DragonLance Forum

Forum dla fanów DragonLance, książek fantasy oraz RPG.


#1 2011-11-09 13:54:44

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Vamp-Wolf

Prolog:
Nigdy nie sądziłam,że stanę się czymś gorszym niż byłam.Nie zastanawiałam się nawet kiedy i jak umrę,a po tym zdarzeniu czy w ogóle spotka mnie prawdziwa śmierć.W jednej chwili moje życie zmieniło się nie do poznania.Nie urodziłam się zwykłym człowiekiem,ale po ostatnich wydarzeniach stałam się gorszym dziwadłem.Przede wszystkim dostałam nowe umiejętności i nieśmiertelność.
Otóż stałam na skraju ciemnej drogi,a w okolicy nie było nikogo.Nikt też o zdrowych zmysłach nie wybrał się na taki spacer zupełnie sam:
-głupia-pomyślałam.
Nie mając wyboru szykowałam się do obrony przed skradającym się cicho drapieżcą.Z daleka było widać jego obnażone,białe kły.Nie wiedziałam czy od dłuższego czasu mnie śledził,czekając na odpowiedni moment do ataku,ale czułam za sobą tą dziwną woń,z którą już kiedyś się spotkałam.
Gdyby w moich genach nie było tego innego niż ludzki,nie zostałabym tym czym jestem.Tym bardziej, że żaden człowiek nie wierzył w ich istnienie.Zapewne dlatego, że nikt nie przeżył takiego spotkania.Nawet ja sama w to nie wierzyłam,aż do teraz.Sądziłam,że były obecne jedynie w legendach.Myliłam się.

Ostatnio edytowany przez Lilith89 (2011-11-09 13:55:31)

Offline

 

#2 2011-11-09 14:07:30

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

1.Pochodzenie:
Mam na imię Kira Wańska.Moja historia zaczyna się od tajemniczego wypadku.Miałam wtedy zaledwie 2 lata.Jadąc z rodzicami w odwiedziny do dziadków, z naprzeciwka zderzył się z nami rozpędzony samochód.Oboje rodzice i kierowca drugiego samochodu zginęli,a mi cudem udało się przeżyć.Trafiłam do szpitala na obserwację.Leżałam tam przez parę dni pod czujnym okiem lekarzy,cała obolała i posiniaczona.O wypadku została powiadomiona moja rodzina i gdy tylko mogłam już opuścić szpital, zabrali mnie do siebie.Z przed wypadku wiele nie pamiętam.Nawet nie wiem kim byli moi rodzice i gdzie mieszkałam.
Niestety dziadkowie nie lubili o tym rozmawiać,więc po pewnym czasie przestałam pytać.Od wypadku mieszkam w małej mieścinie Nawa.Jest ona mało zaludniona,głównie dzięki znajdujących się dookoła górach i otaczających je gęstych lasach pokrywających kilka pobliskich rezerwatów.Do najbliższego miasta było stąd około 10 km.Jako małe dziecko zostałam wychowana przez dziadków.Mieszkali oni w domku, na małej górze porośniętej lasem z widokiem na całą okolicę.Gdy skończyłam 6 lat zaczęłam uczęszczać do szkoły w najbliższym
mieście.Uczyło się tam zaledwie kilkoro dzieci w każdej z klas razem ze mną.
Odkąd pamiętam lubiłam tutejsze piękne krajobrazy.Często przesiadywałam w ogródku na ławce i przyglądałam się z góry panującym tu wszędzie cudownym widokom.Jednak zawsze dziwiło mnie,że moja rodzina mieszka tak daleko od innych.Mimo to nie miałam odwagi zapytać dlaczego,a dziadkowie sami nic nie mówili na ten temat.Z tego co zauważyłam nie mówili zbyt dużo i bardzo mnie to smuciło.Często również wychodzili oboje do lasu.
Zazwyczaj wracali z koszykami pełnymi grzybów i leczniczych ziół,które używała babcia.Zawsze bałam się zostawać sama w domu,ale od pewnego czasu był ze mną mój ukochany pies Kieł,rasy owczarek podhalański.Dostałam go na 9 urodziny,abym nie czuła się samotnie jak ich nie ma w pobliżu.Do moich 19 urodzin, życie toczyło mi się jak każdej normalnej dziewczynie.Nic szczególnego się nie wydarzyło.Aż do teraz.

Offline

 

#3 2011-11-09 14:13:24

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

2.Poranek przed urodzinami:
Tego dnia obudziłam się szczęśliwa.Nie mogłam doczekać się mojego popołudniowego przyjęcia urodzinowego zaraz po szkole organizowanego przez dziadków.Dzień wcześniej pomogłam posprzątać i przystroić cały dom.Schodząc na dół na śniadanie usłyszałam rozmowę dziadków i z szoku usiadłam na schodach,nie mogąc stać po tym co usłyszałam:
-siadaj do stołu proszę,śniadanie już gotowe-powiedziała babcia
-dziękuję,ale nie jestem w stanie jeść,gdy pomyślę,że musimy jej w końcu o tym powiedzieć-powiedział smutny dziadek
-mi też nie jest łatwo,ale nie możemy ją dłużej trzymać w nie świadomości-odpowiedziała babcia
-to będzie dla niej duży cios,nie wiem jak ona to przyjmie tym bardziej,że jest jeszcze młoda
-to nieuniknione bo musi o tym wiedzieć,ale powiemy jej dopiero wieczorem jak już wszyscy pójdą do domu,zgoda?-zapytała babcia
-tak masz rację,tak będzie najlepiej-uśmiechnął się lekko dziadek
-dobrze,a teraz siadaj i jedz bo Kira powinna zaraz zejść na dół na śniadanie
-tak wiem,ale lepiej ją zawołaj,żeby szybko zjadła i nie spóźniła się do szkoły
-Kira,śniadanie gotowe,zejdź szybko bo spóźnisz się do szkoły
Usłyszawszy to szybko otrzeźwiałam jakby ktoś oblał mnie zimną wodą i od razu zbiegłam na dół.Przywitałam się z dziadkami,a następnie zabrałam się za jedzenie.Nie odzywałam się zbyt dużo,przy tym tylko od czasu do czasu odpowiedziałam jeśli o coś mnie zapytali.Teraz moje myśli krążyły daleko stąd zastanawiając się:
-o czym chcą mnie jeszcze poinformować?choć jak już tego było mało,że nie mam rodziców-pomyślałam zrozpaczona.Co jeszcze los chce mi odebrać?Jak do tej pory wszystko było dobrze,byłam grzeczna i dobrze się uczyłam.Czyżby było ze mną coś nie tak?-zastanowiłam się.Nie, to nie możliwe-pomyślałam po chwili.
Podczas mojego rozmyślania nie zwróciłam uwagi,że patrzę się w jeden punkt i dziadkowie widząc to postanowili mnie zapytać:
-skarbie czy coś się stało?-powiedziała z troską w głosie babcia
-nie babciu,wszystko w porządku-skłamałam i z trudem zmusiłam się do uśmiechu
-to dobrze bo przez chwilę wyglądałaś jakbyś się czymś martwiła-powiedział dziadek
-trochę się stresuję dzisiejszym przyjęciem urodzinowy-odpowiedziałam szczerze próbując zmienić temat
-nie martw się skarbie,wszystkiego dopilnujemy,a ty idź do szkoły i po szkole przyprowadź gości-odwzajemniłam uśmiech i wyszłam do szkoły po zjedzonym śniadaniu.
W drodze na autobus jak zawsze musiałam najpierw przejść przez las trzymając się wyznaczonej ścieżki,a następnie będąc już na dole podeszłam na pobliski przystanek.Zwyczajnie zawsze panowała cisza i mało kiedy przejeżdżały tędy samochody.Idąc czułam na swojej twarzy lekki i jeszcze chłodny,poranny wietrzyk.Mimo tego zza drzew przebijało się niemrawo słońce,które ogrzewało mnie swoimi promieniami.Dzięki niemu czuło się bliskość nadchodzącej już wiosny,a ja jeszcze dzień swoich urodzin.18 marca 1980 rok.Tej daty nigdy nie zapomnę.Ten dzień odmienił całe moje życie.

Offline

 

#4 2011-11-09 20:11:08

 Raistlin

Shalafi

8930444
Skąd: Myślenice
Zarejestrowany: 2010-08-01
Posty: 1157
WWW

Re: Vamp-Wolf

Fajnie zbudowałaś klimat, ciekawe co chcą jej powiedzieć czekam na następną część.


"Stajenny ma swój humor i kopie psa. Mag ma swoje humory i znika miasteczko."

http://www.smoczalanca.pun.pl/_fora/smoczalanca/gallery/2_1327707076.jpg

Offline

 

#5 2011-11-10 09:09:51

Xazax

Mistrz podziemi

Zarejestrowany: 2011-08-24
Posty: 773

Re: Vamp-Wolf

Tego jest całaaaa masssaaa
Przeczytałem już tego bardzo dużo


"Żaden zwykly śmiertelnik nie mógl stać przed tymi przerażającymi, spowitymi w calun wrotami i nie oszaleć z nienazwanej grozy. żaden zwykly śmiertelnik nie móglby przejść nietknięty między strażniczymi dębami.
lecz Raistlin stal tam. stal tam spokojnie, bez strachu... "

Offline

 

#6 2011-11-10 10:47:41

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

3.Szkoła:
Wchodząc przez frontowe drzwi do szkoły, zobaczyłam go.Stał razem z grupką innych chłopców ze starszej klasy.Było to po drodze do mojej sali na pierwszą lekcję.Nazywał się Eryk.Jest jednym z najprzystojniejszych chłopców w szkole,za którym oglądała się każda dziewczyna, włącznie ze mną.Miał niecałe 180 cm wzrostu,szczupłą sylwetkę,jasną cerę,czarne krótkie włosy i co uwielbiałam w nim najbardziej, piwne oczy.Przez chwilę przystanęłam,żeby mu się dłużej przyjrzeć udając,że coś szukam w torbie:
-to takie dziecinne-pomyślałam i gdy mnie zauważył uśmiechnął się do mnie,a mi zrobiło się bardziej głupio.
Niestety nie tylko on.Reszta chłopców również spojrzała na mnie mówiąc coś do siebie.Nie mając wyboru założyłam torbę na ramię i pośpieszyłam niezwłocznie na zajęcia.Gdy weszłam do sali usłyszałam nagle krzyki koleżanek i kolegów z klasy:
-witaj Kiro-krzyknęli jeden po drugi,aż podskoczyłam z wrażenia
-witajcie,ale mnie wystraszyliście-odpowiedziałam przestraszona
Następnie podchodzili do mnie po kolei składając mi życzenia.W całej klasie było ze mną 15 osób,więc zdążyli wszyscy przed dzwonkiem na lekcję.Byłam tak miło zaskoczona,że nie wiedziałam co mam im powiedzieć,a jedyne co udało mi się odpowiedzieć to dziękuję za życzenia.Gdy już ostatnia osoba składała mi życzenia nagle wszedł do sali nauczyciel i z grzeczności również złożył mi życzenia,a następnie kazał wszystkim siadać na swoje miejsce,żeby zacząć lekcję.Podczas niej mało co umiałam się skupić nad tym co mówił,ponieważ ciągle myślałam o tym co stało się na korytarzu.Obiecałam sobie,że już nigdy więcej nie pozwolę sobie na taką chwilę zapomnienia.Lekcja minęła szybko.Na dźwięk dzwonka zrobiło się głośno i wszyscy szybko wychodzili z klasy śpiesząc się na następne zajęcia.Ja również się spakowałam i już wychodziłam z sali,gdy nagle usłyszałam za sobą wołający mnie głos najlepszej koleżanki,z którą spędzałam większość czasu w szkole:
-gdzie się tak śpieszysz?-powiedziała Kinia.Była to dziewczyna do mnie podobna.Często mówiono nam,że wyglądamy jak siostry.Miała nie całe 170 cm wzrostu,szczupła sylwetkę,ciemniejszą cerę,czarne włosy i niebieskie oczy,a ja różniłam się od niej tylko brązowymi włosami i zielonymi oczami.
-na lekcję,a ty nie?-odpowiedziałam uśmiechając się do niej
-ja też, poczekaj na mnie-Kinia odwzajemniła uśmiech
-co tam u ciebie słychać?-zapytałam,żeby nawiązać rozmowę i starać się nie myśleć o tym co się wcześniej stało
-nic ciekawego,ale już nie mogę się doczekać twojego przyjęcia urodzinowego-powiedziała to jakby była bardziej podekscytowana niż ja sama, co mnie bardzo ucieszyło
-ja również-odpowiedziałam szczerze choć po chwili nie było mi do śmiechu jak przypomniałam sobie poranną rozmowę moich dziadków
-dobrze,że dzisiaj już piątek,ostatni dzień przed feriami i mamy tylko 5 lekcji
-tak,też się cieszę-powiedziałam rozglądając się za Erykiem
-o której mamy dzisiaj do ciebie przyjść?-zapytała Kinia nie widząc,że się nadal rozglądam
-myślałam,żeby zabawę zacząć jak najwcześniej,a najlepiej nie długo po lekcjach tak o 15?co o tym myślisz?-zaproponowałam
-myślę,że to dobry pomysł i każdy się zgodzi tylko musisz ich wcześniej uprzedzić,ponieważ nie wspominałaś o tym nikomu,ok?-oznajmiła
-tak,wiem-odpowiedziałam wchodząc już do klasy
Szłyśmy zająć swoje miejsce,gdy nagle Kinia nie wytrzymała i oznajmiła całej klasie,o której zaczyna się przyjęcie.Sądząc,że tak się stanie nawet nic się nie odezwałam tylko uśmiechnęłam się do niej wdzięczna za to,że mnie wyręczyła.Minęła lekcja,a potem następna.Po niej nadszedł czas na codzienną wizytę w stołówce,którą uwielbiałam.Dzięki niej mogłam zjeść coś dobrego i znowu zobaczyć Eryka.Razem z Kinią zeszłyśmy na dół do jadalni i od razu zajęłyśmy miejsce w kolejce,przy której każdy wybierał na tacę to co chciał.Ja wzięłam sok,ryż z polewą truskawkową na słodko i na deser jabłko,a Kinia wybrała tak samo,ale wolała makaron zamiast ryżu.Obie zabrałyśmy pełne tace i usiadłyśmy przy najbliższym pustym stoliku.Gdy zaczęłyśmy jeść ,nagle się pojawił.Przez chwile patrzyłam na niego.Jednak przypomniawszy sobie poranną gafę od razu się odwróciłam i zajęłam się jedzeniem oraz rozmową z koleżanką.Jak skończyłyśmy swój posiłek oddałyśmy tace i udałyśmy się na ostatnie dwie lekcje,które mimo wszystko minęły dość szybko.
Po zajęciach pożegnałam się z klasą umawiając się przy tym,że pojedziemy do mnie autobusem. Miałam rzadko gości,więc wolałam,żebyśmy pojechali wszyscy razem.Mając trochę wolnego czasu udałam się do pobliskiej biblioteki po parę książek na weekend do czytania.Będąc w niej szukałam czegoś nowego.Przez przypadek sięgając po książkę straciłam inną,która uderzyła mnie upadając mi na nogę.Gdy ją podniosłam zobaczyłam,że jest to książka pt.,,Stare legendy''. Zaciekawiona jej tytułem otworzyłam ją,żeby zobaczyć spis treści.Między innymi znajdowały się tam wzmianki o dziwnych i tajemniczych stworzeniach,które były postaciami z opowiadanych niegdyś starych legend.Były tam:gobliny,smoki,krasnoludy,elfy,wampiry,wilkołaki i inne stworzenia.Bardzo mnie to zaciekawiło i postanowiłam,że wezmę tylko tą książkę.Wychodząc z biblioteki zauważyłam,że dochodzi już godzina,w której umówiłam się na autobus,więc czym prędzej pospieszyłam się,żeby się nie spóźnić.

