Ksiê¿niczka Mithrilowej Hali
Tak jako¶ mnie nasz³o, ¿eby co¶ naskrobaæ. No i wyszed³ mi prolog do d³u¿szego opowiadania, które od dawna siedzi mi w g³owie. Poczytajcie, po¶miejcie siê, komentujcie, bêdê wdziêczna za ka¿d± poradê Mi³ej lektury!
Prolog czê¶æ 1
Noc mia³a siê ku koñcowi. Na horyzoncie ja¶nia³a linia zwiastuj±ca bliski ¶wit. W ciemnym, ponurym borze wci±¿ jednak panowa³ ponury mrok, gdy¿ gêsto rosn±ce drzewa przepuszcza³y przez swoje roz³o¿yste korony niewiele ¶wiat³a. Duszna, milcz±ca atmosfera lasu zosta³a zak³ócona przez nios±cy siê echem têtent kopyt. Zza zakrêtu s³abo widocznej ¶cie¿ki wy³oni³ siê je¼dziec na spienionym koniu. Rumak bieg³ tak szybko, ¿e ka¿dym krokiem rozpryskiwa³ mokr± ziemiê, ochlapuj±c swoje boki i p³aszcz je¼d¼ca b³otem. Cz³owiek dosiadaj±cy wierzchowca co chwilê ogl±da³ siê za siebie. Jego sp³oszony wzrok i szybki oddech odzwierciedla³y strach, który towarzyszy³ mu ca³± drogê. Nagle w¶ród drzew mignê³a jasna sylwetka czworono¿nego stworzenia, które bieg³o lasem po prawej stronie równolegle do ¶cie¿ki. Nied³ugo potem dogoni³a j± druga podobna postaæ. Dosiadaj±cy konia przynagli³ rumaka do jeszcze szybszego biegu. Dzielne zwierzê zar¿a³o g³o¶no i ostatkiem si³ pogalopowa³o dalej. Wierzchowiec pokona³ b³yskawicznie nastêpny zakrêt drogi, któr± parê metrów dalej zagradza³ pieñ, powalonego podczas ostatniej burzy, grubego drzewa. Tylko ta przeszkoda dzieli³a wêdrowca od wyra¼nego prze¶witu miêdzy drzewami – wyj¶cia z lasu. Serce mê¿czyzny wype³ni³a nadzieja, ¿e byæ mo¿e ujdzie z ¿yciem. Uczucie to zgas³o natychmiast, gdy przy powalonym drzewie pojawi³y siê istoty, które go ¶ciga³y. Nieco tylko mniejsze od konia potwory sta³y mocno na potê¿nych ³apach uzbrojonych w ostre, d³ugie pazury. Ich prawie bia³a sier¶æ ja¶nia³a w pó³mroku, ale mocniej b³yszcza³y krwistoczerwone oczy. Monstra szczerzy³y k³y prezentuj±c paszcze pe³ne olbrzymich ¿ó³tych zêbów. Widok by³ przera¿aj±cy, strach ¶cisn±³ serce cz³owieka, jednak rumak bojowy, którego dosiada³ nie waha³ siê ani chwili. W pe³nym galopie przebieg³ miêdzy demonicznymi zwierzêtami i jednym p³ynnym skokiem pokona³ le¿±ce drzewo. Zachwia³ siê lekko przy l±dowaniu, ale szybko odzyska³ równowagê i popêdzi³ przed siebie. Ratunek by³ ju¿ blisko, lecz bestie nie odpu¶ci³y. Desperacko rzuci³y siê w pogoñ zbli¿aj±c siê do wierzchowca na bardzo blisk± odleg³o¶æ, ryzykuj±c otrzymanie zabójczego ciosu kopyta. Ale by³o ju¿ za pó¼no. Podró¿nik i jego koñ wypadli z lasu na zalan± pierwszymi promieniami s³oñca ³±kê. Cz³owiek odwróci³ twarz w stronê blasku, ciesz±c siê ciep³em, które czu³. Natomiast potwory zatrzyma³y siê na skraju skupiska drzew, cierpi±c pod wp³ywem tak o¶lepiaj±ce jasno¶ci. Z g³o¶nym skowytem bólu cofnê³y siê w g³±b boru, przyjrza³y siê jeszcze raz je¼d¼cowi, powoli odwróci³y siê i uciek³y. Mê¿czyzna odetchn±³ z ulg±. Prze¿y³…
