Lilith miała ochotę zapolować na pięknego i dorosłego jelenia,który był rzadko spotykany,gdyż ciągłe zwiększanie się ras polujących w lasach sprawiło,że coraz trudniej było coś upolować.Jednakże Lilith znalazła ślady,które prowadziły do samotnej sarny.Nie było to zwierzę,na które liczyła,ale ważne,że coś będzie miała do jedzenia przez kilka dni.Lilith napięła cięciwę łuku i wystrzeliła strzałę w stronę sarny,która celnie trafiła ją w szyję.To sprawiło,że sarna od razu się przewróciła,a Lilith podbiegła i dokończyła męki sarny.Za każdym razem,gdy coś upolowała pomodliła się nad ciałem i dziękowała duchom lasu za to,że ma co jeść.Od razu potem zabrała zdobycz,gdyż wiedziała,że mogą zjawić się wilki i będzie mieć problem,żeby obronić zdobycz.Zabrała ją do swojej kryjówki,która znajdowała się w opuszczonej jaskini na skraju lasu Roxwood.Lilith od czasu do czasu zmieniała ją i oddalała się coraz bardziej od domu wierząc,że kiedyś znajdzie swoje miejsce.
Następnego dnia postanowiła się przejść,ponieważ myśli nie dawały jej spokoju.Czuła,że coś dzisiaj się wydarzy.Gdy przechadzała się po lesie usłyszała straszny skowyt zwierzęcia i postanowiła sprawdzić co się stało.Była zaskoczona tym co zobaczyła.Był to wilk uwięziony w pułapce zrobionych przez myśliwych.Już dość zraniony,gdyż leżał bezradnie na ziemi.Prawdopodobnie jeszcze trochę i by się wykrwawił,gdyby Lilith go nie znalazła.Podchodząc do niego powiedziała:
-Spokojnie
-nic ci nie zrobię
-chcę ci tylko pomóc
Wyciągnęła jego zranioną łapę z pułapki i wzięła go szybko do swojej kryjówki.Opatrzyła mu ranę co nauczyła ją również matka i dzięki opiece Lilith wilk przeżył.Jak Lilith zrobiła wszystko co trzeba zostawiła wilka,którego nazwała Wilczy Kieł i poszła rozejrzeć się do lasu za potrzebnymi ziołami,które jej się już skończyły.Miała nadzieje,że jak wróci jeszcze tam będzie i zostanie z nią dłużej.Gdy wróciła z ziołami zobaczyła,że wilk gdzieś zniknął.Była rozczarowana i powiedziała:
-jaka byłam głupia myśląc,że dzikie zwierzę ze mną zamieszka...
Usiadła przed jaskinią trzymając zioła w ręce i zaczęła rozmyślać co się z nim stało.Jednak długo to nie trwało,bo zaraz wilk dotknął ją po włosach i odwróciwszy się zobaczyła go z podniesioną zranioną łapą.Na ten widok Lilith się rozchmurzyła i przemówiła:
-a jednak nie zostawiłeś mnie samej-uśmiechając się
-widzę,że z łapą już lepiej,ale przez jakiś czas nie będziesz mógł biegać,ponieważ będzie cię boleć przez opuchnięcie.
Wilk popatrzył na nią jakby wszystko zrozumiał.Od razu wzięła go z powrotem do jaskini i rozpaliła ognisko.Zrobiła wilkowi maść,która miała mu pomóc w szybszym zagojeniu się rany.Potem posmarowała mu nią choć wilk był z początku przeciwny i od razu zaczął ją lizać.Lilith zaczęła się śmiać z niego gdy zobaczyła,że mu nie smakuje i przestał ją lizać.Następie podała mu kawałek sarny,a sobie zrobiła i też zjadła.Gdy oboje byli najedzeni Lilith zgasiła ognisko,żeby nie przyciągnęło niczego do jej kryjówki.Zaraz potem położyła się spać kładąc obok siebie miecz i łuk w razie potrzeby ich użycia.Natomiast z drugiej strony położył się Wilczy Kieł i tak razem zasnęli.

Lilith89 - 2011-12-30 11:38:40

Gdy Lilith obudziła się był piękny i słoneczny poranek.Słońce jasno świeciło,a promienie prześwitywały przez gałęzie drzew i odbijały się od tafli małego jeziora,które znajdowało się nie daleko jaskini.Lilith poczuła lekki i nieco chłodniejszy już powiew wiatru,który przyniesie ze sobą za niedługo zmianę pogody z nadejściem jesieni.Dlatego postanowiła cieszyć się każdym dniem kończącego się lata.Przez to wszystko na chwile zapomniała się i po chwili zobaczyła,że Wilczy Kieł zniknął po raz drugi odkąd go znalazła i zastanawiała się czy jeszcze wróci.Nagle zaczęło jej burczeć w brzuchu,więc postanowiła coś zjeść,aby przestać o tym myśleć.Rozpaliła ognisko i upiekła kawałek sarniny.Minął jakiś czas,a wilka nadal nie było.Posilając się doszła do wniosku,że wilk ją opuścił i wrócił do swojej rodziny w końcu był młody i na pewno tęsknił za nią.Gdy skończyła jeść poszła się rozejrzeć po lesie z nadzieją,że jeszcze go spotka.Spacerując po lesie nie spotkała żywej duszy nawet ptaków,które zawsze jej towarzyszyły i wszędzie było słychać ich śpiew.Tym razem poczuła się bardzo samotna i stwierdziła,że jutro z samego rana wyruszy gdzieś dalej.Już dawno nie przebywała z innymi stworzeniami oprócz zwierząt.Poczuła,że już czas wygnania minął,który chciała odczekać z dala od ludzi i zaszyć się,aby przemyśleć wszystko.Gdy wracała do swojej kryjówki zobaczyła,że ktoś się tam kręci i czegoś szuka.Z daleko poznała,że to złodziej i pewnie szuka czegoś co można by było sprzedać dla kilki sztuk monet.Podeszła powoli tak cicho,że jej nie zauważył.Szybko chwyciła go mocno,żeby nie mógł się ruszyć i położyła mu nóż na gardło:
-czego tu szukasz-krzyknęła zdenerwowana
-yyy...-wyjąkał coś złodziej,ale nic więcej nie powiedział ze strachu
-mów szybko bo inaczej poderżnę ci gardło-powiedziała stanowczo elfka
-dobrze tylko nic mi nie rób-powiedział przestraszony złodziej
-a więc słucham
-nazywam się Lukas i szukam czegoś do jedzenia
-i myślisz,że ci uwierzę przecież wyglądasz jak złodziej i na pewno szukasz czegoś co jest cenne,żeby móc to sprzedać-powiedziała jeszcze bardziej zezłoszczona i mocniej ścisnęła mu gardło,aż lekko poleciała mu krew
-mówię prawdę,gdy tu przyszedłem od razu zobaczyłem,że nie mieszka tu nikt inny jak elf-powiedział spokojnie,żeby jej już bardziej nie rozzłościć
-skąd wiesz,że jestem elfem?-powiedziała bardzo zaskoczona
-domyśliłem się po wiszących ziołach nad twoim posłaniem bo tylko elfy ich używają poza tym jakieś kilka drogi stąd jest Leśny Gród ich królestwo-gdy to powiedział Lilith ściągnęła mu nóż z gardła od razu chowając go,ale wyciągnęła miecz, Lukas trochę się uspokoił
Gdy Lukas poczuł,że nic mu nie zrobi chciał się obrócić,żeby ja zobaczyć.Jednak bał się bo słyszał,że nie które elfy potrafią rzucić zły urok i może stać się dla niej służącym dlatego zanim to zrobił zapytał:
-czy jak odwrócę się rzucisz na mnie urok?
-nie-powiedziała zdziwiona Lilith
-dobrze w takim razie powoli się odwrócę-gdy to zrobił Lilith stała przed nim z mieczem w ręku w razie potrzeby samoobrony.Światło popołudniowego słońca oświetlało jej twarz i strój,który lśnił się tak,że dodawał jej uroku osobistego.Lukas przez chwilę był tak zaskoczony jej urodą,że nie mógł nic powiedzieć chociaż dużo słyszał o elfach,ale nie widział nigdy żadnej kobiety jedynie mężczyzn.Nie sądził,że to takie piękne istoty.Po bliższym przyjrzeniu się zobaczył,że elfka była szczupłą i dość wysoką osobą.Miała jasne i długie włosy,które opadały jej na piersi.Najbardziej przykuwały wzrok jej jasno niebieskie oczy,które sprawiały,że wydawała się łagodną osobą.Jednak po jej uzbrojeniu i ubraniu wojowniczki nie było można tego powiedzieć.Z daleka trudno było ją dostrzec bo miała zielony strój,który wtapiał się w otoczenie i jasną karnacje.Po chwili jednak Lilith powiedziała:
-czemu się tak przyglądasz?
-jesteś pierwszą kobietą elfem,którą widzę
-a ty pierwszym człowiekiem i z opowiadań,które o was słyszałam dokładnie tak sobie was wyobrażałam takich trochę podobnych do nas elfów-powiedziała spokojnie-wybacz,że to pierwsze spotkanie ze mną było nie przyjemne,ale nie miałam wyboru poza tym miło mi cię poznać jestem Lilith z Leśnego Grodu,a przynajmniej byłam stamtąd
-miłe nie było owszem,ale ważne,że nadal żyję-uśmiechnął się co sprawiło,że jego twarz się rozpogodziła.Lukas był nieco niższy jak elfka,ale mocnej postury.Było widać,że nie jest słabą osobą,a na pewno potrafi walczyć.Miał ciemne włosy i piwne oczy,a na policzku bliznę prawdopodobnie zadaną przez miecz podczas walki.Dzięki niej jego twarz i osoba wydawała się tajemnicza i złowroga.Był przykryty jakimś ciemny płaszczem,który sprawiał,że wyglądał jak złodziej dlatego Lilith tak go potraktowała.Nie miał przy sobie żadnego noża do obrony,więc elfka przestała się jego obawiać.Zapytała go bo sam nic się nie odzywał:
-zamierzasz nadal coś zjeść czy będziesz tak stał i nic się nie odzywał?
-chciałbym,ale nie mam co
-ale ja mam,więc już ci dam,ale za to chce coś w zamian
-dobrze,ale co ja mogę ci dać-powiedział zdziwiony
Lilith rozpalając ognisko powiedziała:
-chcę,żebyś zabrał mnie do najbliżej wioski
-dobrze,ale po co chcesz tam iść?
-to już nie twoja sprawa,ale potrzebuje coś tam załatwić-powiedziała lekko zezłoszczona
-spokojnie,nie będę już pytał,ale chciałem tylko nawiązać jakąś rozmowę
-wiem,ale nie znam cię i ci nie ufam bo możesz być szpiegiem
-co?ja?-powiedział zaskoczony-wiem,że mnie nie znasz,ale mogłabyś mi zaufać
-to będzie trudne bo my elfy już takie jesteśmy-uśmiechnęła się podając mu jedzenie i samej zaczynając jeść
Tak siedzieli w ciszy jedząc i patrząc się w ognisko.W około zaczynało robić się ciemno,a na niebie zaczynały wychodzić gwiazdy.Tym razem była piękna noc bez żadnych chmur i można było obserwować całe niebo.Z dala było słychać od czasu do czasu jakieś odgłosy dochodzące z lasu.Lukas dawno nie oddalał się tak daleko dlatego bał się,ale Lilith uspokoiła go i kazała mu iść do jaskini położyć się spać bo jutro rano muszą wcześnie wstać,żeby wyruszyć do miasta.Lilith szybko zgasiła ognisko i weszła do jaskini.Było ciemno,ale wszystko dobrze widziała.Lukas położył się koło niej,a Lilith kładąc się obok położyła swój łuk i miecz bliżej niż zawsze nadal mu nie ufając.Lukas zobaczywszy to powiedział zdziwiony:
-nadal mi nie ufasz,nie martw się nigdzie się nie wybieram w nocy,a tobie nic nie zrobię bo i tak nie mam szans chociaż jestem mężczyzną,a ty jako elf jesteś ode mnie silniejsza i zwinniejsza
-masz rację,ale wolę być pewna i spokojnie zasnąć
-dobrze,dobranoc
-dobranoc-powiedziawszy to oboje zasnęli jednak Lilith tym razem nie zasnęła spokojnie jak wcześniej.

Lilith89 - 2012-01-03 14:00:30

Tej nocy Lilith źle spała.Śniło jej się,że gdy już będą w mieście wybuchnie jakaś szarpanina w karczmie,w której będą się znajdować i przez przypadek Lukas zostanie ranny.Od razu po tym śnie obudziła się łapiąc miecz w rękę i patrząc przed siebie jakby chciała ich oboje obronić,a przy okazji krzycząc w swoim języku elfów,,zabiję was''.Lukas,aż podskoczył ze strachu,żeby zobaczyć co się stało,ale uspokoił się jak zobaczył,że nikogo oprócz nich nie ma w jaskini.Zapytał:
-co się stało Lilith?
-przepraszam,że cię obudziłam,ale przyśniło mi się coś złego
-powiedz mi jeśli możesz
-śniło mi się,że jak byliśmy w karczmie podczas bójki między orkami zostałeś zraniony i dlatego krzyknęłam
-miło,że martwisz się o mnie-powiedział uśmiechając się-spokojnie to tylko zły sen
Lilith wiedziała,że to co się śni elfom zawsze sie spełnia,gdyż widzą przyszłość i nie mają żadnych innych snów tylko prorocze,ale nie chciała tym martwić Lukasa.
-masz rację-powiedziała
Potem od razu wstała i wyszła z jaskini.Poszła do jeziora obmyć twarz i chwile przejść się,żeby zastanowić się co zrobić z tym snem.Gdy podeszła do jeziora zobaczyła swoje odbicie w tafli,ale nagle ruszyło się coś w wodzie i tafla się rozmazała.Lilith wystraszyła się z początku,a potem zobaczyła,że to tylko żaba i zaczęła się śmiać.Następnie obmyła twarz wodą i usiadła wpatrując się w jezioro.Przy okazji próbowała wymyślić jakiś plan awaryjny,aby nie dopuścić do tego co się stało we śnie.
Natomiast Lukas gdy Lilith wyszła chciał iść za nią,ale zrozumiał,że chce być sama i tylko śledził ją wzrokiem jak podchodzi do jeziora.Zaczął się zastanawiać:
-dlaczego tak przejęła się tym snem i właściwie czy tylko o to chodziło,może coś zrobiłem czego nie pamiętam...ciekawe-pomyślał-muszę ją o to zapytać jak wróci.
Minął jakiś czas,a Lilith dalej siedziała koło jeziora wpatrując się w nie jakby czekała,że coś sie za chwile w nim wydarzy.Lukas zniecierpliwiony podszedł do niej i usiadł obok mówiąc:
-czemu tak tu siedzisz?już jasno powinniśmy zaraz ruszyć w drogę,żeby przed zmierzchem dojść do miasta
Po chwili milczenia Lilith wstała i zaczęła iść w stronę jaskini mówiąc:
-masz rację,chodźmy coś zjeść,a potem ruszymy w drogę
-czemu nic mi nie mówisz?chce wiedzieć co się dzieje
-słuchaj nie jest na to czas opowiem ci po drodze-powiedziała ze stanowczością
-dobrze jak chcesz-powiedział lekko zniecierpliwiony zachowaniem elfki
Lilith szybko przyszykowała coś do jedzenia i w pośpiechu zjedli oraz zebrali wszystkie potrzebne rzeczy na drogę.Gdy odchodzili Lilith nie spojrzała ani razu za siebie i szła ciągle za Lukasem.Słońce słabo świeciło,gdyż było schowane za chmurami,które niósł silny wiatr.Zrobiło się trochę chłodniej,aż Lilith zadrżała z zimna,a Lukas na to:
-Widzę,że ci zimno i nie jesteś przyzwyczajona do takiego chłodu.Jak będziemy w mieście musisz kupić sobie jakieś cieplejsze ubranie albo chociaż pelerynę na wierzch-po czym uśmiechnął się
-Masz rację bo w tym jest mi trochę zimno i nie przepadam za zimą i jej chłodem
-Dobrze,ale nie o tym chciałem rozmawiać.Pamiętasz obiecałaś mi coś?
-Tak wiem.Nie wiem czy wiesz,ale elfy rzadko mają sny.A jak mają to prorocze.
-Nie słyszałem o tym-nastała nagle cisza i było tylko słychać jak idą po zżółkłych liściach,które spadły na ziemie.Im bardziej oddalali się od jaskini tym mniej było drzew i zwierząt.Gdzie nie gdzie spotykali małe strumyki dzielące łąki z usychającą trawą.Był to smutny widok dla Lilith bo nigdy nie lubiła tej pory roku.Nagle odezwał się Lukas mówiąc trochę przerażonym głosem jakby czuł,że to jego ostatni dzień:
-to znaczy,że dziś umrę?
-nie wiem,ale postaram się,żeby nic ci sie dziś nie stało obiecuję
-obawiam się,że nie możesz na to nic poradzić skoro jest mi to pisane-powiedziawszy to mało nie upadł,ponieważ nie chciał iść dalej i stawić czoło przeznaczeniu
-nic nie jest przesądzone bo przyszłość tworzymy sami pamiętaj o tym
-mam nadzieję,że pożyję jeszcze trochę-dodawał sobie sam trochę otuchy po tym słowach Lilith
-więc już się nie martw,obronię cię
-yhy-powiedziawszy to przełknął gorzko ślinę i nic już więcej nie odzywał się do końca wyprawy
Lilith nie wiedziała co ma mu powiedzieć,żeby móc go pocieszyć.Nie mogła znaleźć słów,które sprawiłyby,żeby przestał o tym myśleć.Jednak to nie to ją najbardziej martwiło tylko to co musi zrobić,żeby nic mu się nie stało jak mu obiecała.Nie mam wyjścia-pomyślała sobie-będę musiała go pilnować na każdym kroku,a jak zobaczę,że coś się zaczyna dziać będziemy musieli szybko opuścić karczmę.Niestety musimy tam iść bo trzeba coś zjeść i zarezerwować sobie jakiś nocleg na tą noc-tylko skąd ja wezmę pieniądze jak my elfy ich nie posiadamy bo są nam nie potrzebne.Nagle zobaczyła z daleka jakieś ogrodzone drewnem miejsce.To pewnie miasto-pomyślała sobie i nagle zobaczyła,że na widok miasta Lukas zatrzymał się.Zapytała:
-co robisz?to chyba miasto i w końcu doszliśmy do niego po długiej i żmudnej wędrówce-powiedziała zaskoczona elfka
-wiem,że to miasto,ale na sam widok robi mi się słabo-powiedział bardzo przerażonym głosem człowiek
-wiem,że się boisz,ale już ci mówiłam,że cię obronię,więc się rusz albo sama zaraz coś ci zrobię-powiedziała zdenerwowanym głosem tak,że Lukas od razu stanął na równe nogi,które wcześniej trzęsły mu się ze strachu i ruszył w stronę miasta,ale tym razem za Lilith bojąc się wszystkiego co się rusza.
Dochodząc do bramy Lilith zatrzymała się i zapytała:
-czy masz jakieś pieniądze albo coś za co moglibyśmy kupić strawę i zapłacić za nocleg?
-mam kilka monet ale nie wiem czy starczą dla nas dwojga,a ty coś masz?
-pieniędzy nie posiadam,ale mam sztylet,który moglibyśmy w razie czego sprzedać i kupilibyśmy coś za to chociaż nie chciałabym się z nim rozstawać-powiedziała zmartwiona Lilith
-moim zdaniem jest coś wart i powinnaś coś za niego dostać na targu
-dobrze,ale posłuchaj zanim wejdziemy do miasta co mam ci do powiedzenia
-tak?
-teraz masz mieć oczy szeroko otwarte i pilnuj się mnie,żeby nic się nie stało,a ja będę się starać,żeby tobie nic się nie stało zrozumiałeś?
-tak i nie musisz mi dwa razy tłumaczyć
-to dobrze,a teraz idziemy
Lilith zapukała do drzwi i otworzyła się klapka,a za nim jakiś stary człowiek.Popatrzył się na nich i zapytał;
-kim jesteście i czego tu szukacie?
-jesteśmy podróżnymi szukającymi strawy i noclegu-powiedziała elfka
-dobrze,ale bądźcie grzeczni bo więcej was tu nie wpuszczę
-dobrze-otworzyły się drzwi i Lilith weszła pierwsza do miasta,a za nią zaraz Lukas.

Lilith89 - 2012-01-03 14:09:40

Gdy weszli zobaczyli,że w mieście oprócz ludzi są też inni podróżni jak oni.Większość nich poruszała się konno lub wozami konnymi,a tylko niektórzy szli pieszo jak oni:
-Lukas widzisz to co ja?muszę sobie kupić konia bo inaczej będziemy się za bardzo wyróżniać,a ja nie lubię jak się na mnie tak dziwnie patrzą
-tak zauważyłem,ale nie masz za co
-wiem dlatego musimy coś wymyślić,a ty mi w tym pomożesz
-ja?czemu?o ile pamiętam miałem cię zaprowadzić do miasta i tyle,a lepiej będzie dla mnie jak zaraz je opuszczę
-jak sobie chcesz przynajmniej nie będę musiała cię pilnować-powiedziała zdenerwowana i trochę zaskoczona
-dobrze to powiem ci gdzie jest karczma,a potem sobie pójdę
-chociaż mnie do niej zaprowadź i nie bądź takim tchórzem
-dobra,ale najpierw powiem ci jak tam dojść.Musimy skręcić w lewo za tam tym starym domem,a potem cały czas prosto i to będzie piąty dom za nim po prawej
-lepiej już choć my
Gdy szli do karczmy wszyscy się im przyglądali,a właściwie Lilith,która była widziana pierwszy raz w tej okolicy.Po drodze mijali ludzi w tym licznych najemników,krasnale,Niziołki,orki,gobliny oraz ku zdziwieniu Lilith i Lukasa elfy takie jak ona i inne różne przerażające postacie.W końcu dotarli do karczmy obok,której znajdowało się targowisko:
-jesteśmy na miejscu i tutaj muszę cię zostawić
-szkoda,ale w takim razie uważaj na siebie i do zobaczenia
-mam nadzieje,że już się nie spotkamy,ale życzę ci powodzenia w dalszych twoich losach bo ciężko jest tutaj przeżyć samemu i bez pieniędzy
-skoro nie chcesz mnie widzieć to po co tu jeszcze stoisz-oburzyła się Lilith i poszła w stronę targowiska nie odwracając głowy,żeby zobaczyć co zrobi Lukas
Lilith idąc w stronę targowiska zastanawiała się co zrobić,żeby zarobić trochę pieniędzy.Przypomniała sobie,że wzięła ze sobą swoje zioła,które ciężko znaleźć,a przydają się w leczeniu ran i jako dodatek do jedzenia.Może to uda mi się sprzedać-pomyślała i podeszła do pierwszego lepszego człowieka z targu,który akurat nie miał klientów.Sprzedawał on różnego rodzaju jedzenie i dlatego Lilith pomyślała,że może jej pomóc choć nie wyglądał zbyt dobrze.Był niski,gruby i brudny.Na dodatek śmierdziało od niego między innymi trunkiem,którego Lilith nie mogla rozpoznać.Podchodząc przemówiła:
-panie są mi potrzebne pieniądze i chciałam zapytać czy mógłby pan odkupić ode mnie te zioła w zamian za kilka monet?-mówiąc to ściągnęła kaptur,żeby zobaczył,że mówi prawdę i jako elf specjalizuje się w tym
-może,zależy jakie masz zioła-odpowiedział krzywo patrząc na nią nie pewnie
-mam różnego rodzaju zioła,które mogą przydać się jako przyprawy do potraw i leczyć
-tych pierwszych mam dużo,ale te drugie mogą się mi przydać bo sam choruje od jakiegoś czasu i nie mogę się wyleczyć,a do jakich chorób masz?-powiedział zaciekawiony sprzedawca
-są unikatowe i pomogą ci w każdej chorobie panie-powiedziała elfka-a co panu dolega?
-bolą mnie kości,a głównie kręgosłup od noszenia tych ciężkich towarów
-to na pewno ci pomogą i wystarczą dwa listki,które trzeba zaparzyć jak herbatę,a potem je wypić
-dobrze,a ile za nie chcesz?
-tyle,żeby mi starczyło na kilka dni w tym mieście
-ciężko będzie,a tutaj najlepiej podejmować wyzwania jak najemnicy bo inaczej dużo nie zarobisz,żeby tu sie utrzymać
-dobrze to dam wam na razie dziesięć ziół,z których można mieć kilka listków
-dobrze i o to zapłata,powinno ci starczyć na jakiś czas
-dobrze niech będzie-Lilith wzięła ten worek monet i dała obiecane zioła sprzedawcy oraz podziękowała za pomoc
Schowała monety głęboko do torby,żeby nikt jej nie ukradł i skierowała się do karczmy.Gdy doszła do drzwi stała chwilę przed nimi zanim weszła,gdyż przypomniało jej się wizja związana z Lukasem.Jednak zaraz się ocknęła z powrotem i weszła do karczmy.