Offline

 

#7 2011-11-10 11:02:12

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

4.Przyjęcie urodzinowe:
Gdy dojechaliśmy na miejsce większość osób była zaskoczona,że mieszkam w takim miejscu.Jedynie parę z nich nie bało się przejść przez las i szli razem ze mną z przodu.Ku mojemu zaskoczeniu dziadkowie siedzieli na ławce w ogrodzie.Pierwszy na powitanie przybiegł Kieł.Na szczęście na widok mojego psa nikt nie uciekł i każdy się z nim przywitał.Po chwili podeszli do nas dziadkowie, najpierw przywitali się ze mną,a potem powiedzieli do reszty:
-witajcie wszyscy-powiedziała babcia serdecznym głosem,a dziadek dodał-wejdźcie proszę do środka,zapraszamy
-wszystko gotowe?-zapytałam babcię
-oczywiście skarbie,mówiłam ci,żebyś się nie martwiła-odpowiedziała
-tak,pamiętam-uśmiechnęłam się i weszłam za resztą do środka
W całym domu porozwieszane były kolorowe ozdoby, co dawało cudownym efekt.Każdy z moich gości był zachwycony ich różnorodnością.Dziadkowie poprowadzili wszystkich z holu do pokoju gościnnego,w którym stał przyszykowany wielki stół.Ja w tym czasie poszłam do pokoju przebrać się i zostawić swoje rzeczy ze szkoły.Po chwili wróciłam.Wszyscy czekali na mnie już z przyszykowanym tortem:
-wszystko gotowe,zaczynamy-powiedziała babcia
Na jej sygnał wszyscy zaczęli śpiewać mi sto lat.Gdy skończyli babcia odezwała się:
-skarbie pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki
-dobrze,niech się zastanowię-pomyślałam chwilę
Jednak wiedziałam czego naprawdę chcę.Chciałam mieć normalne życie jak do tej pory i żeby dziadkowie nie powiedzieli mi dzisiaj żadnej kolejnej złej nowiny.
-już-po czym zdmuchnęłam świeczki
Następnie każdy dostał kawałek tortu i po jego zjedzeniu odeszliśmy od stołu.Usiedliśmy obok na dużej kanapie i zaraz zostałam obdarowana prezentami.Nie zaglądałam do nich,więc nie miałam pojęcia co dostałam od każdego z nich.Nie było to dla mnie ważne.Wolałam towarzystwo swoich najbliższych koleżanek i kolegów.Później zaczęliśmy grać w przyszykowane przeze mnie i resztę zabawy.Zajęło nam to trochę czasu.Każdy dobrze się bawił,a ja przez chwilę zapomniałam co się do tej pory nieprzyjemnego wydarzyło.
Po pewnym czasie zrobiło się bardzo późno,więc musieliśmy zakończyć naszą beztroską zabawę i z powrotem wrócić do rzeczywistości.Poczekałam,aż wszystkich odbiorą rodzice,ponieważ nie chciałam,żeby tak późno wracali sami do domu.Gdy już wszyscy pojechali,poszłam do siebie do pokoju.Nie mogąc trzymać się dłużej w niepewności zaczęłam rozpakowywać prezenty.Okazało się,że większość z nich to słodycze,książki i kosmetyki.Byłam z nich bardzo zadowolona i nie mogłam się doczekać chwili,w której będę mogłam im się wszystkim odwdzięczyć.Następnie szybko przygotowałam się do snu i miałam kłaść się spać,gdy nagle babcia zawołała mnie na dół.

Offline

 

#8 2011-11-13 16:31:18

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

5.Rozmowa:
Schodząc powoli po schodach z Kłem, zastanawiałam się co mają mi do powiedzenia.Bałam się,że to znowu coś złego i niestety moje przeczucie się spełniło.Dziadkowie siedzieli już przy stole czekając na mnie,aż zejdę.Usiadłam naprzeciwko nich i zapytałam:
-czy coś się stało?byliśmy za głośno?-spytałam udając,że nie wiem o tej rozmowie
-nie,wszystko w porządku,cieszymy się,że dobrze się bawiłaś-odpowiedziała babcia
-to o co chodzi?
-musimy ci o czymś powiedzieć-odpowiedział dziadek
-co się stało?-spytałam zmartwiona
-chodzi o twoje pochodzenie, tylko nie wiemy jak ci to wytłumaczyć-odpowiedziała babcia
-pochodzenie?-odpowiedziałam zszokowana,że w końcu się czegoś dowiem i przygotowałam się na najgorsze
-tak,czy wiesz coś na temat legend,które są opowiadane przez ludzi w tych okolicach?-spytał dziadek
-nie-odpowiedziałam po czym przypomniałam sobie tytuł książki,którą dzisiaj wypożyczyłam w bibliotece,ale nie chciałam na razie o tym mówić
-jest ich dużo i nie wiem dokładnie wszystkiego o każdej z nich,ale można powiedzieć,że jesteśmy ich częścią-odpowiedział dziadek czekając na moją reakcję
-co?nie rozumiem-odpowiedziałam przerażona chwytając jednocześnie mocniej Kła za sierść i przytulając go do siebie
-nie chcemy cię okłamywać,ale jesteś częścią naszej rodziny i każdy z nas jest w połowie-przerwała na chwilę-wilkołakiem-odpowiedziała powoli i spokojnie babcia
-wilkołakiem?-wykrzyczałam ze strachu i wściekłości stając na równe nogi z krzesła
-tak,ale proszę nie krzycz dziecko i usiądź z powrotem-odpowiedziała spokojnie babcia,a ja posłuchałam i zrobiłam co kazała przy okazji cała się trzęsąc ze strachu
-normalnie wyglądamy jak ludzie,ale w razie potrzeby możemy zamienić się w wilki-odpowiedział dziadek-przemiana następuje,gdy dojrzejemy do tego.Dlatego jesteś trochę drażliwa i łatwo cię rozzłościć.Jednak nie możesz sobie na to pozwolić,ponieważ pokażesz czym naprawdę jesteś,a to chcemy utrzymać w tajemnicy jak robili to wcześniej nasi przodkowie,rozumiesz?
-czym jestem?-powtórzyłam jeszcze raz słuchając tego co ma mi do powiedzenia dziadek-skąd wiecie,że ja też nim jestem?
-każdy z nas ma ten gen i na pewno nim zostaniesz-odpowiedziała babcia-podejrzewamy,że jutro podczas twojej pierwszej pełni zostaniesz przemieniona
-co?jak to możliwe?czemu wcześniej mi o tym nie powiedzieliście?-nadal podenerwowana krzyczałam nie mogąc opanować swojego gniewu
-musisz żyć z tym jak my-odpowiedziała babcia
-nie mogliśmy tobie wcześniej o tym powiedzieć,ponieważ chcieliśmy,żebyś miała przez jakiś czas normalne życie-odpowiedział dziadek
-normalne życie?ono nigdy nie było normalne skoro jestem dziwadłem-odpowiedziałam,ponieważ te drugie słowo nie chciało mi przejść przez gardło
-nie jesteś dziwadłem,proszę trzymaj to w tajemnicy,a teraz póki będziesz miała ferie musisz się dużo nauczyć,więc dobrze będzie jak nie będziesz na razie utrzymywać jakikolwiek kontaktów ze znajomymi,dobrze?-oznajmiła grzecznie babcia
-yyyyyyy...-nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć
-dobrze,w takim razie idź lepiej do swojego pokoju,prześpij się z tym i jutro jeszcze na ten temat porozmawiamy-oznajmiła babcia
Widząc,że siedzę bez ruchu podeszła do mnie i odprowadziła mnie do pokoju.Położyła mnie do łóżka.Kieł czując,że jestem coś nie tak podszedł najbliżej mnie,przytulił się do mnie i polizał po ręce przy tym mrucząc coś w swoim języku.Babcia widząc w jakim jestem stanie usiadła koło mnie i poczekała,aż zasnę.Przy okazji nadal tłumaczyła mi,że to nie jest takie straszne i da się z tym żyć.Nie sądziła,że tak źle to przyjmę i miała nadzieje,że szybko się z tym pogodzę,akceptując to oraz dotrzymując tajemnicy.

Offline

 