Offline
Ksiê¿niczka Mithrilowej Hali
Prolog cze¶æ 2
Po g³ównej izbie niewielkiej wiejskiej chaty rozchodzi³o siê przyjemne ciep³o p³yn±ce z ra¼no pal±cego siê ognia na palenisku. Niedaleko od ¼ród³a ¶wiat³a siedzia³a w bujanym fotelu kobieta w ¶rednim wieku. Ubrana by³a w proste, lecz schludne szaty brunatnego koloru, jej w³osy naznaczone paroma siwymi nitkami zwi±zane by³y w kok i ukryte pod chustk±. Pod zrêcznymi palcami niewiasty powoli powstawa³ rysunek haftowany na kawa³ku materia³u. Kobieta co chwilê z lekkim u¶miechem spogl±da³a na ko³yskê stoj±c± przy jej lewem boku. Dziecko le¿±ce w niej spa³o spokojnie otulone niebieskim kocykiem. Nic nie m±ci³o spokoju panuj±cego w izbie. Tylko od czasu do czasu da³o siê s³yszeæ trzask polan w palenisku czy ¶wist wiatru przeciskaj±cego siê przez szpary. Opiekunka wsta³a z miejsca, aby siêgn±æ po brakuj±c± jej do ukoñczenia haftu niæ. Nagle zamar³a na chwilê tkniêta z³ym przeczuciem. By³o ono tak intensywne, ¿e a¿ ba³a siê odwróciæ. Zmusi³a swoje cia³o do wykonania ruchu wy³±cznie sam± si³± woli. Z jej ust wydoby³ siê jêk przera¿enia, gdy ujrza³a jaki „go¶æ” zawita³ do domu. Wysoki na dwa metry potwór, stoj±cy na dwóch nogach, poro¶niêty by³ d³ug±, gêst±, czarn± sier¶ci±. Jego cia³o by³o szczup³e, ale z wyra¼nie zarysowanymi miê¶niami widocznymi nawet pod futrem. Podobna do wilczej twarz nic nie wyra¿a³a a to z powodu zupe³nie czarnych oczu pozbawionych têczówek. Jednak najbardziej rzucaj±c± siê w oczy cech± wygl±du bestii by³y zdobi±ce koñce jej palców dziesiêciocentymetrowe b³yszcz±ce jak srebro pazury. Zwierzê zdawa³o siê nie zauwa¿aæ kobiety znieruchomia³ej przy ogniu, bo intensywnie wpatrywa³o siê w ¶pi±ce dziecko. W jednej chwili czas jakby przyspieszy³. Wilczopodobny stwór poruszy³ siê b³yskawicznie, pochyli³ siê nad ko³ysk± i porwa³ malca w ramiona. Niania krzycz±c rzuci³a siê ratowaæ dziecko, ale nie zd±¿y³a zbli¿yæ siê do porywacza. Potwór machn±³ jedn± rêk± i prawie od niechcenia podrzynaj±c kobiecie gard³o. Krew trysnê³a na bielone ¶ciany pokoju maluj±c na nich czerwone ¶lady. Bliska ¶mierci ofiara osunê³a siê na ziemiê trzymaj±c siê za szyjê. W jej oczach zgas³o ¿ycie, a na deskach pod³ogi zaczê³a rozp³ywaæ siê kleista krwawa plama. Bestia trzymaj±c pewnie wci±¿ u¶pione dziecko, zmarszczy³a nos napawaj±c siê zapachem ¶wie¿ej krwi. Potem tak nagle jak siê pojawi³a, tak nagle znik³a pozostawiaj±c po sobie jedynie nienaturalny ch³ód…
Offline
Najwy¿szy Kleryst
Ju¿ jestem ciekaw dalszego ci±gu. Uwaga tylko jedna i to drobniutka - w czê¶ci pierwszej prologu, w trzecim zdaniu, po s³owach "w ciemnym, ponurym borze" powinno chyba byæ "panowa³" albo co¶ podobnego. Brakuje mi okre¶lenia obecno¶ci mroku.