Lilith89 - 2012-01-03 14:14:35

Gdy Lilith weszła do karczmy,ściągnęła kaptur z głowy i nagle zobaczyła wszystkie oczy skierowane w jej stronę.Poczuła się dziwnie i obco.Te zdenerwowanie zatrzymało ją na chwilę i rozglądnęła się dookoła szukając wolnego stolika.Mimo tego nie udało jej się rozluźnić,a na dodatek wszędzie ktoś siedział.Zauważyła także,że jest podział i każda rasa siedzi osobno.Na wprost znajdował się bar z karczmarzem a po prawej i lewej stronie stoliki.Po prawej stronie siedziały elfy,krasnoludy i ludzie.Natomiast po lewej orki,gobliny i gorsze oraz niebezpieczne osoby.Jeśli chodzi o karczmę nie wydawała się zła z wyglądu.Miała kominek,w którym paliło się drewno co dawało ciepło i sprawiało,że czuło się jak w domu.Jednakże oprócz unoszącego się zapachu palącego się drewna było czuć różnego rodzaju trunki,które pili goście.Nie mając wyboru podeszła do baru i usiadła na wolnym wysokim krześle.Barman podszedł do niej i powiedział:
-co ci podać do picia i jedzenia?
-poproszę to co piją i jedzą wszyscy-odpowiedziała niewiedząc co innego powiedzieć
-dobrze podam ci grzane piwo i kawałek pieczonego dzika-barman nalał jej i podał wraz ze strawą
-dziękuję-powiedziała uśmiechając się i od razu zapytała-czy mogę kupić u was pokój na nocleg?
-zaraz sprawdzę czy mamy wolne pokoje,a za ten czas proszę spokojnie się napić,zjeść i odpocząć
-dobrze
Lilith skosztowała trunku i nawet jej zasmakował.Nigdy wcześniej nie piła czegoś podobnego.Poza tym dzika już sama przyrządzała,więc wiedziała jak smakuje.Przy okazji czekając na barmana rozglądała się przypatrując się wszystkim.Nagle zobaczyła,że orki zaczęły się kłócić i robiło się przez to coraz głośniej między nimi,a pozostali ucichli.Każdy przypatrywał się ich kłótni,a potem walce.Bójka coraz bardziej zaczynała być ostra.Na początku bili się rękami,ale to nie skutkował,więc oboje wyciągnęli coś w rodzaju miecza zagiętego na końcu w prawą stronę i zaczęła się prawdziwa bójka.Wszyscy zachwycali się nią oprócz Lilith,która się tylko temu przypatrywała.Zaraz jednak wrócił barman słysząc te hałasy,żeby ich uspokoić.Stanął koło Lilith i zaczął na nich krzyczeć próbując ich uspokoić,gdy nagle jeden z orków rzucił w stronę barmana swoim sztyletem.Lilith zręcznie złapała sztylet,który o mało nie zabił barmana i odrzuciła w stronę orka trafiając go w serce po czym ork upadł martwy na ziemie.Przez ten incydent wszyscy się uspokoili i stali wpatrzeni w elfkę.Barman był w dużym szoku,ale w końcu przemówił:
-natychmiast wynieście ciało tego orka i na co tak patrzycie wracajcie do swoich spraw-nagle dwóch orków wzięło martwego i go wynieśli,a razem z nimi wyszły pozostałe orki zwalniając jeden stolik
-nic panu nie jest?-zapytała Lilith
-nie dzięki tobie,dziękuje za uratowanie życia-powiedział z wdzięcznością barman
-nie ma sprawy,a co z moim pokojem?
-znalazłem,jest jeden i w zamian za moje życie nie wezmę od ciebie pieniędzy za trunek,strawę i nocleg oraz będziesz tyle tutaj ile uważasz za stosowne-powiedział zadowolony poczuwając się do dania czegoś w zamian nie mając dla niej nic innego do zaoferowania
-dziękuję za uznanie i nie będę tu długo bo jestem przejazdem-uśmiechnęła się i dopiła kufel oraz oddała pusty talerz po czym zapytała barmana-gdzie są moje klucze do pokoju i jak mam do niego trafić?
-tu są klucze,a pokój jest na pierwszym piętrze po lewej stronie-po czym pokazał palcem-tam są schody do góry,a numer pokoju będzie na drzwiach
-dobrze postaram się trafić
-milej nocy-powiedział barman i podszedł do człowieka,który chciał kolejne grzane piwo
Lilith skierowała się w stronę schodów myśląc o tym co się stało.Dobrze,że nie było tu Lukasa i miałam sen bo inaczej barman lub Lukas by nie żył-pomyślała i weszła na górę.Po chwili znalazła pokój i otworzyła drzwi.W pokoju było ciemno,ale przed każdymi drzwiami do pokoju była pochodnia,którą wzięła ze sobą.Zapaliła w środku kominek,który był na przeciwko łóżka,a pochodnie wstawiła na wyznaczone miejsce zaraz koło łóżka nad stolikiem.Po drugiej stronie łóżka znajdowało się okno,z którego było widać ulice i przechodzących na niej różne osoby.Robiło się już późno i po jakimś czasie wszystko ucichło tylko czasem ktoś przeszedł albo przejechał konno.Lilith położyła się na łóżku,a obok niej jak zwykle leżała jej broń.Rozmyślając o tym wszystkim co przeżyła od chwili spotkania się z Lukasem w końcu zasnęła spokojnym snem.

Lilith89 - 2012-01-05 14:20:03

Gdy Lilith się zbudziła było ciemno w pokoju.Myślała,że jest środek nocy.Podeszła do okna,żeby zobaczyć czy ktoś chodzi po ulicy i zobaczyła kilku najemników.Przez chwile przyglądała się im,żeby zobaczyć co robią.Nie trwało to długo bo po krótkiej rozmowie jeden z nich dał jakąś zawinięta szmatę drugiemu i się rozeszli.Lilith była zaciekawiona co w niej się znajduje.Nie mogła dostrzec żadnego kształtu,który przypominałby jej jakąś znaną rzecz.Poza nimi nikogo nie było na ulicy.Pomyślała,że zejdzie na dół i sprawdzi czy ktoś oprócz niej nie śpi.Podeszła do łóżka,na którym leżała jej broń i obok na stoliku klucz.Wzięła broń i klucz po czym wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi.Zeszła ze schodów i zobaczyła,że na sali pali się kominek,a przy nim siedzi barman.W karczmie panowała cisza jedynie słychać było palące się drewno.Podeszła do barmana tak,że on jej nie zauważył i przestraszył się jak powiedziała:
-witam, czemu pan już nie śpi?
-jeju-barman podskoczył z przerażenia-ale mnie wystraszyłaś
-przepraszam, nie chciałam
-wiem poza tym nie śpię bo już poranek tylko na dworze ciemno
-zauważyłam i myślałam,że to jeszcze noc i postanowiłam sprawdzić czy ktoś oprócz mnie nie śpi
-jak widać ja-barman uśmiechnął się
-jesień zbliża się dużymi krokami skoro taka pogoda i mogę się założyć,że będzie padać,a ja nie mam żadnego ciepłego ubrania,może ma pan jakieś do sprzedania lub zna pan kogoś kto będzie miał?
-tak się składa,że mam coś w sam raz dla ciebie i nie musisz mi nic za nie dawać,choć za mną to ci pokaże i przymierzysz czy ci pasuję
-dobrze choć my
Lilith szła za barmanem,który prowadził ją do przedsionka za barem.Było to mało pomieszczenie,w którym znajdowała się jego sypialnia z łóżkiem,małą szafą i stolikiem.Barman podszedł do szafy i wyciągnął długi zielony płaszcz z kapturem oraz długie ciepłe ubranie:
-proszę przymierz je,należały do mojej żony,ale jej już nie ma,więc wolałbym,żeby nie zmarnowały się i ktoś taki jak piękny elf je nosił
-dziękuje panu za taką hojność
-nie ma za co bo gdyby nie ty już by mnie tu nie było,a więc wyjdę z pokoju,a ty przymierz i zobacz czy ci pasuje
-dobrze, dziękuje
Barman wyszedł zostawiając Lilith samą.Szybko ściągała swoje ubrania, po czym ubrała cieplejsze od barmana.Rękawy były na nią trochę dłuższe,ale cała reszta jej pasowała tym bardziej,że podkreślała jej szczupła talię i jej twarz wraz z oczami wydała się bardziej wyrazistsza.Na końcu ubrała płaszcz,który był na nią trochę krótszy jak powinien, jednak był jej teraz bardzo potrzebny dlatego postanowiła go zostawić wraz z resztą.Lilith wzięła stare ciuchy i wyszła pokazać się barmanowi:
-już ubrałam i jak się panu podoba?
-jak widzę rękawy trochę za długie i płaszcz trochę za krótki,ale ogólnie bardzo ci ładnie w nim
-dziękuje i oczywiście przyjmę je od pana
-dobrze niech ci dobrze służą
-dziękuje
-może masz ochotę na śniadanie?
-tak owszem tylko pójdę te rzeczy zanieść do pokoju i zaraz wracam
-dobrze,a ja za ten czas coś ci zrobię
Lilith poszła na górę zanieść rzeczy i wróciła na dół na śniadanie.Jak przyszła okazało się,że parę ludzi siedziało już przy stole i jedli śniadanie.Zobaczywszy to od razu zgłodniała i podeszła po swoje do barmana.Wzięła je i poszła do stolika przy kominku,żeby ogrzać się bo była trochę zziębnięta.Jedząc i popijając przypatrywała się przychodzącym osobom,których z czasem przybywało i zaczęło się robić coraz głośniej.Na dworze wciąż było ciemno i nie wyglądało na to,żeby pogoda miała się poprawić.Mimo tego Lilith postanowiła,że przejdzie się po mieście,żeby rozejrzeć się jak wygląda i jacy ludzie się tu kręcą.Po śniadaniu wyszła z karczmy kierując się w stronę targu,na którym znajdowało się pełno osób.Przyglądała się im i towarom,które się tam znajdowały.Nie które z nich widziała po raz pierwszy i była ciekawa do czego służą i jak smakują,ale nie chciała narażać się,więc ich nie dotykała,a jedynie przyglądała się z daleka.Za targiem znajdowały się domy i inne pomieszczenia,w których przebywali ludzie.Wkoło niej nie było widać nic poza nimi co sprawiało wrażenie bardzo tłocznego i ciasnego miejsca.Po jakimś czasie znalazła kowala,a obok niego stajnie,w której trzymane były konie do sprzedania.Podeszła do niego i zapytała:
-witam chciałabym się dowiedzieć za ile mogłabym dostać jednego z koni?
-witam,obawiam się,że za tyle,że nie będzie mogła pani go kupić
-może jednak mi pan powie cenę bo potrzebuje konia?
-owszem,ale to zależy,który się pani podoba bo każdy z nich ma inna cenę
-dobrze w takim razie pójdę im się przyjrzeć
-tam w środku jest chłopiec,który pokaże pani konie i powie ile kosztują
Lilith weszła do środka i zobaczyła chłopca jak karmił konie.Podeszła do niego i powiedziała:
-witaj chłopcze chciałabym się dowiedzieć ile kosztuje ten piękny koń,którego przed chwilą karmiłeś?
-witam to jest jeden z koni,który jest dobry na długie wyprawy i można go spokojnie ujeździć
Koń był średniego wzrostu o gniadej maści i białej lampie na głowie.Wydawał się bardzo spokojny i dobrze zbudowany dzięki czemu mógł dużo unieść i wytrzymać długą żmudną wędrówkę.
-bardzo mi się podoba i chciałabym go kupić,ale ile chcesz za niego?
-jak dla pani mógłbym zniżyć cenę,ale obawiam się,że mój ojciec nie byłby zadowolony
-rozumiem,a więc ile?
-myślę,że tyle ile pani ma w swoim worku
-to trochę dużo bo nie mam nic więcej,ale dobrze wezmę go za wszystko,lecz wraz z wszystkimi rzeczami dla niego i karmą
-dobrze w takim razie przyszykuje go dla pani i jutro proszę przyjść po niego
-dobrze w takim razie do zobaczenia
Lilith wyszła zadowolona,że udało jej się kupić konia,ale musiała znowu sprzedać resztę swoich ziół,żeby mieć na dalszą wędrówkę dla siebie i dla konia.Wracając podeszła na targ do tego samego sprzedawcy i sprzedała mu resztę swoich ziół.Następnie udała się do karczmy, gdzie zjadła obiad i poszła do najbliższego lasu,żeby poszukać ziół.Gdy była już w lesie znalazła tylko kilka.Starała się nie oddalać daleko,żeby umieć wrócić z powrotem do karczmy.Po jakimś czasie zerwał się mocny wiatr i postanowiła udać się z powrotem,żeby zdążyć przed burzą.Jednak zanim doszła do miasta zaczęło mocno padać i nieco zmokła.Będąc już w mieście zaczęła biec do karczmy,żeby jak najszybciej być w środku.Na ulicy panował taki zamęt,że nie była sama,która biegła gdzieś się schować przed deszczem.Gdy weszła do karczmy wszyscy na nią popatrzyli ze zdziwieniem i co nie którzy zaczęli się śmiać,że tak przemokła.Nie zwracając na nich uwagi weszła na górę.Zdjęła ubranie i położyła je na kominku,a następnie go rozpaliła,żeby w pokoju zrobiło się cieplej i mogła się ogrzać.Zrobiwszy to okryła się kocem,pościeliła sobie koło kominka łoże i położyła się na nim.Z początku trzęsła się z zimna,ale po jakimś czasie zrobiło jej się cieplej i w końcu usnęła.

Lilith89 - 2012-01-05 14:27:57

Gdy Lilith ocknęła się był już poranek.Zobaczyła,że za oknem panuje już lepsza pogoda niż wczoraj dzięki słońcu,które jasno świeciło.Od razu przypomniała sobie,że miała odebrać dziś swojego nowego konia.Jednak poczuła,że najpierw musi coś zjeść,a mój koń przecież będzie na mnie czekał-pomyślała sobie.Szybko ubrała się w swoje już wyschnięte ubranie i posprzątała w pokoju.Następnie zeszła na dół na śniadanie.Ku jej zdziwieniu w karczmie już było dość dużo osób.Zauważyła,że większość z nich przychodzi tu co rano jak grupa elfów,ale wyglądają na takich jak ona, przejezdnych.Czasem miała ochotę do nich podejść i przedstawić się,ale bała się,że zostanie źle przyjęta i nie umiała zdobyć się na odwagę,żeby to zrobić.Podeszła,więc do barmana i poprosiła go o śniadanie.Czekając usiadła przy barze,żeby nikomu nie wadzić.Wolała tam siedzieć bo miała stąd dobry widok na każdego kto wchodził i znajdował się w karczmie.Po jakimś czasie dostała w końcu swoje śniadanie.Barman miał chwile wolnego czasu,więc Lilith postanowiła opowiedzieć mu o tym co wczoraj załatwiła i powiedziała do niego:
-widzę,że masz dziś dużo klientów z rana
-tak owszem,ale na szczęście mogę w końcu chwilę odpocząć,a co tam u ciebie słychać?
-wczoraj była przejść się po mieście i znalazłam stajnie z końmi
-pewnie chcesz jednego kupić, prawda?
-tak owszem i już zapłaciłam za niego,a dziś idę go odebrać
-to dobrze,a postanowiłaś już,że wyjeżdżasz czy jeszcze zostaniesz u nas?
-właśnie się zastanawiam bo bardzo mi się tu spodobało,ale czas jechać dalej i nie chce żyć na twój koszt
-wiem,że twoje sumienie chce być czyste,ale jak odjedziesz nie będę miał już z kim porozmawiać tak jak teraz
-przykro mi,ale wiesz,że nie mogę zostać poza tym obiecuje ci,że jeszcze cię odwiedzę jak tylko będę mogła-powiedziała uśmiechając się i oddała talerz wraz z kubkiem ze śniadania
-teraz muszę już iść po konia i pewnie do południa wyjadę z miasta
-dobrze,trzymam cię za słowo Lilith
Lilith wróciła się na górę po broń i poszła do stajni.Czekał tam na nią już chłopiec z koniem.Wzięła od chłopca zapas jedzenia dla konia i potrzebne rzeczy,które większość już miał na sobie.Dzięki temu był już przygotowany do jazdy.Lilith podziękowała chłopcu i wsiadła od razu na konia.Koń nawet nie ruszył się czując,że Lilith jest jego prawdziwym jeźdźcem.Od razu w nagrodę za to dała mu trochę paszy i powiedziała do niego:
-od tej pory będziesz nazywał się Brego i mam nadzieję,że będzie nam razem dobrze
Po czym ruszyła w stronę karczmy lekkim galopem przez co ludzie zaczęli na nią krzyczeć,żeby zwolniła bo kogoś stratuje.Jednak Lilith tym się nie przejęła bo uwielbiała czuć wiatr we włosach tym bardziej,że dawno tak wspaniale się nie czuła.Zatrzymała się przy karczmie zostawiając Brego.Poszła na górę po swoje rzeczy.Następnie oddała klucz barmanowi i pożegnała się z nim.Po czym zapakowała wszystkie rzeczy na konia i wsiadła na niego.Podjechała do bramy już spokojniej i poczekała,aż strażnik ją wypuści z miasta.Jak wyszła postanowiła udać się dalej na północ szukając następnego miasta i przygód.Gdy wyjeżdżała z miasta dochodziło już południe.Słońce jasno świeciło i było trochę cieplej niż rano,więc Lilith pozwoliła sobie na szybką jazdę przed siebie.Pędziła na Bregu prosto przed siebie.Wokół niej mijały lasy,łąki,rzeki i góry.Krajobraz ciągle się zmieniał i wydawał się coraz piękniejszy.W końcu dotarła do ciemnego lasu,który wydawał jej się znany z legend.Był to stary las na skraju Booklandu,w którym podobno grasowały niebezpieczne istoty,a coś w wodzie sprawiało,że wszystko w nim ożywiało.Lilith zatrzymała się przed nim i postanowiła,że przenocuje gdzieś z dala od niego,a dopiero rano uda się dalej.Przed lasem znajdowały się góry,w których postanowiła znaleźć schronienie na noc.Niebawem znalazła wąską ścieżkę prowadzącą w górę,po której weszła do połowy góry gdzie znajdowało się trochę więcej miejsca i był niesamowity widok.Gdy rozglądnęła się zobaczyła długi ciągnący się las,a za nim dalsze łąki,góry i lasy.Lilith była pod wrażeniem i przez chwile patrzyła na ten cudowny świat,który ją tak fascynował.W końcu otrząsnęła się i przygotowała nocleg dla siebie i Brego.Następnie nakarmiła go i rozpaliła ognisko z zebranego przez nią drewna i zrobiła sobie coś do jedzenia,które wzięła sobie trochę na drogę od barmana.Po czym postanowiła nie wzbudzać niepotrzebnie grożącego im niebezpieczeństwa w dolinie,więc ugasiła ogień potem usiadła koło Brego i wpatrywała się w nieznaną jej krainę.Po jakimś czasie poczuła się śpiąca i poszła spać razem z koniem.

Lilith89 - 2012-01-05 14:40:09

Następny dzień był zimny i pochmurny.Nagle Lilith zbudziła się czując drżenie podłoża.A po chwili zobaczyła jak zbliża się w jej stronę potężny ogr.Brego ze strachu zaczął wierzgać i rżeć.Lilith ledwo go utrzymała,żeby nie uciekł.Następnie szybko zebrała rzeczy,a gdy ogr był już bliżej wsiadła na Brego i wystrzeliła w jego stronę strzałę,która miała trafić go w głowę.Niestety spudłowała i wbiła mu się w rękę.To zdenerwowało ogra jeszcze bardziej,który zaczął biec w ich stronę.Lilith od razu zaczęła uciekać przed nim na dół w stronę lasu.Jednak gdy już wybiegła na łąkę odwróciła Brego w stronę ogra i wyciągnęła miecz.Następnie ruszyła w jego stronę.Przebiegła koło niego raniąc ogra w żebra,a następnie obróciła konia,żeby zawrócić i ponownie uderzyła go w żebra,ale już z drugiej strony co go osłabiło.Wściekły ogr ruszył na nią z impetem próbując ją dorwać.Lilith rozpędziła się w jego stronę próbując uderzyć go ponownie w żebro.Jednak ogr próbując uderzyć ją swoją maczugą strącił ją z konia.Mimo tego złapała się jego ręki i wspięła się po nim wchodząc mu na plecy.Ogr zatrzymał się i zaczął machać rękami,żeby ją strącić.Nagle dostał kilka strzał w ciało,a jedna trafiła go w szyję i go zabiła.Po czym ogr padł na ziemie,a Lilith na niego.Była zdziwiona tym co się stało.Przez dłuższą chwilę nikogo nie było oprócz nich.Lilith szybko się podniosła i wzięła miecz do ręki wołając Brego do siebie.Po chwili koń przybiegł do niej i pojawiło się kilku nieznajomych,którzy wyszli z lasu Booklandu.Ku jej zdziwieniu zobaczyła grupkę elfów z łukami.Przestraszyła się bo nie wiedziała z jakiego powodu jej pomogli,ale postanowiła do nich podejść i podziękować za pomoc.Wsiadła na Brego i podjechała do nich.Zsiadając powiedziała:
-witam i dziękuje za pomoc bo gdyby nie wy mogłoby się to źle skończyć dla mnie
-witamy,nazywam się Orico z Leśnego Królestwa,to moja straż,a ty jak się nazywasz?
-nazywam się Lilith z Leśnego Grodu
-usłyszeliśmy hałas i jako strażnicy przyszliśmy zobaczyć co się tu dzieje i nie ma za co dziękować, to nasz obowiązek
-mimo to dziękuje i chciałabym coś zapytać, czy mogłabym przejść przez wasz las dalej?
-o tym nie decyduje,ale mam obowiązek zaprowadzić cię do mojego przywódcy,a on zdecyduje co z tobą zrobić
-dobrze w takim razie choć my-Lilith nie spodobało się to,że musi z nimi iść bo to mogło oznaczać,że jej coś może grozić mimo to,że jest elfem jak oni stanowi dla nich całkiem obcą osobę
-za mną,do zamku nie jest daleko
Lilith posłusznie pojechała na koniu za dowódcą,a reszta straży jechała obok otaczając ją z każdej strony.Nawet gdyby chciała nie mogłaby uciec.Wchodząc coraz dalej w las robiło się coraz ciemniej przez wysokie drzewa,które miały wielkie korony i mało co przez nie przebijało się słońce.Lilith miała wrażenie jakby w lesie każde drzewo ruszało się trochę zabierając swoje korzenie lub przesuwając gałęzie,aby tylko ich nie dotknąć.Czuła się dziwnie i obco.To miejsce ją przerażało tym bardziej,że dużo o nim słyszała w legendach i teraz już wie,że czy to co było mówione jest prawdą.Mimo tego w lesie panowała cisza.Nie było widać ani słychać odgłosów ptaków ani innych zwierząt co sprawiła,że las wydawał się jeszcze groźniejszy i straszny nie tak jak z góry.Jechali przez jakiś czas,aż w końcu dotarli do miejsca jaśniejszego.Znajdował się tam zamek,który położony był na łące,a wokół niego była fosa z wodą.Było tylko jedno wejście do zamku przez mały,ale dość szeroki most.Sam zamek wydawał się mniej straszny,gdyż miał na sobie gdzie nie gdzie liście otaczającego bluszczu.Z każdej strony była jedna wieża,na której znajdowali się łucznicy pilnujący okolic zamku.Natomiast na środku znajdowała się największa wieża,w której przebywał król, jak się potem okazało.Wchodząc do zamku Lilith zeszła z konia i wprowadziła go do środka wraz z resztą elfów.Przy wejściu zabrano jej Brego i odprowadzono go do stajni przez jednego z elfów.Reszta natomiast skierowała się do głównej wierzy.Lilith idąc mijała dużo strażników.Byli to w większości łucznicy jak ona,a przy pasku mieli miecz.Każdy przyglądał jej się ze zdziwieniem co sprawiło,że Lilith czuła się nie swojo.Nagle znaleźli się na górze przed wielkimi drzwiami do pomieszczenia króla.Dowódca kazał jej wejść z nim samej,a reszta elfów została na straży przed drzwiami.Orico wchodząc powiedział:
-tu jest nasz król, masz być dla niego uprzejma to cię miło przyjmie
-dobrze postaram się i dziękuję za radę
Lilith weszła do pomieszczenia i zobaczyła z każdej strony dwie kolumny,a obok nich posągi wcześniejszych władców.Na każdej kolumnie jak w reszcie zamku były pochodnie i dość duże okna,które wpuszczały trochę świeżego powietrza i słońca.Nagle na wprost siebie zobaczyła tron,na którym siedział król elfów.Dowódca wyprzedził Lilith i przedstawił ją królowi słowami:
-witaj panie,to jest Lilith z Leśnego Grodu,uratowaliśmy ją przed ogrem za naszym lasem
-witajcie widzę,że miałaś dużo szczęścia bo tutejsze ogry są bardzo groźne i nie lubią obcych
-witaj królu,dziękuje za udzieloną pomoc waszej straży bo bez niej bym sobie nie poradziła
-nie ma za co,ale powiedz mi lepiej co cię tu sprowadza?
-jestem przejazdem i chciałabym prosić o pozwolenie na bezpieczny przejazd przez pański las,gdyż zmierzam na północ
-ciekawe,jako król nie mogę cię tak puścić,więc będziesz musiała zostać u nas na wieczerzy i wszystko mi opowiedzieć,a wtedy zdecyduje co z tobą zrobić
-jak sobie życzysz panie
-w takim razie Orico zaprowadź Lilith do komnaty i daj jej straż,żeby nigdzie nie poszła sama,a potem przyprowadź ją na wieczerze
-dobrze panie
Lilith nie spodobało się to,ale nie miała wyjścia.Musiała być miła i opowiedzieć królowi to co chce,żeby mógł ją puścić w dalszą drogę.Dowódca zaprowadził ją do komnaty niżej i dał jej straż,która miała ją pilnować pod drzwiami,żeby nie uciekła.Wszedł z nią do środka i powiedział:
-z tego co zauważyłem zaciekawiłaś mojego władcę,więc możesz się spodziewać dobrej uczty
-dziękuje, starałam się i mam nadzieję,że jutro będę mogła opuścić bezpiecznie wasze królestwo
-jak wszystko dobrze się ułoży jak do tej pory to tak się stanie,a teraz muszę iść,odpocznij trochę,a ja przyjdę po ciebie potem i zaprowadzę cię na ucztę
-dobrze w takim razie chwilę się położę bo czuję się bardzo śpiąca,a co z moim koniem?
-nie martw się,jest w dobrych rękach i gwarantuję,że nic mu nie będzie
-dobrze, do zobaczenia
Po tych słowach Orico wyszedł zostawiając Lilith samą.Pokój,w którym się znajdowała był duży i przytulny.na przeciwko drzwi było wielkie łóżko,a po prawej stronie kominek.Poza tymi rzeczami znajdowały się w nim podobne okna jak wszędzie i dwa stoliki z krzesłami,na których Lilith położyła swoją broń.Następnie usiadła na łóżko,które wydawało jej się bardzo miękkie i wygodne.To sprawiło,że zrobiła się jeszcze bardziej śpiąca i od razu położyła się,a po chwili zasnęła.