#9 2011-11-14 11:31:33

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

6.Początek ferii
Nazajutrz wstałam wcześniej niż zwykle.Głównie dzięki przebijających się do mojego pokoju promieniom słońca,które nie dały mi spać.Było mi tak gorąco,że czułam się jakbym miała gorączkę,a na dodatek cała się spociłam.Wstając usiadłam na łóżku i zobaczyłam,że Kieł nadal leży koło mnie i powiedziałam do niego:
-cześć Kieł,dziękuję,że ze mną byłeś-uśmiechnęłam się do niego i czule pogłaskałam go po głowie
Od razu wstał i wskoczył mi na łóżko kładąc się obok mnie,a swoją głowę na moich kolanach gotowy do dalszych pieszczot.Zaśmiałam się i nadal go głaskałam.Mimo to myślałam o wczorajszej rozmowie.Zastanawiałam się, czy to prawda, czy może tylko zły sen.Nie chciałam się przekonać.Bałam się prawdy.Chcąc na chwilę przestać o tym myśleć poszłam do łazienki się umyć i przebrać.Następnie wyciągnęłam wypożyczoną książkę z biblioteki i otworzyłam ją na stronie na temat stworzeń zaczynających się na literę w.Zaczęłam czytać,ale było tam parę różnych opowiadań na ich temat,a większość z nich się nie pokrywała.W każdej z odmiennych ras ludzi zostało napisane co innego o tych stworzeniach.Jednak znalazłam dwie rzeczy,które się zgadzały.Pierwsza to,że ludzie do pewnego wieku byli zwykłymi ludźmi,a dopiero gdy dojrzali zostali przemienieni podczas pierwszej pełni księżyca w potwory.Druga,że wszystkie miały wspólnego wroga,a był nim wampir.Na samą myśl o nich,aż przebiegły mnie dreszcze po całym ciele:
-to nie możliwe-pomyślałam-skoro one istnieją to czy inne stworzenia opisane w tej książce też?-zadawszy to pytanie nie byłam w stanie sama sobie na nie odpowiedzieć
Przypomniałam sobie parę filmów,które niegdyś oglądałam na ten temat,ale większość z nich jak i w tej książce się nie zgadzały.Zastanawiałam się co też może być prawdą,a które wymyślone. Będące tylko fikcją literacką dodaną przez autora dla podniesienia wrażeń przez czytelników.Po wszystkich wnioskach do jakich doszłam odechciało mi się myślenia na ten temat i postanowiłam,że zejdę na dół na śniadanie.Na dole czekali już na mnie dziadkowie.Babcia jak zawsze szykowała śniadanie,a dziadek siedział przy stole trzymając jedną ręką gazetę,a w drugiej kubek kawy.Przywitałam się z nimi grzecznie i przeprosiłam za wczorajsze zachowanie podczas naszej rozmowy.Następnie zaczęłam jeść posiłek podany przez babcię,a ona odpowiedziała:
-nie musisz nas za nic przepraszać skarbie,rozumiemy twoją reakcję-odpowiedziała babcia,a po chwili dodała-my też,gdy się dowiedzieliśmy z dziadkiem będąc w twoim wieku kim jesteśmy,nie byliśmy z tego zadowoleni i potrzebowaliśmy czasu na pogodzenie się z tym,prawda?-po czym popatrzyła na dziadka,żeby pomógł jej to wytłumaczyć
-tak,masz rację-odpowiedział dziadek-musisz jednak przejść małe szkolenie,a my ci w tym pomożemy na początek,ponieważ później będziesz musiała radzić sobie z tym sama
-szkolenie?-odpowiedziałam zaskoczona-a jednak stało się,nie jestem już człowiekiem,stałam się maszyną do zabijania-po czym posmutniałam,a z drugiej strony mnie to rozdrażniło, o czym już wcześniej wspominali dziadkowie
-tak,można tak to nazwać-odpowiedziała babcia-chodzi nam o pierwszą przemianę,która często bywa dość bolesna,więc wolimy przy tym być
-bolesna?-aż wzdrygnęłam się na samą myśl,że ma mnie to jeszcze boleć-tak jest za każdym razem?-zapytałam,żeby wiedzieć na co mam się przygotować
-na szczęście nie,tylko ta pierwsza-odpowiedział dziadek
-tak więc co będziemy robić wieczorem?-spytałam zestresowana
-pójdziemy do lasu,żeby nie nabrudzić w domu-odezwała się babcia
-do lasu?dlaczego?
-ponieważ zrzucisz swoją skórę,a jak już się przemienisz będziemy musieli cię pilnować,żebyś nie zaatakowała żadnego człowieka tylko pożywiła się zwierzęciem-odpowiedział dziadek
-to jest gorsze niż myślałam,czy za każdym razem,gdy się przemienię muszę się tak pilnować,aby nikogo nie skrzywdzić?-spytałam przerażona,a na samą myśl o zrzucaniu skóry zrobiło mi się nie dobrze
-nie,głównie chodzi o pierwszy raz,ponieważ wybierasz swoje źródło pożywienia-odpowiedziała babcia
-a czy ja będę zdolna sama zapolować?-spytałam już lekko zaciekawiona
-tak,robimy to instynktownie-odpowiedziała babcia i po chwili dodała-jednak na początku chcemy,żebyś bez nas nie przemieniała się i nie wybierała się sama do lasu polować dobrze?
-dlaczego?czy coś mi grozi?-zapytałam zaciekawiona czy wspomni coś na temat wampirów
-z tego co wiemy tobie nie,ale na początku młode wilkołaki tak jak małe szczeniaki mogą zmienić zdanie co do źródła pożywienia,więc lepiej,żebyśmy cie pilnowali.Dlatego też nie chcemy,abyś narobiła żadnych problemów z tym związanych,ponieważ możemy przez to wszystko sami mieć problemy.Ważne jest,żeby utrzymać to w tajemnicy rozumiesz?-powiedział dziadek
-tak,staram się-odpowiedziałam i oddałam pusty talerz babci do umycia
Po rozmowie udałam się z powrotem do swojego pokoju.Musiałam to wszystko przemyśleć i zacząć przyzwyczajać się z myślą do tego co mnie czeka.Chociaż tego wcale nie chciałam nie miałam wyboru.Na początek wzięłam do ręki książkę z legendami i wyszłam na ogródek z Kłem.Usiadłam na ławce czytając dalsze legendy,a Kieł biegał sobie po ogródku.Dochodziło już południe dlatego w słońcu było coraz cieplej i przyjemniej siedziało się na zewnątrz.Po jakimś czasie wyszła babcia,sprawdzić co się ze mną dzieje i zobaczyła,że czytam książkę,więc mnie zapytała:
-skarbie co czytasz?

Offline

 

#10 2011-11-14 11:47:18

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

-to książka pt.,,Stare legendy'',znalazłam ją przez przypadek po zajęcia w piątek w bibliotece
-zapewne czytałaś co piszą na nasz temat ,prawda?
-tak babciu,ale większość z nich nie wiem czy jest prawdą?
-pewnie dużo nie jest prawda,ale inaczej nie byłyby to legendy-uśmiechnęła się
-masz rację,ale piszą też o innych stworzeniach,czy one też istnieją?
-nie wiem skarbie,dużo z nich nie spotkałam,więc nie wiem czy są prawdziwe czy tylko wymyślone
-a wampiry?-spytałam zastanawiając się co mi odpowie
-istnieją,ale mało ich spotkałam w swoim życiu i mam nadzieję,że ty nie będziesz miała tej nieprzyjemności-odpowiedziała spokojnie
-czy one zamieszkują nasze tereny?
-nigdy jeszcze tutaj żadnego nie spotkałam,ale to nie znaczy,że ich tu nie ma-po chwili dodała-nie martw się,nic ci nie grozi
-skąd ta pewność?-zapytałam
-my potrafimy wyczuć zbliżające się niebezpieczeństwo i w razie potrzeby możemy się ze sobą porozumieć w myślach
-w myślach?-to mnie naprawdę zaskoczyło i odpowiedziałam-to musi być przydatna umiejętność
-tak zwłaszcza przy polowaniu,a czy ten entuzjazm w głosie świadczy o tym,że jednak chcesz nim być?
-nie wiem babciu,ale ciekawi mnie to
-to przyjdzie z czasem,zobaczysz-uśmiechnęła się i dodała-wybacz,muszę iść zrobić obiad,a ty sobie siedź spokojnie i nie martw się niczym co dzisiaj się stanie,dobrze?
-postaram się-po czym weszła do domu
Po naszej rozmowie poczułam się trochę lepiej.Jednak nadal siedziałam na ławce czytając książkę.Za to Kieł ciągle kręcił się po ogródku szukając czegoś.Gdy mu się chwilę przyglądnęłam wyglądało to śmiesznie.Po jakimś czasie z domu wyszedł dziadek.Mijając mnie uśmiechnął się do mnie i udał się do garażu,w którym często przesiadywał naprawiając różne rzeczy lub rąbiąc drzewo do kominka.Skończywszy czytać na temat legend udałam się z powrotem do pokoju,a później zeszłam do kuchni pomóc babci przy obiedzie.Gdy już zjedliśmy resztę popołudnia nie mogłam wytrzymać w domu,więc udałam się na mały spacer z Kłem.Oczywiście obiecałam daleko się nie oddalać i wrócić przed zmierzchem.Na spacerze nic złego się nie stało.Za to bardziej zwracałam swoją uwagę do rozpoznawania roślin,które znajdowały się w lesie.Czułam,że wkrótce będę potrzebowała umiejętności,których nie dostanę razem z przemianą.Pamiętam jak dziadkowie mówili,że przyda mi się mały trening,ale niestety nie powiedzieli co mieli na myśli.Po dłuższym czasie zauważyłam,że słońce zaczyna powoli zachodzić,więc postanowiłam udać się z powrotem do domu jak obiecałam dziadkom.Po drodze natknęłam się na małe stado saren,które na widok mnie i Kła szybko uciekły,więc nie zdążyłam im się przyjrzeć.Od razu przypomniałam sobie o wyborze pożywienia i postanowiłam,że to nimi będę się starać żywić.Tylko zastanawiałam się czy właściwie będę mogła się na tyle kontrolować przynajmniej z początku,żeby to właśnie na nie zapolować.
Gdy wróciłam do domu była już naszykowana dla mnie kolacja.Dlatego szybko zjadłam i poszłam oglądać z dziadkiem telewizje.Po drodze zauważyłam,że dziadkowie pościągali wszystkie dekoracje z moich urodzin.Siedząc na kanapie zaczęła mnie swędzieć skóra jakbym dostała jakiegoś uczulenia.Zaczęłam się drapać,a dziadek uświadomił mnie dlaczego:
-to początek twojej przemiany i niestety będzie swędzieć coraz bardziej
Niestety nie pocieszył mnie tym,a raczej rozzłościł i o mało nie powiedziałam mu jak bardzo jestem na niego za to zła.Teraz wiedziałam,że muszę się kontrolować.Babcia widząc to dała mi maść na podrażnienia skóry,która miała je trochę załagodzić.Gdyby nie to chyba bym zdrapała sobie skórę co i tak miało nastąpić niebawem.Powoli zbliżała się północ dlatego dziadkowie postanowili,że powinniśmy zacząć zbierać się powoli do lasu.Wychodząc nie zabraliśmy ze sobą niczego potrzebnego,a Kieł został sam w domu.

Offline

 

#11 2011-11-15 14:28:23

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

7.Pełnia:
Ku mojemu zdziwieniu w nocy widziałam i słyszałam coraz lepiej.Domyślałam się,że to skutek mojej przemiany.Mimo czującej do siebie odrazy cieszyłam się,że dostałam parę przydatnych umiejętności.Przeszliśmy dobry kawałek od naszego domu.Nagle zatrzymaliśmy się na małej polanie otoczonej lasem i babcia powiedziała:
-to dobre miejsce-popatrzyłam na dziadka,a on przytaknął
-ładnie tu-skomentowałam
-tak,ale teraz posłuchaj co mam ci do powiedzenia-powiedziała babcia-wszystko co teraz się stanie za żadnym pozorem nie możesz się bać i nie uciekaj nigdzie
-dobrze
-dopiero na mój znak wyruszymy-odpowiedział dziadek
-dobrze-domyśliłam się,że to on jest naszym samcem Alfa i to jego mam się słuchać
-zaraz wyjdzie księżyc i zacznie się twoja przemiana,gdy dobiegnie końca my też się przemienimy i razem wyruszymy na polowanie-powiedział dziadek
Staliśmy tak wpatrzeni w niebo.Było częściowo pokryte cienkimi chmurami przez co chwilę było widać już zbliżający się księżyc.Czułam coraz większe swędzenie mimo maści i robiło się nie do zniesienia.Po paru minutach pojawił się.Gdy zobaczyłam od razu poczułam jak pali mnie skóra i bolą wszystkie kości ,jakby mnie zarazem rozciągano i palono na stosie.Nie mogąc wytrzymać bólu upadłam na ziemie tarzając się w trawie i krzycząc z bólu.Dziadkowie wiedzieli,że nie mogą mi pomóc i muszę przez to wszystko przejść sama jak oni niegdyś.Od teraz nie wiedziałam co robię.Właściwie to instynkt robił wszystko za mnie.Poczułam nagle jak całe moje ubranie znika i powoli zaczyna odpadać mi skóra.Było to straszne uczucie oraz obrzydzający widok jak w strasznych horrorach.Miałam tylko nadzieje,że więcej się on nie powtórzy.Na miejsce skóry zaczęła wyrastać mi biało-brązowa sierść,a moje
paznokcie zamieniały się w pazury.Wijąc się nadal na ziemi zaczynałam powoli przypominać wilka.Moja głowa zmieniła kształt i poczułam jak się wydłuża.Następnie moje uszy zaczęły rosnąć spiczasto do góry.W tym samym czasie zwiększyłam swoją masę,a stopy i dłonie skróciły się tworząc łapy.Ostatecznie najgorsze było jak z tyłu wyrasta mi ogon.Najbardziej bolał i najdłużej to trwało.Gdy już powoli zaczął ustępować ból poczułam,że jestem głodna.
Nagle stanęła na czterech łapach i zobaczyłam przed sobą dwa większe ode mnie wilki.Oba były siwe.Zaś dało się odróżnić,którym jest babcia,a który to dziadek.Babcia była mniejsza i była jasno siwa o niebieskich oczach,a dziadek miał ciemniejszą siwą sierść o brązowych oczach.Cieszyłam się,że ból powoli ustępował z mojego ciała z wyjątkiem brzucha.Byłam przerażona tym co się stało,ale czułam,że przemawiałam teraz przeze mnie głód,który pozwolił przeniknąć mnie bardziej niż strach.Po chwili odezwał się dziadek:
-witaj mam nadzieję,że się nas nie boisz?-a ja odruchowo zawarczałam,aż samej mnie to zdziwiło i po chwili powiedziałam:
-nie,ale jestem strasznie głodna i czuję różnego rodzaju zapachy,które chętnie bym zbadała
-nie,to na razie niemożliwe,podążysz teraz za nami-powiedział stanowczo dziadek
-dobrze-odpowiedziałam z niechęcią czując,że nie mogę mu się sprzeciwić
-skarbie mam nadzieję,że nie bolało cię tak bardzo jak było to widać
-bolało,ale chce o tym zapomnieć jak najszybciej-odpowiedziałam zła nadal przypominając sobie ten ból
-przykro mi,a teraz za mną-odezwał się dziadek i puścił się biegiem w las
Następna musiałam biec ja,ponieważ babcia biegła za mną,żeby mieć mnie na oku.Gdy zaczęłam biec ,ból nagle minął i poczułam się świetnie,że tak szybko mogę biec.Po drodze czułam różnego rodzaju zapachy,które strasznie mnie ciekawiły i postanowiłam,że jak będę mogła biegać już sama, to je zbadam.Po chwili dziadek zaczął zwalniać i zobaczyłam oraz poczułam przed sobą stado jeleniowatych.To nie było to stado,które widziałam na spacerze,ale byłam ciekawa wszystkiego co będzie się teraz działo,więc pozwoliłam się kierować instynktowi i robiłam to co dziadkowie.
Stado stało spokojnie.Każdy jeleń i sarna,jedno koło drugiego.Domyślałam się,że jeszcze nie wiedzą o naszej obecności.Po chwili zobaczyłam,że dziadkowie zaczynają się skradać,a ja robiłam wszystko co oni, za nimi.Gdy zbliżyliśmy się dość blisko rzuciliśmy się biegiem za jednym z największych samców.Szybko przewróciliśmy go na ziemię,a dziadek go zabij rzucając mu się na gardło.Następnie powiedział mi,że mam patrzeć na wszystko co robią i uczyć się od nich jak należy postępować.Później wszyscy zaczęliśmy się posilać.Mięso bardzo mi smakowało tym bardziej,że czułam ogromny głód.Po najedzeniu się wszystkich, z jelenia zostały tylko kości.Dziadek wydał rozkaz,abyśmy wrócili do domu,więc pobiegliśmy za nim.Będąc już prawie przed domem zwolniliśmy nieco,aż w końcu zatrzymaliśmy się i dziadkowie z powrotem przemienili się w ludzi,a ja zrobiłam to samo co oni.Na szczęście tym razem już mnie nie bolało.Jednak nie miałam nic na sobie,ponieważ moje ubrania zostały zniszczone podczas przemiany.Krępując się, strasznie szybko weszłam za dziadkami do domu.Zanim jednak poszłam na górę babcia powiedziała:
-cieszę się,że tak dobrze poszło ci na polowaniu i nie miałaś żadnych problemów przy pożywianiu się
-a czemu miałabym mieć?
-mogło ci nie smakować,a wtedy jeśli wybrałabyś człowieka zmuszeni bylibyśmy cie powstrzymać-powiedziała ze smutkiem babcia
-masz na myśli zabić mnie?
-tak,ale jak widać jesteś dobrym wilkołakiem i nie powinnaś stwarzać problemów,więc proszę nie zadręczaj się tym i idź spać
-to nie będzie łatwe-odpowiedziałam ze złością i pobiegłam obrażona na górę ,do pokoju.
Nie mogłam uwierzyć,że o tym mnie nie poinformowali i jeśli zrobiłabym źle to byliby w stanie zabić członka swojej rodziny.Ostatniej z rodu.To nie możliwe,że byliby do tego zdolni.Nie chcąc myśleć o tym dłużej położyłam się spać,ponieważ czułam się zmęczona i śpiąca.