CZEKAM na ci±g dalszy.
A propos - a jak tam t³umaczenie?
Offline
Naprawdê mo¿na by³o poczuæ klimat obu miejsc, tylko teraz jak nie napiszesz z tego ksi±¿ki to ze¿re mnie ciekawo¶æ
Offline
Najwy¿szy Kleryst
Ta ona ciekawo¶æ to ju¿ mnie podgryza, podszczypuje, ³echcze, dra¿ni i niecierpliwi. Ci±g dalszy PLEASE!!!!!!
Offline
Ksiê¿niczka Mithrilowej Hali
O rany! Nie spodziewa³am siê, ¿e a¿ tak siê wam spodoba³o Dziêkujê! Musicie jednak uzbroiæ siê w cierpliwo¶æ, bo to nie jest tak hop siup napisaæ co¶ ³adnego
Co do tej ksi±¿ki, to kto wie... Ale Raistlin, pamiêtaj - i tak nie wyjdê za Ciebie za m±¿, gdy ju¿ bêdê s³awn± pisark± XD Przykro mi
Offline
Ksiê¿niczka Mithrilowej Hali
Aby umiliæ wam nieco czekanie na dalszy ci±g, obejrzyjcie jak mniej wiêcej maj± wygl±daæ niektórzy bohaterowie (jeszcze nie maj± imion )
Offline
Ksiê¿niczka Mithrilowej Hali
Rozdzia³... - Podarunki
Eli opieraj±c siê plecami o pieñ drzewa próbowa³a z³apaæ oddech. Rozejrza³a siê szukaj±c reszty dru¿yny. Na drzewie po drugiej stronie ¶cie¿ki siedzia³a Maya, która pos³a³a jej bezradne spojrzenie. Pozosta³ych towarzyszy nie widzia³a. My¶li Elizabeth pêdzi³y jak szalone, gdy zastanawia³a siê jak mog± wydostaæ siê z tego magicznego lasu, a przede wszystkim uciec jak najdalej od smoka. Eli przeklê³a w my¶lach, gdy us³ysza³a ciê¿kie kroki zbli¿aj±cego siê potwora. Mia³a nadziejê, ¿e znajduj± siê do¶æ wysoko na drzewach ukryci w¶ród listowia, wiêc niewidoczni dla oczu gada. Dziewczyna nieznacznie odwracaj±c g³owê zaczê³a wypatrywaæ smoka przez prze¶wit miêdzy ga³êziami. Po jakim¶ czasie ujrza³a b³ysk zielonych ³usek odbijaj±cych promienie s³oñca. Smok przystan±³ niedaleko od drzewa, na którym siedzia³a Eli. Dziewczyna zamar³a i ku swojemu zdziwieniu us³ysza³a, ¿e potwór siê ¶mieje.
- Maleñki cz³owieczku, wiem, ¿e tu jeste¶ – odezwa³ siê smok. G³os mia³ g³êboki, w brzmieniu podobny do grzmotu nadchodz±cej burzy. – Nie bój siê. Znam twój zapach. Jest co prawda trochê bardziej ¶wie¿y ni¿ ostatnim razem, ale wci±¿ go pamiêtam. Zejd¼ do mnie cz³owieczku, nie skrzywdzê ciê.
Zwierzê wypowiedzia³o te s³owa spogl±daj±c w górê, prosto na Eli, która mia³a prawdziwy dylemat. Ba³a siê zej¶æ, ale nie wiedzia³a te¿ co siê stanie, gdy nie pos³ucha rozkazu smoka. I te dziwne s³owa… Bardziej ¶wie¿y zapach? O co tu chodzi? Spojrza³a w bok i napotka³a wzrok ciemnych oczu Mai, która tylko wzruszy³a ramionami i roz³o¿y³a rêce z typow± dla niej beztrosk±. Eli u¶miechnê³a siê do niej nerwowo, zastanawiaj±c siê czy jej przyjació³ka zna w ogóle uczucie lêku. Elizabeth westchnê³a i gratuluj±c samej sobie nierozwagi, ale te¿ mêstwa, zeskoczy³a z drzewa l±duj±c tu¿ przed smokiem.