Lilith89 - 2012-01-10 14:17:36

Gdy Orico wyszedł z pokoju Lilith od razu poszedł do króla zameldować mu,że elfka znajduje się w swojej komnacie pod nadzorem straży.Król kazał mu kupić suknię dla niej za to,że jest pierwszą osobą od dłuższego czasu,która odwiedziła ich królestwo.Następnie nakazał podwładnym przyszykować dobrą wieczerzę.Gdy Orico przyjechał z suknią od razu poszedł ją podarować Lilith.Jak wchodził do komnaty elfka już nie spała,a patrzyła się przez okno jak daleko sięga ich królestwo.Była zachwycona jego wielkością,a z drugiej strony bała się jak dotrze żywa do następnego miasta.Orico podszedł do niej i podał jej suknię słowami:
-witaj to prezent od króla,chciał abyś miała ją dziś na wieczerzy
-dziękuje jest śliczna zaraz sie przebiorę i pójdziemy
-dobrze w takim razie ja poczekam na zewnątrz a jak będziesz gotowa to wyjdź
-nie martw się szybko się przebiorę
Gdy Lilith przymierzyła suknię była bardzo zachwycona bo podkreślała jej szczupłą talie.Suknia była długa i sięgała do podłogi.Jej kolor podkreślał niebieskie oczy elfki,a włosy lekko opadały na odkryte ramiona.Przez chwilę poczuła się jak prawdziwa księżniczka i zatęskniła za domem.Po chwili opanowała swoje uczucia i rozweseliła się na myśl,że będzie każdy na nią patrzył.Wychodząc z komnaty poczuła te spojrzenia z zachwytem.Nawet sam Orico był w szoku,ale po chwili otrząsnął się i zaprowadził ją do sali gdzie już znajdował się król i reszta elfów.Gdy król zobaczył Lilith był pod wrażeniem jak pięknie prezentuje się i od razu podszedł do niej:
-pięknie wyglądasz-po czym pocałował ją w dłoń
-dziękuje za ten dar panie
-proszę usiądź przy mnie Lilith
-jak sobie życzysz panie
Wszyscy zasiedli po chwili do wieczerzy i zaczęli się posilać.Po chwili król nie wytrzymując z ciekawości powiedział:
-proszę opowiedz mi trochę o sobie
-to bardzo długa opowieść panie i na pewno by cię zanudziła,wiec opowiem to w skrócie
-dobrze niech będzie
-Jak już Orico wspomniał pochodzę z Leśnego Grodu i jestem elfem jak wy.Byłam tam jednym z generałów i zostałam wyrzucona za nie posłuchanie rozkazu.Gdy król się o tym dowiedział kazał mnie wygnać i miałam nigdy nie wrócić.Jednak postanowiłam,że kiedyś tam wrócę,ale nie sama,lecz z kimś.Mam nadzieję,że mi się uda to zrealizować,ale póki co nie chce zdradzać szczegółów.Przez jakiś czas mieszkałam w lesie za moim królestwem.Jednak pewnego razu przyszedł człowiek do mojej jaskini i chciał mnie okraść.Udało mi się go złapać,a za to,że nic mu nie zrobiłam zaprowadził mnie do miasta.Tam jednak mnie zostawił i musiałam radzić sobie sama.Mieszkałam tam przez jakiś czas,a potem wyruszyłam w waszą stronę.Nad ranem obudził mnie ten ogr,ale na szczęście uratował mnie Orico ze swoją strażą i jestem mu bardzo za to wdzięczna.Jeśli chodzi o mnie chciałabym dalej jechać na północ do kolejnego miasta jeśli tylko pan mi na to pozwoli
-bardzo ciekawa historia i nie sądzę,że mogłabyś coś złego zrobić,więc jutro rano wyruszysz do miasta,ale razem z Orico bo to groźna okolica dla tego,który stąd nie pochodzi
-byłabym bardzo wdzięczna panie
-ja jestem tobie za to,że zaszczyciłaś nas swoją obecnością
Wszyscy jedli i słuchali opowieści Lilith i rozmowy z królem.Jak już Lilith najadła się poczuła się śpiąca i chciała się położyć.Z grzeczności powiedziała:
-dziękuję za tak miłe towarzystwo i za to,że tak dobrze mnie przyjęliście,a teraz pozwólcie,że pójdę do swojej komnaty
-dobrze,ale niech Orico cię odprowadzi
-dobrze panie
Zebrali się oboje żegnając się z resztą i wyszli z sali kierując się do komnaty Lilith.

Lilith89 - 2012-01-10 14:17:57

Przechodząc obok schodów Orico zatrzymał się,a potem Lilith.Ku zdziwieniu Lilith,Orico powiedział:
-noc jeszcze młoda może przejdziemy się koło zamku?
-masz rację-powiedziała zaskoczona Lilith-w takim razie prowadź
Zeszli po schodach na dół,a następnie wyszli z zamku kierując się w stronę lasu.Lilith trochę przestraszona nie wiedziała co się zaraz stanie i dokąd ją prowadzi.Po chwili wchodząc do lasu zobaczyła ścieżkę,która prowadziła do małej altanki.Była porośniętą bluszczem jak sam zamek co dodawało jej tajemniczości,a zarazem owijające ją inne kwiaty sprawiały,że miejsce te było bardzo romantyczne.Lilith zdziwiła się bo w zamku mieszkają sami mężczyźni i postanowiła zapytać Orico o to co ją już wcześniej nurtowało.Oboje weszli do altanki,w której znajdowały się ławka i usiedli.Następnie spojrzeli na siebie i Lilith czując się trochę nie zręcznie zapytała Orico:
-dlaczego nie ma u was kobiet?tu jest tak pięknie,że aż dziwie się dlaczego zbudowaliście takie miejsce skoro są tu sami mężczyźni
-nie możemy mieć kobiet bo jesteśmy w zakonie,który ma służyć jedynie obronie lub w ataku przed wrogami.Nasze kobiety są daleko stąd prawie na końcu lasu w innym zamku.Kiedyś byliśmy razem,ale raz zostaliśmy zaatakowani i dużo z nas zginęło w tym większość kobiet i dzieci dlatego król postanowił,że powinniśmy mieszkać osobno.A ta altanka została zbudowana już wcześniej i przypomina nam o naszych kobietach.Rzadko je widujemy dlatego często przychodzimy tu,żeby rozmyślać o nich bo w zamku nie możemy.
-to okrutne i nie powinno tak być.Dziwie się,że wasz król od razu mnie nie odesłał do waszych kobiet.Pewnie dopiero jutro do nich wyruszymy,a od nich dalej już sama pojadę dobrze domyślam się?
-tak masz rację,ale to będzie dopiero jutro,a teraz powinniśmy się cieszyć chwilą
Po tych słowach Lilith,aż ciarki przeszły i zamarzła ze strachu nie wiedząc co zrobić.Nie mogła wydusić z siebie ani słowa.Gdy nagle Orico zbliżył się do niej i podnosząc jej rękę położył ją na swoim sercu.Następnie uśmiechnął się do niej i powiedział:
-nie obawiaj się mnie.Jesteś najpiękniejszym elfem jakiego widziałem i chciałbym,żebyś ze mną została.Czy zgadzasz się na to?
-dziękuję,ale nie mogę tu zostać tym bardziej,że nie należę do waszego rodu.Poza tym nie chce tak żyć osobno z kimś kogo bym pokochała i miałabym z nim dzieci.Nie chcę,żeby wychowywały się bez ojca.
-rozumiem,w takim razie wybacz mi i zapomnij,że o to pytałem
-dobrze i lepiej już choć my bo pewnie nas szukają
Oboje wstali i wyszli z altanki kierując się w stronę zamku.Wokół zamku panowała cisza i nieprzenikniona ciemność.Lilith ledwo coś widziała dlatego starała się iść powoli,żeby o nic się nie potknąć.Jednak ta rozmowa ją trochę rozkojarzyła i przez chwilę szła myśląc o tym co jej powiedział Orico.Była tym kompletnie zaskoczona,ale wiedziała,że nie może postąpić inaczej.Tym bardziej,że te elfy tak dziwnie żyły ze sobą.To jest naprawdę okrutne co się tu dzieje-powiedziała.Kto by chciał tak żyć.Po chwili doszło do niej,że mówi to na głos,ale na szczęście Orico nic nie usłyszał.Gdy już weszli do zamku zobaczyli,że elfy zaczynają się rozchodzić do swoich komnat po udanej uczcie.Większość z nich nie była w stanie stać na nogach.I jak oni mają bronić miasta jak ledwo stoją na nogach,to śmieszne-pomyślała.Orico szedł przed nią prowadząc ją na górę do jej komnaty.Przez całą drogę nic się nie odzywał jakby był na nią za to zły co mu powiedziała.Gdy już stanęli przed jej komnatą odwrócił się do niej i powiedział:
-dobranoc Lilith-uśmiechnął się
-dobranoc Orico i nie smuć się za to co ci powiedziałam
-nie martw się o mnie,przyjdę jutro po ciebie
Po czym nie mogąc się powstrzymać zbliżył się do niej i przytulił się,a następnie pocałował i powiedział:
-to na dobranoc i mam nadzieję,że do rana zmienisz zdanie co do mnie
-mieliśmy o tym już nie mówić-oburzyła się trochę,ale spodobał jej się pocałunek,który trwał tak krótko
-wiem,dobranoc
Powiedziawszy to obrócił się i poszedł do swojej komnaty.Lilith była w lekkim szoku bo nie spodziewała się takiego biegu jej podróży.Wchodząc do komnaty rozmyślała i zamknęła za sobą drzwi.Następnie przebrała swoje ubranie,a suknie położyła na krześle obok jej łóżka.Leżąc na łóżku przez chwile myślała o Orico.Mimo wszystko podobał jej się i chciałaby z nim być,ale czuła,że jej przeznaczeniem nie jest on.Dlatego postanowiła,że zostaną jedynie przyjaciółmi i ruszy w dalszą drogę jak planowała wcześniej.Przez chwilę patrzyła na księżyc,który wnosił jasne odbicie do jej komnaty,a potem zasnęła.

Lilith89 - 2012-01-10 14:18:22

Poranek był bardzo pogodny jak na jesienną porę roku.Niebo błękitne,a promienie słońca wpadały przez okno wprost na łóżko Lilith.Słońce miło zbudziło ją.Poczuła ciepłe promienie na swojej twarzy.Gdy otworzyła oczy oślepiło ją.Przez chwilę nic nie widziała,ale poczuła,że w jej pokoju ktoś jest.Podniosła się do góry i przykryła twarz ręką,żeby rozglądnąć się po pokoju.Po chwili zobaczyła Orico stojące przy drzwiach.Z początku przestraszyła się,ale zaraz usłyszała jego głos:
-witaj czekałem,aż się zbudzisz
-witaj przestraszyłeś mnie.Mogłeś mnie obudzić jak wszedłeś
-miałem taki zamiar,ale jak zobaczyłem,że tak słodko śpisz nie umiałem tego zrobić
-na drugi raz nie wahaj się i zrób to
-dobrze.Przyniosłem ci nową zbroję.Przyda ci się bardziej niż twoja poprzednia
-dziękuję zaraz ją ubiorę,spakuję się i wyjdę,więc czekaj na mnie na zewnątrz
-dobrze,w takim razie pójdę przyszykować konie do drogi
-dobrze-Lilith zdziwiła się bo Orico zamiast iść ciągle stał w miejscu i zapytała-czemu jeszcze nie poszedłeś?
-namyśliłaś się nad wczorajszą rozmową?
-tak myślałam,że o to ci chodzi,ale ja nie zmieniłam zdania,więc możesz już iść
-jak sobie życzysz pani
Powiedziawszy to zawiedziony Orico wyszedł.Lilith zmartwiła się trochę bo nie chciała,żeby był na nią zły.Przez chwilę stała i rozmyślała nad tym co powinna mu powiedzieć,aby ją zrozumiał,ale nic nie umiała wymyślić.Po czym ubrała nową zbroję i spakowała się.Jeszcze na chwilę rozglądnęła się po komnacie czy wszystko wzięła i wyszła.Na dole stał już Orico ze strażą i końmi.Na widok Brego Lilith ucieszyła się,że go w końcu widzi i pogłaskała go na powitanie:
-dziękuje wam za zaopiekowanie się moim koniem
-nie ma za co to był nasz obowiązek-odpowiedział jeden ze strażników
-siadajmy szybko-powiedział Orico-przed nami długa drogą,więc im szybciej wyruszymy tym szybciej dojedziemy do zamku po drugiej stronie lasu
Po tych słowach wszyscy wsiedli na konia i ruszyli z zamku machając pozostałym elfom na drogę.Skierowali się wyznaczoną ścieżką dalej na północ.Prowadziła ona prosto do ich następnego zamku.Droga była dość wąska,więc jechali po dwie osoby.Z przodu część straży,Lilith w środku z Orico,a za nimi reszta.Im bardziej zapuszczali się w las tym bardziej robiło się ciemno i tajemniczo.Gdzie nie gdzie było widać jak drzewa się ruszają,jakby spacerowały po lesie.Lilith nie chciała uwierzyć własnym oczom,gdy nagle jedno z nich przecięło im ścieżkę,po której jechali.Drzewo zatrzymało się i nie chciało iść dalej.Zezłoszczony Orico powiedział:
-Encie przepuść nas
-nie mam takiego zamiaru
-jeśli nas nie przepuścisz zostaniesz ukarany przez króla chcesz tego?
-król nie może mi nic zrobić
-może,ale nie mamy czasu na takie sprawy,więc bądź łaskaw i przepuść nas
-a dokąd wam się tak spieszy?
-do zamku po drugiej stronie lasu
-hmm..droga daleka,a czasu tak mało
-dlatego nam się spieszy,przepuścisz nas?
-w takim razie lepiej pójdę poszukać spokojniejszego miejsca bo wy elfy robicie za dużo zamieszania i wszędzie was pełno nie dając nam chwili na spokojną drzemkę
-dziękuje
Lilith zaskoczona tym co widziała nie była w stanie nic powiedzieć.Miała ochotę podejść do niego i bliżej się mu przyjrzeć,ale nie było na to czasu.Po chwili Ent przepuściła ich i ruszyli dalej.Jechali tak długi czas,a w lesie robiło się coraz ciemniej przez zachodzące słońce.Gdyby była sama bała by się tego co tu się dzieje,ale dzięki temu,że miała swoją straż czuła się bezpieczniej.Po jakimś czasie zaczął jej przeszkadzać głód bo od rana nic nie jadła.Miała dość tej przejażdżki.Powoli czuła się coraz bardziej wykończona i chciała jak najszybciej znaleźć się już na miejscu.Przez tą żmudną i cichą wędrówkę nie mogła przestać myśleć o swoim coraz głośniejszym żołądku.Nagle zobaczyła,że mrok zaczyna się trochę rozjaśniać.Tak jak w poprzednim zamku skończył się las i pojawiła się duża łąka,a na niej zamek.Również pokryty bluszczem i różnymi kwiatami.Na około niego znajdowała się woda i kilka mostów prowadzących najpierw na taras,gdzie jedna droga prowadziła do wejścia na zamek.Nagle usłyszała:
-jesteśmy na miejscu,to nasz drugi zamek-krzyknął Orico po czym uśmiechnął się do Lilith
-widzę,bardzo podobny do waszego
-wiem,szybko jeźdźmy drzwi się otwierają
Po czym podjechali do bramy i wjechali do środka zamku.Lilith zobaczyła tam pełno podobnych kobiet do niej i dzieci biegających w koło bawiąc sie z innymi.To miejsce wyglądało jej jak dom.Jednak nadal nie miała zamiaru to zostać.

Lilith89 - 2012-01-13 14:27:06

Gdy wjechali do zamku podeszła do nich jedna z dowodzących elfek i powiedziała:
-witajcie w Avalon,moja pani już was oczekuje w zamku
-witaj,już idziemy,ale co z naszymi końmi?-powiedziała Lilith
-nie martw się zaopiekujemy się nimi,a teraz idźcie,Orico was zaprowadzi
-tak znam drogę,choć my
Elfka zabrała konie,a Lilith z Orico i resztą straży poszli do zamku zobaczyć się z królową.Zanim weszli do sali tronowej po drodze Orico powiedział Lilith:
-pozwól,że to ja będę mówić bo nie jestem pewny jak królowa zareaguje
-dobrze
-a i jeszcze jedno ukłoń się ładnie jak przed nią staniemy i odpowiadaj na jej zadane pytania grzecznie tak,żeby jej nie obrazić
-dobrze-zdziwiła się Lilith i trochę przestraszyła,gdyż nie wiedziała czego może się po niej spodziewać
Wchodząc do sali zobaczyli,że nikogo w niej nie ma.Komnata była podobna do poprzedniej jak była w zamku u króla elfów.Podeszli wszyscy do tronu i czekali,aż królowa się zjawi,gdy nagle usłyszeli jak ktoś idzie i głos,który powiedział:
-witam,słyszałam o was co nie co zanim sie tu zjawiliście z tą nową osobą
Głos był donośny i przeraźliwy,więc każdy z elfów się trochę przestraszył i rozglądał się w koło szukając królowej.Niestety nikt nie mógł niczego dostrzec.Aż w końcu pojawiła się za tronem rysy królowej,która powoli szła,a w ciemności nie było widać jej twarzy co sprawiało,że była bardzo przerażająca.Następnie królowa dalej przemówiła nie słysząc żądnej odpowiedzi na wypowiedziane przez nią słowa:
-kim jest ta nowa osoba i po co ją tu przyprowadziliście?
-to Lilith z Leśnego Grodu,która chce przejść przez nasz las dalej szukając miasta leżącego po drugiej stronie gór-powiedział stanowczo Orico
Po tych słowach królowa wyszła siadając na tron i przypatrując się Lilith,która stała z przodu obok dowódcy.Lilith bała spojrzeć się na nią dlatego jej głowa była schylona ku ziemi.Zastanawiała się czy to był dobry pomysł zatrzymywać się tutaj.Mogliśmy jechać dalej,a teraz nie wiadomo czy będę mogła pojechać dalej i co się w ogóle ze mną stanie-pomyślała.Po chwili odezwał się Orico nie wytrzymując tego napięcia:
-pani chcieliśmy prosić o pozwolenie na bezpieczny przejazd przez las,a następnie o spędzenie zbliżającej się nocy w zamku
-do końca lasu nie jest daleko więc zdążylibyście przed nocą dotrzeć do gór,jednak o tej porze jest tam niebezpiecznie bo grasują tam trolle i gobliny,więc jeden elf nie zdołałby przeżyć tam nocy
-wiem dlatego chcieliśmy dotrzeć tam rano jeśli pozwolisz nam o pani
-macie szczęście Lilith,że Orico was lubi i tylko ze względu na niego wam na to pozwolę
-dziękuję-powiedziała zaskoczona Lilith
-teraz Orico znajdź jej wolną komnatę,a następnie przyjdźcie na wieczerze
-dobrze,dziękujemy
Po czym wyszli z sali tronowej kierując się w stronę drugiej części zamku przeznaczonej dla gości.Za jakiś czas znaleźli wolną komnatę dla siebie i straży.Następnie oboje weszli do swojej komnaty i Lilith zapytała:
-czemu króla jest taka surowa?
-od zawsze taka była dlatego ostrzegałem cię,żebyś była uprzejma
-tak dziękuję,trochę boję się iść na tą wieczerzę
-ja też,nie martw się ważne,że pozwoliła nam zostać i odprowadzić cię przez las
Po tych słowach Orico podszedł do Lilith bliżej przytulając ją i całując w czubek głowy.Lilith poczuła się lepiej i bezpieczniej.Była wdzięczna jemu za to co dla niej robi.Z drugiej strony było jej jego szkoda bo ona nie czuła do niego to co on do niej.Chciała jak najszybciej dotrzeć do końca lasu i zakończyć tą dziwną przygodę związanymi z elfami.Przez chwile myślała,żeby nie iść na ucztę,ale potem stwierdziła,że byłoby to nie grzeczne z jej strony i nie potrzebnie naraziła by się królowej.Siedzieli oboje przez jakiś czas w pokoju,gdy nagle weszła elfka,która ich wcześniej przywitała i powiedziała:
-witajcie ponownie
-witaj-powiedzieli oboje-czy coś się stało?-powiedział Orico
-nie,ale już czas zejść do sali na wieczerze
-dobrze już idziemy
-choć cię zaprowadzę was
Po czym wyszli wszyscy z komnaty.Przed nią czekała już straż.Następnie poszli na salę.Byli tam już wszyscy łącznie z królową.Usiedli po drugiej stronie stołu,a naprzeciwko nich siedziała królowa wraz z dowódcą i resztą elfów.Podczas kolacji królowa nic się do nich nie odzywała.Jedynie inne elfy rozmawiały między sobą i jedli.Lilith wraz z Oriciem zjedli szybciej niż inny przez to,że długo nie jedli i byli od nich głodniejsi.Następnie po uczcie wyszli z komnaty kierując się do swojej.Gdy weszli do komnaty,Lilith zapytała Orico:
-myślisz,że królowa jest na nas zła?
-nie sądzę,a czemu pytasz?
-całą ucztę nic się nie odzywała,a ja starałam się na nią nie patrzeć,żeby jej nie zdenerwować
-nic nie szkodzi,ale dobrze,że tak zrobiłaś,tak jest lepiej
-dobrze to choć my spać bo jutro trzeba wcześnie wstać
-tak masz rację,choć my
Oboje położyli się do dużego łóżka,gdzie ze zmęczenia szybko zasnęli.