Offline

 

#12 2011-11-17 12:01:13

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

8.Dzień po przemianie:
Gdy rano wstałam zauważyłam,że moja skóra jest ciemniejsza i pokrywają ją gęstsze włosy, tak samo na głowie.Poza tym nabrałam mięśni i zrobiłam się bardziej barczysta.Jak by było tego mało miałam na prawej ręce znamię, z jakimiś dziwnymi znakami znajdującymi się w małym owalnym kształcie.Przypomniałam sobie,że strasznie paliła mnie skóra,więc pewnie musiało mi się to zrobić podczas przemiany.Byłam ciekawa ,czy każdy wilkołak to ma.Miałam też nadzieję,że po moim powrocie do szkoły nikt niczego nie zauważy.Jednak po chwili pomyślałam o tym jeszcze raz i powiedziałam głośno o moim znamieniu:
-na pewno to zauważą choć nie jest taki duży-pomyślałam zmartwiona-co ja im powiem,przecież to nie możliwe,że po tak krótkim czasie nabrałam mięśni po ćwiczeniach i na dodatek zrobiłam sobie dziwny tatuaż
Zastanawiałam się nad tym co mam wymyślić,jako wymówkę dla znajomych,gdy mnie zapytają o te zmiany.Nagle po chwili poczułam głód.Był podobny do wczorajszego,ale nie tak intensywny.Szybko zeszłam na dół.Dziadkowie jak zawsze już na mnie czekali.Na mój widok babcia powiedziała:
-witaj skarbie,widzę,że jesteś głodna
-witajcie,zgadłaś babciu,czuję się podobnie jak wczoraj wieczorem
-to dobrze,ale dziś zjesz normalnie śniadanie-powiedział dziadek
-szkoda,ponieważ tamta kolacja bardzo mi smakowała
-musisz jeść czasami normalne posiłki jak człowiek,żeby nie zatracić się w samym instynkcie wilka,ponieważ wtedy będziesz działała impulsywnie i bez żadnego zastanowienia
-to znaczy,że nadal musicie mnie zabić jeśli zrobię coś nie tak?
Dziadkowie roześmiali się.Jednak byli szczęśliwi z tego,że tak z łatwością po przemianie pogodziłam się ze swoim nowym życiem.Po zjedzeniu większej ilości niż zwykle wróciłam do siebie do pokoju.Przebrałam się i zastanawiałam się jakby to było gdybym teraz poszła do lasu pobiegać.Niestety nie mogłam tego zrobić.Jeśli już, musiałam ze sobą wziąć jedno z moich opiekunów.Z drugiej strony zastanawiałam się ,czy kolejna przemiana może mnie boleć.Jednak przypomniałam sobie,że dziadkowie mówili tylko o pierwszym razie.Następnie przez myśl przeszło mi,że będę musiała szukać kogoś kto jest do mnie podobny, tak jak dziadkowie znaleźli siebie.Na samą myśl zrobiło mi się przykro,ponieważ dziadkowie nie wspominali o innych wilkołakach,którzy mogliby tu mieszkać.Po chwili pomyślałam,że nie mam co się tym na razie martwić.Jestem młoda.Na pewno kogoś znajdę,mówiąc to pocieszałam się w myślach.Byłam ciekawa, czy teraz wszystkie moje myśli mogą słyszeć również dziadkowie,ale potem przypomniało mi się jak babcia mówiła o tym tylko,gdy jesteśmy wilkami.Rozmyślałam tak długo o swojej nowej naturze,że minęło już południe i babcia zawołała mnie na obiad.Podczas niego nie mogąc się powstrzymać zapytałam dziadków:
-wybierzemy się dzisiaj do lasu na kolacje-po czym uśmiechnęłam się
-sądzę,że możemy się wybierać codziennie,abyś poćwiczyła swój instynkt łowiecki-uśmiechnął się dziadek do mnie,a potem do babci
-to super już nie mogę się doczekać-odpowiedziałam i zabrałam się za jedzenie
Po obiedzie poszłam na ogródek się przewietrzyć z Kłem.Usiadłam na ławce i obserwowałam jego zachowanie.Nagle przypomniałam sobie,że mam piłkę i zaczęłam nią rzucać,a Kieł biegał za nią szczęśliwy przynosząc ją z powrotem.Na dworze robiło się coraz cieplej.Zauważyłam,że moja skóra w pełnym słońcu mieni się lekko co wyglądało fascynująco,ale bałam się,że to może mnie zdradzać.Z drugiej strony pomyślałam,że każda skóra posmarowana balsamem tak się zachowuje,więc miałabym wymówkę.Poza tym może nikt nie zauważy i nie będę musiała się tłumaczyć.
Dzień szybko zleciał i zauważyłam,że zaczynało już zmierzchać,więc czym prędzej skończyłam zabawę z Kłem i pobiegłam do domu.Najpierw do pokoju się przebrać,a następnie zeszłam na dół.Poczekałam chwilę na dziadków i przebrawszy się wyruszyliśmy do lasu na łowy.Kieł został pilnować domu.
Minęliśmy kawałek domu i nie mogąc wytrzymać już przeistoczyłam się w wilka.Dziadkowie widząc to skarcili mnie wzrokiem,ale oboje też się zmienili.Dziadek jako Alfa pobiegł przodem,babcia z prawej a ja z lewej za nimi.Gdy odbiegliśmy kawałek od domu dziadek zwolnił i zaraz wszyscy się zatrzymaliśmy:
-Kiro musisz nauczyć się jak wychwytywać zapachy zwierzyny-powiedział dziadek
-dobrze,ale jak mam je rozróżnić?-zapytałam
-większość przyjdzie z czasem,ale na początek skup się,poczuj wszystkie zapachy i odgłosy lasu,spośród nich musisz rozróżnić poszczególną zwierzynę,powiedz mi co czujesz-powiedział dziadek
-czuję wczorajsze stado jeleni,znajdują się na północny-wschód od nas,ale nie jestem w stanie obliczyć odległości,myślę jednak,że są dość blisko-odpowiedział po chwili zastanowienia
-dobrze-powiedziała babcia-ja czuję coś jeszcze,skoncentruj się
-faktycznie,ale jest bardzo daleko i nie wiem co to jest-odpowiedziałam
-to dziki i są łatwiejsze do złowienia
-dobrze wiedzieć-pomyślałam,ale zauważyłam,że to usłyszeli
Nie tracąc czasu dziadek puścił mnie przodem,żebym nauczyła się polować.Zbliżywszy się do zwierzyny czułam jej intensywniejszy zapach.Po chwili biegu zwolniłam,ponieważ zauważyłam,że są nie daleko nas.Zachowałam się jak wczoraj dziadkowie.Zniżyłam ciało jak tylko mogłam i powoli oraz bezszelestnie starałam się podejść jak najbliżej.Po chwili skradania byłam dość blisko,więc rzuciłam się biegiem wybierając jednego z większych okazów.Na mój widok zwierzęta rozbiegły się w różne strony,ale udało mi się szybko dobiec do mojej ofiary.Natychmiast rzuciłam się jej na szyję mocno ściskając zęby,aby jak najszybciej ją zabić.Na szczęście udało mi się i dziadkowie byli ze mnie dumni.Po ataku posililiśmy się,a następnie udaliśmy się z powrotem do domu jak wczoraj.Tym razem po przemianie z powrotem w człowieka miałam na sobie ubranie takie jak wcześniej nosiłam.

Offline

 