By³ olbrzymi, dwa razy wiêkszy od kobiety, która czu³a siê przy nim ma³a jak mysz. Wygl±d gada budzi³ respekt. Masywne ³apy z potê¿nymi pazurami, osadzony na do¶æ krótkiej szyi ³eb o piêknym profilu i lekko zakrzywionymi do ty³u dwoma rogami podobnymi do szabli wykonanych ze szlachetnych zielonych kamieni. Skrzyd³a, z powodu braku miejsca, mia³ ciasno z³o¿one i mocno przyci¶niête do boków. Jednak dopiero, gdy Eli skrzy¿owa³a wzrok ze smokiem, poczu³a szacunek do tego szlachetnego zwierzêcia. W zielono – z³otych têczówkach i onyksowych ¼renicach gada kry³a siê m±dro¶æ wielu wieków. Zadziwiaj±ce by³o to, ¿e spojrzenie pos³ane Elizabeth nie by³o gro¼ne i gniewne, ale raczej zaciekawione i radosne, tak jakby stary potwór czu³ zadowolenie z powodu spotkania. Dziewczyna ju¿ bardziej o¶mielona rozci±gnê³a wargi w u¶miechu.
***
Wtorki mi s³u¿±, bo zazwyczaj mam natchnienie w tym dniu. Niestety wena nie chcia³a wspó³pracowaæ i jak widaæ nie ma trzeciej czê¶ci prologu, tylko fragment wyrwany ze ¶rodka. My¶lê, ¿e za jaki¶ czas wszystko po³±czy siê w ca³o¶æ. No i podczas pisania tego fragmentu przysz³o mi do g³owy mnóstwo innych pomys³ów. Mo¿e opowiadanie wyro¶nie na ksi±¿kê
Offline
Najwy¿szy Kleryst
No, no, no. Fragmencik taki bardziej ciekawy. A mnie ciekawo¶æ bierze, jak i gdzie smok i Eli spotkali siê pierwszym, a mo¿e tylko poprzednim, razem. I czy tylko raz? A ten smok, to przepraszam, z jakich smoków? Takich co to niby krwio¿ercze a w rzeczywisto¶ci nie tak ca³kiem/ A mo¿e z takich m±drzejszych niby a w³a¶nie bardzo krwio¿erczych? A te dwie dziewczyny to niby co na drzewach robi±? A ta Maja to niby czemu taka odwa¿na, a mo¿e tylko lekkomy¶lna? A jeszcze...
Chyba skoñczê z pytaniami, mogê autorkê wkurzyæ.
Offline
Ksiê¿niczka Mithrilowej Hali
Spokojnie Janku. Wszystkiego siê dowiesz w swoim czasie Tylko cierpliwo¶ci
Offline
Najwy¿szy Kleryst
No i gdzie te dalsze ci±gi? Kucyk siê znarowi³, Ksiê¿niczka strzeli³a focha czy mo¿e, jak to z Paniami bywa, trzeba po rêkach ca³owaæ i do stóp siê chyliæ? Troszkê ju¿ krêgos³up sztywny ale jeszcze siê schylê.
Offline
Ju¿ Ci pisa³em na priv ¿e ¶wietne, ale napiszê jeszcze raz, by nie by³o ¿e nie czytam Nasuwaj± mi siê podobne pytania jak Jankowi, mam nadzieje, ¿e bêdziesz siê bardzo nudzi³a na wyk³adach i napiszesz nam kolejne czê¶ci
Offline
Weronika, by³o by ¶wietnie gdyby¶ kontynuowa³a to opowiadanie, naprawdê mi siê spodoba³o i wci±¿ liczê na dalsz± jego czê¶æ.
Offline
Najwy¿szy Kleryst
Arvina albo uda³a siê na d³u¿sze wakacje, albo cierpi na twórcze wypalenie, albo jest zajêta jak cholera, albo w³a¶nie walczy z jakim¶ kucykiem.