Lilith89 - 2012-01-13 14:28:32

Gdy rano Lilith wraz z Oriciem jeszcze spali wszedł do ich komnaty jeden ze strażników.Podszedł do nich i szturchnął Lilith za ramię,a ona obudziwszy się powiedziała:
-witaj czy coś się stało?
-witaj,nic,ale pora już wstać bo zaraz wyjeżdżamy
-dobrze zaraz zejdziemy na dół
-dobrze,ale pośpieszcie się
Po czym strażnik wyszedł i Lilith została sama z Oriciem w pokoju,który już się zbudził.Oboje szybko zebrali wszystkie rzeczy i zeszli na dół.Wszyscy już czekali na nich z przygotowanymi końmi.Gdy już każdy wsiadł na swojego konia pomachał na pożegnanie wszystkim,którzy zgromadzili sie na placu żegnając podróżnych.Następnie wyjechali z zamku kierując się w stronę ciemnej i gęstej puszczy.Jadąc przez puszcze słyszeli tylko dźwięk uderzających kopyt koni o kamienie i liście,które leżały na ziemi.Po dłuższej chwili pojawił się mocniejszy wiatr,który utrudniał przejazd rozrzucając liście i suchą ziemię w koło nich.To sprawiło,że musieli zwolnić i jechać jeden za drugim,żeby się nie zgubić.Następnie zaczął powoli padać deszcz co jeszcze bardzo utrudniło przeprawę i rozzłościło elfy,więc nie wytrzymując tego Lilith powiedziała:
-mam tego dość,nie mam ochoty jechać tak całą drogę,musimy znaleźć jakieś schronienie,żeby przeczekać tą straszną pogodę
-masz rację,nikt z nas nie ma ochoty na tą mordęgę,ale wokół nas są tylko drzewa i nie ma żadnych jaskiń,w których moglibyśmy tą pogodę przeczekać-odezwał się Orico
-wiem i dlatego jeszcze bardziej mi sie to nie podoba
Po tych słowach nikt przez dłuższy czas się nie odezwał.Jechali tak cali zmoknięci i trzęsący się z zimna.Gdy nagle pogoda zaczęła się poprawiać i deszcz przestał padać.Elfom od razu poprawił się humor i jeden ze strażników powiedział:
-na szczęście w końcu przestało padać,może teraz jak wyjdzie słońce trochę wyschniemy bo ogniska nie uda nam sie rozpalić przez przemoknięte drewno
-masz rację prędzej wyschniemy niż zdążymy rozpalić ognisko-zaczął się śmiać Orico-tym bardziej,że nie mamy czasu na postój,gdyż musimy zdążyć do wieczora dojść do końca lasu,tam się zatrzymamy i przenocujemy,a potem Lilith przejdzie już sama za góry,a my wrócimy do siebie
Lilith ucieszyła się z tej wiadomości chociaż już tak się do nich przyzwyczaiła,że przez chwilę chciała poprosić o to,żeby elfy przyłączyły się do jej wędrówki.Chciała jak najszybciej dotrzeć na miejsce,żeby móc się ogrzać przy ognisku.Rozmyślając tak nagle usłyszała krzyk strażników:
-uwaga orki biegną
Wszyscy wyciągnęli łuki i zaczęli strzelać w ich stronę.Lilith udało się kilku zabić,ale było ich na tyle dużo,że zaczęli się coraz bardziej zbliżać.Następnie każdy elf schował łuk i wyjął swój miecz,a potem ułożyły się w rzędzie jeden obok drugiego i czekali,aż nieprzyjaciel podejdzie bliżej,żeby zaatakować.Gdy zbliżyły się już dość blisko Orico wydał rozkaz:
-atakować każdego,który wejdzie pod miecz i nie oszczędzić żadnego
Po czym wszyscy ruszyli do ataku.Rozpętała się nie lada prosta bitwa między elfami,a orkami,które nie lubiły obcych w swoich lasach.Lilith uderzył do ataku jako ostatnio chroniona przez resztę.Jednak udało jej się zabić kilku orków mimo tego,że bardzo zacięcie obcy się bronili.Następnie zobaczyła,że Orico otacza spora zgraja i od razu ruszyła na nich pomagając mu zabić wrogów.Orico był wdzięczny za pomoc bo gdyby nie Lilith prawdopodobnie nie udałoby mu się wygrać.Reszta elfów dość daleko się rozbiegła doganiając uciekających orków.Gdy już nie zostało żadnego żywego orka wszystkie elfy zgłosiły sie do dowódcy zameldować,że zabili wszystkich:
-panie udało nam się zabić każdego,który znajdował się na polu bitwy
-cieszę się,ale zastanawia mnie to co oni tu robili
-nas również panie
-dobrze,teraz trzeba ich wszystkich zebrać na kupę,żeby nie zaśmiecali swoimi obrzydliwymi zwłokami ziemi,a potem jak wrócimy musimy to zgłosić królowej,a ona już postanowi co z nimi zrobić
Po tych słowach elfy zrobiły to co dowódca każę,a następnie wsiedli na konie i pojechali w dalszą drogę.Tym razem byli bardziej ostrożnymi i odwracali się na każdy szmer w lesie jaki wydał im się za podejrzany.Jednak w dalszej części wędrówki już nie spotkali żadnych nieprzyjaciół.Gdy dotarli prawie do końca lasu postanowili przygotować miejsce na nocleg i rozpalili ognisko.Mieli ze sobą trochę jedzenia,które rozdzielili między siebie i każdy się najadł do syta.Po udanej uczcie położyli się spać.Orico postanowił,że będzie czuwał,a potem zamieni się z innym strażnikiem,aby mógł też na chwilę się położyć i odpocząć po dzisiejszym i niespodziewanym ataku.

Lilith89 - 2012-01-16 12:13:28

Noc po ataku okazała się spokojna.Zatem Orico po dłuższym czuwaniu mógł się zmienić z innym strażnikiem.Mimo to elf źle spał.Rozmyślał cały czas co powinien zrobić ze swoim uczuciem do Lilith.Bardzo chciał z nią pojechać,ale wiedział,że tu czekają go obowiązki.Zobowiązał się do bycia jednym z obrońców swojego królestwa,więc gdyby odszedł złamał by dane słowo królowi.Z drugiej strony czuł,że nie może zostawić Lilith bo za wszelką cenę chciał ją chronić.Tym bardziej,że Lilith uratowała go przed orkami i tym spłaciła swoją przysługę,gdy on ją uratował przed ogrem.Dobrze wiedział,że jak opuści królestwo zostanie tym samym wygnany z niego i nie będzie więcej w nim mile widziany.Po jakimś czasie te rozmyślania go zmęczyły i postanowił zasnąć bo nazajutrz czekała kolejna wędrówka tylko jeszcze nie wiedział,w którą stronę i z kim.Natomiast Lilith była tak zmęczona po walce,że gdy tylko się posiliła położyła się spać.Za nim zasnęła zastanawiała się przez chwilę co jej przyniesie kolejny dzień.Bała się wyruszać sama,ale wiedziała,że to konieczne i była wdzięczna,że elfy jej tyle pomogły.Teraz musiała znowu liczyć na siebie.

Ranek był bardzo chłodny.Silnie wiejący wiatr zapowiadał kolejną złą deszczową pogodę.Żaden z elfów nie był z tego zadowolony,gdyż nie lubiły deszczu,a tym bardziej zbliżającej się zimy,a co za nią idzie śniegu.Strażnik czuwający szybko zbudził wszystkich.Gdy zasiadali do posiłku Orico często przyglądał się Lilith jakby czuł,że jej już więcej nie zobaczymy.Co raz gdy elfka to widziała przesyłał jej swój uśmiech,a ona go odwzajemniała.Lilith z początku nie wiedziała o co może mu chodzić,ale po jakimś czasie przyszło jej do głowy,że to dlatego,gdyż już zostawiają ją samą i możliwe,że więcej się nie zobaczą.Na tą myśli elfka bardzo posmutniała.Nie chciała się z nimi rozstawać.Przyzwyczaiła się do ich obecności i teraz bardzo ciężko będzie spędzać czas jedynie z koniem.Jak każdy już zjadł elfy zaczęły się powoli przygotowywać do drogi powrotnej.Lilith wiedziała,że nie ma dużo czasu na pożegnanie się z Oricem i resztą,więc postanowiła,że musi się najpierw pożegnać z Oriem,a potem z pozostałymi elfami.Gdy tylko pozbierała swoje rzeczy i przygotowała Brego do drogi podeszła do Orico.Nie wiedząc od czego zacząć z nim rozmowę powiedziała:
-witaj,już późny poranek,więc powinniśmy ruszać każdy w swoją drogę zanim pogoda jeszcze bardziej się pogorszy
-witaj,wiem,masz rację,ale ja jeszcze nie wiem gdzie chce jechać
-jak to nie wiesz?-Lilith słysząc to była bardzo zaskoczona i wiedziała dlaczego Orico był wcześniej taki zamyślony
-moje serce jest rozdarte pomiędzy moim królem a tobą i nie wiem co mam zrobić-wyjaśnił
-wiem co do mnie czujesz,ale nie możesz przeze mnie zostawić swoich ludzi i króla-powiedziała lekko zdezorientowana
-właśnie byłoby lepiej gdybym nic nie czuł,ale na to już za późno
-Orico nie znasz mnie dobrze i gdybyś pojechał ze mną mógł byś po jakimś czasie zmienić zdanie i potem żałować tej decyzji,a ja nie chce mieć przez to wyrzuty sumienia,nie chce niszczyć ci życia zrozum proszę
-rozumiem,ale wiem,że jak teraz z tobą nie pojadę będę tego żałował bo nigdy bym się nie przekonał jak to by było pojechać z tobą tym bardziej,że sama możesz sobie nie dać rady
-jak do tej pory jakoś żyję-oburzyła się elfka-z resztą zrobisz jak chcesz,ale nie miej potem do mnie wyrzutów,że zepsułam ci życie
-nie będę miał i już podjąłem decyzję
-jaką?
-jadę z tobą
-a co powiesz swoim ludziom?-czuła,że tak będzie,trochę bała się jego decyzji,ale z drugiej strony cieszyła się,że nie zostanie sama
-jeszcze nie wiem,ale tym się nie przejmuj
-dobrze w takim razie idę się z nimi pożegnać zanim zmieni im się humor i będą źli na mnie,że jedziesz ze mną
-dobrze
Po tych słowach Lilith podeszła do reszty straży i pożegnała się z nimi.Życzyła im bezpiecznej wędrówki i obiecała,że jak będzie kiedyś blisko przejeżdżać to ich odwiedzi.Elfy podziękowały za wspólną wędrówkę i również życzyły jej udanej wędrówki.Gdy tylko odeszła od nich wsiadła na Brego i podjechała bliżej końca lasu,gdzie się zatrzymała i czekała na Orico przyglądając się jemu z daleka jak rozmawia ze swoją strażą.Wyraźnie było widać,że nie spodobał im się ten pomysł i na pewno już nie będą chcieli się z nią widzieć co zauważyła po ich groźnych spojrzeniach w swoją stronę.Cieszyła się,że ominęła ją ta trudna rozmowa i rozstała się z nimi w pokoju.Widziała,że Orico wydał im ostatnie rozkazy po czym wszyscy siedli na konia i odjechali w przeciwną stronę,a on do Lilith.

Lilith89 - 2012-01-16 12:13:49

Jadący Orico w stronę Lilith posłał jej szyderczy uśmiech jakby chciał powiedzieć ,,nie zamierzam się tak łatwo poddać,,.Lilith była przekonana,że czeka ją teraz cięższa drogą.Dlatego pocieszała się myślą,że nie została sama i będzie miała się do kogo odezwać oraz liczyć na jego pomoc w razie nagłej potrzeby.Gdy Orico dojechał do Lilith od razu ruszyli bez słowa.W koło nich rozciągała się łąka,który w dalszej części była otoczona przez coraz wyższe wzniesienia.Oboje tak daleko nigdy się nie zapuszczali nawet sam Orico,który miał zakaz opuszczania lasu.Podążali zatem wyznaczoną ścieżką w dolinie.Jednak,żeby dotrzeć do następnego miasta musieli przejść przez nią,a potem przez górę,która otaczała z każdej strony las.Wyprawa wydawała się bardzo niebezpieczna poprzez zbliżającą się zimę.Dlatego oboje wiedzieli,że muszą jak najszybciej przez nią dotrzeć na drugą stronę co niosła za sobą krótsze postoje i długą oraz uciążliwą wędrówkę.Na ich szczęście dolina nie była duża,więc udało im się dość szybko przejechać.Zbliżające się popołudnie przyniosło nowe wyzwanie,ale musieli zdecydować,którędy powinni pójść.Były dwa wyjścia.Mogli ją przejść górą,gdzie droga była bardzo stroma i w niektórych odcinkach wąska albo dołem poprzez starą kopalnie,w której czaiły się niebezpieczne istoty,więc żaden z wędrowców nie śmiał się tam zapuszczać.Gdy tylko dojechali do podnóża góry zsiedli z konia,żeby chwilę odsapnąć i wybrać dalszy ciąg wyprawy.Lilith widząc nie duży głaz przysiadła na niego i powiedziała:
-jeśli chodzi o mnie powinniśmy iść górą,ponieważ mamy większe szanse,żeby wyjść z tego cało
-wiem,ale jeśli pójdziemy przez kopalnie zaoszczędzimy drogi
-tego nie wiemy,gdyż jest tam pewnie dużo korytarzy,w których możemy zabłądzić i już więcej nie ujrzymy słońca
-możliwe-przyznał rację elfce-ale tam nie będzie śniegu i nie zamarzniemy z zimna bo nie sądzę,żebyśmy zdążyli przejść górę przed pierwszymi opadami śniegu,gdyż jak dla mnie za parę dni na pewno zacznie sypać
-obawiam się,że wole zaryzykować bo nie chcę umrzeć podczas jakiejś bójki tym bardziej,że nie będę widzieć mojego napastnika tak,więc nie mam szans na obronę
-nie martw się,obronię cię-po czym szczerze się uśmiechnął
-rozumiem,ale to moja wędrówka,a ty jesteś tylko moim towarzyszem,więc sądzę,że to ja powinnam zdecydować tak,więc czy ci się podoba czy nie,ale ja idę górą-powiedziała stanowczo elfka
-skoro uważasz,że tak będzie lepiej niech będzie-przyznał posłusznie Orico,żeby jej nie zrazić do siebie
-tak uważam,więc decyzja podjętą-uśmiechnęła się po czym powiedziała-wsiadajmy na konie,czas ruszać,nie ma na co czekać,aż zastanie nas zima
Po tych słowach oboje ruszyli przed siebie,ale już wolniej,żeby konie za szybko się nie zmęczyły.Droga jak na razie nie była stroma choć gdzie nie gdzie wystawały większe kamienie.Oboje uważali,żeby się nie potknąć.Tym bardziej,gdyby stracili konie musieliby wracać,gdyż sami nie daliby rady.Przy okazji wznoszenia się coraz wyżej zaczęli podziwiać piękno przyrody,która stworzyła ten cudowny krajobraz.Dzięki temu nie myśleli o tym co może ich czekać jeśli nie zdążam przed pierwszym śniegiem.Ich zbroje nie wytrzymałyby długo na takim zimnie.Były raczej przeznaczone na cieplejsze dni i czuło się przez nie każdy mocniejszy powiew wiatru,który w górach był ich ciągłym towarzyszem.Przez to dawał im się we znaki,gdyż oboje trzęśli się z zimna od czasu do czasu.

Lilith89 - 2012-01-17 22:58:36

Elfy zmierzały po górze,która wyglądała z daleka na dość niebezpieczną i wysoką.Jednak jak się okazało podczas wędrówki była ona średniej wysokości i mniej niebezpieczna jak się wydawało.Na samym jej szczycie znajdował się gęsty i ciemny las,a po dwóch jego stronach były wąskie i strome ścieżki,które prowadziły na drugą stronę góry.Ów góra była połączona z innymi mniejszymi tworząc pas niewielkich gór.Między górami znajdowały się małe rzeki,które wypływały i tworzyły małe korytarze strumyków z bardzo czystą wodą.Dlatego tak dobrze nawodniona ziemia dawała gęstą roślinność,a co za nią idzie mnóstwo większych i małych stworzeń.Gdy elfy dotarły nieco wyżej zauważyły co znajduje się na szczycie góry i przystanęli przy jednym ze strumyków czerpiąc wodę do swoich pojemników na dalszą drogę,a przy okazji napoili konie i sami ugasili pragnienie.Powoli zaczynało zmierzchać,więc postanowili,że pojadą wyżej i rozglądną się za jakimś bezpiecznym miejscem na nocleg.Rozglądają się w koło znaleźli parę większych kamieni i miejsce obok nich było bardziej płaskie,więc idealnie nadawało się na nocleg.Podjechali tam i zsiadając z konia Orico powiedział:
-zostań tu i przygotuj palenisko,a ja wrócę się do strumyka i spróbuje znaleźć coś do jedzenia
-dobrze,ale nie sądzę,żeby udało ci się coś złapać
-nie doceniasz mnie-uśmiechnął się po czym poszedł w dół góry
Gdy tylko Orcio zniknął z pola widzenia elfki od razu spięła razem konie,żeby nie uciekły.Na górze była jeszcze trawa,więc konie mogły się same posilić,a Lilith zajęła się przygotowaniem paleniska.Znalazła nie daleko kilka suchych gałęzi i ułożyła tworząc palenisko po czym je podpaliła,żeby Orico wiedział gdzie się znajduje.Zanim elf wrócił pozbierała jeszcze trochę gałęzi,żeby na dłużej starczyło i co jakiś czas dokładała,żeby ogień ciągle się palił.Bała się,że to może przyciągnąć nieproszonych gości,ale nie miała wyboru.Po jakimś czasie Orico wrócił z kilkoma rybami co bardzo zaskoczyło Lilith i powiedziała do Orico:
-gratuluję,wybacz,że wątpiłam w twoje zdolności
-rozumiem,nie było łatwo je znaleźć,ale się udało i powinno starczyć na noc i rano przed dalszą wędrówką-po czym podał jej ryby szeroko się uśmiechając
-zaraz coś z nich zrobię,a ty idź jeszcze pozbieraj trochę drewna
-dobrze,zaraz wracam
-tylko nie oddalaj się daleko dobrze?
-a co martwisz się o mnie?-zapytał zaciekawiony
-tak i o siebie też
-tylko mnie to cieszy i nie martw się zaraz wrócę-miło zaskoczony i ucieszony Orico poszedł po drewno
Lilith obrała z łusek ryby i nabiła je na grubsze gałęzie po czym położyła blisko ognia,żeby się upiekły.Za jakiś czas wrócił Orico i położył koło Lilith drewno i sam usiadł obok:
-już jestem
-widzę-uśmiechnęła się elfka i podała mu przygotowane ryby
Oboje posilili się i patrzyli na otaczającą ich ciemność.Gdy już skończyli jeść odłożyli wszystko na bok i położyli się obok siebie na trawie.Ognisko zaczęło już przygasać dzięki czemu robiło się chłodniej.Nagle Orico położył się na boku zwracając się przodem do Lilith i powiedział:
-czy jesteś zła na mnie,że z tobą pojechałem?-spytał w końcu,gdyż bardzo go zastanawiało co o tym sądziła
-to zależy po co ze mną pojechałeś,ale tak cieszę się,że nie jestem sama-na chwilę zapadła cisza i słychać było tylko odgłosy pobliskich lasów
-a czy chcesz wiedzieć dlaczego to zrobiłem?
-domyślam się,ale dobrze wiesz,że nie mogę ci dać tego czego chcesz
-ja o nic cie nie proszę,ale chciałbym być z tobą
-jak już mówiłam nie znasz mnie,więc lepiej na razie wstrzymaj się z takimi pochopnymi decyzjami
-a to ciekawe co możesz ukrywać-zaśmiał się
-może coś ukrywam może nie,ale nie czas na taką rozmowę,już późno i powinniśmy iść spać
-może masz rację,ale jak będziesz chciała możemy o tym porozmawiać
-wiem,dobranoc-po czym odwróciła się do niego plecami i zasnęła
Orico jeszcze przez chwilę myślał czy coś powinien dodać,ale powstrzymał się i postanowił,że lepiej będzie przełożyć tą rozmowę jak będzie miała lepszy humor.Mimo to nie mógł się powstrzymać i zbliżył się do niej przytulając ją do siebie.Widząc,że elfka nie ma nic przeciwko zasnął razem z nią.

Lilith89 - 2012-01-17 22:58:55

Jak elfy smacznie spały poczuły nagle na swojej twarzy ciepły oddech i coś mokrego.Gdy tylko się zbudziły zobaczyły,że to ich konie je zbudziły domagając się wody.Oboje zaczęli się śmiać i Orico domyślając się o co im chodzi podał im wodę.Natomiast Lilith od razu zabrała się do szykowania śniadania.Posilili się szybko po czym wzięli swoje rzeczy i powędrowali dalej na szczyt góry.Gdy byli już w połowie drogi do lasu,a przy drodze prowadzącej stromym zboczem oboje zsiedli z koni,żeby rozglądnąć się czy dadzą rady się tędy przemieścić.Pierwszy ruszył Orico,a za nim Lilith prowadząca konie za sobą.Podszedłszy do wyznaczonej ścieżki Orico powiedział:
-jest ciasno i stromo,ale moglibyśmy dać radę przejść,co ty na to?
-masz rację,ale sądzę,że przez zwolnienie tempa moglibyśmy nie zdążyć na czas z obejściem góry zanim zacznie padać śnieg,a jak to się stanie będzie jeszcze gorzej i któreś z nas mogłoby przez przypadek spaść z krawędzi
-mogłoby tak być-przyznał rację elfce-ale idąc przez las też może dopaść nas śnieżyca i sądzę,że nas nie ominie,którąkolwiek byśmy drogę nie wybrali
-możliwe,ale nie zamierzam tutaj zginąć bez walki i wolę iść przez las co ty na to?
-to ty tutaj dowodzisz-uśmiechnął się-więc ruszajmy
Powoli wycofali się z krawędzi urwiska i wsiadłszy na konie powędrowali dalej wyżej do lasu jak wybrała Lilith.Gdy byli już niedaleko lasu nagle zerwał się silniejszy wiatr,który utrudniał im widoczność.Nagle wszystko co było na ziemi zaczęło unosić się w powietrzu tworząc małe tornada z piasku i liści.Las zaczął cały się ruszać.Jego korony drzew wyglądały jakby tańczyły unosząc się przez coraz to większe podmuchy wiatru.Większość z drzew była już bez liści i jedynie znajdujące się pomiędzy nimi gdzie nie gdzie świerki miały pełno swych igieł,które przechylały się na pozostałe drzewa razem z wiatrem.Elfy widząc,że pogoda znacznie się pogorszyła postanowiły przyspieszyć,żeby szybko znaleźć się w lesie.Jak do niego dotarły musiały zejść z koni i zacząć poruszać się pieszo,żeby zmieścić się pomiędzy gęsto posadzonymi drzewami.Lilith idąca przodem odgarniała co chwilę przed sobą gęste poszycie drzew,które po jakimś czasie zaczęło ustępować i w lesie zrobiło się więcej miejsca.Widząc to Orico dogonił Lilith i szedł koło jej boku ciągle odzywając się do niej,żeby wiedziała jak wcześniej,że się nie zgubił i idzie wciąż za nią.W lesie nie odczuwali oboje takiego zimna przez gęstość drzew,która jedynie poruszała ich korony i nie dobiegał do nich większy chłód zbliżającego się śniegu.Nagle zaniepokojony Orico zadał pytanie elfce:
- czy wiesz dokąd idziemy?bo las jest strasznie gęsty i nigdzie nie widać światła,które prowadzi do końca lasu
-jak widzisz idę na wyczucie i ciągle przed siebie,więc będziemy musieli wyjść w końcu na drugą stronę lasu,a z tego co widziałam nie jest on,aż taki duży,więc do wieczora powinniśmy dojść na drugi koniec
-mam nadzieję,że nie myliłaś się co do drogi
-a co boisz się,że się zgubimy?
-nie skąd-skłamał-ale chciałbym już się znaleźć po drugiej stronie
-ja też-zaśmiała się widząc jego przestraszoną minę-wiesz to dziwne,żyłeś pośród lasu,a tego się boisz
-to prawda mieszkałem w jednym,ale tam ten znałem od dziecka,a w tym jestem po raz pierwszy
-nie martw się będzie dobrze-zapewniła go z ciepłym uśmiechem-mam nadzieję,że uda nam się go przejść bez żadnych niespodzianek po drodze
-na to bym nie liczył-po czym wyciągnął miecz i stanął przed Lilith
Zaskoczona jego zachowaniem Lilith odwróciła się i zobaczyła,że stoi przed nimi ktoś przypominający kształtem człowieka,ale miał przykrytą twarz.Przez panujący półmrok nie było widać jego twarzy,ale nieznajomy nie miał nic przy sobie oprócz laski podpierając się o nią jak starzec.Przez chwilę stali w milczeniu,gdy nagle nieznajomy odezwał się jako pierwszy:
-witajcie,co was sprowadza do tak odległego miejsca?-zapytał spokojnie starzec
-witaj-odezwał się Orico nie dając Lilith przemówić-zmierzamy do miasta,które znajduje się za tą górą
-obawiam się,że nie macie co tam szukać,parę dni temu miasto zostało splądrowane i zostały po nim tylko ruiny
-może mówisz prawdę może nie,ale bądź tak łaskaw i pozwól nam to sprawdzić-powiedział stanowczym tonem Orico
-puszczę tylko chciałem was ostrzec,że może być tam niebezpiecznie przez błąkających się tam teraz orków szukających czegoś co mogłoby im się jeszcze przydać
-dziękujemy za ostrzeżenie-odezwała się w końcu Lilith uspokajającą ręką Orico-a kim ty jesteś?
-nazywam się Merlin,jestem czarownikiem,a wy to elfy z tego co widzę,ale czy również mógłbym poznać wasze imienia?
-tak,wybacz mojemu koledze jest trochę nieufny,ja jestem Lilith,a on-przerwał jej i sam się odezwał-Orico
-nie szkodzi,miło was poznać
-ciebie również,czy mógłbyś nam pomóc dostać się do miasta?-spytała grzecznie elfka
-nie wiem czy powinienem,ale skoro tak wam zależy to was zaprowadzę,ale z tego co widzę powinniśmy przeczekać ta pogodę do jutra rana,więc choć cie za mną
-dokąd nas prowadzisz?-odezwał się zaniepokojony Orico
-do mojej chaty,jest nie daleko,a ta pogoda nie da nam pójść dalej,więc powinniśmy ją przeczekać poza tym widzę,że jesteście zmarznięci i powinniście się ogrzać oraz coś zjeść
-dziękujemy za pomoc-odezwała się elfka i pierwsza ruszyła za nim
Widząc to Orico nie mając wyboru ruszył za nią choć nie podobało mu się to,że niejaki Merlin chce im pomóc.Zboczyli ze swojej ścieżki wchodząc głębiej w las za czarownikiem.Gdy jakiś czas przeszli nagle zobaczyli niewielka chatkę pokrytą gęstym poszyciem,która dodawała temu miejscu tajemniczości.Czarownik nie miał żadnej stajni,więc pozwolił wejść koniom do środka,żeby nic im się nie stało i razem z elfami odpoczęły przed dalszą podróżą.Jak już się znaleźli w środku czarownik zdjął kaptur pokazując twarz.Był on starszym człowiekiem o siwych długich włosach i brodzie.Jak na starszego człowieka przystało był lekko zgarbiony i używał laski do poruszania się.Poza tym miał bardzo wyraziste niebieskie oczy,które dodawały jego zmarszczonej twarzy miłego wyrazu uprzejmego człowieka.Starzec od razu rozpalił w chacie swoje palenisko i przyszykował coś do jedzenia,a Lilith nakarmiła za ten czas konie.Mimo wszystkiego Orico dalej mu nie ufam i bacznie przyglądał się co robi.Następnie usiedli wszyscy na czymś co przypominało miejsca do siedzenia i podawszy przez starca posiłek zaczęli się posilać.Gdy tylko zjedli Lilith powiedziała:
-dziękujemy ci za pomóc
-nie ma za co,nie często widzę tu innych,więc jak mógłbym nie skusić się poznać tak cudownych elfów,których już dawno nie widziałem
-a ja poznałam pierwszego czarownika i to dla mnie zaszczyt tym bardziej,że jesteś dla nas wyrozumiały
-jak już mówiłem nie ma za co i lepiej będzie jak już położycie się spać to jutro będziemy mogli szybciej wyruszyć
-dobrze w takim razie gdzie możemy się położyć
-tam w kącie zaraz przyszykuje wam coś,a ja położę się z drugiej strony
-dobrze w takim razie czekamy
Czarownik zaczął szykować nocleg,a Lilith widząc,że Orico wciąż jest nie zadowolony z jej decyzji powiedziała:
-przestań się na niego złościć,powinniśmy mu zaufać bo sami sobie tutaj nie poradzimy,a on zna dobrze te okolice-powiedziała cicho,żeby ich nie usłyszał
-może,ale nie podoba mi się jego gościnność to zbyt podejrzane,więc pozwól,że najpierw poczekamy co dla nas jutro zrobi i jak się sprawdzi to będę mógł mu zaufać
-jesteś niemożliwy,ale postaraj się chociaż lepiej udawać,żeby nie czuł się tak nieswojo przy tobie
-dobrze,postaram się-uśmiechnął się
-choć połóżmy się spać
Oboje po chwili położyli się na wyznaczonym miejscu,a czarownik na swoim.Orico nadal nie ufając mu położył się przed Lilith jakby w razie ataku chciał ją uchronić i przez jakiś czas stróżował pilnując czy czarownik nic nie kombinuje.Jednak po jakimś czasie zmęczenie w nim wzięło górę i zasnął.Mając wyciągnięty miecz koło siebie gdyby w razie czego musiał z niego skorzystać.