#13 2011-11-21 19:05:56

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

9.Spotkanie:
Rano,po raz kolejny wcześniej wstałam niż przed przemianą.Sądziłam,że to przez moją nową naturę wilka.Najbardziej podobało mi się to,że za każdym razem wstawałam wypoczęta.Szybko zeszłam na śniadanie.Przywitałam się z dziadkami i od razu wzięłam się za jedzenie.Gdy skończyłam poszłam na górę się przebrać.Następnie zeszłam na dół i poszłam razem z Kłem na ogród.Siadłam na ławce i rozglądałam się po okolicy.Po chwili spostrzegłam,że ruszają się pobliskie krzaki przy lesie.Wytężyłam swój wilczy wzrok i zobaczyłam innego wilka.Bardzo mnie to zaskoczyło.Wydawał się być ode mnie mniejszy i wyglądem przypominał zwykłego wilka. Zdziwiło mnie to trochę i miałam ochotę podejść bliżej,przekonać się kto to jest.Z daleka jego sierść wyglądała na czarną.Moja ciekawość wzięła górę i wyszłam z ogrodu kierując się w jego stronę.Ten o dziwo nawet się nie ruszył.Gdy byłam kilka metrów od niego zatrzymałam się bojąc się podejść bliżej.Patrzyliśmy sobie prosto w oczy,aż nagle on zaczął kierować się w moją stronę.Gdy wyszedł zza krzaków wyglądał na o wiele większego niż mi się wcześniej wydawało.Teraz byłam pewna,że to jeden z nas,ale nie chciałam zdradzać swojej tajemnicy i nie przemieniłam się.Nadal stałam w bez ruchu czekając na to co zrobi.Podszedł do mnie tak blisko,że dzielił nas już tylko metr.Nagle po chwili z wilka zamienił się w młodego mężczyznę.Miał 180 cm wzrostu,ciemną karnację,czarne włosy i brązowe oczy.Ja nadal stałam w szoku nie mogąc wydusić z siebie ani słowa,aż on się odezwał:
-witaj,czemu tak blisko podeszłaś?nie boisz się mnie?-zapytał zaciekawiony
-witaj-wybąkałam-kim jesteś?
-nazywam się Artur,a ty?
-Kira,co tu robisz?
-dobre pytanie,przechodziłem niedaleko i poczułem twój zapach-na samą myśl zmroziło mnie
-i musiałeś sprawdzić kto to?już wiesz,więc możesz odejść-odpowiedziałam stanowczo
-tak,musiałem,ale tak właściwie to nie wiem kim jesteś,ale domyślam się,że jedną z moich skoro jeszcze nie uciekłaś z wrzaskiem na mój widok
-mylisz się,a teraz uciekaj stąd bo zawołam zaraz kogoś starszego-pogroziłam mu
-nie mylę się,a ty dobrze o tym wiesz,ale lepiej już pójdę bo mam coś do zrobienia
-i dobrze-po czym obróciłam się w stronę domu i zaczęłam iść
-mam nadzieję,że się jeszcze spotkamy,Kiro-odezwał się,a ja odwróciłam się z powrotem,ale zobaczyłam tylko jak czarny wilk znika za krzakami
Miałam co do tego spotkania mieszane uczucia.Z jednej strony cieszyłam się,że spotkałam kogoś podobnego do mnie i dziadkowie go nie usłyszeli,a z drugiej bałam się dzisiejszej kolacji,na którą mógł się przez przypadek zjawić.Powoli zaczynałam żałować,że nie zapytałam chociaż skąd pochodzi i co naprawdę robi tu w okolicy.Póki co na razie wolałam nie mówić nic na ten temat dziadkom,którzy mogliby mi zabronić iść dziś polować.Tym bardziej myślę,że po pewnym czasie będę mogła już sama chodzić do lasu i wtedy go poszukam.
Minął jakiś czas i babcia zawołała mnie na obiad.Przy obiedzie nadal nic nie wspominałam o tajemniczym wilku.Postanowiłam jednak,że jeśli mi przeszkodzi w polowaniu, zaatakuje go bez wahania sprawdzając swoje umiejętności.Gdy zjadłam obiad udałam się do swojego pokoju.Chciałam,żeby czas do kolacji jak najszybciej mi zleciał,więc postanowiłam,że przejrzę książki,które dostałam na urodziny.Większość z nich to książki przygodowe,ale znalazłam też jedną o gotowaniu.Pomyślałam,że na pewno mi się przyda,ponieważ nie gotuję tylko babcia.Przeglądnęłam większość z nich,gdy zauważyłam,że zaczyna już zmierzchać,a ja robię się głodna.Nie tracąc czasu zeszłam na dół i poczekałam chwilę na dziadków.Wyruszyliśmy jak co wieczór do lasu.Tym razem jednak przemieniłam się dopiero po tym jak zrobili to dziadkowie.Następnie biegliśmy przez jakiś czasu szukając zwierząt do upolowania.Udało nam się wyczuć coś większego.Czym prędzej pobiegliśmy w tą stronę.Będąc już nie daleko zobaczyliśmy,że to stado muflonów,które jest rzadko tu spotykane.Przez chwilę czekaliśmy na rozkaz dziadka,które z nich upolujemy.On jak zawsze wybrał jedno z większych i zaczęliśmy
łowy.Puściłam ich przodem,żeby zajęli się zwierzyną,a ja wypatrywałam czy nie znajduje się tu nieproszony gość.Po chwili poczułam jego zapach.Byłam pewna,że to on,ale zdziwiło mnie,że trzyma się dość daleko.Mimo to czułam,że zaraz się zjawi i czym prędzej udałam się za dziadkami jeść,ponieważ sami już to robili.Gdy już prawie skończyliśmy się posilać poczułam,że czarny wilk się zbliża,więc zostawiłam resztę dziadkom.Odeszłam kawałek od nich i czekałam na zbliżającego się wilka.Nie musiałam długo go wypatrywać.Pojawił się.Poczekałam na odpowiedni moment i rzuciłam się do ataku broniąc swojego terytorium.Zanim się do niego zbliżyłam usłyszałam w myślach głos dziadków,który mówił:
-co ty robisz?-zapytała zaskoczona babcia,a dziadek dodał-nie atakuj go-po czym pobiegli za mną
Wiedziałam,że powinnam się słuchać głosu alfy,ale mój instynkt wziął górę i rzuciłam się na niego z całej siły.Zaczęłam się z nim tarzać po ziemi kręcąc się w kółku i próbując go jak najmocniej ugryźć.On niestety robił uniki i jedyne co mi pozostało to przechytrzenie go.Nagle przyszedł mi do głowy plan.
Odskoczyłam od niego.Następnie zobaczyłam,że on stoi na dwóch łapach próbując mnie przestraszyć tak jak się spodziewałam.Popełnił duży błąd ,pomyślałam uśmiechając się do siebie.Wykorzystałam to i z całej siły naparłam na niego uderzając go o stojące za nim drzewo.Wilk uderzając się o nie przewrócił się na plecy,a ja naskoczyłam na niego chwytając zębami jego szyję.Jednak nie potrafiłam go zabić,a wystarczyłoby tylko jakbym zacisnęła zęby i byłoby po nim.Po chwili dobiegli do nas dziadkowie i powiedzieli:
-zostaw go-powiedział stanowczo dziadek,a ja zwolniłam uścisk,ale nadal nad nim stałam ciesząc się ze swojego zwycięstwa
-nie chciałam go zabić tylko pokazać kto tu rządzi-odpowiedziałam usprawiedliwiająco
-od tego jestem ja-odpowiedział wściekły dziadek,że go nie posłuchałam
-co to za jeden?-spytała babcia-znasz go?
-nie znam,ale zjawił się u nas przed obiadem i powiedziałam mu,żeby więcej się tu nie pokazywał,ale nie posłuchał,więc dałam mu nauczkę
-dobrze,ale mogłaś nas o tym poinformować-powiedziała babcia
Po chwili zobaczyłam,że szok czarnego wilka trwającego jak dotąd bez ruchu minął i zamienił się w człowieka.Następnie zrobiliśmy to my i dziadek odezwał się pierwszy:
-witaj,przepraszam cię w imieniu mojej podopiecznej,ale na jej miejscu zrobiłbym to samo,więc lepiej powiedz co tu robisz-powiedział głosem nie chcącym słyszeć sprzeciwu
-witaj,jestem Artur i pochodzę z jednego z rezerwatów znajdujących się tutaj niedaleko-odpowiedział grzecznie
-dobrze,ale co tutaj robisz?-zapytała tym razem babcia
-chciałem poznać waszą rodzinę,ponieważ nie ma tu innej oprócz was
-to ciekawe,ale następnym razem nie przeszkadzaj nam jak jemy-odpowiedział dziadek
-dziadku nie mówiłeś,że jest tu jeszcze ktoś oprócz nas,dlaczego?-zapytałam z ciekawości
-nie mówiłem,ponieważ nie sądziłem,że nadal tu są-odpowiedział już spokojnie
-to prawda dużo z nas już nie żyję,a to głównie przez polowania na wampiry,zabili wielu naszych-odpowiedział smutno
-wampiry?-odpowiedziałam oszołomiona
-tak kręci się tu ostatnio parę,więc postanowiłem,że warto was poinformować
-dziękujemy,a teraz lepiej już wracaj do siebie
-nie ma za co i lepiej uważajcie na siebie-po czym zamienił się w wilka i pobiegł głęboko w las
-nie dobrze,że znowu tu się kręcą,a teraz lepiej wracajmy do domu
-jak to znowu?-oburzyłam się,że i o tym mnie nie poinformowali
-skarbie nie denerwuj się-odpowiedziała usprawiedliwiająco babcia-nie chcieliśmy cię martwić
-myślę,że powinniście jednak to zrobić
-masz rację,a teraz lepiej choć my stąd-po czym wszyscy zamieniliśmy się w wilki i wróciliśmy do domu
Po powrocie byłam zmęczona głównie przez ciężką walkę,więc szybko położyłam się spać.

Offline

 

#14 2011-11-22 12:33:42

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

10.Odwiedziny:
Gdy wstałam rano nie było jeszcze nikogo oprócz mnie.Nie licząc Kła,który chodził za mną jak cień.Nie czekając na śniadanie i pozwolenie od dziadków postanowiłam,że zaryzykuję i pobiegnę do lasu.Chciałam bowiem jak najszybciej dowiedzieć się na temat wampirów.Z tego co wiedziałam nie chodzą za dnia,więc byłam bezpieczna do wieczora.Nie tracąc czasu zostawiłam kartkę z wiadomością do dziadków,gdzie poszłam,żeby się nie martwili choć wiedziałam,że się domyślą,gdy usłyszą moje myśli.Wypuściłam Kła na ogródek i następnie udałam się w stronę lasu.Poczekałam,aż znajdę się głębiej w nim i dopiero się przemieniłam.Na chwilę stałam i próbowałam wyczuć trop Artura,ale bez powodzenia.Nie chciałam się poddawać,więc zaczęłam biec w miejsce wczorajszej uczty mając nadzieję,że tam uda mi się wywęszyć jego zapach.Gdy znalazłam się na miejscu zobaczyłam pozostałości wczorajszego
jedzenia i ślady biegnące w prawo od naszej walki.Pobiegłam za nimi.Stanęłam w miejscu,w którym zakończyła się walka i podeszłam do tropów biegnących w głąb lasu,którędy udał się wczoraj Artur.Po chwili zatrzymałam się,żeby zaczerpnąć powietrza i woni,która na szczęście unosiła się lekko od jego zapachu.Nie zastanawiając się długo zaczęłam biegnąć za tropem wilka trzymając nisko nos przy ziemi,żeby nie zboczyć ze ścieżki.Biegłam tak dość długo,aż nagle las się skończył.Zobaczyłam przed sobą małą łąkę i piękny widok.Były nimi góry.Zachodziły na siebie,a pomiędzy nimi znajdowało się słońce.Nie mogąc się napatrzeć temu cudownemu krajobrazowi przystanęłam tak na trochę i rozglądałam się wokoło.Z góry było widać większość rezerwatu.Nie sądziłam,że mógł być tak ogromny.Przestraszyło mnie to,ponieważ nie wiedziałam czy uda mi się trafić z powrotem do domu.Jednak ciekawość była silniejsza od strachu i nie czekając dłużej ruszyłam za tropem.Biegnąc mijałam łąki,lasy i rzeki.Z czasem zapach stawał się coraz silniejszy co oznaczało,że biegnę w dobrym kierunku.W końcu udało mi się znaleźć ich obozowisko.Zatrzymałam się nie daleko czając się za krzakami.Starałam się,żeby mnie na razie nikt nie zobaczył.Chciałam najpierw się rozglądnąć i zobaczyć co oni tu robią.Z początku zobaczyłam parę namiotów stojących obok jednego większego domu.Na zewnątrz nikogo nie było,ale wyglądało to jak na normalną ludzką siedzibę.Po chwili jednak wyszedł wysoki mężczyzna.Następnie za nim udało się jeszcze kilku.Wchodzili po kolei do domu.Na końcu zauważyłam,że szedł Artur.Nie mając wyboru pobiegłam jak najszybciej w jego stronę nie robiąc przy tym hałasu.Na szczęście inni mężczyźni nie zauważyli,że Artur szedł za nimi,więc zamknęli za sobą drzwi domu.Następnie ja skoczyłam na niego przewracając go drugi raz na ziemię.Niestety on uderzył się w głowę i stracił przytomność,więc czym prędzej złapałam go za ramię i pociągnęłam za sobą w głąb lasu spiesząc się,żeby nas nikt nie zauważył.Dochodziło już prawię południe i robiłam się coraz bardziej
głodna.Postanowiłam,że oprę go o najbliższe drzewo i spróbuje jakoś obudzić.Nie mając wyboru przemieniłam się w człowieka,ponieważ inaczej nie mogłam z nim rozmawiać.Podeszłam do niego i uderzyłam lekko w prawy policzek przy okazji mówiąc do niego:
-hej Artur,obudź się
Na szczęście podziałało i budząc się zszokowany mężczyzna odsunął się ode mnie jeszcze bardziej i powiedział:
-Kira,czyś ty zwariowała?nie mogłaś do mnie podejść normalnie i porozmawiać tylko skaczesz na mnie,żebym stracił przytomność i porywasz mnie jak jakieś zwierzę?-oświadczył zbulwersowany
-wybacz to przez moją nową naturę-usprawiedliwiłam się-czasem nie panuję nad instynktem i tak jakoś wychodzi,ale zgadłeś przyszłam porozmawiać
-o czym?-spytał zaciekawiony
-o wampirach,pamiętasz wspomniałeś o nich wczoraj?
-tak pamiętam,ale nie ma o czym opowiadać,a ty nie powinnaś się tym interesować-oświadczył ostro
-spokojnie,nie zamierzam ich atakować tylko jestem ciekawa
-to właśnie chcę powiedzieć
-skoro nie chcesz nic powiedzieć to może razem wybierzemy się na łowy,ponieważ strasznie zgłodniałam-oświadczyłam zachęcająco
-w sumie też bym coś zjadł-po czym uśmiechnął się szelmowsko,a po chwili dodał-jesteś strasznie porywcza i przesadziłaś wczoraj wiesz
-wiem,przepraszam-odpowiedziałam szczerze-musisz mi wybaczyć,ale ciężko mi teraz nad sobą zapanować,ale cieszę się,że cię pokonałam
-miałaś szczęście, nic więcej
-jasne-uśmiechnęłam się
-tak,ponieważ z łatwością bym cię teraz pokonał
-tak na pewno-zaśmiałam się
-dobrze niech ci będzie,a teraz lepiej już choć my

Offline

 