Offline
Ksiê¿niczka Mithrilowej Hali
Prolog czê¶æ 3
Matt by³ bardzo zadowolony z dzisiejszego dnia. Po raz pierwszy po d³ugiej zimie móg³ wyprowadziæ razem z synem Rickiem stadko owiec na pastwisko. Wreszcie przysz³a wiosna, a ciep³o dobrze s³u¿y³o na stare ko¶ci. Pasterz przyjrza³ siê zwierzêtom i u¶miechn±³ siê, bo nic nie zak³óca³o jego spokoju. Zawo³a³ syna, daj±c mu znak, ¿e czas na razie wracaæ do chaty, gdzie czeka³a na nich inna praca. Trzeba by³o naprawiæ dach, bo ostre mrozy zniszczy³y parê dachówek. Pasterz i jego syn byli ju¿ w po³owie drogi do domu, gdy us³yszeli alarmuj±ce szczekanie owczarka pilnuj±cego owiec. Mê¿czy¼ni odwrócili siê i ujrzeli do¶æ dziwny widok – pies sta³ z ³bem uniesionym ku górze i szczeka³ zapamiêtale w stronê b³êkitnego nieba.
- Czy¿by nasz Bob oszala³ na stare lata? – zwróci³ siê Matt z u¶miechem do Ricka, który parskn±³ ¶miechem.
Lecz po chwili u¶miech zosta³ starty z twarzy m³odzieñca. Przyjrza³ siê dok³adniej pozornie czystemu niebu, na którym pojawi³o siê oko³o 10 maleñkich punkcików, przybli¿aj±cych siê ze sta³± prêdko¶ci±.
- Ojcze, spójrz! Co to takiego? – zapyta³ Rick wskazuj±c palcem na obiekty na niebie.
Matt zmru¿y³ oczy, a potem gwa³townie je otworzy³.
- Smoki…! Na Cesarzow±, to smoki! – wydusi³ z siebie pasterz. – Biegnij do wioski, synu i bij na alarm!
Rick popêdzi³ najszybciej jak móg³, jednak pomoc przyby³a za pó¼no. Ósemka m³odych, szarych smocz± raz za razem atakowa³a stado owiec nale¿±ce do Matta. Zwierzêta ucieka³y w pop³ochu, lecz nie mog³y znale¼æ schronienia na otwartej ³±ce przed truj±cym oddechem, zêbami i pazurami atakuj±cymi z nieba. Po krótkim czasie smoki zaczê³y siê wycofywaæ, odlatuj±c z krzykiem, który w uszach Matta brzmia³ jak ¶miech. Rick znalaz³ ojca na skraju pastwiska, gdzie z zaci¶niêtymi ustami przygl±da³ siê krwawym ¶ladom na trawie – jedynemu ¶wiadectwu rzezi jaka siê przed chwil± rozegra³a. Pasterz spojrza³ na syna i powiedzia³:
- Id¼ powiedz matce, ¿eby spakowa³a nam trochê jedzenia. Potem przygotuj wóz. Jedziemy do stolicy.
Offline
Ksiê¿niczka Mithrilowej Hali
Rozdzia³ pierwszy
Atmosfera w ksi±¿êcej sali tronowej by³a tak ponura, ¿e otacza³a zgromadzonych jak ciê¿ka mg³a. Ksi±¿ê Elmin spogl±da³ ze zmarszczonymi brwiami na stoj±cych przed nim ludzi. Po lewej stronie zebra³a siê grupka wie¶niaków z wioski le¿±cej o pó³ dnia drogi od zamku. W¶ród nich uwagê zwraca³ na siebie starszy mê¿czyzna w stroju pasterza, wygl±daj±cy na przywódcê tej zgrai oraz m³oda dziewczyna, której ci±g³y p³acz dzia³a³ Elminowi na nerwy. Po prawej stronie ksiêcia, naprzeciwko wie¶niaków sta³o dwóch mê¿czyzn. Jeden z nich ubrany by³ w bogat±, fioletow± szatê siêgaj±c± a¿ do ziemi. D³onie ukry³ w szerokich rêkawach stroju, na którym tylko uwa¿ny obserwator móg³ zauwa¿yæ delikatne b³yski wywo³ane przez aktywne zaklêcia ochronne. Ubranie drugiego mê¿czyzny stanowi³o kontrast z przepychem szaty jego s±siada. P³aszcz ciemnow³osego przybysza by³ poplamiony b³otem, a reszta odzienia okurzona. W komnacie znajdowa³a siê jeszcze jedna osoba. By³a to m³oda kobieta, a zajmowane przez ni± miejsce tu¿ u boku ksiêcia ¶wiadczy³o o jej wysokiej randze na dworze. W istocie by³a to córka Elmina, ksiê¿niczka Aurora. Szkar³atna suknia, któr± mia³a na sobie podkre¶la³a p³omienny kolor jej w³osów upiêtych wysoko i przyozdobionych diademem. Jednak choæ dziewczyna by³a smuk³a i zgrabna, urodê odbiera³y jej mocno zaci¶niête usta i wiecznie spuszczony w ge¶cie poddañstwa wzrok.
