DragonLance Forum

Forum dla fanów DragonLance, książek fantasy oraz RPG.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#21 2011-11-28 11:34:56

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

13.Pierwsze spotkanie z ludźmi po feriach:
Gdy tylko obudziłam się rano zobaczyłam,że mam jeszcze 10 minut do swojego budzika.Byłam tak zdenerwowana,że czułam się jakbym to był pierwszy dzień w nowej szkole.W sumie to po części była racja,ponieważ nie byłam już zwykłą dziewczyną jak wcześniej.Przecież zostałam wilkiem.Po tej chwili rozmyślania nad szkołą w końcu wstałam i wyłączyłam budzik.Następnie ubrałam się.Był marzec,więc jak na tą porę roku jeszcze dość chłodno.Dlatego ubrałam długie spodnie i bluzę.Chciałam tym jak najwięcej przykryć moje ciało,które od czasu przemiany było ciemniejsze,umięśnione,a na dodatek miałam dłuższe i gęste włosy oraz ten dziwny tatuaż.Nagle popatrzyłam na zegarek i zobaczyłam,że zostało mi tylko 20 minut do autobusu.Nie czekając długo wzięłam ze sobą plecak i zbiegłam na dół.Na dole czekali już na mnie dziadkowie,którzy na mój widok ucieszyli się i oboje
powiedzieli:
-witaj Kiro
-choć szybko zjedz śniadanie,ponieważ nie chcemy,żebyś spóźniła się do szkoły-dodała babcia
-witajcie,wiem trochę się zasiedziałam w pokoju
Byłam zdziwiona,że tak szybko czas mi zleciał.Nie myśląc już o tym szybko zjadłam śniadanie,a następnie pożegnałam się z dziadkami i wybiegłam na autobus.Było mi przykro,że nadal musiałam chodzić na niego sama,ponieważ Artur uczył się w innym.Aczkolwiek cieszyłam się,że go poznałam,ponieważ w szkole nie miałabym szans z zabójczo przystojnym Erykiem.Z resztą teraz już mnie nie interesował,ponieważ miałam Artura.Powiedziałam to uśmiechając się do siebie.Potem pomyślałam,że musiało to dziwnie wyglądać.Samotna dziewczyna uśmiechająca się do siebie.Po czym zaśmiałam się.Gdy doszłam na przystanek nikogo tam nie było,z resztą jak zawsze,ponieważ mój dom był jedynym w okolicy.Usiadłam,więc na ławce i patrząc na zegarek miałam jeszcze 5 minut do autobusu.Mam nadzieje,że już nie pojechał-pomyślałam przez chwilę.Potem zamyśliłam się co mogłabym powiedzieć Kini na temat mojego nowego wyglądu.Nie minęła chwila,gdy nagle usłyszałam dźwięk zbliżającego się autobusu.Wyjrzałam na ulicę,ale go nie widziałam.Dopiero po chwili doszło do mnie,że mam teraz lepszy słuch i autobus powinien się za chwilę pojawić.Faktycznie tak było.Chwile później przyjechał.Gdy tylko podjechał wsiadłam do niego i pojechałam do szkoły.Wysiadłam z niego na przystanku,który znajdował się ulicę przed moją szkołą.Razem ze mną wyszli inni ludzie i dużo uczniów w podobnym wieku jak ja.Na szczęście nikogo