Lilith89 - 2012-01-18 22:00:09

Nazajutrz zaczął padać śnieg.Wszyscy poczuli zimny podmuch wiatru,który uderzając o drzwi otworzył je i do środka dostały się pierwsze płatki śniegu.Każdy z nich od razu obudził się i stanął na równe nogi jakby ktoś obcy dostał się do środka.Orico chwytając swój miecz,elka za nim z łukiem,a czarownik z laską.Jedynie konie nie zareagowały choć obudziły się jak reszta.Gdy zobaczyli,że to tylko śnieg uspokoili się i zaczęli się z tego śmiać.Jednak po jakimś czasie przypomniało im się,że muszą zaraz wyruszyć,więc nie było im już do śmiechu.Starzec podszedł do drzwi zamykając je,a następnie przyszykował jedzenie dla swoich gości i siebie.W czasie spożywania posiłku czarownik spytał elfy:
-jesteście pewni,że chcecie tam wyruszyć?
-tak poza tym nie mamy się gdzie podziać,a nie będziemy nadużywać twojej gościnności-powiedziała Lilith patrząc na zadowolonego Orico,który chciał jak najprędzej się z nim pożegnać
-rozumiem,ale w taką pogodę będzie nam bardzo ciężko przejść przez las
-domyślamy się,ale już postanowiliśmy i nie zmienimy zdania-powiedział stanowczo Orico
-wybacz mojemu koledze,ale jest trochę narwany-po czym popatrzyła się karcąco na Orico
-nie mam mu nic za złe-uśmiechnął się po czym dodał-używacie czarów?
-nie,a czemu pytasz?-powiedziała zaciekawiona elfka
-mogą wam się przydać przy liczniejszych od was przeciwnikach w czasie walki,chcecie się czegoś nauczyć?
-owszem,ale nie wiem czy będziemy w stanie bo to nie należy do zajęć elfów
-tak,ale to nie znaczy,że nie możecie się tego nauczyć-powiedział ucieszony starzec
-dobrze w takim razie podaj nam jakieś najprostsze
-dobrze tylko zjedzmy
Gdy skończyli się posilać czarownik zbliżył się do Lilith i zaczął tłumaczyć na czym dane czary polegają i jak powinno się je wymawiać oraz jak je rzucać.Orico nie był tym zainteresowany,więc postanowił wyjść na zewnątrz,żeby się rozejrzeć.Wyszedłszy na zewnątrz Lilith z czarownikiem nawet nie zauważyli,że go nie ma zajmując się nauką czarów.W lesie panowała cisza.Wiatr się uspokoił i wiał już lekko z czego ucieszył się Orico.To znaczyło,że będą mogli się spokojniej przeprawić przez biały już las od śniegu.Przez chwilę stał tak bez ruchu przyglądając się spadającym płatkom śniegu i zaczął rozmyślać co ich dzisiaj czeka.Miał nadzieje,że słowa czarownika się nie spełnią i zastaną miasto nadal nie zburzone.Po chwili zrobiło mu się dość chłodno i postanowił wejść do środka,żeby się ogrzać i zobaczyć czy z Lilith wszystko dobrze.Gdy wszedł do środka elfka nadal rozmawiała z czarownikiem,ale widać było,że czary jej nie idą i po chwili zrezygnowała z dalszej nauki.Nagle zauważyła,że Orico siedzi obok niej trochę mokry i zimny,więc zapytała go:
-co ci się stało?byłeś na zewnątrz?
-tak byłem,żeby zobaczyć co się dzieje na dworze i ucieszyłem się bo wiatr ucichł,więc będziemy mogli się normalnie przeprawić przez las-powiedział zadowolony z siebie Orico
-to dobrze-uśmiechnęła się,a potem westchnęła
-co się stało?jak idzie nauka czarów?
-niestety nie idzie mi najlepiej i stwierdziłam,że to nie dla mnie
-ważne,że dobrze umiesz posługiwać się mieczem-pocieszając ją przytulił ją do siebie i pocałował w czoło
-dziękuję-uśmiechnęła się-to co powinniśmy już ruszać prawda?
-tak tylko obawiam się,że trochę zmokniemy
-nie martw cię się,mogę wam dać ciepłe peleryny na wierzch,co wy na to?-powiedział czarownik
-nie jestem pewna i tak już dużo dla nas zrobiłeś-powiedziała elfka
-miewam rzadko gości,więc cieszę się,że mogę wam pomóc
-w takim razie dobrze
-poczekajcie zaraz je znajdę-po czym podszedł do wielkiej walizki i wyciągnął z nich długie zielone płaszcze dla elfów po czym podszedł do elfów i dał im je
-dziękujemy
Założyli płaszcze i przyszykowali konie.Następnie wyszli z chatki i powędrowali za czarownikiem,który szedł z przodu prowadząc ich do miasta.Wszyscy szli na nogach,ponieważ las był zbyt gęsty i nie mogli poruszać się szybciej na swoich koniach.Przez całą drogę do głównej ścieżki nic się nie odzywali,a jedynie przyglądali się otaczających ich biały puch,który był coraz większy i gorzej się szło.Gdy po jakimś czasie dotarli do głównej ścieżki las się trochę przerzedził i mogli wsiąść na konie,żeby szybciej dotrzeć do miasta.Wsiadłszy na nie czarownik powiedział:
-nie mogę iść z wami poza tym nie jestem już wam potrzebny,a sami z łatwością dotrzecie do miasta
-dobrze i jeszcze raz dziękujemy za pomoc-powiedziała elfka
-nie ma za co,poruszajcie się wzdłuż tej wąskiej ścieżki,a za jakiś czas ujrzycie koniec lasu,a za nim z góry zobaczycie wasze miasto
-dziękujemy za wskazówki-powiedziała elfka
-żegnajcie moi mili,mam nadzieję,że się jeszcze spotkamy i uważajcie na siebie
-żegnaj,będziemy uważać
Po czym czarownik zniknął w lesie i nie było po nim śladu.Oboje spojrzeli na siebie ze zdziwienia i Orico ruszył pierwszy przed siebie,a za nim zaraz Lilith.Gdy przejechali już dłuższy kawałek nagle zobaczyli,że widoczność jest coraz lepsza i na końcu lasu widać małe przejście,które kończy las.Natychmiast jak to zobaczyli przyspieszyli chociaż ciężko było poruszać się im w coraz gęstszym śniegu.Przemierzając las biały puch spod kopyt latał w koło nich i najgorzej miała z tyłu elfka.Musiała utrzymywać od Orico dalszą odległość,żeby śnieg spod kopyt jego konia nie leciał na nią i na Brego.Zbliżając się do końca lasu oboje odczuwali dziwne uczucie,które mówiło im,że nie powinni tam jechać,a ominąć miasto przez czyhające w nim zło.Wyjechawszy z lasu poczuli mocniejszy powiew wiatru z płatkami śniegu na twarz przez co konie obróciwszy się w przeciwną stronę od niego mało nie zrzuciły elfów.Gdy już opanowali konie przyjrzeli się miastu i w jednoczesnym czasie wydobył się z ich ust te same słowo:
-o nie...-powiedzieli cicho po czym westchnęli
Zobaczyli ruiny miasta jak mówił czarownik.Wszędzie leżały kawałki kamieni,z których zbudowane były niektóre domy,a te co były z części pokryte drewnem były doszczętnie spalone.W koło nich leżały różne porozrzucane przedmioty,które z daleka nie dało się rozpoznać.Jedynie poznali pełno zakrwawionych i porozrywanych ciał.Był to dla nich przerażający widok bo w życiu czegoś takiego nie widzieli.Przyglądając się z góry temu wszystkiemu próbowali dostrzec czy kręci się tam ktoś żywy,ale niczego nie zauważyli.Po chwili Lilith odezwała się:
-kto mógł zrobić coś takiego?
-nie wiem,ale na pewno nie była to jedna osoba tylko dość duża grupa osób
-pewnie masz rację,ale nie jestem pewna czy chce iść bliżej się temu przyjrzeć
-ja również,ale i tak musimy przejść przez miasto,żeby dostać się dalej do następnego lasu i znaleźć jakieś inne miasto
-możliwe,ale możemy też iść inną drogą,ale skoro chcesz się temu przyjrzeć to choć my
Po czym ruszyli w dół góry nadal rozglądając się dookoła siebie i wypatrując czy nic im nie grozi.

Lilith89 - 2012-01-18 22:00:49

Gdy elfy doszły do miasta poczuły unoszący się w powietrzu zapach spalonego miasta i ludzkiej krwi.Widok z bliska okazał się jeszcze gorszy,gdyż z daleka nie było widać porozrywanych ciał tonących we własnej krwi.Na sam widok zrobiło im się jeszcze bardziej nie dobrze i żeby zapach był mniej obfity przykryli sobie twarze częściami szat.Straszny widok miasta spowodował,że oboje nie mogli powiedzieć ani słowa.Jedynie zeszli ze swoich koni i ostrożnie omijali każde ciało.W połowie drogi doszli do wielkiego placu,który otoczony był dookoła domami tworząc krąg.Było to centrum miasta,na którym znajdowało się duże i spalone drzewo,a obok studnia,z której niegdyś czerpano wodę.Teraz stała tam po części spalona jak reszta,a w środku nie było już ani kropli wody.Przystanęli chwile przy niej,żeby rozejrzeć się dookoła czy został ktoś żywy,ale jak wcześniej było cicho i nie było widać ani słychać nikogo:
-to miejsce przyprawia mnie o dreszcze-powiedziała Lilith-choć my stąd jak najszybciej
-mnie też się ono nie podoba,więc choć my
Gdy odeszli kawałek zobaczyli,że zmierza do nich dwójka nieznajomych,której wcześniej nie widzieli.Z początku ucieszyli się,że ktoś jednak przeżył ten atak,ale po chwili domyślili się,że mogą być sprawcami całego zajścia.Przy bliższym przyjrzeniu się im zobaczyli,że to dwaj mężczyźni.Mieli na sobie ciemne szaty.Jeden z nich był wysoki,a drugi trochę niższy,ale obaj wydawali się pod stawni.Z daleka nie było widać ich twarzy,ale w ciemny świetle dnia było widać ich jasne i błyszczące obnażające się zęby.Gdy tylko to spostrzegli oboje wiedzieli,że znajdują się w niebezpieczeństwie.Orico chcąc obronić swoim ciałem Lilith wyszedł przed nią i wyciągnął miecz:
-przygotuj się do walki
-już się robi-wyciągnęła swój łuk i napięła dwie strzały na cięciwie czekając tylko na to,żeby bliżej podeszli
-poczekaj,aż się zbliżą i wtedy celuj prosto w serce bo to wampiry
-bałam się,że to powiesz,to już po nas
-spokojnie nie poddam się bez walki
-ja też
-poczekaj jeszcze-Lilith mocniej napięła łuk czekając na rozkaz ataku
-teraz-krzyknął Orico
Lilith wypuściła strzały na blisko już znajdujące się wampiry i chowając łuk szybko wyciągnęła miecz.Obie strzały celnie trafiły w ich klatki piersiowe,ale wampiry zatrzymały się i wyciągnęły je uśmiechając się szyderczo do elfów i wydając z siebie przerażający charkot.Wampiry odrzuciły strzały za siebie i rzuciły się prosto na pierwszego stojącego bliżej nich Orico powalając go na ziemie.Lilith szybko do nich doskoczyła i zaczęła zadawać rany mieczem bliższego jej wampira.Ten odwrócił się do niej i szykując się do skoku nagle został powalony przez ogromnego czarnego wilka,który rzucił mu się na szyję i oderwał mu głowę.Następnie wilk rzucił się na drugiego wampira,który na nie zdążył nic zrobić elfowi rzucając się na pomoc swojemu kompanowi.On również szybko został powalony na ziemie przez wilka i został zabity.Lilith szybko podbiegła do Orica i sprawdziła czy jest cały.Gdy tylko wilk zabił wampiry podszedł bliżej elfów.Jego zbliżająca się duża muskularna postać z zakrwawionym pyskiem zrobiła na elfach takie wrażenie,że nie byli wstanie się ruszyć z miejsca,żeby móc się obronić przed jego atakiem.Nagle usłyszeli wycie innych wilków i wilk jakby na czyjś rozkaz uciekł do z powrotem do lasu.Po chwili oboje doszli do siebie i powoli wstali:
-zbierajmy się stąd szybko zanim wróci-powiedział Orico szybko wsiadając na konia
-jestem tego samego zdania-powiedziała Lilith po czym również wsiadła na konia i pomknęła za Orico
Gdy już oboje wybiegli z miasta i dostali się do lasu trochę zwolnili,ale nadal kierowali się biegnąc na północ.Przebiegli tak dobry kawałek jak już owe straszne miasto znalazło się daleko za nimi.Widząc kończący się las wybiegli na małą polanę znajdującą się w środku lasu i zatrzymali się na niej,żeby konie odetchnęły i oni sami.Zsiadając z koni oboje odetchnęli już spokojniejsi i popatrzyli na siebie:
-cieszę się,że mamy już to za sobą-powiedział Orico
-ja również-uśmiechnęła się Lilith
-musimy tu przenocować bo zaczyna już zmierzchać,więc pójdę rozejrzeć się za jakimś drewnem i zwierzyną,a ty popilnuj konie,za jakiś czas wrócę
-dobrze,ale uważaj na siebie
-mam nadzieję,że nie spotkam już żadnego wampira,ale też na siebie uważaj
-dobrze
Po czym odszedł z łukiem i mieczem w las.Lilith znalazła grubszą gałąź i wbiła ją w ziemie przymocowując tam uprzęże koni,żeby nigdzie nie uciekły.Następnie konie zaczęły się pożywiać,a Lilith przyszykowała miejsce na nocleg.Potem usiadła i wpatrywała się w niebie wyczekując na Orico.Czekała tak długo,że już dawno zrobiło się ciemno.Nagle usłyszała łamiące się pod czyimiś krokami gałęzie i odwróciwszy się w pozycji obrony zobaczyła,że to na tylko Orico.Odetchnęła z ulgą:
-to tylko ja-uśmiechnął się Orico
-nie byłam pewna,ale cieszę się,że w końcu wróciłeś-odwzajemniła uśmiech
-złapałem zająca bo nic innego nie znalazłem
-może być daj mi go to go przyszykuje
-proszę,a ja zrobię za ten czas palenisko
-widzę,że zgłodniałeś-zaśmiała się Lilith
-po tym wszystkim co się dziś zdarzyło jestem bardzo wyczerpany,ale też głodny-uśmiechnął się Orico
-postaram się przyszykować jak najszybciej bo sama jestem głodna jak ty
Po pewnym czasie zrobili i zjedli szybko wieczerzę,a następnie położyli się obok siebie spać z mieczami w dłoni w razie potrzeby ich użycia.Przed snem zgasili palenisko i rozglądnęli się czy niczego nie przyciągało,ale tym razem mogli spać spokojnie.

Lilith89 - 2012-01-23 11:14:10

Nad ranem po raz kolejny zaczął padać śnieg.Lilith poczuwszy coś zimnego i mokrego na twarzy obudziła się.Gdy wstała był wczesny i ciemny poranek.W takiej chwili poczuła,że najchętniej znalazłaby się teraz w ciepłym łóżku,a obok niego był kominek,w którym paliłoby się drewno i słychać było jak skwierczy pod palącym go ogniem.Rozmyślając nad tą pocieszającą ją przez chwilę myślą spostrzegła,że nie ma koło niej Orico.Szybko zerwała się na nogi i rozejrzała się za nim w koło.Niestety nigdzie go nie widziała,a coraz mocniejsze podmuchy z mokrym śniegiem pogarszały widoczność.Zobaczyła jednak,że nadal jest jego koń,więc nie mógł daleko odejść.Nie mógł mniej samej zostawić..A jak coś mu się stało,gdy ja spałam...Nie to nie możliwe,musi gdzieś tu być..-pomyślała z przerażeniem w oczach,że znowu została sama i na dodatek w jeszcze groźniejszym lesie niż wcześniej.Nie tracąc czasu postanowiła pozbierać wszystkie rzeczy i zabrać konie,żeby udać się pod najbliższe drzewa pod którymi trochę mniej padało.Wchodząc głębiej w las usłyszała za sobą nacisk czyiś kroków na śniegu i głośny oraz przeraźliwy charkot jak ten co wcześniej usłyszeli z Oriciem pod koniec walki wilka z wampirami.Konie zaczęły rżeć ze strachu i próbowały się wyrwać do ucieczki,ale Lilith zdążyła je utrzymać i szybko przywiązała do stojącego dość młodego drzewa.Następnie powoli odwróciła się i wyciągnęła miecz.Gdy się odwróciła zobaczyła wielkiego czarnego wilka,którego sądziła,że już więcej nie zobaczy.Stała znieruchomiała i wpatrywała się w jego błyszczące w ciemności oczy oraz białe coraz bardziej wyrazistsze i wystające zęby.Wilk ciągle stał i wpatrywał się gniewnie w elfkę.Nie czekając długo Lilith postanowiła,że podejdzie bliżej i zbliży się z bestią.Gdy zaczęła powoli podchodzić wilk coraz bardziej wściekły szykował się do skoku.Lilith nie mając drogi ucieczki zaczęła go okrążać z lewej strony,ale ku jej zdziwieniu wilk nie patrzył już na nią tylko ciągle w punkt naprzeciwko siebie,gdzie stały jej konie.Zdezorientowana nie wiedziała o co mu chodzi.Czyżby chodziło mu o konie,z którymi pewnie szybko by sobie poradził i miałby obfite śniadanie..Może coś jeszcze tam jest co nie widzę...Gdzie jest Orico..Zabije go za to,że mnie samą zostawił,gdy tylko się pojawi..-pomyślała rozdrażniona elfka.Nagle wilk zaczął poruszać się powoli w stronę lasu gotowy do skoku,gdy nagle naprzeciwko niego wyszedł nie wiadomo skąd Orico.Przez chwilę Lilith poczuła ulgę,że się znalazł,ale zaraz zobaczyła,że jest jakiś dziwnie blady i rozdrażniony.Podobnie jak wilk tak samo on wpatrywał się w niego i wydawał z siebie dziwne groźne dźwięki obnażając swoje białe zęby.Co się z nim stało...przecież jeszcze wczoraj był sobą...O nie..to niemożliwe...nie mógł przecież się zamienić w to straszne stworzenie..nie został przecież ugryziony..musiał to ukryć przede mną i dlatego tak wczoraj długo nie wracał z polowania..co ja najlepszego zrobiłam..po co mu pozwoliłam iść ze sobą..o nie on go zabije..-myślała ciągle przypatrzywszy się wilkowi i Orico.Nagle Orico rzucił się na swojego przeciwnika i zaczęli ze sobą walczyć.Nie trwało to długo,gdyż nie miał szans z potężnym wilkiem.Po chwili Orico padł martwy na biały śnieg,który po chwili zrobił się czerwony od krwi.Tym razem wilk pokonawszy przeciwnika szybko uciekł do lasu.Lilith była w takim szoku,że nie wiedziała co ma zrobić,ale po chwili doszła do siebie i postanowiła pochować Orico tak jak każdą osobę.Nie mając nic do kopania w ziemi znalazła jakiś grubszy patyk i zaczęła kopać w ziemi,która już trochę była odkopana przez toczącą się walkę,w której wilk zanurzał swoje pazury gotowy do skoku.Gdy tak kopała rozmyślała o tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło i doszła do wniosku,że:Orico został ugryziony przez,któregoś z wampirów,gdy ci powalili go na ziemię.Dlatego wilk chciał nas zaatakować,bo czuł,że Orico się zamieni,ale słysząc wołania innych musiał iść i czekał tylko na to,aż zaśniemy,a on gdy się przemieni i będzie mógł go zabić jak tamtych.To straszne co się stało,a na dodatek to moja wina.Mogłam coś zrobić i pomóc mu.A teraz znowu zostałam sama,a ten wilk pewnie jeszcze się zjawi bo przecież ja nadal żyję.Muszę się stąd jak najszybciej wynieść.Gdy tak rozmyślała i kopała mu grób zaczęło już wschodzić słońce,a śnieg przestał padać.Po jakimś czasie udało wykopać się jej większą dziurę,w którą włożyła ciało Orico i zakopała.Przykryła go dużą ilością ziemi i śniegu,żeby widać było,że na polanie ktoś spoczywa.Choć nie trudno byłoby zauważyć po śladach krwawej walki.Następnie stanęła nad grobem i powiedziała cicho w języku elfów modlitwę,a na końcu dodała:Żegnaj Orico i wybacz mi,że tak skończyło się twoje życie...Na zawsze pozostaniesz w mojej pamięci...Do zobaczenia po drugiej stronie...
Elfka będąca jeszcze w szoku podeszła do koni,odpięła je i wsiadłszy na Brego przypięła drugiego konia do jej i ruszyła dalej na północ nie odwracając się za siebie ani razu,żeby czuć się jak najmniej łez w oczach.