Ksi±¿ê Elmin przesun±³ jeszcze raz wzrokiem po stoj±cych przed nim osobach, odchrz±kn±³ i zwróci³ siê do wie¶niaków:
- Witajcie pasterze! Jakie¿ zmartwienie sprowadzi³o was na dwór?
Tak jak w³adca siê spodziewa³ na przód wyst±pi³ starszy pasterz, zdj±³ z g³owy wys³u¿ony kapelusz i lekko siê sk³oni³.
- Panie mój, wydarzy³a nam siê straszna tragedia, a w³a¶ciwie dwie – rozpocz±³. – Wczoraj po raz pierwszy wyprowadzi³em owce na pastwisko. Mo¿esz mi panie mój nie wierzyæ, ale ca³e stado, co do jednej sztuki, zosta³o zabite przez… przez smoki, panie mój. Smoki!
W sali zapad³a cisza. Nawet ³kaj±ca wie¶niaczka umilk³a.
- Smoki. powiadasz? – upewni³ siê ksi±¿ê.
- Tak, panie. Szare bestie, widaæ ¿e m³ode jeszcze. Spad³y z nieba, ze wschodu, a po chwili owiec ju¿ nie by³o – pasterz przerwa³ na chwilê, a potem podj±³ z now± energi±. – Ale co tam owce, panie! Zwierzêta siê kupi inne, ale ta dziewczyna straci³a synka – wie¶niak mówi±c to podszed³ do p³acz±cej kobiety.
- Mój ma³y Ralf, moje maleñstwo… - zawodzi³a. – I jeszcze moja matka, nie ¿yje… Zabita…
Dziewczyna ca³kiem siê rozklei³a, pad³a na kolana kryj±c twarz w d³oniach. Elmin popatrzy³ na ni± przez chwilê i zapyta³:
- Dziecko te¿ porwa³y smoki?
- Nie, panie. Chyba nie – odpowiedzia³ z wahaniem pasterz. – Nie wiemy, co zabra³o dziecko. W chacie znale¼li¶my tylko babkê dzieciaka, która siê nim zajmowa³a przez noc. By³a martwa, co¶ poder¿nê³o jej gard³o. Straszny widok, panie. Krew na ¶cianach… Gorzej ni¿ podczas szlachtowania ¶winiaka.
Offline
Najwy¿szy Kleryst
Zaczyna siê robiæ krwawo. W±tków te¿ zaczêtych niema³o. Ciekaw jestem jak powi±¿esz lu¼ne koñce. Ciekawi mnie, jak powi±¿esz Eli, Majê z Rickiem i Elminem. Czekam z rosn±cym zaciekawieniem.
Offline
Ksiê¿niczka Mithrilowej Hali
He he, wszystko ju¿ dok³adnie jest przemy¶lane. Powiem tylko, ¿e ci pasterze to postacie epizodyczne - wystêpuj± tylko w tym rozdziale. A reszta... Oj, bêdzie siê dzia³o. Mam nawet pomys³ na drug± czê¶æ.
Offline
Rycerz Korony
Piêkne, plastyczne opisy. Jakbym ogl±da³ obraz . Masz talent! Widzê, ¿e nast±pi³a przerwa, ale George R.R. Martin nauczy³ mnie cierpliwo¶ci.
Offline