#15 2011-11-22 12:40:02

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

Następnie oboje zamieniliśmy się w wilki i udaliśmy się do lasu.Pozwoliłam Arturowi na poprowadzenie mnie w swoje tereny.Czułam jednak,że prowadzi nas na stado jeleni.Gdy je zobaczyłam przyśpieszyłam wybierając sobie ofiarę i od razu rzuciłam się na zwierzę.Byłam tak głodna,że nie miałam ochoty na skradanie się jak zawsze.Wiedziałam,że jestem szybka,więc żaden jeleń nie miał szans na ucieczkę.Po krótkim czasie udało mi się dogonić zwierzę i od razu rzuciłam mu się na gardło zabijając je.Gdy leżałam z nim na ziemi zobaczyłam,że Artur jest nie daleko mnie i już się posila,więc zrobiłam to samo.
Po zjedzeniu zdobyczy udaliśmy się z powrotem do jego obozowiska.Tam czekała na nas jego rodzina.Musiał przeprosić wszystkich za to,że udał się do lasu ze mną,a przy okazji ja sama musiałam się tłumaczyć dlaczego go zabrałam ze sobą.Okazało się bowiem na miejscu,że na mnie też ktoś czekał.Byli to dziadkowie,którzy pojawili się zaraz po rozmowie rodziny Artura.Oczywiście im też musiałam wyjaśnić dlaczego to zrobiłam,a oni jak bardzo się o mnie martwili.Po wszystkim cieszyłam się,że przybyli po mnie,ponieważ sama pewnie bym nie była w stanie wrócić do domu.Następnie wszyscy zasiedliśmy do przyszykowanego ogniska,na którym zostały opowiedziane historie dotyczące ataków wilków na wampiry.Poza tym dowiedziałam się,że to nie tylko wilki atakowały wampiry,ale też i na odwrót.Byli narażeni również ludzie,ale to w większości ze strony wygłodniałych wampirów,które łaknęły ich krwi,a tylko czasami wilków jak wspominali mi już dziadkowie.Dużo wilków z rezerwatów rozpoczęły ataki na wampiry,aby bronić ludzi.Niestety wielu ich zginęło.
Po usłyszeniu wszystkich opowiadań zaczęło zmierzchać,a my musieliśmy już wracać.Oczywiście bałam się tego,ponieważ po usłyszeniu wszystkich rzeczy o wampirach przypuszczałam,że możemy ich spotkać po drodze.Nie wiedziałam jednak ,czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę się z Arturem,więc postanowiłam z nim porozmawiać na osobności:
-Artur czy możemy porozmawiać gdzieś sami?-zapytałam bojąc się jak zareaguje
-oczywiście Kiro-odezwał się i poszłam za nim za namioty-sądzę,że tu nikt nie będzie nas słyszał-zatrzymał się przy jednym drzewie opierając się o niego i patrząc mi prosto w oczy
-myślę,że masz rację-odpowiedziałam zmieszana
-o czym chciałaś porozmawiać?-zapytał zaciekawiony rzucając mi szelmowski uśmiech
-chodzi o to,że nie wiem, czy się jeszcze zobaczymy,więc chciałam cię za wszystko jeszcze raz przeprosić co zrobiłam źle-odpowiedziałam szczerze
-dzięki,przyjmuje przeprosiny-powiedział zaskoczony i zaraz dodał-wyglądasz jakbyś się ze mną żegnała i za chwilę miała umrzeć
-wiesz nie wiadomo co się wydarzy jak wyruszę do domu-powiedziałam usprawiedliwiając się
-chyba za dużo nasłuchałaś się o tych wampirach,a teraz się boisz-zaszydził ze mnie
-nie żartuj sobie-odpowiedziałam oburzona
-nie żartuję,ale nie martw się nie puścimy was samych,ponieważ nie znacie naszych terenów to musimy was kawałek odprowadzić,żebyście nie zabłądzili-powiedział,żeby mnie pocieszyć
-dziękujemy,będę spokojniejsza jeśli tak się stanie-byłam mu wdzięczna za to
-czy coś jeszcze ode mnie chciałaś?-spytał jakby był zawiedziony
-o ile pamiętam to nie,a co myślałeś,że chce od ciebie?-spytałam z ironią w głosie
-nic tak tylko pytam-zauważyłam,że coś przede mną ukrywa,ale nie wiedziałam co
-dobrze,w takim razie choć my bo znowu będą nas szukać-powiedziałam po czym ruszyłam w kierunku ogniska
Nie oglądałam się za siebie,ale słyszałam,że szedł za mną.Gdy podeszliśmy do reszty zobaczyłam,że już się żegnają.Ludzie z rezerwatu wybrali paru starszych wilków do odprowadzenia nas,a Artur musiał zostać.Nie mając wyboru pomachałam mu na pożegnanie i jak reszta przemieniłam się w wilka oraz pobiegłam za resztą.Biegliśmy najszybciej jak się da.Tym bardziej,że było nas za mało,żeby bezproblemowo pokonać wampira lub większą ich grupę w razie potrzeby.Dobiegliśmy wkrótce do końca ich rezerwatu i resztę drogi biegliśmy szybko sami do domu.Na szczęście po drodze nie spotkaliśmy wampirów i spokojnie wróciliśmy do domu.Przed nim zatrzymaliśmy się i z powrotem zamieniliśmy się w ludzi.Gdy weszliśmy na ogródek zza płotu wyskoczył Kieł,żeby nas powitać i pierwszy raz na jego widok się przestraszyłam.Na szczęście on nic z tego sobie nie zrobił i bardzo się ucieszył na nasz
widok.Wszyscy razem weszliśmy do środka i zamknęliśmy wszystkie drzwi oraz okna.Wiedzieliśmy,że to nie powstrzyma wampira,ale mieliśmy małe poczucie bezpieczeństwa.Następnie babcia zrobiła kolacje i raczej w szybkim tempie wszyscy z głodu zjedliśmy ją,a po niej poszłam od razu z Kłem na górę położyć się spać.Byłam na tyle zmęczona,że nie myślałam już o strachu i szybko zasnęłam.

Offline

 

#16 2011-11-25 10:14:59

Xazax

Mistrz podziemi

Zarejestrowany: 2011-08-24
Posty: 773

Re: Vamp-Wolf

Lilith może napiszesz coś ze świata Dragonlance?


"Żaden zwykly śmiertelnik nie mógl stać przed tymi przerażającymi, spowitymi w calun wrotami i nie oszaleć z nienazwanej grozy. żaden zwykly śmiertelnik nie móglby przejść nietknięty między strażniczymi dębami.
lecz Raistlin stal tam. stal tam spokojnie, bez strachu... "

Offline

 

#17 2011-11-25 12:11:31

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

11.Miła niespodzianka:
Jak codziennie rano zrobiłam wszystkie czynności włącznie ze śniadaniem.Nie rozmawiałam z dziadkami na temat wczorajszej wizyty w rezerwacie.Wolałam uniknąć niepotrzebnych kłótni i dalszego strachu przed wampirami.Dzisiaj potrzebowałam trochę ochłonąć i dla odmiany zamierzałam się wybrać do miasta,żeby na chwilę o wszystkich złych rzeczach zapomnieć.Pragnęłam znowu poczuć się jak przeciętna nastolatka.Wychodząc z domu przekazałam dziadkom gdzie się wybieram,a oni nie mieli nic przeciwko,więc wyszłam.Gdy zamykałam za sobą drzwi od ogródka poczułam dziwną unoszącą się woń.Od razu ją rozpoznałam.Odwróciłam się szybko,żeby upewnić się czy mój nos się nie myli i zobaczyłam go.Stał przy skraju lasu jak ostatnim razem.Jednak teraz nie w postaci wilka,a młodego mężczyzny.Na jego widok uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam:
-witaj Arturze,co cię tu sprowadza?-spytałam zaciekawiona
-witaj Kiro,chciałem upewnić się czy bezpiecznie wróciłaś do domu-uśmiechnął się szelmowsko
-jak widzisz nic mi nie jest
-dokądś się wybierasz?-zapytał zaciekawiony
-tak,do miasta-odpowiedziałam grzecznie powoli do niego podchodząc
-mogę ci towarzyszyć?-zapytał prawie błagalnym tonem co mnie bardzo zdziwiło
-skoro nie masz nic do robienia-zgodziłam się od razu
-świetnie,więc choć my
Ucieszyłam się,że dzisiejszy dzień nie musiałam spędzać sama.Tym bardziej,że lubiłam jego towarzystwo,sama nie wiem czemu.Chyba chodziło o to,że jesteśmy do siebie podobni.Tak,więc szliśmy oboje na przystanek i rozmawialiśmy po drodze:
-gdzie chcesz iść?
-chciałabym podejść do biblioteki,żeby oddać wypożyczoną przed weekendem książkę
-co to za książka?
-dotyczy starych legend,a między innymi nas-uśmiechnęłam się,a on to odwzajemnił
-zapewne nie przypuszczałaś,że któraś z nich może być prawdziwa?
-masz rację,ale jak widać coś w nich jest prawdziwego skoro jesteśmy jej przykładem
-wiesz czasami się zastanawiam co by było gdybym był tylko zwykłym człowiekiem
-ja też czasami o tym myślę,ale sądzę,że dzięki naszym umiejętnością jesteśmy lepsi,a nie jak mi się wcześniej wydawało,że zostałam potworem
-muszę przyznać,że też tak z początku myślałem-po czym zauważyłam,że znaleźliśmy się już na przystanku
Usiedliśmy na ławkach obok siebie i wpatrywaliśmy się w znoszące się coraz wyżej słońce.Przez jakiś czas oboje nic nie mówiliśmy tylko od czasu do czasu patrzyliśmy się na siebie uśmiechając się.Byłam ciekawa o czym może myśleć i dlaczego ostatnio tak często na siebie wpadamy.Gdy tak myślałam o tym przechodził mnie czasem mały dreszcz emocji jakby mi się to zaczynało podobać.Przyjechał autobus i wsiedliśmy do niego.Szłam pierwsza,więc wybrałam miejsce przy oknie w drugim rzędzie po prawej stronie jak często to robiłam,a on usiadł obok mnie.Nie mogąc już wytrzymać tej ciszy odezwałam się pierwsza:
-tak sobie myślę,że moglibyśmy czasem zaoszczędzić na biletach używając do tego własnych nóg
-chyba łap chciałaś powiedzieć?
-tak-po czym przyłożyłam palec do ust,żeby przypomnieć mu o dyskrecji,a on na samą myśl od razu otrzeźwiał i zmienił temat
-czy masz zamiar jeszcze gdzieś iść oprócz biblioteki?
-właściwie to o tym nie myślałam,a może ty coś zaproponujesz?
-nie znam niestety żadnego fajnego miejsca w mieście,a ty?
-ja w sumie też nie
-to może pójdziemy do parku?zawsze dobrze czuję się wśród drzew
-fajny pomysł,jestem za
Po chwili rozmowy dojechaliśmy do miasta.Najpierw poszliśmy do biblioteki oddać moją książkę,a następnie udaliśmy się do parku.Będąc już w nim usiedliśmy na pobliskiej ławce,z której było widać większość placu zabaw dla dzieci i część pozostałych alejek,którymi spacerowali ludzie.Zza drzew wyłaniał się widok na najbliższe szczyty, pasma gór i najwyższą z nich Kozie Skałki.Większość góry była zbudowana z kamieni dlatego tylko w dolnych jej częściach znajdowała się lekka zieleń,a na szczycie skały,na których długo utrzymywał się śnieg.Oboje siedzieliśmy i przyglądaliśmy się owym widokom,aż w końcu odezwałam się:
-zadam ci pytanie,ale odpowiedz szczerze ok?
-postaram się-uśmiechnął się Artur
-dlaczego naprawdę przyszedłeś mnie odwiedzić?i nie mów mi to co wcześniej bo ci nie wierzę
-mówiłem prawdę,a może ty chcesz coś ode mnie usłyszeć?-zrobił szyderczą minę
-tak chcę,żebyś mi powiedział prawdę
-czyli chcesz usłyszeć,że mi się podobasz i chce żebyś się częściej spotykali?-powiedział to patrząc na mnie,ale ja wciąż wpatrywałam się w góry i zastanawiałam się,czy mówi prawdę czy sobie ze mnie żartuje
-jeśli jest to prawda
-tak to prawda,a tobie?-spytał poważnym tonem co świadczyło,że nie żartuje,a mnie przebiegły kolejne przyjemne dreszcze po całym ciele
-Artur nie znam cię dobrze i nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć,ale muszę przyznać,że mi się podobasz i cieszę się,że poznałam kogoś z kim mogę być szczera-odpowiedziałam szczerze i zastanawiałam się co zrobi
-cieszę się-uśmiechnął się czule do mnie,a ja patrząc na niego uświadomiłam sobie,że zaczynam się w nim zadurzać
-fajnie,że się zgadzamy,ale robi się już popołudnie,więc powinnam wracać do domu-powiedziałam to choć jeszcze tego nie chciałam
-rozumiem,ale spotkamy się dzisiaj jeszcze?
-nie wiem,ale wieczorem na pewno wybierzemy się na polowanie,więc możesz przyjść ze swoją rodziną i zapolujemy w stadzie
-dobrze,postaram się być wieczorem,a teraz choć my na przystanek
Oboje wstaliśmy i udaliśmy się spacerkiem na przystanek.Cieszyłam się bardzo na to,że dziś jeszcze raz będziemy mogli się zobaczyć.Nie sądziłam,że do tego dojdzie.Kto by pomyślał,że mi się to życie tak spodoba,a na początku byłam taka zła.W zasadzie to dlatego,że bałam się jak to będzie tym bardziej,że nie znałam takiego życia i myślałam,że wilkołaki są tylko w legendach.Teraz miałam kogoś z kim mogłabym normalnie żyć bez trzymania w tajemnicy kim jestem.Gdy przyszliśmy na przystanek autobus zaraz przyjechał i pojechaliśmy do domu.Następnie wysiedliśmy z autobus,a Artur odprowadził mnie prawie pod sam dom.Zatrzymaliśmy przy tych samym krzakach,z których zawsze wychodził.Tym razem też miał zamiar za nimi zniknąć.Jednak zanim to się stało musieliśmy się pożegnać.Nie lubiłam tego dlatego starałam się trzymać na dystans i powiedziałam do niego:
-do zobaczenia wieczorem Arturze i dziękuję,że mi dzisiaj dotrzymałeś towarzystwa
-do zobaczenia Kiro i dziękuje za dzisiejszy dzień
Po czym podszedł do mnie bliżej,a mi zrobiło się goręcej i serce zaczęło mi mocniej bić.Zauważył to i uśmiechnął się do mnie.Następnie złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie bliżej tak,że prawie stykaliśmy się twarzami.Czułam na sobie jego ciepły oddech.Z tej odległości widać było,że jego skóra lekko błyszczy jak moja w wysokim słońcu.Jego czuły dotyk sprawił,że ledwo stałam na nogach i nie chciałam,żeby mnie puścił.Staliśmy tak chwilę wpatrując się w swoje oczy,aż on się pierwszy odezwał:
-Kiro czy dobrze się czujesz?-zdziwiło mnie to pytanie
-tak,ale czemu pytasz?
-bo wyglądasz jakbyś miała się zaraz rozpłynąć-oblałam się rumieńcem,a on widząc to zaśmiał się krótko
-to nie jest śmieszne-odpowiedziałam oburzona
-ładnie wyglądasz jak masz takie czerwone rumieńce-uśmiechnął się czule

Offline

 