Lilith89 - 2012-01-23 11:14:31

Gdy tak bezczynnie sunęła na przód zaczęła myśleć nad planem obrony bo czuła,że to nie ostatnie spotkanie z wilkiem.Wiedziała,że walką wręcz nie da z nim rady,więc musiała wymyślić jakiś podstępny plan.Po jakimś czasie udało jej się opanować emocje i łzy znikły.Podczas,gdy mijała kolejne drzewa zauważyła na jednym z nich wiewiórkę i udało jej się wymyślić sprytną zasadzkę dla wilka:tak to może się udać...ale muszę znaleźć plan awaryjny..a tak wiem już,to będzie dobre...nie poddam się bez walki..ten potwór musi zginąć za to co zrobił mojemu kompanowi..-pomyślała i uśmiechnęła się szyderczo.Gdy tak rozmyślała o swoim planie postanowiła również nie oddalać się daleko choć wiedziała,że i tak bestia za nią podąża,więc nie miałaby szans na ukrycie się przed nią.Nagle zauważyła,że las się kończy i usłyszała szum wody.Ruszyła szybciej,żeby przekonać się co jest na jego końcu.Dotarłszy na miejsce zobaczyła,że to tylko kawałek ziemi za lasem,który jest oddzielony płytką rzeką,a po jej drugiej stronie ciągnie się następny las:to będzie dobre miejsce..musi się udać..-pomyślała elfka.Jednakże poczuła burczenie w brzuchu,które przypomniało jej,że od rana nic nie jadła,a dochodziło już wczesne popołudnie.Postanowiła,że wejdzie do rzeki i upoluje ryby,a następnie zacznie szykować się do nocy,w której przyjdzie jej zmierzyć się z wilkiem.Lilith rozłożywszy swoje rzeczy przyczepiła konie do najbliższego drzewa i udała się do wody po ryby.Gdy udało jej się złowić kilka przyszykowała palenisko i zaczęła je przyrządzać.Następnie położyła na nim,żeby zaczęły się piec owinięte w liście.Szykując strawę usłyszała dobiegający ją dźwięk z lasu i odruchowo chwyciła za łuk i napięła na nim strzałę czekając,aż coś się z niego wynurzy:no dalej pokaż się...-krzyknęła i nagle zza krzaków wybiegł zając przestraszony jej krzykiem,a Lilith odruchowo wystrzeliła strzałę,która trafiła go i zając padł na ziemię:dziękuję ci matko lasu,tego mi było trzeba do mojego planu..-uśmiechnęła się wdzięczna za to,że las jej pomógł w schwytaniu potrzebnego zwierzęcia.Szybko schowała łuk i podeszła po zająca kładąc go koło paleniska.Wyciągnęła z niego strzałę i wypatroszyła:potrzebne mi trujące zioła..muszę udać się ich poszukać...ale to zaraz,najpierw muszę spożyć strawę..-powiedziała.Spożywszy przyszykowaną strawę resztę wsadziła do swojej torby na dalszą drogę,a zająca wymyła,żeby pozbyć się zapachu krwi,która mogłaby coś przyciągnąć i powiesiła na drzewie.Następnie wzięła ze sobą miecz i udała się do lasu za szukaniem ziół.Starała się daleko nie oddalać,a przy okazji podśpiewywała sobie pieśni elfickie,które poprawiały jej humor.Wędrując wkoło obozowiska znalazła parę ziół dla zająca i potrzebnych dla siebie,które się jej kończyły.Udając się z powrotem do obozu pomyślała:a co jeśli plan nie zadziała...co wtedy...nie tak nie mogę myśleć..musi się udać..pomszczę Orico za wszelką cenę choćbym miała zginąć..-po upływie nerwów głośno westchnęła.Wchodząc do obozu zdjęła zająca i zaczęła go wypychać ziołami,które zetknięcie z mokrym jeszcze zającem mocniej nasączyło go trując jego mięso.Dzięki temu,że był mokry nie było czuć zapachu,które mogłoby wydawać i wilk by go nie dotknął.Następnie zabrała się do kopania dziury,która szła jej bardzo ciężko bo ziemia była zmarznięta od śniegu dlatego wykopała małą.Później zebrała kilka patyków,które naostrzyła mieczem i przyszykowała dalszą truciznę nasączając nią patyki,które wsadziła do dziury pionowo.Samą dziurę wykopała mniej więcej na środku ziemi między lasem,a wodą.Za nią położyła zająca tak,że leżał między paleniskiem a wykopaną dziurą co umożliwiało jej obronę i usłyszenie go,gdyby się do niej skradał w nocy.Potem resztę trucizny nasączyła parę swoich strzał i końcówkę miecza w razie ich potrzeby użycia jako plan awaryjny.Gdy tak to wszystko szykowała co zabrało jej dużo czasu zaczęło powoli już zmierzchać co oznaczało,że wilk mógł się za niedługo pojawić.Pozostało jej tylko czekać.Po całym szykowaniu zasadzki zrobiła się głodna i postanowiła trochę się pożywić tym bardziej jeśli miał być to jej ostatni posiłek.Po jakimś czasie zrobiła się śpiąca i postanowiła,że na chwilę się położy.Podczas,gdy spała nic się nie działo.Dopiero nad ranem jak ostatnim razem zjawił się wilk.Wtedy już Lilith nie spała,gdyż obudził ją wcześniej dochodzący z lasu dziwny głośny odgłos.Elfka stanęła po nim szybko na nogi chwytając łuk w dłoń i rozglądając się wkoło:no dalej pokaż się bestio...-krzyknęła głośno i nie musiała długo czekać,aż wilk wyszedł zza zarośli. Widząc go już się nie bała tylko czuła wielki gniew,który pulsował w jej żyłach,a jej mięśnie były gotowe do walki zadając jak najmocniejsze ciosy.Wilk zaczął powoli się do niej zbliżać do elfki wydając z gardła przeraźliwe wycia pokazując swoje ostre jak brzytwa zęby i ślepia malujące się żółto-białym ogniem widniejące w ciemnym jeszcze poranku.Podczas,gdy wilk się zbliżał zobaczył zająca,który przyszykowała Lilith i ciągnąc nosem jego woń zaczął do niego podchodzić ciekawy co dla niego przyszykowała.Konie,które stały niedaleko elfki zaczęły rżeć ze strachu próbując się wyrwać i uciec,ale nie udawało im się to.Wilk nie podejrzewający podstępu elfki wszedł w dziurę i raniąc sobie jedną przednią łapę zaczął wyć i w furii uderzył skokiem na elfkę,która szybko wypuściła kilka przyszykowanych strzał,ale tylko dwie z nich go trafiły.Jedna utkwiła w prawym ramieniu,a drugą kawałek pod nią w piersi nie trafiając jednak w serce.Tak duży wilk dostawszy za mała dawkę trucizny trochę osłabł,ale nadal miał siłę walczyć.Widząc to elfka szybko chwyciła za miecz i wyciągnęła go przed siebie zrobiwszy mały krok w jego stronę z całą furią krzyknęła:giń bestio..to za mojego przyjaciela....Skaczący wilk nabił się prosto na jej miecz i dostał się w samo serce.Lilith będąca jakby w transie wyciągnęła szybko miecz i zadawała wszędzie gdzie tylko mogła uderzenia wilkowi na końcu podcinając mu gardło.Wilk padł nie mając szans przed sprytnie wymyślony plan elfki.Po chwili elfka uspokoiła się i zobaczywszy jak wilk wygląda zalany cały w swojej krwi,a ona cześć jego szybko podeszła do rzeki,żeby się obmyć i nie zatruć od trucizny.Po strasznej walce konie uspokoiły się,ale nadal widać było w ich oczach strach.Lilith nie zważając na to wzięła wszystkie strzały i swój miecz obmyła w wodzie,a zrobioną pułapkę zakopała,żeby nikt się na nią nie nabił razem z zającem.Natomiast wielkiego wilka położyła na niej nic z nim nie robiąc.Następnie zebrała wszystkie rzeczy i wsiadłszy na Brego pogłaskała go i drugiego konia uspakajając ich słowami:spokojnie,już dobrze..ruszamy dalej..Ruszywszy dalej nie obróciła się za siebie i przemierzywszy powoli rzekę powiedziała:wiem,że to ci nie przywróciło życia Orico,ale pomściłam cię i teraz będziesz mógł spocząć w spokoju,aby twoja dusza nie szukała po lesie zemsty i nie nękała podróżnych....

Lilith89 - 2012-01-23 11:14:54

Elfka udała się wraz z końmi za najbliższe drzewa,za którymi szybko zniknęła.Nagle spostrzegła przed sobą niewielką przesiekę,która prowadziła do głównej ścieżki.Wyszła na nią i zobaczyła,że biegnie w przeciwnym kierunku,do którego się udawała na początku.Droga prowadziła na wschód i na zachód.Po stronie wschodu las był gęsty i ciemny jakby znajdowała się w nim nieznająca snu groźba.Natomiast po drugiej stronie na zachodzie las był mniej gęsty,ale droga była
trudniejsza,gdyż prowadziła po niewielkich wzniesieniach.Ta droga na zachód wygląda o wiele mniej niebezpiecznie jak ta na wschodzie i może przy odrobinie szczęścia uda nam się znaleźć po drodze osadę-powiedziała i zdecydowanie ruszyła w jej kierunku.Droga była uciążliwsza niż w lesie bo prowadziła przez gęsty i mokry śnieg.Na dodatek wzniesienia były coraz większe i ciężej się na nie wspinało.Gdy elfka minęła ich parę zauważyła największy przed nimi i miała nadzieję,że będzie jej ostatnim,za którym kryła się osada.Spostrzegła również,że jest już popołudnie i słońce odbijające się w śniegu,który mienił się tysiącami kolorów przestanie za niedługo świecić i nadejdzie zmierzch.Postanowiła,że zejdzie z koni i pomoże im się wspiąć.Gdy zaczęła przemierzać coraz dłużej pod górkę śnieg poczuła,że strasznie jej zimno i chciałaby się już znaleźć w ciepłym oraz suchym miejscu z daleka od tego,w którym jest teraz.Dotarłszy do połowy góry jeden z koni ześlizgnął się i pociągnął ich wszystkich w dół,ale elfce dość szybko udało się zahamować i na szczęście nie ześlizgnęli się na sam dół.Spokojnie,damy radę,musimy,tylko powoli to wejdziemy na szczyt-zaczęła sobie powtarzać,żeby samą siebie pocieszyć.Następnie dalej udała się w górę,ale ominęła to miejsce,w którym się ześlizgnęli,żeby to się nie powtórzyło.Gdy była już prawie na samej górze zaczęła odczuwać taki ból z zimna,że prawie nie była w stanie się ruszać.Na chwilę się zatrzymała i zaraz krzyknęła-wio..-i pociągnęła mocniej lejce.Konie bardziej ze strachu szybciej ruszyły w górę po jej poleceniu pociągnąwszy ją za sobą na sam szczyt.Ocknąwszy się z szoku,że już jest na samej górze zauważyła,że widać u podnóża gór małe miasto.Było ono o wiele mniejsze niż poprzednie,które widziała.Można było się domyśleć,że jego mieszkańcy nie dawno
je wybudowali.Po chwili patrzenia na miasto powiedziała:czyżby mój wzrok omamił jakiś czar?czy to prawdziwe co widzę?muszę to sprawdzić,szybko-po czym resztkami sił wsiadła na Brego i chwyciwszy drugiego pomknęła w dół góry kierując się do najbliższego budynku.Była nim stajnia.Zsiadła z konia i weszła do niej.Naprzeciwko drzwi siedział starszy człowiek,a obok niego krzątał się chłopiec,który karmił konie.Starzec widząc ją powiedział:
-witaj nieznajomo,zapewne chcesz zostawić u mnie konie,ale to będzie cię kosztować
-witajcie,tak chcę na parę dni,a czy ta drobna zapłata ci wystarczy?-po czym rzuciła w jego stronę paroma monetami
Starzec szybko je pozbierał i uśmiechnąwszy się szyderczo powiedział:
-tak powinno-po czym krzyknął do chłopca
-ściągnij bagaże z koni i oddaj je naszej pani,a następnie wyczyść i nakarm koni
-dobrze-chłopiec wykonał polecenie bez żadnych dłuższych dyskusji
Lilith wzięła swoje rzeczy i udała się w stronę wyjścia,ale zanim wyszła zapytała starca:
-gdzie znajduje się karczma?
-jest dwa budynki dalej po lewej stronie jak wyjdziesz
-dziękuje i do zobaczenia
Następnie wyszła kierując się do karczmy.Zauważyła,że na placu znajduje się parę ludzi i mijając nich widziała,że każdy z nich przygląda się jej badawczo.Wchodząc do karczmy zobaczyła,że jest przepełniona ludźmi i elfami jak ona.Była zdziwiona widząc ich tyle w tych stronach z ludźmi.Sądziła,że trzymają się od nich z daleka jak jej Leśny Gród,gdzie wstęp miały tylko same elfy.Skierowała się w stronę barmana,który był zajęty obsługą klientów.Gdy doszła do baru zobaczyła,że każdy jej się przygląda oprócz dużej grupki po prawej stronie.Wyglądało jej to na jakąś większą zbieraninę osób,która trzyma się razem jak już wcześniej widziała,ale w mniejszej liczbie elfów z ludźmi.Cieszyła się,że chociaż oni oszczędzili jej podejrzanych przyglądań się i cichej gadaniny na jej temat.Nagle poczuła jak ciepło wnętrza zaczęło
jej się udzielać i powoli zaczęła czuć swoje palce razem zresztą ciała.Po chwili czekania podszedł do niej barman i zapytał:
-witaj wędrowcze,czym mogę ci służyć?
-witaj chciałabym zatrzymać się tu na parę dni,a teraz chce coś ciepłego zjeść i prosić o nocleg
-rozumiem,ale to będzie cię trochę kosztowało
-wiem,a to zapłata,czy wystarczy?-wyciągnęła parę monet i dała je barmanowi
-tak z pewnością,zaraz podam ci jedzenie i klucze do pokoju
-dobrze,ale pospiesz się
Po chwili barman wrócił i przyniósł elfce strawę wraz z kluczami.Lilith szybko posiliła się i wziąwszy swoje rzeczy udała się do pokoju.Gdy weszła do niego zobaczyła,że wygląda podobnie jak w poprzednim,w którym przez jakiś czas nocowała.Szybko rozpaliła kominek i następnie położyła swoje rzeczy koło niego,żeby mogły wyschnąć.Potem pościeliła sobie łoże na podłodze koło niego,żeby być jak najbliżej ciepłego po czym zaraz zasnęła.

Lilith89 - 2012-01-24 21:55:16

Sen Lilith:
Był letni,ciepły poranek.Leżałam na małym łożu ubrana w piękną błękitną sukienkę.Owe łoże znajdowało się w niewielkiej,białej altance owiniętej bujną roślinnością.Przede mną widziałam różnego rodzaju i koloru kwiaty,które niegdyś hodowała moja matka.Natomiast po boka wił się bluszcz,który sięgał gdzieniegdzie owych kwiatów oplatając się wokół nich.Zza altanki było widać daleko góry,a altanka znajdowała się na gęsto porośniętej łące w piękną,zieloną trawę,a w nie dużych odległościach od siebie kwitły kolorowe kwiaty.W powietrzu było słychać przelatujące ptaki i cichy odgłos
przepływającej wody,która była gdzieś niedaleko mnie.Te idylliczne miejsce,w którym się przez chwile znajdowałam tak mnie zachwyciło,że nie chciałam nigdy stąd odchodzić.Jednak po chwili zobaczyłam stojącego u wyjścia altanki tajemniczego mężczyznę,który zaraz się do mnie odezwał:
-pięknie tu prawda?-odezwał się cicho prawie szepcąc
-tak-odpowiedziałam,głos wydawał mi się znajomy,ale nie mogłam go z nikim skojarzyć,więc zapytałam z ciekawości-czy my się znamy?jak ja się tu znalazłam przecież jest środek zimy?
-tak znamy się-po czym obrócił się w moim kierunku i zobaczyłam jego twarz
-Orico-szybko usiadłam i ledwo szepnęłam zaskoczona,ale nic więcej nie mogłam powiedzieć,gdy znów się odezwał
-witaj ponownie Lilith,pięknie ci w tej sukni-powiedział czule uśmiechając się do mnie-wybacz,że cię niepokoję,ale nie mogłem odejść bez pożegnania-nagle posmutniał-chciałem jeszcze raz i po raz ostatni cię ujrzeć
-witaj,cieszę się,że cię widzę,ale jakim cudem teraz cię widzę?czy to możliwe?może to tylko sen i wszystko zapomnę,gdy się obudzę?-powiedziałam zdezorientowana nadal nie wierząc w to co widzę
-tak to sen,ale będziesz wszystko pamiętać,a ja jestem prawdziwy przynajmniej przez chwilę bo już więcej się nie zobaczymy-powiedział nadal nie zmieniając wyrazu twarzy,podszedł do mnie i usiadł obok chwytając mnie za rękę-Lilith-powiedział patrząc mi w oczy
-tak?-odpowiedziałam nadal we wszystko nie wierząc,jego ręka miała normalną temperaturę ciała co mnie trochę uspokoiło i postanowiłam wysłuchać to co ma mi do powiedzenia
-jestem tu jedynie przez to,że obiecałem coś ci przekazać ważnego,więc proszę wysłuchaj mnie-powiedział poważnie na mnie patrząc
-dobrze,słucham-odpowiedziałam poważniejąc jak on i starając się skupić
-musisz odnaleźć jedną osobę,a następnie ją uwolnić
-dobrze,ale gdzie ją znajdę?-zapytałam zaskoczona
-jest uwięziona w lochu przez orki z jednej ze starej kopalni w górach za miastem,ale pospiesz się nie
masz dużo czasu
-rozumiem,ale samej nie dam radę,będzie mi potrzebna pomoc
-tak,w mieście znajduje się bractwo,które może ci pomóc w jego odnalezieniu
-a więc to mężczyzna?
-tak,a teraz muszę już się pożegnać bo nie zostało mi dużo czasu
-dobrze,postaram się jak najszybciej go uwolnić jak sobie życzyłeś
-wiem-uśmiechnął się do mnie-następnie wstał i pociągnął moją rękę zmuszając mnie do wstania
-wybacz,że nie zdołałam cię uratować-powiedziałam wyrzucając sobie jego śmierć
-to nie twoja wina,sam nie wiedziałem co się ze mną stanie,ale dziękuję ci,że mnie pomściłaś-uśmiechnął się czule i przytulił mnie
-szkoda,że musisz już iść,będę za tobą tęsknić i nigdy cię nie zapomnę-powiedziałam szczerzę prawie ze łzami w oczach
-zostałbym dłużej gdybym mógł,ale to nie zależy ode mnie-puścił mnie po czym popatrzył mi w oczy i powiedział-ja również będę za tobą tęsknić i nigdy cię nie zapomnę-następnie powiedział do mnie po elficku słów,których nigdy nie zapomnę:
-Guren anann no lîn , Le melin er(Serce moje od dawna jest twoje ,Kocham cię )
Po tych słowach popłynęły mi łzy,a on mnie czule pocałował i nagle wszystko znikło jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki.Obudziłam się.

Lilith89 - 2012-01-24 21:55:35

Lilith obudziwszy się nadal miała łzy w oczach.Przez chwile siedziała jak otępiała nie wiedząc co właściwie jej się przytrafiło i czy ma we wszystko uwierzyć w to co powiedział jej po raz ostatni Orico.Po jakimś czasie oprzytomniała i zobaczyła,że zaczęło świtać.Uzmysłowiła sobie,że już dość długo spała i powinna wstać zabierając się za misję powierzoną jej przez Orico.Zastanawiała się jak uda jej się przekonać i znaleźć bractwo,ponieważ nie była pewna czy nadal tu są.Postanowiła,że zapyta o to barmana i on może będzie umiał jej pomóc.Szybko posprzątała w pokoju i ubrała już suche nakrycie.Następnie wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi.Gdy zeszła na dół nie było jeszcze ani jednego gościa.Jedynie barman krzątał się po karczmie rozpalając kominek i przygotowując miejsca dla gości.Nie chcąc go przestraszyć powiedziała:
-witaj czy mogę ci w czymś pomóc?
-ah.. witaj-mimo wszystko barman trochę przestraszył się elfki,ponieważ nie sądził,że ktoś o tej porze może już nie spać
-przepraszam,że cię wystraszyłam-uśmiechnęła się ciepło elfka
-nie szkodzi,już kończę i zaraz dam ci coś do jedzenia-powiedział odwzajemniając uśmiech
-dobrze,poczekam tutaj-po czym usiadła przy kominku grzejąc się i słuchając jak skwierczy palące się drewno
Zanim barman do niej przyszedł rozmyślała nad planem,w którym sama będzie musiała się zmierzyć z trollami,żeby ocalić owego mężczyznę jak mówił jej Orico.Jednak trudno było jej się skupić,gdyż ciągle myślała nad tym co jej powiedział na końcu.Dobrze wiedziała,że Orico się w niej podkochuje,ale starała się o tym nie myśleć i traktować go jak przyjaciela.Żałowała tylko,że tak mało czasu z nim spędziła i nie powiedziała mu wszystkiego o tym co myśli.Było też jej przykro,że tak go potraktowała bo gdyby wiedziała,że tak się to skończy zmieniłaby parę rzeczy,żeby tylko Orico mógł być przy niej szczęśliwy.Gdy tak rozmyślała nagle podszedł barman ze strawą kładąc ją przed Lilith,aż elfka się przestraszyła,ponieważ siedziała jak otępiała wpatrując się w kominek:
-przepraszam,że tym razem ja cię przestraszyłem-uśmiechnął się barman
-nie szkodzi,teraz jesteśmy kwita-po czym oboje się zaśmiali
-życzę smacznego
-dziękuję,ale czy mogłabym cię o coś zapytać?
-owszem,ale chwilę bo zaraz muszę wracać do pracy-powiedział zaskoczony barman
-dobrze to nie zajmie dużo czasu
-dobrze-po czym usiadł naprzeciwko elfki i zapytał-to co chciałaś wiedzieć?
-chodzi mi o to bractwo co wczoraj siedziało po drugiej stronie zaraz przy wejściu,czy oni tu często bywają czy byli tylko przejazdem?
-z tego co wiem mieli się tu zatrzymać na jakiś czas i powinni się dziś też zjawić,a czemu pytasz?-zapytał z ciekawości barman
-potrzebuję ich pomocy bo sama nie dam rady pokonać trolli-odpowiedziała elfka nie wiedząc do końca czy powinna mu dużo mówić
-trolli powiadasz,a to na pewno będzie ci potrzebna pomoc,ale nie sądzę,żeby chcieli ci z nimi pomóc
-czemu tak uważasz?-zapytała zaskoczona elfka
-bo jeśli chodzi ci o uwolnienie diabła to oni sami podobno oddali go trollom w zamian za jakieś złoto czy artefakty,dokładnie nie wiem bo są bardzo tajemniczy
-to faktycznie ciekawe,ale wiesz czemu go oddali?czy coś złego zrobił?
-nie wiem,a teraz wybacz muszę wracać do pracy
-dobrze,dziękuję za informację-oglądnęła się za siebie i zobaczyła,że nagle ktoś wszedł do karczmy a barman wrócił za ladę służąc mu pomocą
Lilith przypomniała sobie o strawie,którą przyszykował jej barman i od razu zaczęła ją jeść przyglądając się nieznajomemu obsługiwanemu przez barmana.Był to człowiek,a zauważyła to gdy tylko ściągnął kaptur i zobaczyła u niego broń,która musiała należeć do jednego ze strażników miasta.Nie chcąc się rzucać w oczy szybko zjadła co miała i zaniosła misę barmanowi,a następnie udała się na górę do pokoju.