#18 2011-11-25 12:18:10

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

-dziękuję,ale lepiej będzie jak już pójdę
-już ode mnie uciekasz?a ja myślałem,że tego chciałaś-odpowiedział zdziwiony moją reakcją
-wybacz,ale jestem głodna i jak zaraz czegoś nie zjem to będzie mi burczeć w brzuchu
-rozumiem,więc do zobaczenia wieczorem
-do zobaczenia
Odpowiedziałam mu,a on mnie przyciągnął mocniej do siebie przytulając się do mnie tak,że czułam jego ciepły oddech na szyi.Było to tak przyjemne,że czułam jak kręci mi się w głowie,a w moim brzuchu dzieje się coś dziwnego.Następnie przesunął swoją twarz ocierając o moją od ucha,potem po policzku i zatrzymał się przed moimi ustami.Po chwili jego usta dotknęły moich.Czułam jego ciepło i oddech na moich ustach.Nie chciałam,żeby przestał,ale po chwili uświadomiłam sobie,że nie powinnam i walcząc ze sobą oderwałam się od niego.Zdziwiła go trochę moja reakcja,ale pomyślałam sobie,że to było naraz za dużo i nie chcąc już bardziej mnie straszyć uśmiechnął się do mnie.Po czym odwrócił się i zmieniając się w wilka uciekł w las.
Gdy przyszłam do domu szumiało mi jeszcze w głowie od tego co się przed chwilą stało.Dziadkowie na szczęście nie pytali mnie za
dużo i zjadłam z nimi obiad.Następnie udając się na górę powiedziałam im,że wieczorem będziemy mieli towarzystwo i nie mieli nic przeciwko temu.Będąc w pokoju położyłam się na łóżko i myślałam o tym co się stało oraz co on może sobie o mnie naprawdę myśleć.Nie byłam pewna czy robię dobrze,ale wiedziałam jedno,że tego chcę.Żałowałam trochę jak przypomniałam sobie o sytuacji,w której się poznaliśmy i to,że go trochę poturbowałam.Nie potrzebnie zareagowałam tak ostro,ale zwaliłam winę na mój instynkt i czułam się z tym lepiej.Starałam się robić wszystko byle by czas do wieczora szybciej zleciał.Najpierw czytałam książki,a potem posprzątałam swój pokój.Nie mając nic więcej do zrobienia w domu udałam się z Kłem na ogródek.Pobawiłam się z nim,a on nie mając później już siły położył się,żeby odpocząć,a ja usiadłam obok niego na ławce.Przez ten cały czas myślałam o Arturze.Nagle podskoczyłam,ponieważ Kieł zerwał się i zaczął na coś szczekać.Wtedy zauważyłam,że zbliża się zmierzch.Pewnie za niedługo się zjawią,więc postanowiła,że pójdę się przygotować.
Schodząc na dół po schodach usłyszałam,że ktoś rozmawia na dworze.Nie tracąc czasu wybiegłam na dwór sprawdzić kto to.Zobaczyłam,że wszyscy już na mnie czekają i są gotowi do polowania.Po chwili zobaczyłam i Artura.Stał przy wejściu na ogródek i gdy mnie zobaczył od razu się uśmiechnął,a ja odwzajemniłam to.Dziadek widząc,że są wszyscy powiedział,że możemy już iść,więc wyszliśmy przed las.Puściłam każdego przodem,a ja wyszłam jako ostatnia.Za drzwiami czekał na mnie Artur.Bojąc się,że się ze mną przywita tak jak pożegnał powiedziałam mu tylko cześć i po zamknięciu bramy przemieniłam się.Był zdziwiony moją reakcją,więc tak samo jak ja się zamienił i podbiegliśmy do reszty,która też była w trakcie przemiany.Następnie wszyscy udaliśmy się biegiem do lasu.Będąc już w lesie zatrzymaliśmy się po jakimś czasie na małej polanie.Nie wiedziałam dlaczego.Próbowałam coś wywąchać,ale nic z tych zapachów,które czułam nie wydawały mi się podejrzane.Nie czułam również żadnego stada jeleni co jeszcze bardziej mnie
irytowało bo robiłam się coraz bardziej głodna.Po chwili usłyszałam głos dziadka,który powiedział:
-nic nie wyczuwam,więc przeniesiemy się dalej od domu niż zwykle dlatego macie się trzymać blisko
Powiedział to takim tonem,że sama byłam przestraszona.Czułam,że nie powinniśmy się tak daleko oddalać,ale to było dziwne,że zwierzyna nagle zniknęła i była nie do wyczucia.Cieszyłam się jednak,że cały czas koło mnie biegł Artur i czułam się przy nim bardziej bezpieczna.Poza tym miałam dziwne przeczucie,że idziemy na tereny częściej odwiedzane przez inne drapieżniki,a może i same wampiry.Na samą myśl przeszły mi dreszcze,aż sierść mi się zjeżyła.Na szczęście nikt tego nie zauważył podczas biegu.Starałam się trzymać blisko i rozglądać w miarę możliwości wypatrując zagrożenia.Po pewnym czasie zaczęłam wyczuwać stado tak jak każdy z wilków,więc kierowaliśmy się w ich stronę.Byłam już taka głodna,że miałam ochotę wybiec na nie bez żadnego skradania się.Podbiegliśmy dość blisko.Na tyle blisko,że dobrze widziałam niewielkie stado.Było nas na tyle dużo,że podzieliliśmy się na sektory i każdy musiał podzielić się zwierzyną,ponieważ nie było jej dużo.Udało mi się uzgodnić,że zapoluje z Arturem na
mniejszą z samic.Zaczęliśmy się powoli skradać nie zważając na to co robi reszta.Oboje byliśmy bardzo głodni.Nie wytrzymując presji pierwsza zaczęłam biec w stronę stada co go spłoszyło i każdy musiał się wysilić,żeby złapać coś do jedzenia.Jednak nie przejęłam się tym i po chwili dopadłam sarnę,którą szybko zabiłam.Artur zaraz dobiegł do mnie i zaczęliśmy jeść.
Po zjedzeniu na szczęście nikt się nie skarżył przez moją niekompetencję i wszyscy wróciliśmy do nas.Pod domem przemieniliśmy się z powrotem i każdy dziękował za ucztę,a następnie się pożegnał.Artur dużo nie mówił.Powiedział tylko do mnie:
-dzięki za dzisiejszy wieczór i do zobaczenia za pewien czas
-ja również dziękuje-po czym przytulił mnie szybko i pocałował w czoło
Zrobił to tak szybko,że nikt nie zdążył tego zauważyć.Następnie ja się pożegnałam z jego rodziną,a on z moją.Wszyscy z powrotem zamienili się w wilki i uciekli do lasu,a ja z rodziną poszliśmy do domu położyć się spać.

Offline

 

#19 2011-11-27 17:45:33

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

12.Ostatni dzień ferii:
Gdy wstałam rano poszłam szybko się przygotować do śniadania,a następnie zeszłam na dół.Na dole dziadkowie już czekali na mnie.Przywitałam się z nimi grzecznie i zaczęliśmy jeść.Podczas śniadania nic się do mnie nie odzywali jakby mieli do mnie żal za to co wczoraj zrobiłam.Z początku nie chciałam o tym rozmawiać,ale nie wytrzymując tej ciszy zapytałam:
-mogłabym wiedzieć o co się na mnie gniewacie?
-o co ci chodzi skarbie?-odpowiedziała babcia
-nie ukrywajcie nic przede mną,chce wiedzieć co się dzieje
-nic się nie stało i nic nie ukrywamy przed tobą-odpowiedział dziadek spoglądając na babcie,która swoim wzrokiem sprawiła,że domyśliłam się jednak,że coś jest nie tak
-przecież widzę,czy chodzi o wczorajsze polowanie?
-nic naprawdę się nie stało,ale co do tego polowania miałabym pewne zastrzeżenia-odpowiedziała babcia z gniewem w oczach
-wybaczcie,ale byłam tak głodna,że nie chciałam już dłużej czekać
-domyśliliśmy się,ale nie wolno ci tak postępować
-dobrze babciu,na drugi raz zrobię tak jak powinnam
Nie chcąc już dłużej przeciągać tej rozmowy poszłam do siebie.Będąc w pokoju przypomniałam sobie,że dzisiaj ostatni dzień ferii i od jutro będę musiała iść do szkoły.Nie chciałam tak w ogóle wracać.Bałam się,że za dużo się zmieniłam i będę miała problem z przystosowaniem się.Pocieszała mnie myśl,że znowu zobaczę się z Kinia,ale jak nigdy Eryk już mnie nie obchodził.Nie zdziwiło mnie to,ponieważ teraz miałam Artura,który bardziej mi odpowiadał.Przypomniałam sobie,że mógł się na mnie obrazić za to jak wczoraj go potraktowałam przed rodziną,więc postanowiłam go odwiedzić.Wychodząc zostawiłam dziadkom wiadomość gdzie się udaje i wypuściłam Kła.Wiedziałam,że będą na mnie źli,ale bardzo chciałam się z nim zobaczyć.Dlatego nie myśląc o tym dłużej puściłam się biegiem w las,gdy tylko wyszłam z ogródka.Poruszając się jako wilk nie miałam żadnych trudności z kolejnym omijanym przeze mnie drzewem czy też inną przeszkodą.Niestety nie pamiętałam zbyt dobrze drogi do niego,więc musiałam polegać na swoich zmysłach,węchu i wzroku.Po drodze wyczułam nie daleko jakieś stado jeleni i przez chwilę miałam dużą ochotę na nie zapolować mimo,że nie byłam zbyt głodna.Domyśliłam się,że to przez mój instynkt,z którym musiałam walczyć podejmując rozsądne decyzje.
Po pewnym czasie udało mi się znaleźć dobrą drogę do Artura i nie tracąc czasu popędziłam najszybciej jak mogłam.Oczywiście będąc już blisko jak ostatnim razem zaczaiłam się za krzakami wypatrując co się dzieje wokół jego mieszkania.Podobnie jak wcześniej nie było nikogo.Poczekałam chwilę,ale przez dłuższy czas nikt nie wyszedł,a co dziwne tym razem nawet nie było nikogo słychać.Po głowie przeszła mi myśl,że może wszyscy wybrali się na polowanie w okolicy i dlatego jest taka cisza.Zniecierpliwiło mnie to jeszcze bardziej,ale zaraz przyszło mi do głowy coś gorszego:
-może coś się stało i wszyscy się wynieśli na jakiś czas-pomyślałam-nie to nie możliwe,na pewno są na polowaniu albo udali się na wycieczkę z okazji ostatniego dnia ferii,kto wie-pocieszyłam się-może dla pewności powinnam się rozglądnąć w okolicy tym bardziej,że ich zapach unosi się w powietrzu,tak zrobię-uśmiechnęłam się szyderczo
Najpierw rozglądnęłam się wokół otaczającego mnie lasu próbując wywąchać,gdzie jest najsilniejszy zapach,a następnie łapiąc najlepszy trop pobiegłam w jego stronę.Dochodził on zza domu Artura.Pobiegłam za niego i zatrzymałam się na chwilę,ponieważ mocniejszy zapach skierował się bardziej w prawą stronę.Poczuwszy go zmieniłam kierunek i pobiegłam za nim.Po pewnym czasie zobaczyłam na ziemi odbite ślady łap wilków.To upewniło mnie,że jestem na dobrej drodze.Zbliżając się do miejsca pobytu watahy zapach robił się coraz silniejszy i ślady łap coraz wyraźniejsze.Jednak zauważyłam,że między nimi jest też odbicie stóp człowieka i poczułam dziwny oraz nieprzyjemny zapach dla mojego nosa co mnie bardzo zaciekawiło:
-co może tak śmierdzieć i po co mieliby się zmieniać w ludzi?przecież jak polują i przebywają w lesie lepiej nie ryzykować i nie zamieniać się z wilka w człowieka,to bardzo dziwne i muszę się temu bliżej przyjrzeć,ale ostrożnie bo może zostali odkryci przez przebywających o tej porze łowieckiej myśliwych-pomyślałam-oby nie,ale muszę im w razie czego pomóc-zdecydowałam
Nie chcąc,żeby mnie ktoś zauważył zwolniłam bieg do powolnego marszu,a następnie zobaczyłam z daleka wilki i człowieka.Wyglądali jakby ze sobą rozmawiali patrząc na siebie,a zarazem będąc gotowym do walki.Pospieszyłam się,gdy tylko zobaczyłam czarnego wilka stojącego z tyłu za innymi z watahy.Wszyscy stali na niewielkiej polanie,która oddzielała drzewa tworząc małą i swobodną przestrzeń doskonała do ataku przez drapieżnika,który wypatruje zwierzyny znajdującej się na niej zza drzew.Zatrzymałam się przy najbliższych krzakach obserwując co się tam dzieje.Widziałam znajomą watahę w gotowości bojowej,obnażającą kły i patrzącą złowrogo na stojącego naprzeciwko mężczyznę.Poczułam,że to od niego jest taki nieprzyjemny zapach.Z początku nie rozumiałam ich zachowania,ponieważ owy mężczyzna nie miał przy sobie żadnej broni,a na dodatek nie pachniał jak zwierzyna łowną tylko jak padlina.Po chwili jednak doszło do mnie,że znajduję się w niewłaściwym miejscu.Poczułam,że jestem w ogromnym niebezpieczeństwie pomimo,że są tu inni na łące.Tym zagrożeniem był wampir.Był to pierwszy raz kiedy go widziałam.Owy mężczyzna miał bardzo bladą cerę,ciemne czerwone oczy,czarne włosy i smukłą sylwetkę.Jego budowa sprawiła,że poczułam się nieco lepiej.Nie wyglądał na silnego.Jednak z jego niskim wzrostem musiał być równie silny jak i szybki.Poza tym był ubrany dość swobodnie,a ubrania miał czyste bez plamki krwi.Musiał być doświadczonym wampirem.Choć jego wiek określiłabym na parę lat więcej niż sama miałam.Wiedziałam,że ich wygląd nie zdradzał prawdziwego wieku,jedynie ten w którym zostali przemienieni.Mogłabym się założyć,że miał co najmniej sto lat więcej niż było widać. Po pewnym czasie zobaczyłam,że spogląda w moją stronę.Musiał mnie wyczuć spośród tak wielu wilków.Przez chwilę przeszły mnie dreszcze,aż sierść mi się zjeżyła.Odruchowo zaczęłam cofać się do tyłu.Jednak mimo strachu rozsądek podpowiadał mi,że nie mogę zacząć uciekać,ponieważ może się rzucić za mną w pościg,a najgorsze,że mógłby mnie dogonić i zabić.Tak,więc zatrzymałam się i zobaczyłam,że wszyscy już na mnie patrzą.Po czym zaraz przybiegł do mnie Artur.Zasłonił mnie swoim ciałem i popatrzył na mnie ze złością w oczach.Nagle zobaczyłam,że wampir odwrócił się i zaczął uciekać w stronę lasu.Za nim rzuciło się stado wilków.Był to taki głośny dźwięk uderzeń łap o ziemie,że nigdy nie zauważyłam jak głośno możemy biec przez las z tak dużą prędkością.Od teraz wiedziałam,że muszę bardziej uważać,żeby nikt mnie nie nakrył.Byłam w takim szoku przez to co zobaczyłam,że nawet nie zauważyłam jak Artur się przemienił i stanął koło mnie jako człowiek.Nie mając wyjścia zrobiłam to samo.Jak widać czekał na to,ponieważ gdy tylko to zrobiłam odezwał się do mnie:
-czyś ty zwariowała?wiesz jakie niebezpieczeństwo przez chwilę ci groziło?zapewne gdybym cię nie zauważył i nie podbiegł do ciebie z pewnością ten potwór by się na ciebie rzucił-wykrzyknął
-witaj-odpowiedziałam spokojnie-nie chciałam wam przeszkadzać,myślałam,że tylko polujecie
-witaj-powiedział już spokojnie-tak się składa,że polujemy,ale to jest tylko do zabicia
-nie wiedziałam,że ty też polujesz,czemu nic mi o tym nie powiedziałeś?-zdenerwowałam się
-nie chciałem,żebyś się w to mieszała,to niebezpieczne,a ja nie chce,żeby coś ci się stało
-dzięki,ale potrafię o siebie zadbać
-domyślam się-zaśmiał się wyśmiewając mnie-tak w ogóle to co tu robisz?
-chciałam się z tobą zobaczyć i przeprosić za moje zachowanie przed polowaniem
-nie ma za co,rozumiem cię-uśmiechnął się i dodał-na drugi raz jednak tego nie rób,ponieważ chciałbym w końcu,żeby wszyscy wiedzieli kim dla mnie jesteś
-yyyy...-zdziwiło i zarazem przeraziło mnie to, dlatego nie potrafiłam nic więcej z siebie wydusić
Widząc moje zdezorientowanie zaśmiał się i powiedział:
-choć my lepiej do mnie
Po czym zamienił się w wilka,a ja po nim.Następnie pobiegliśmy do jego domu.Będąc już pod domem zatrzymaliśmy się i oboje z powrotem przemieniliśmy się w ludzi.Po chwili weszliśmy do środka.Dom wyglądał na zadbany i o wiele większy niż wydawało mi się patrząc na niego z zewnątrz.W końcu mieszkała tam cała wataha.Ściany i podłoga pokryta była brązowymi deskami,a na ścianie wisiało dużo różnych obrazów i gdzieniegdzie były ciemne dywany z tego samego materiału.Jak widać było, długie korytarze prowadziły do wielu pokoi,w których każdy z osobna musiał mieszkać.Na dole była jedna duża kuchnia i dwie łazienki.Rozglądając się wokoło zauważyłam nagle,że Artur mi się przygląda i powiedziałam:
-czy coś się stało?
-nie,tylko zastanawiam się dlaczego tak się rozglądasz-powiedział uśmiechając się
-patrzę,ponieważ wasz dom bardzo mi się podoba i jestem ciekawa gdzie jest twój pokój-odpowiedziałam również uśmiechając się
-jest na górze i choć zaprowadzę cię skoro chcesz go obejrzeć
-pewnie,choć my
Weszliśmy po schodach prowadzących na górną część domu.Gdy byliśmy już na górze skręciliśmy w prawo i doszliśmy na sam koniec korytarza.Zatrzymaliśmy się przy ostatnich drzwiach i Artur powiedział:
-tu jest mój pokój,proszę wejdź pierwsza