Lilith89 - 2012-01-24 21:56:18

Gdy Lilith weszła do pokoju w kominku nadal sie paliło i czuć było zapach palącego się drewna.Postanowiła,że nie będzie bezczynnie siedzieć w pokoju i lepiej pójdzie się przejść,aby rozglądnąć się za miastem za ową kopalnią,o której mówił Orico.Znalazłszy się już na dole w karczmie zobaczyła,że przyszło już kilku nowych klientów,ale nie było wśród nich nikogo z bractwa,którego szukała.Na zewnątrz było już dość dużo ludzi,którzy chodzili po mieście,ale nikogo z nich nie rozpoznała.Za każdym razem była to zupełnie nowa osoba.Nie zwlekając długo udała się po Brego,a następnie wyruszyła z miasta w poszukiwania kopalni.Za miastem znajdował się las przez,który prowadziła ścieżka.Nie wahając się długo Lilith podążyła nią na północ lekkim galopem nie oglądając się za siebie.Po jakimś czasie stanęła na rozdrożu.Ścieżka rozwidlała się na trzy strony.Jedna z nich prowadziła dalej na północ,druga na wschód,a trzecia na zachód.Nie wiedząc,którą wybrać postanowiła wejść na wysokie drzewo i się rozejrzeć.Po chwili zsiadła z Brego i przywiązała go obok do cienkiego drzewa,przy którym rosło to największe:
-poczekaj tu Brego,zaraz wrócę
Następnie zgrabnie wspięła się na drzewa i weszła na najgrubszą oraz najwyższą gałąź.Rozglądając się wkoło zobaczyła,że na zachód od niej jest góra,w której może znajdować się kopalnia.Była dość blisko,więc elfka nie musiała się spieszyć,żeby zdążyć do nocy wrócić z powrotem do miasta.Powoli zeszła z drzewa i odwiązując Brego powiedziała:
-wygląda na to,że nie czeka nas długa podróż,ale musimy uważać na trolle-po czym wsiadła na konia i powiedziała:
-ruszajmy,więc musimy pomóc temu diabłu,oby Orico się co do niego nie mylił-uśmiechnęła się i ruszyła na zachód.
Podczas drogi nie spotkała nikogo podejrzanego.Było cicho,aż sama zastanawiała się co może ją czekać:
-trochę tu za cicho Brego,wygląda na to,że mamy szczęście albo pecha-przez chwilę zaśmiała się cicho,ale zaraz spoważniała próbując wyostrzyć swoje zmysły,aby jak najszybciej dowiedzieć się o czekającym ją niebezpieczeństwie,które mogło nadejść w każdej chwili.Wiedziała,że nie może lekceważyć górskich trolli tym bardziej,że już wcześniej przekonała się jakie potrafią być silne i ciężko je pokonać w pojedynkę.Starała się nie hałasować,żeby żaden z nich jej nie usłyszał.Gdy była już dość blisko zobaczyła rozwidlenie,które mówiło o końcu lasu i stojącej nie daleko jej górze.Nie chcąc się rzucać w oczy przywiązała Brego do drzewa i powiedziała:
-zostań tu,muszę się rozglądnąć i postaram się szybko wrócić-uśmiechnęła się choć nie wierzyła sama w te słowa
Następnie udała się w stronę końcówki lasu.Dość powoli i nisko,żeby nie była widoczna.Rozglądając się wkoło góry nikogo nie zobaczyła oprócz wejścia po prawej stronie góry:
-to musi być wejście do kopalni,ale jest tu zbyt cicho-pomyślała-czyżby nikt go nie pilnował...
Po chwili namysłu rozglądnęła się raz jeszcze i zobaczyła,że nikogo nadal tu nie ma.Postanowiła,że podejdzie bliżej,żeby się rozglądnąć.Dochodziło już południe,ale dzień był dość pochmurny jak na tą porę roku co sprzyjało elfce.Szybko przebiegła na drugą stronę pod samą górę i powoli przesuwała się pomiędzy skałami do wejścia.Gdy była już dość blisko zatrzymała się,żeby nasłuchiwać czy są jakieś żywe istoty w środku,ale nadal nic nie słyszała ani nie widziała.Ciekawość nie dawała jej spokoju i nie mogąc się powstrzymać weszła do środka.Poczuła straszny odór bijący z wnętrza i pożałowała,że tak bardzo chciała tu wejść.Szybko przykryła twarz kawałkiem szaty i kierowała się na oślep przed siebie w ciemność.Następnie wyciągnęła miecz i ciągle szła przed siebie.Po chwili zobaczyła,że widać jakieś światło w oddali i usłyszała czyjś ciężki oddech.Można było po nim rozpoznać,że osoba może być ranna.Słysząc to przekonała się,że Orico mówił prawdę i diabeł znajdował się w środku.Niepokoiło ją tylko brak trolli,które musiały go pilnować.Gdy podeszła bliżej zobaczyła jakąś zakapturzoną postać leżącą na ziemi i znajdującą się za kratami.Nie wahając sie podeszła do krat i chcąc go uwolnić nagle usłyszała głosy trollów dobywające się z nie daleka.Nie mając wyboru szybko schowała się za wystającą skała i starała się nie ruszać,żeby żaden z nich ich jej nie usłyszał.Po chwili przyszły dwa trolle i Lilith usłyszała jak rozmawiają między sobą,ale nie znała ich języka,więc mogła się jedynie domyślać,że o coś lub o kogoś się kłócą.Nie trwało to jednak długo bo po jakimś czasie przyszło jeszcze paru i nadal rozmawiając ze sobą zaraz wszyscy wyszli.Nie czując już zagrożenia odczekała chwili i podeszła jeszcze raz do diabła:
-diable słyszysz mnie?-powiedziała cicho,ale nie odezwał się
Nie wiedząc czy zadziałają czary,które używała się kiedyś spróbowała otworzyć nimi klatkę.Po cicho wyciągnęła rękę przed siebie wskazując na klatkę i wymówiła elfickie zaklęcie.Po chwili kraty się odchyliły i Lilith zaskoczona swoją nadal trwającą mocą otworzyła ją szerzej i weszła do środka.

Lilith89 - 2012-01-25 22:32:51

Diabeł siedział nieprzytomny na ziemi.Lilith spostrzegła,że jest ranny w paru miejscach i przez dużą utratę krwi nie może jej pomóc w ucieczce.Nie mając wyboru podniosła go powoli i oparła o siebie.Następnie podniosła się i z ciężkim diabłem ledwo poruszając się wyciągnęła go z klatki.Gdy tylko zaczęła zmierzać do wyjścia usłyszała,że wracają trolle i nie mając wyjścia położyła diabła na ziemi,a sama wyciągnęła łuk napinając go mocno z paroma strzałami,żeby w lekkiej ciemności trafić kilku naraz i osłabić ich,żeby sama miała szanse wygrać.Po chwili zza rogu wyszły pierwsze trolle i zobaczywszy elfkę wściekły się.Jeden z nich wydał rozkaz do ataku i reszta trolli zaczęła biec w stronę elfki.Lilith nie mając czasu do stracenia wypuściła strzały,które uderzyły w paru trolli osłabiając ich jak chciała,a nie które od razu upadły na ziemie zmniejszając ilość wroga.Następnie wypuściła jeszcze kilka,a potem szybko odrzuciła łuk i wyciągnęła miecz wysuwając się na przód,żeby obronić diabła.Dzięki kolejnym strzałom zostało jej tylko trzy trolle do walki,które miała już lekkie rany i miała duże szanse,żeby z nimi wygrać.Najpierw podbiegł ich przywódca,który od razu jako pierwszy rzucił się na elfkę.Jednak Lilith udało zrobić się szybki unik i trafiając go mieczem gdzie tylko mogła osłabiła go jeszcze bardziej.Następnie ominęła drugiego i podbiegła do ostatniego najsłabszego zadając mu mocne uderzenie w klatkę,które od razu powaliło go na ziemię.Obróciwszy się szybko wyciągnęła rękę wymawiając kolejne elfickie zaklęcie,które uderzyło oba trolle w ścianę tunelu kopalni,w której się znajdowali.Przez tak silne uderzenie oba trolle straciły na chwilę przytomność,a w kopalni zaczęły osuwać się ściany i sufit,z których zaczęły spadać kawałki kamieni.Elfka nie czekając długo szybko podbiegła do diabła biorąc go pod ramie jak wcześniej i zaczęła uciekać przez walącą się kopalnią.Gdy była już przy wejściu dostała kamieniem,który spadł jej na drugie ramię i lekko ją osłabił przez otwartą,krwawiącą ranę.Lilith miała dużo szczęścia bo gdy tylko wyszła z kopalni zaczęła praktycznie cała się zawaliła i uderzający z niej podmuch kurzu przewrócił elfkę i diabła na ziemię.Leżąca na ziemi po chwili odezwała się do diabła:
-ale mieliśmy dużo szczęścia-uśmiechnęła się i po chwili przypomniała sobie o swojej ranie przez co skrzywiła się trochę i powiedziała-aaałłłł...ale boli,musimy szybko dotrzeć do miasta i opatrzyć rany moje oraz twoje tylko mi tu nie umieraj diable-po czym spoważniała i znowu podniosła się,a następnie diabła.Powoli doszli do drzewa w lesie,przy którym stał czekający na nią Brego.Resztkami sił położyła diabła na koniu i sama wsiadła ruszając z powrotem do miasta.W miarę szybko dotarła do miasta.Gdy przekroczyła jego bramę zaczynało już zmierzchać.Ludzie widząc ledwo żyjących ich na koniu szybko podbiegli starając się im pomóc.Był wśród nich barman,który pomógł zanieść elfkę i diabła do jej pokoju.Ludzie położyli ich obok siebie na łóżku i posłali po lekarza.Barman kazał wszystkim wyjść i sam został przy nich mówiąc do ledwo przytomnej Lilith:
-witaj,mówiłem ci,że powinnaś poprosić o pomoc bractwo bo sama nie dasz rady-powiedział zmartwiony
-witaj,chciałam tylko się rozglądnąć sama,ale jak już go zobaczyłam w takim złym stanie uznałam,że nie ma na co czekać i lepiej było szybko go stamtąd zabrać-ledwo powiedziała te kilka słów i sama straciła przytomność
Po chwili przyszedł lekarz i przy pomocy barmana opatrzyli obojgu rany.Nie mając pewności czy przeżyją lekarz powiedział do barmana:
-zrobiłem wszystko co mogłem,ale nie jestem pewien czy oprócz elfki ten drugi też przeżyje bo ma dość poważne rany i stracił dużo krwi
-domyślam się bo jak już tu przyjechali on był nieprzytomny
-tak,sądzę,że już z dobry dzień był w takim stanie i gdyby nie ona nie pożył by długo,ale może moje leki mu pomogą i dojdzie do siebie,ale to już jest kwestia czasu
-jak to czasu?-spytał zaciekawiony barman
-jeśli przeżyje noc to będzie żył,ale na to jest bardzo mała szansa,a teraz wybacz muszę wracać
-dobrze,dziękuje za twoją pomoc-powiedział barman i lekarz wyszedł z pokoju.
Barman mając jeszcze coś do zrobienia musiał zostawić elfkę i jej towarzysza.Zanim wyszedł z pokoju zapalił w kominku i okrył ich kocem,żeby było im ciepło,a następnie wyszedł z pokoju wracając do swoich obowiązków.
Minęła noc.Nazajutrz przed pracą przyszedł barman sprawdzić co z nimi.Gdy wszedł oboje nadal leżeli w łóżku.W kominku dawno zgasł ogień,więc barman rozpalił go jeszcze raz po czym w pokoju zrobiło się jaśniej.Następnie podszedł do elfki i powiedział:
-słyszysz mnie?Lilith?-po czym szturchnął ją lekko w ramię.Elfka przebudziła się i powiedziała:
-witaj,co się stało?-była lekko zdezorientowana dlatego barman powiedział co się stało:
-witaj,wczoraj przyjechałaś ledwo przytomna do miasta z uratowanym diabłem,a teraz leżysz z nim w łóżku
-ah tak,co z nim?
-nie wiem,nadal się nie obudził i chyba powinienem zawołać lekarza,a jak ty się czujesz?
-dziękuję,już lepiej,ale strasznie boli mnie ramię
-nie dziwię się miałaś na nim głęboką ranę
-tak,a co z tym lekarzem?
-był tu wczoraj i opatrzył wam rany,nie ruszaj się z łóżka pójdę po niego,żeby was zbadał
-dobrze,dziękuję ci za pomoc-uśmiechnęła się do barmana,a on odwzajemnił uśmiech i wyszedł
Lilith leżała i czekała na barmana z lekarzem.Gdy po jakimś czasie się pojawili Lilith przebudziła się i powiedziała do lekarza:
-witaj,dziękuję ci za pomoc,ale co z moim towarzyszem?
-witaj,nie wiem,zaraz sprawdzę
Podszedł do diabła i podał mu pod nos jakiś roztwór,który po chwili go przebudził.Diabeł otworzył ledwo oczy,ale nie odezwał się.Lekarz nachylił się nad nim i sprawdził czy jego rany się polepszyły i zapytał:
-witaj,jak się nazywasz?
-hmmm...gdzie ja jestem?-ledwo powiedział nie mając pojęcia co się z nim dzieje
-jesteś w mieście,nic ci już nie grozi bo elfka cie uratowała
-kto?
-ja-odezwała się po chwili i podniosła się lekko,żeby spojrzeć na niego
-jak się nazywasz?
-Xazax,a ty kim jesteś?
-jestem Lilith,uratowałam cię przed trollami,więc masz u mnie dług-uśmiechnęła się
-dzięki,ale skąd wiedziałaś,że ja tam jestem i potrzebuje pomocy?
-to jest długa historia i kiedyś ci ją opowiem przynajmniej do tej pory,aż poczujesz się lepiej
-dobrze
-wygląda na to,że dobrze się już czuje,ale powinien jeszcze odpocząć,a ty Lilith coś zjeść-powiedział lekarz
-dobrze zaraz zejdę na dół
-w takim razie ja pójdę coś zrobić-powiedział barman i wyszedł z pokoju
-wybaczcie,ale muszę już iść,jakbyście czegoś potrzebowali zawołajcie po mnie-powiedział lekarz po czym wyszedł
-zostań tu,wyśpij się,a jak poczujesz się lepiej dam ci coś zjeść i przy okazji opowiem ci tą historię0powiedziala elfka i wyszła z pokoju,a Xazax pokiwawszy jej głową na zgodę poszedł spać.

Lilith89 - 2012-01-25 22:33:14

Elfka zeszła na dół za barmanem,który krzątał się po kuchni przygotowując strawę.Podeszła do baru i usiadła czekając na jedzenie.Przez ten czas rozmyślała co powinna powiedzieć diabłu.Wiedziała,że jak powie prawdę diabeł może jej nie uwierzyć i wyśmiać ją,ale nie chciała przed nim nic ukrywać,więc postanowiła,że opowie mu jak najwięcej.Po jakimś czasie pojawił się barman z jedzeniem i podał elfce życząc jej szybkiego powrotu do zdrowia,a następnie udał się przygotować karczmę do przyjścia innych.Lilith zjadłszy odłożyła talerz i poszła zobaczyć co z Brego.W tym czasie Xazax spokojnie spał w jej pokoju.Przewietrzywszy się trochę na dworze i upewniwszy się,że Brego ma się dobrze wróciła do swojego pokoju.Gdy weszła diabeł jeszcze spał więc postanowiła,że pójdzie do barmana po coś do jedzenia bo na pewno jak wstanie będzie głodny.Zabrawszy jedzenie od barmana wróciła z powrotem do pokoju i zobaczyła,że Xazax już nie śpi.Podeszła do niego i położyła mu jedzenia na przyniesionej tacy na nogach:
-witaj-powiedziała elfka-już się wyspałeś?
-witaj-odpowiedział grzecznie diabeł-tak wyspałem się i cieszę się,że przyniosłaś coś do jedzenia bo strasznie zgłodniałem
-nie ma za co,musisz szybko wrócić do zdrowia-uśmiechnęła się,a Xazax odwzajemnij uśmiech i zaczął się posilać
-zapewne jesteś ciekawy mojej historii,opowiedzieć ci ją?-spytała elfka
-tak,właśnie miałem o nią pytać-odpowiedział zaciekawiony
-dobrze,a więc zaczęło się od tego,że poznałam pewnego elfa o imieniu Orico.Nocowałam nie daleko jego królestwa i nad ranem znalazł mnie ze swoimi towarzyszami jak walczyłam z górskim trollem.Pomógł mi i zostałam u jego króla na zamku.Po spędzonym tam czasie król postanowił,że Orico i jego ludzie odprowadzą mnie do końca ich lasów,żebym mogła spokojnie udać się dalej.Jednak po przeżyciu z nim tego czasu postanowił,że zostawi królestwo i uda się ze mną.Gdy minęło kilka dni przygód zaczęła się ta,której nigdy bym nikomu nie życzyła.Zostaliśmy zaatakowani w pewnym mieście przez wampiry i jak się nazajutrz okazało Orico stał się jednym z nich.Następnie nagle znikąd przybył straszny wilk,który zaatakowaL go i zabił,a ja musiałam go pochować.Nie mając wyboru zabiłam wilka,aby dusza Orica mogła spokojnie odejść.Następnie za jakiś czas przyszedł do mnie we śnie pożegnać się oraz przekazać mi wiadomość o osobie,która potrzebuje pomocy.Tak się okazało,że to byłeś ty i udało mi się ciebie uratować,więc gdyby nie on zapewne nikt by ci nie pomógł.Możesz jemu być wdzięczny,a moja pomoc jest tylko po części-powiedziała po czym zesmutniała na myśl o nim
-to bardzo ciekawa opowieść i jestem wam bardzo wdzięczny za pomoc,szkoda tylko,że nie mogę mu osobiście podziękować-zamyślił się
-widzę,że już zjadłeś,więc daj pójdę zanieść talerz-powiedziała zmieniając temat bo nie mogła wytrzymać tego bólu jaki tęsknota na niej wywierała
Diabeł został sam w pokoju i nie podnosząc się dalej siedział na łóżku czekając na elfkę.Gdy Lilith wróciła postanowiła zabrać Xazaxa na dół,żeby mógł posiedzieć na świeżym powietrzu,które powinno dobrze mu zrobić:
-choć my na dół,żebyś mógł trochę odetchnąć i przy okazji muszę cię o coś zapytać
-dobrze tylko pomóż mi wstać
Elfka podeszła do niego i pomogła mu wstać.Następnie powoli udali się na zewnątrz karczmy.Na dworze było zimno,a śnieg nadal leżał dość grubo,w niektórych miejscach.Lilith zatem poprowadziła go na odśnieżoną ławkę i razem usiedli.Siedzieli tak chwile w milczeniu przyglądając się gwarowi znajdującemu się koło targu.

Lilith89 - 2012-01-27 13:26:32

Gdy tak siedzieli Xazaxowi przypomniało mu się,że elfka chciała z nim porozmawiać,więc zapytał:
-Lilith-powiedział,a elfka wracając z powrotem z zamyślenia popatrzyła się na niego i powiedziała:
-coś mówiłeś?
-tak,pamiętasz chciałaś ze mną porozmawiać?
-ah..tak..-jeszcze raz się zamyśliła i w końcu odpowiedziała diablikowi-chciałam cię zapytać dlaczego zostałeś uwięziony w kopalni trolli?
-a o to ci chodzi..-tym razem sam się zamyślił i przez chwilę błądząc wzrokiem po placu myślał co odpowiedzieć elfce,aż po chwili się odezwał i powiedział-to długa i przykra historia,na pewno chcesz ją usłyszeć?
-tak chciałabym choć trochę się o tobie dowiedzieć-odpowiedziała stanowczo
-dobrze,a więc to było tak:razem z moimi członkami bractwa siedzieliśmy tutaj w karczmie jedząc i pijąc.Podszedł do nas dziwny nieznajomy i powiedział mojemu dowódcy,że ma dla nas wyzwanie,za które nam sowicie zapłaci.Mój dowódca lubiąc wyzwania i też z tego żyliśmy potrzebne nam były pieniądze podjął je bez wahania.Mieliśmy się udać do góry za lasem,w której znajdowała się stara kopalnia,w której gobliny trzymały swoje zdobycze okradając przejeżdżających koło nich jeźdźców.Ów nieznajomy chciał żebyśmy odebrali jego skradziony klejnot i inne rzeczy,które były dla niego ważne.Nie czekając długo udaliśmy się na następny dzień wczesnym porankiem,który był jeszcze pod osłoną ciemności.Gdy doszliśmy na miejsce sprzeciwiłem się przywódcy po raz kolejny.Nie miałem z nim dobrego kontaktu podobnie jak z resztą towarzyszy,ponieważ byłem odmieńcem.Zawsze miałem swoje zdanie i nie kiedy nie podobały mi się wyzwania jak te.Chciałem,żeby zrezygnował bo miałem dziwne przeczucie,że dziwny nieznajomy nas oszukał.Jak się później okazało tak też było.Gdy weszliśmy do środka nie było goblinów ani żadnych rzeczy,których chciał nieznajomy.Natomiast znikąd pojawiło się dużo trolli górskich,z którymi podjęliśmy walkę.Niestety byłem najgłębiej kopalni i zbyt zajęty walką,żeby zauważyć,że reszta grupy się wycofuje zostawiając mnie samego.Po chwili zorientowałem się,że jest coś nie tak i odwracając się w stronę wyjścia nagle dostałem mocno czymś w głowę.Straciłem przytomność i upadłem na ziemie zostając sam z trollami.Na drugi dzień jak się obudziłem leżałem w lochu i po jakimś czasie przyszli po mnie.Zabrali mnie głębiej w kopalnie udając się do ich głównej siedziby zanosząc mnie do ich dowódcy.Mówił coś do mnie,ale nic z tego nie rozumiałem i próbując się z nim dogadać mówiłem do niego,że nie chciałem nic od nich oraz by mnie wypuścili.Jednak nic z tego nie rozumiały i zaczęły mnie bić,a ja nie mogąc się bronić odniosłem ciężkie rany po czym straciłem przytomność.Takiego mnie zastałaś w lochu i pewnie gdyby nie ty na drugi dzień bym już nie żył-powiedział ze smutkiem w oczach
-to naprawdę przykra historia,jak mogli coś takiego zrobić-powiedziała zezłoszczona elfka
-nie lubili mnie,więc nie mieli powodu,żeby mi pomóc
-może tak,ale to i tak jest złe z ich strony
-wiem i mam nadzieję,że więcej ich nie zobaczę-powiedział z obrzydzeniem diabeł
-myślę,że powinieneś się im pokazać i powiedzieć co myślisz na ich temat,a ja na twoim miejscu wyzwałabym na pojedynek dowódcę za taką zniewagę-powiedziała stanowczo elfka
-wiesz myślę,że z tym pojedynkiem to dobry pomysł,ale najpierw muszę powrócić do zdrowia i potrenować,gdyż jest dobrym wojownikiem i ciężko będzie mi z nim wygrać-powiedział po czym się zamyślił
-nie martw się,pomogę ci i pokonamy go razem-powiedziała ochoczo elfka
-dziękuję ci za pomoc,już tyle dla mnie zrobiłaś,nie wiem jak ci się odwdzięczę
-jak będzie trzeba to dam ci znać jeśli będę czegoś potrzebowała-uśmiechnęła się elfka
-dobrze-odwzajemnił uśmiech
-hmm... trochę się rozgadaliśmy,lepiej już chodźmy do środka ogrzać się przy kominku w pokoju
-masz rację,ale czy pomożesz mi iść?=spytał grzecznie diabeł
-oczywiście-odpowiedziała elfka po czym oboje udali się z placu do pokoju.

Lilith89 - 2012-01-31 11:02:07

Elfka podniosła diabła i oboje udali się z powrotem do karczmy.Było już wczesne popołudnie,więc zaczęło się zbierać coraz więcej gości.Xazax był jeszcze dość osłabiony,więc elfka postanowiła,że zjedzoną osobno od reszty w swoim pokoju.Gdy położyła diabła do łóżka powiedziała do niego:
-poczekaj tu na mnie,przyniosę coś do jedzenia-uśmiechnęła się i wyszła nie chcąc słyszeć słów protestu od Xazaza
Diabeł nie mając wyjścia został tam,gdzie go zostawiła i czekał z niecierpliwością na strawę.Gdy Lilith zeszła na dół panował straszny gwar jak rano  na targu.Podeszła do baru i poczekała,aż barman obsłuży wcześniej podeszłych do baru gości.Po pewnym czasie podszedł do niej i powiedział:
-co ci podać?
-poproszę podwójną porcje dla mnie i rannego znajomego
-zaraz ci dam,ale powiedz mi jak on się czuje?
-jak na razie lepiej,ale jeszcze trochę minie zanim dojdzie do w pełni sił-a po chwili dodała-gdybym miała odpowiednie zioła mogłabym mu przyrządzić wywar,który nauczyła mnie matka,ale nie sądzę,żebym je tu znalazła-po czym posmutniała
-a o jakie zioła ci chodzi?-spytał zaciekawiony szykując strawę
-jest ich kilka,ale brakuje mi jednego głównego składnika,nagietka lekarskiego
-a patrzyłaś,czy jest gdzieś na bazarze?
-nie,a sprzedają tu gdzieś zioła lecznicze?
-z tego co wiem to co pewien czas przyjeżdża tutaj nieznajomy,a zwą go Willy
-Willy?nie brzmi strasznie
-jego imię nie,ale na jego widok każda istota ma się na baczności
-czy komuś coś zrobił?
-z tego co wiem to nie,ale zapytaj u niego-dodał-słyszałem,że sprzedaję różne rzeczy,więc może będzie miał to co potrzebujesz
-dobrze,dziękuje za pomoc
Po czym elfka wzięła ze sobą strawę i zaniosła ją do pokoju.Xazax nie siedział już w łóżku tylko czekał na nią przy stole.Ggy elfka weszła powiedziała do niego:
-już jestem i mam dobre nowiny
-tak,a jakie?
-może uda mi się załatwić potrzebne zioła do szybszego wyleczenia ciebie-powiedziała kładąc jedzenie na stole
-a jak chcesz to zrobić?
-barman powiedział mi o nieznajomym przejeżdżającym często przez tą mieścinę
-kto to jest?
-nazywa się Willy i podobno handluje różnymi rzeczami i jak mówił wygląda strasznie,więc każdy się go tu boi
-to śmieszne-odpowiedział rozbawiony diabeł
-wiem,ale spróbuję go dziś znaleźć,a teraz jedzmy
-dobrze,a iść z tobą?
-nie,poradzę sobie-uśmiechnęła się elfka
Siedzieli w ciszy jedząc.Lilith rozmyślała co może zrobić,żeby jak najszybciej zregenerować siły diabła.Po zjedzeniu,elfka upewniła się czy ma wszystkie potrzebne zioła i wyszła z pokoju.Wzięła ze sobą puste misy i kufle.Następnie położyła je na barze i zapytała barmana:
-gdzie mogę znaleźć Williego?
-poszukaj go na targu albo w innej tawernie bo tutaj go nie widziałem
Po czym wyszła na zewnątrz.Na dworze kręciło się jak zawsze dużo osób.Szła kierując się w stronę targu.Jak zauważyła było tam jeszcze kilku handlarzy i kupców.Rozglądała się za ową straszną postacią,ale nie mogła nikogo takiego dojrzeć.Nie chcąc tracić czasu podeszła do najbliższego sprzedającego i zapytała:
-przepraszam cię panie,ale wiesz gdzie mogę znaleźć Williego?
Handlarz zdziwił się bardzo,że tak krucha istota jak elfka może go szukać.Lilith domyśliła się,że może zastanawiać się co może od niego chcieć,więc jeszcze dodała:
-szukam czegoś,więc widziałeś go tu?
-tak,nie dawno zebrał swoje rzeczy i poszedł w stronę budynku po prawej
-dziękuje za pomoc
Po czym odeszła kierując się w stronę budynku.Po chwili zobaczyła ogromną zakapturzoną postać,która stała oparta o budynek i paląca cygaro.Domyśliła się,że to musiał być Willy.Teraz wiedziała dlaczego wszyscy się go boją.Był naprawdę duży,barczysty i gdy spojrzał na elfkę,zauważyła coś jeszcze.Miał dużo różnych tatuaży i blizn,które dodawały jego osobowości,wrogości do innych.Musiał je zdobyć na wyprawach-domyśliła się elfka.Jednak z jej zamyśleń wyrwał ją ton jego głosu:
-na co się patrzysz elfie?-krzyknął Willy
-czy ty jesteś Willy?
-tak,czego chcesz?
-szukam zioła lekarskiego,czy masz jakieś przy sobie?-powiedziała stanowczo elfka,żeby pokazać mu,że się go nie boi
-mam,a jakiego potrzebujesz?-po czym zmienił ton głosu
-nagietka lekarskiego-odpowiedziała
-służy do leczenia ran co pewnie wiesz,ale ty ich nie masz,więc po co ci one?
-potrzebne dla znajomego,to on jest ranny
Willy skończywszy palić fajkę,wyciągnął worek,a następnie otworzył go.Wsadził tam rękę i po chwili wyciągnął pomarańczowy kwiat i powiedział:
-powinien ci wystarczyć jeden-po czym podał go elfce
-dziękuje-Lilith zabrała kwiat i schowała
-należy się sześć monet-po czym elka wyciągnęła kilka monety i zaczęła odliczać
-proszę-podała je Williemu i powiedziała-dziękuje za pomoc
-jeśli będziesz czegoś potrzebowała,będę tu jeszcze kilka dni
-dobrze
Uśmiechnęła się i odeszła kierując się w stronę karczmy,gdzie czekał na nią Xazax.

Lilith89 - 2012-02-02 20:37:47

Lilith przechodząc przez targ zauważyła dziwne zachowanie pozostałych osób.Jak nigdy wszyscy się za nią oglądali jakby byli pełni podziwu,że taka osoba miała odwagę podejść do strasznego Williego.Zdziwiła się trochę i starała się nie zwracać na to uwagi.Po chwili była już przy tawernie,więc nie zwlekając weszła do niej i podeszła od razu do barmana.Poczekała chwile,aż znajdzie dla niej czas i powiedziała:
-udało mi się znaleźć zioło to co ci mówiłam
-to dobrze,a gdzie?-spytał zaciekawiony barman
-u Williego-odpowiedziała i znowu poczuła wzrok różnych osób na sobie i dodała-czy powiedziałam coś nie tak?
-nie tylko ludzie po prostu się go tu boją-odpowiedział spokojnie barman
-w takim razie muszą mieć jakiś powód,powiedz mi co się stało
-nie wiem dokładnie co się wydarzyło,ale ma to związek z łańcuchem z syrylin
-a co to za łańcuch?-zapytała ciekawa elfka
-wiem,że posiada jakąś moc,a przynajmniej tak tu o nim mówią,ale nigdy go nie widziałem na własne oczy
-a jaki on ma związek z Willym?
-podobno kiedyś próbował go zdobyć od nikczemnych istot w górach,ale mu się nie udało i dlatego teraz tak strasznie wygląda
-to dlatego się ludzie go boją?
-też,ale myślą,że może być on w pewnym sensie opętany przez jego moc,która go tak zraniła
-to bardzo ciekawe co mówisz i chętnie z nim więcej na ten temat porozmawiam
-wolałbym,żebyś się trzymała od niego z daleka bo nigdy nie wiadomo co się dzieje z tym Willym,może naprawdę jest zły i opętany przez moce łańcucha
-dlatego chcę się przekonać czy to prawda-po czym uśmiechnęła się do barmana i odeszła
Weszła na górę po schodach,a następnie do pokoju.Xazax odpoczywał w łóżku.Nie chcąc go budzić elfka zabrała się od razu za przyrządzenie wywaru.Zagotowała wodę na ogniu w garze i wrzucała po kolei swoje zioła.Następnie w języku elfów zaczęła wymawiać zaklęcie,które miało pomóc w przygotowaniu wywaru.Po chwili z wywaru wyleciał siwy dym,który uniósł się i zaraz opadł z powrotem do gara.Po czym ściągnęła gar z ognia stawiając go na piecu,żeby ostygnął.Potem wyciągnęła materiał,na który nałożyła ciepłą maź.Następnie podeszła do diabła i powiedziała budząc go:
-Xazax obudź się i pokaż zranione miejsce
-Lilith co ty chcesz zrobić?
-chce nałożyć ci maść,żeby cie szybciej uleczyć
-ah.. dobrze-powiedział zaspany i pokazał swoją najgłębszą ranę
-jak tam ten straszny Willy-zapytał
-jak dla mnie nie jest zły,ale dowiedziałam się od barmana,że krąży tu legenda o nim-mówiąc to elfka nałożyła materiał wokół rany
-ałć-syknął diabeł i dodał-trochę boli,a jaka legenda?
-przepraszam,ale pomoże ci to-i dodała-jeśli chodzi o legendę to podobno jest on opętany przez łańcuch z syrylin
-słyszałem o tym łańcuchu kiedyś,ale nie wiedziałem,że może mieć jakaś moc opętania
-ja też jakoś w to nie wierze-powiedziała elfka uśmiechając się
-muszę koniecznie go poznać
-oczywiście,ale poczekajmy z tym do jutra
-tak,wiem Lilith
-to dobrze,a teraz leż i nie ruszaj się,a jutro rano ci to ściągnę
-tak długo?-powiedział zdziwiony
-tak chyba,że nie chcesz jutro wstać na nogi-zaśmiała się wiedząc,że chce
-bardzo śmieszne-powiedział urażony diabeł
-nie gniewaj się,a obiecuję,że jutro wszystko się ci zagoi
-obyś miała rację i nie wiem co bym bez ciebie zrobił-powiedział z podziękowaniem
-jakoś mi się odwdzięczysz-uśmiechnęła się i zabrała do sprzątania po wywarze

Lilith89 - 2012-02-13 19:58:12

Gdy Lilith sprzątała Xazax z powrotem zasnął.Elfka zastanawiała się przez chwilę dlaczego diabeł może być tak bardzo śpiący skoro nie powinien być tak zmęczony przez ciągłe leżenie w łóżku.Musiał się rozleniwić-pomyślała w myślach elfka,po czym się zaśmiała.Po pewnym czasie skończyła sprzątać pokój i zapaliła w kominku.Przez zbliżający się zmierzch zaczęło się robić chłodniej dlatego musiała ciągle pamiętać o jego rozpaleniu,żeby żadne z nich nie zmarzło,a zwłaszcza Xazax,który najbardziej potrzebował ciepła.Po wykonaniu wszystkich czynności elfka z powrotem zeszła na dół do barmana.W tawernie nie było już zbyt wiele gości,więc i właściciel pozwolił sobie na chwile odpoczynku i jedzenia.Dlatego Lilith nie chcąc mu przeszkadzać przystanęła na chwilę przy oknie i rozglądnęła się co dzieje się na zewnątrz.Tam również panował spokój,ale zapadający zmrok przyniósł ze sobą kolejnego tajemniczego gościa,który wchodził przez bramę po sprawdzeniu przez dozorcę.Ciekawe kto to może być-pomyślała elfka.Owa postać poruszała się za swobodnie jak na człowieka czy przejeżdżających tu różnych osobowości.Na dodatek Lilith zauważyła,że owa zakapturzona postać nie niesie ze sobą żadnego bagażu i przybyła tu bez żadnego wierzchowca.To bardzo dziwne-pomyślała elfka-muszę być bardziej ostrożna bo nie wiadomo jakie to zło się czai w mroku.Gdy o tym pomyślała,aż przeszły ją ciarki.Tym bardziej,że owa postać kierowała się w stronę tawerny.Nie trwało to długo,gdy nagle weszła do niej.Przez chwilę przystanęła na progu i rozglądnęła się w około.Popatrzyła również na elfkę,która w ciemnościach zakapturzonego nieznajomego zobaczyła jasno czerwone święcące się oczy.Co to może być-zdziwiła się elfka,ale nie miała odwagi,żeby ruszyć się z miejsca.Podejrzana osoba weszła do środka i podeszła do barmana.Bardzo cicho o coś zapytała,a barman jej odpowiedział.Widać nie była zadowolona z odpowiedzi,ponieważ szybko zerwała się z miejsca i ruszyła w stronę wyjścia.Po chwili już jej nie było i znikła w ciemnościach miasta.Elfka z zainteresowanie prędko podeszła do barmana i zapytała:
-kto to był?
-jakiś wampir-odpowiedział z obrzydzeniem
-co?to one istnieją?co chciał?-powiedziała zszokowana
-niestety tak,ale rzadko można je tu spotkać,a pytał o Williego
-co,a co od niego chciał?
-nie wiem,ale sądzę,że może być zainteresowany owym łańcuchem,o którym już rozmawialiśmy
-to bardzo ciekawe,musi mieć jakąś dużą wartość skoro ktoś taki się o to pyta,a co mu powiedziałeś?
-musi być gdzieś w mieście,ale nie wiem gdzie
-widać było,że się zdenerwował
-nie mam zamiaru żadnemu z nich pomagać
-rozumiem,a wiesz może gdzie można znaleźć ten łańcuch?
-a co chcesz zrobić?-spytał zdziwiony barman
-chętnie się nim zaopiekuję-zaśmiała się elfka i dodała-żartuje,to wiesz gdzie go znaleźć?
-nie,ale Willy będzie wiedział
-to muszę jutro z nim porozmawiać
-była dzisiaj tutaj pewna kobieta,która mówiła,że jej syn został porwany przez potwory z gór,więc możesz tam go poszukać
-to bardzo ciekawa propozycja i jutro bardzo chętnie się tam przejdę z Xazaxem
-a jak on się czuje?
-dałam mu maść i do jutra powinien wyzdrowieć
-dasz mi może kolację?
-jasne już szykuje
Lilith czekała pewien czas,przez który zastanawiała się czy związek porwania dziecka może łączyć się ze starym łańcuchem z syrylin.Pomyślała,że koniecznie musi powiedzieć o tym Xazaxowi,więc wzięła kolacje i zaniosła ją na górę.W komnacie czekał Xazax,który nadal leżał w łóżku.Elfka postawiła jedzenie na stole i obudziła diabła:
-Xazax wstawaj,przyniosła kolacje
-już wstaje
-muszę ci coś powiedzieć co się dowiedziałam
-co takiego się stało?
-zeszłam na dół i zgadnij kto się zjawił tutaj w tawernie?
-Willy?-strzelił diabeł
-nie,wampir
-co,już dawno żadnego nie widziałem
-a znasz jakiegoś?
-tak,ale opowiem o tym kiedy indziej,a co się dowiedziałaś?
-wampir też szuka łańcucha i dziś został porwany syn pewnej kobiety przez potwory w górach
-myślisz,że może to mieć jakiś związek?
-też o tym pomyślałam-powiedziała elfka-nie sądzisz,że to może być trop?
-wszystko możliwe ale trzeba porozmawiać z Willym-powiedział diabeł jedząc kolacje
-też tak myślę,więc pójdziemy do niego rano i potem wyruszymy w góry
-skąd ten pośpiech Lilith?
-ah nie mogę sobie wyobrazić co ta biedna matka może teraz czuć,więc bardzo bym chciała ulżyć jej w cierpieniu i znaleźć jej syna
-rozumiem,chętnie ci pomogę,ale musimy się wszystkiego dowiedzieć,żeby być przygotowani
-tak masz rację-odpowiedziała elfka kończąc strawę
Po czym zebrała miski i poszła odnieść je barmanowi.Gdy zeszła na dole był zajęty,więc położyła je na blacie i wróciła z powrotem do pokoju.Następnie położyła się z Xazaxem spać.

Lilith89 - 2012-02-20 11:29:35

Obudziwszy się rano elfka przez wpadające do komnaty promienie słońca zobaczyła,że jest sama.Była zdziwiona,że Xazaxa nie ma koło niej.Gdzie on może być-pomyślała elfka,po czym zobaczyła bandaże leżące na stole,które miał na sobie diabeł.Musiało mu się polepszyć-pomyślała i na samą myśl się rozpromieniła.Nie chcąc już dłużej leżeć w łóżku,wstała i ubrała się.Następnie zeszła na dół zamykając za sobą drzwi.Gdy zeszła na dół zobaczyła,że Xazax siedzi przy stole i je śniadanie.Zezłościła się,że jej nie obudził,więc czym prędzej podeszła do niego i powiedziała:
-witam pana nieznajomego,jak smakuje śniadanie?
-witam panią,a bardzo dobrze-po czym roześmiał się i dodał-przepraszam,że cie nie obudziłem,ale pomyślałem,że sam pójdę porozmawiać z Willym,żebyśmy mogli szybciej wyruszyć
-a byłeś u niego?-zapytała elfka
-jeszcze nie,a tak poza tym czuje się dobrze-opowiedział diabeł
-zauważyłam i poczekaj na mnie to pójdziemy razem do Williego tym bardziej,że nie wiesz gdzie go szukać
-a ty wiesz?-odpowiedział zaskoczony Xazax,po czym ponownie się roześmiał
-zaraz się dowiem
Po czym elfka udała się do barmana.Poczekała chwile przy barze,aż do niej podejdzie i powiedziała:
-witaj,jak się dziś miewasz?
-witaj,dziękuje dobrze
-mogę prosić śniadanie?
-dobrze tylko ciekawe,że twój towarzysz na ciebie nie poczekał
-wiem,ale tak już ma w swoje naturze
-niecierpliwy?
-niestety,a wiesz może gdzie znajdę Williego?
-z tego co słyszałem powinien być dalej na targu
-dziękuje za informacje
-proszę-i podał elfce śniadanie
Lilith wzięła i podeszła do stołu Xazax,siadając na przeciwko niego.Diabeł kończył jeść,ale poczekał z grzeczności na elfkę dopijając jeszcze swoje piwo.Lilith nie guzdrząc się zabrała się za jedzenie i po pewnym czasie skończyła.Odchodząc od stołu powiedziała do diabła:
-dowiedziałam się gdzie jest Willy,więc choć ze mną
-dobrze,prowadź
Elfka odniosła szybko talerze i wyszła z Xazaxem z tawerny.Kierowała się w stronę targu jak poinformował ją barman.Na dworze panował już mały chaos,ale mimo wszystko zimno,które przyniosła zmieniająca się pora roku.Na szczęście elfka i diabeł byli ciepło ubrani,więc nie przeszkadzało im to.Po drodze mijali różnych ludzi i osoby,które je nie przypominały.Wszystkie natomiast przyglądały się owej parze z zaciekawienie,a zarazem strachem jakby mieli przynieść ze sobą jakieś nieszczęście.Nie przejmując się tym jednak elfka i diabeł szli dalej na przód.Po pewnym czasie Lilith dostrzegła Williego i podeszła do niego bez wahania.Rozpoznając ją Willy powiedział:
-to znowu ty,ale tym razem przyszłaś z ochroną-zadrwił z elfki
-nie potrzebuje jej-oburzyła się Lilith i dodała-mam do ciebie sprawę
-jaką?-spytał zaciekawiony
-musimy porozmawiać na osobności- i dodała-chodzi o łańcuch syrylin i wampira
-rozumiem-po czym zaczął zbierać swoje rzeczy i dodał-a to musi być twój znajomy,którego chciałaś uleczyć
-tak to ja-dodał diabeł
-widać,że elfka ci pomogła-po czym lekko się uśmiechnął i udał się w to samo miejsce co wcześniej widział się z elfka
Oboje podążyli za nim i przystanęli za budynkiem,a Willy podpalił cygaro i zapytał:
-co chcecie wiedzieć?
-był wczoraj u ciebie wampir?-zapytał pierwszy diabeł
-tak,znalazł mnie
-a co chciał?pytał o łańcuch?
-tak pytał i powiedziałem,gdzie może go znaleźć
-dlaczego?po co mu on?-zapytała elfka
-jest bardzo kosztowny i ma pradawną moc
-rozumiem,a czy to prawda co ci zrobił?ludzie o tym tu gadają,że cie zranił-spytał diabeł
-tak to prawda,ale tylko po części
-jak to?-spytała elfka
-miałem na niego kupca,ale nie udało mi się go zdobyć przez zbyt dużą przewagę orków czających się w górach i to też dzięki nim mam takie blizny,a co chcecie go zdobyć?
-chętnie mu się przyjrzę,ale słyszeliśmy,że został porwany chłopiec i to o niego się martwimy-odpowiedziała elfka
-rozumiem i myślicie,że to one go porwały
-tak,a wiesz coś na ten temat?-zapytał diabeł
-nie,ale kiedyś słyszałem,że tylko ktoś o czystym sercu może wziąć łańcuch i nim władać,więc dziecko mogłoby im pomóc tylko musieliby je przeciągnąć na swoją stronę
-a gdzie możemy ich znaleźć?
-z tego co słyszałem byłaś już w tej jaskini po niego,ale została zawalona prawda?
-skąd to wiesz?-powiedział diabeł
-w tym mieście dużo się mówi jak sami się już przekonaliście
-a jest inne wejście do jaskini?myślałam,że pozostałe orki zginęły jak zawaliła się jaskinia,a jednak jeszcze jakieś ocalały-dodała elfka
-jest ich bardzo dużo i szybko się mnożą,więc powinniśmy ich jak najszybciej znaleźć
-jak to my?-powiedzieli oboje
-potrzebujecie pomocy bo sami nie dacie rady
-w sumie masz rację,ale Xazax potrzebuje wierzchowca
-mogę wam go załatwić od znajomego,a później oddacie mi monety
-dobrze,w takim razie spotkajmy się za nie długo z powrotem przy bramie-powiedziała elfka
-dobrze-powiedział Willy i zgasił fajkę,a następnie odszedł
Elfka i diabeł udali się do tawerny po potrzebne rzeczy na wyprawę.Spakowali broń i jedzenie od barmana w razie potrzeby nocowania w lesie.Następnie udali się do stajni po Brego i stawili się pod bramę.Chwilę później pojawił się Willy z wierzchowcami i powiedział do Xazaxa:
-proszę to twój wierzchowiec diable-po czym podał mu lance czarnego konia
-dzięki
-nie ma za co,a teraz ruszajmy
Po czym wsiadł na białego konia i diabeł z elfka wsiedli na swoje.Następnie wybiegli po kolei za bramę za prowadzącym Willym.

ewelina89 - 2012-07-04 21:12:32

Lilith wraz z Xazaxem trzymali się blisko siebie zaraz za Willym.Pędzili przed siebie jakby ktoś ich gonił.Po chwili elfka odezwała się do diabła:
-nie sądziłam,że się nam tak spieszy
-ja też-odparł diabeł i dodał-jak tak dalej pójdzie konie nam padną z wyczerpania
Nagle elfka przyspieszyła i wyprzedziła Williego.On stanowczo zwolnił i zdenerwowany krzyknął:
-czyś ty oszalała elfico?chcesz zabić konie?
-ja-odezwała się zdziwiona elfka-jak  na razie to ty je za bardzo męczysz
-dobra zwolnijmy bo i tak już jesteśmy blisko
Lilith spojrzała przed siebie i zobaczyła jasną łunę na końcu drogi.Las się kończył,co oznaczało,że zaraz wybiegną przed jaskinie.
-zatrzymajmy się tutaj na chwile-krzyknął Xazax
Po czym wszyscy się zatrzymali i zsiedli z koni.Elfka odezwała się jako pierwsza nie dając nic powiedzieć od razu Williemu.
-powinniśmy ukryć konie i spróbować się zakraść z innej strony bo od tej czuje ten straszny smród Orków,a wolałabym uniknąć walki z nimi
-masz racje-dodał Xazax-ale widziałaś gdzieś drugie wejście?
-jest kawałek dalej-wtrącił się Willy-Orki zawsze robią drugie wejście w razie możliwości ucieczki
-ucieczki?jest coś czego się boją?-spytał zdziwiony Xazax
-z tego co słyszałem tak,a między innymi ognia i wampirów
-jeśli jeden z nich przybył tu przed nami to rozumiem,że nie mamy tu czego szukać-dodała zezłoszczona elfka
-spokojnie Lilith-odpowiedział Willy-przyjechaliśmy tu po coś i nie wrócimy z pustymi rękami bez walki,nieprawdaż?
-masz rację-po czym elfka uśmiechnęła się lekko
Po krótkiej wymianie zdań,wszyscy udali się głębiej w las,gdzie zostawili przypięte konie,a następnie ruszyli w kierunku jaskini.

ewelina89 - 2012-07-04 21:26:03

Przed jaskinia nie zauważyli nikogo.Nie tracąc czasu weszli po kolei do środka.Pierwszy Willy,a potem Lilith i Xazax.W jaskini było ciemno,więc Willy po chwili wyciągnął pochodnię i podpalił ją,żeby zobaczyć dokąd zmierzają.Było jeszcze wczesne rano,dlatego też w pieczarze było słychać głośne chrapanie,które stawało się coraz intensywniejsze razem z przykrym zapachem rozkładających się resztek jedzenia leżących po całej jaskini.Gdzieniegdzie leżały różnej długości kości co znaczyło,że pieczara wydawała się z każdym bliższym krokiem straszniejsza.Po krótkim czasem doszli do rozwidlenia dróg.Zatrzymali się i Willy powiedział:
-sądzę,że jedna prowadzi do głównej komnaty,a druga do więzienia tylko nie wiem,którą powinniśmy iść
-niech się rozglądnę
Powiedziała elfka i podeszła najpierw do prawej strony i unosząc głowę do góry rozglądnęła się dookoła.Po chwili odezwała się:
-mój ojciec zawsze mi mówił ,,Jeśli się zgubisz kochana Lil kieruj się nos i idź tam gdzie mniej śmierdzi''
Po czym wszyscy się roześmiali i powiedzieli:
-jestem za-odpowiedzieli równocześnie Xazax i Willy
-to gdzie mniej śmierdzi?-zapytał Willy
-tu z prawej i myślę,że to droga do lochów-odpowiedziała elfka
-w takim razie prowadź-powiedział Xazax
Następnie Willy podał pochodnię elfce i puścił ją przodem i poszli za nią.

www.xcore.pun.pl www.zdolni-pisarze.pun.pl www.cserwery.pun.pl www.mag-team.pun.pl www.m-forum.pun.pl