Ostatnio edytowany przez Lilith89 (2011-11-28 11:17:43)

Offline

 

#20 2011-11-27 17:46:41

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

Przepuścił mnie przodem,a ja po chwili otworzyłam drzwi i weszłam do środka,a za mną Artur.Na pierwszy rzut oka zobaczyłam na wprost mnie duże okno i po prawej stronie biurko.Następnie po lewej stronie znajdowało się niewielkie pojedyncze łóżko.Pokój był jasny,a to dzięki wanilinowej tapecie.Na niej dobrze odbijały się zaraz za drzwiami dwie wysokie pułki,na których leżały książki.Po chwili zdałam sobie sprawę,że za długo się przyglądam i zrobiło mi się głupio.Niestety zauważył to i się roześmiał mówiąc:
-pięknie wyglądasz jak masz takie czerwone rumieńce
-bardzo śmieszne-powiedziałam ze złością
-ok,lepiej usiądźmy i porozmawiajmy skoro po to tu przyszłaś
Po czym oboje usiedliśmy na jego łóżku.Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć,a właściwie od czego zacząć.Miałam do niego dużo pytań,zwłaszcza jeśli chodziło o wampiry.Trochę irytowało mnie to,że przez cały ten czas to przede mną ukrywał.Nie mogąc już dłużej tego wytrzymać powiedziałam:
-długo polujesz na wampiry?
-nie,ponieważ od nie dawna rodzice pozwolili mi uczestniczyć w tym polowaniu ze względu na to,że jestem już dość silny i dorosły-odpowiedział zadowolony
-rozumiem,a czy cały czas odkąd jest tu twoja rodzina polujecie na wampiry?były tu cały czas?
-nie,dopiero od paru lat tu są,ale były tu już wcześniej
-jak to wcześniej?-spytałam zaciekawiona
-mój dziadek opowiadał mi,że też na nie tu polował i myślał,że już wszystkie zabili,ale mimo to gdzieś jeszcze przeżyły i nadal zaczynają atakować ludzi,a większość z nich nie zabijają tylko przemienia w swoich
-jak to możliwe,że mieszkam tu od tylu lat i nigdy żadnego nie widziałam,aż do dzisiaj
-to dobrze,staraliśmy ich trzymać jak najdalej od miasta,ale niestety jest ich coraz więcej i ciężko nad nimi wszystkimi nadążyć
-potrzebujecie naszej pomocy i jeśli chodzi o moją rodzinę na pewno dziadkowie się zgodzą,żeby wam pomóc w końcu sami nie dacie rady wszystkich zabić
-nie zgadzam się na to i nawet o tym nie myśl bo prędzej zginiesz niż nam pomożesz,a tego nikt z nas by nie chciał
-może teraz bym nie dała rady,ale mogłabym się nauczyć jeśli byś mi pokazał jak z nimi trzeba walczyć
-wykluczone i więcej nawet mi o tym nie wspominaj-powiedział zdenerwowany tą rozmową
-zobaczysz,jeszcze będziesz mnie prosić o pomoc-odpowiedziałam oburzona
-mam nadzieje,że nie będę musiał-po czym zamilkł i zamyślił się na chwile nad czymś
Nagle otworzyły się drzwi od pokoju,a ja z wrażenia podskoczyłam zamykając przy tym oczy.Na szczęście nikt tego nie zauważył,a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam,że w drzwiach stoi ojciec Artura.Popatrzył się na nas i powiedział:
-witajcie,przepraszam,że przeszkadzam,ale chciałem powiedzieć,że zabiliśmy go
-dobrze tato-odezwał się nagle Artur
-nie chce wyganiać twojej koleżanki,ale myślę,że powinieneś ją odprowadzić do domu zanim zjawią się inni i przez pewien okres nie powinna się tu kręcić dla swojego bezpieczeństwa
-wiem tato,już jej mówiłem o tym i zaraz ją odprowadzę
-do zobaczenia Kiro-odezwał się i wyszedł nie czekając na odpowiedź
Dobrze wiedział,że będę oburzona tym wszystkim i nawet nie miałam ochoty mu nic mówić.Z drugiej strony nie chciałabym wpaść w ręce jakiemuś wampirowi sama,ale ta ciągła próba chronienia mnie irytowała.Artur widząc moje zdenerwowanie powiedział do mnie:
-mój ojciec ma rację i proszę nie gniewaj się na niego
-rozumiem i lepiej już choć my-odpowiedziałam z sarkazmem
-dobrze, jak chcesz
Oboje wstaliśmy z łóżka i po chwili wyszliśmy z jego domu.Będąc już na dworze przemieniliśmy się w wilki i puściłam Artura przodem.Biegnąc za nim zauważyłam,że słońce jest już dość wysoko co oznaczało,że jest już popołudnie.Dziwiłam się,że minęło tyle czasu,a moi dziadkowie nawet po mnie nie przybiegli jak robili to zawsze.Miałam tylko nadzieje,że nie są na mnie źli i jak wrócę nie zrobią mi żadnej awantury.Gdy dobiegliśmy do domu zatrzymaliśmy się przed ogródkiem.Oczywiście Kieł widząc nas już jako ludzi bardzo się ucieszył i zaczął szczekać oraz machać ogonem na przywitanie.Oboje pogłaskaliśmy go,żeby się uspokoił.Na dworze nie było nikogo.Dziadkowie widocznie siedzieli w domu,ale nie wyszli na powitanie.Najwyraźniej nawet nie zwrócili uwagi na szczekającego Kła.Po chwili Artur odezwał się do mnie:
-słuchaj Kiro nie powinnaś teraz chodzić do lasu na polowania z rodziną,ponieważ ostatnio zrobiło się tu bardzo niebezpiecznie,a ja nie chce żeby coś ci się stało
-wiem i przestań już mi to powtarzać
-rozumiem,że się złościsz,ale teraz powinnaś zająć się nauką,a nie polowaniami,zrobisz to dla mnie?
-nie jestem samobójcą,ale mam nadzieje,że nie będę musiała długo czekać
-jeśli coś się zmieni dam ci znać,dobrze?
-ok,ale ty też coś mi obiecaj
-to zależy o co chodzi-powiedział zaskoczony
-chce żebyś na siebie uważał i odwiedzał mnie jak to będzie tylko możliwe,dobrze?
-dobrze,postaram się
Po czym oboje się do siebie uśmiechnęliśmy i Artur podszedł do mnie bliżej przytulając mnie do siebie.Dzięki temu poczułam znowu jego piękny zapach skóry,który tak lubiłam.Nagle jednak oprzytomniałam przypominając sobie o dziadkach i pocałowałam go szybko na pożegnanie.Był tym trochę zdziwiony,ale nic się nie odezwał.Popatrzył tylko w stronę domu,a potem na mnie uśmiechając się.Następnie odwrócił się i zaczął biec w stronę lasu przemieniając się z powrotem wilka i znikając w gęsty lesie.Nie czekając długo przed bramą weszłam w końcu na ogródek,a potem do domu.Dziadkowie siedzieli oboje w kuchni szykując obiad.Gdy mnie zobaczyli ku mojemu zdziwieniu uśmiechnęli się do mnie i powiedzieli:
-witaj Kiro,podejdź do stołu dziecko-powiedziała babcia
-witajcie,mam nadzieje,że nie jesteście na mnie źli?-spytałam chcąc wyjaśnić co się dzieje
-nie jesteśmy z tego zadowoleni owszem-powiedział dziadek
-nie możemy ci przecież zabronić się widywać z chłopakiem-odpowiedziała babcia
-chłopakiem-pomyślałam-musieli mnie widzieć jak się z nim żegnam-zamyśliłam się na chwile,gdy nagle powiedziała do mnie babcia:
-skarbie,zjedz obiad i idź przygotuj się do szkoły,ponieważ skończyły ci się już ferie-powiedział dziadek
-tak,wiem i na pewno będę musiała coś powtórzyć
-musisz,żebyś nie dostała złej oceny-uśmiechnęła się babcia
-chciałabym was prosić,żebyśmy nie chodzili na razie do lasu na polowania,ponieważ będę musiała się uczyć i chciałabym jeść przez jakiś czas normalne jedzenie
-dobrze, jak chcesz-ucieszyła się babcia
Po zjedzeniu obiadu poszła do siebie mówiąc do dziadków:
-to do zobaczenia na kolacji-uśmiechnęłam się i poszłam do siebie
Będąc w pokoju wzięłam się za naukę.Po jakimś czasie byłam przygotowana na zajęcia i nie chcąc myśleć już o tym,zaczęłam myśleć o Arturze i o tym co powiedzą ludzie jutro w szkole jak mnie zobaczą.Martwiło mnie to trochę.Będę musiała coś wymyślać.Następnie udałam się na kolację i zjadłam ją szybko,ponieważ byłam bardzo głodna,a z przyzwyczajenia od polowania i jedzenia czegoś większego niż zwykle.Następnie udałam się na górę spać.

Ostatnio edytowany przez Lilith89 (2011-11-28 11:26:04)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.danny-phantom.pun.pl www.queen-kajol.pun.pl www.erableacha.pun.pl www.forumquendi.pun.pl www.gwiezdneszczury.pun.pl