z nich nie znałam i nie przyglądali mi się zbytnio.Do szkoły szłam powoli.Miałam w końcu jeszcze 15 minut do zajęć.Nadal stresowałam się pierwszym dniem spędzonym w szkole jako wilk.Bałam się,że ktoś mnie tak rozzłości,że będę zmuszona zamienić się wilka i wtedy każdy odkryje kim jestem,a tego bym nie chciała.Musiałam to utrzymać w tajemnicy jak obiecałam dziadkom.Zbliżając się do szkoły zauważyłam,że z przeciwnej strony idzie moja przyjaciółka Kinia.Była jeszcze dość daleko,więc jako człowiek nie mogła mnie rozpoznać.Miałam tylko nadzieje,że gdy mnie zauważy rozpozna mnie i nie będzie wypytywać o to dlaczego się tak zmieniłam.Zaraz spostrzegłam,że przy wejściu do szkoły stoi Eryk.Przez chwile miałam wrażenie,że nasze spojrzenia się spotkały jakby i on mnie zauważył.Jednak jak to mogło być możliwe.Byłam nadal dość daleko.To musiało oznaczać jedno.Nie mógł być zwykłym człowiekiem.Dopiero teraz do mnie doszło,że jego budowa przypominała tam tego wampira,którego spotkałam w lesie.Miał jasną cerę i wyraźnie ciemne brązowe oczy co nie zgadzało się z tam tym wampirem.On miał przecież czerwone.Może to tylko zbieg okoliczności.Był jednak jeden sposób,żeby się przekonać.Jeśli był wampirem musiałam źle pachnieć jak pozostałe.Skoro tak będzie nie będę miała żadnych wątpliwości.Póki co nic nie czułam w powietrzu.Spoglądając tak na niego zauważyłam,że jestem już dość blisko szkoły.Właściwie nawet nie zauważyłam,że się zatrzymałam.Stałam przy małym parku koło szkoły.Było w nim dużo ławek,na których często przesiadywali uczniowie.Po chwili usłyszałam swoje imię.To nie mógł być nikt inny jak Kinia.Odwróciłam się w jej stronę i zobaczyłam,że do mnie biegnie.Następnie jeszcze raz popatrzyłam na wejście do szkoły,ale Eryka już nie było.Nagle usłyszałam zbliżającą się Kinie i odwróciłam się z powrotem.Przywitałam ją uśmiechem,a ona podbiegając do mnie zatrzymała się dopiero w moich ramionach przytulając mnie i przy tym mówiąc:
-witaj Kiro jak dawno się nie widziałyśmy,a ja tak bardzo się za tobą stęskniłam-po czym puściła mnie i stanęła naprzeciwko
-witaj Kinia to prawda minęło trochę czasu,a co tam u ciebie?-uśmiechnęłam się do niej i wzięłam ją pod ramię prowadząc w stronę szkoły
-u mnie nic ciekawego,nudziłam się całe ferie,a ty co robiłaś?-spytała zaciekawiona
-yyyyy...-nie wiedziałam co wymyślić,a nie mogłam powiedzieć jej prawdy,a przynajmniej całej,więc postanowiłam,że wspomnę o Arturze
-poznałam kogoś
-tak to super,a kto to taki?-spytała zaciekawiona,a ja cieszyłam się,że nie zwróciła uwagi na mój wygląd
-ma na imię Artur i myślę,że może wyjść z tego coś więcej niż zwykła znajomość-po czym uśmiechnęłam się do niej i przy okazji zrobiło mi się ciepło w brzuchu
-jak ja ci zazdroszczę,też bym chciała kogoś fajnego poznać-odpowiedziała zasmucona,ale zaraz dodała-musisz mnie z nim poznać ok?-powiedziała bardzo podekscytowana tym faktem
-dobrze,ale dopiero za jakiś czas,ponieważ mieszka kawałek ode mnie i powiedział,że na razie nie będzie miał czasu mnie odwiedzać,ale jak najbardziej ci go przedstawię jak tylko będę mogła
-to super już nie mogę się doczekać
-ja też,a teraz choć my do klasy bo się spóźnimy na zajęcia
Po tych słowach weszłyśmy do szkoły.Próbowałam wychwycić jakiś podejrzany zapach,ale ku mojemu zdziwieniu czułam tylko ludzki.Zaczęłam się rozglądać za Erykiem,ale nigdzie go nie widziałam.Widocznie poszedł już na zajęcia.Może później uda mi się go zobaczyć.Po chwili znaleźliśmy naszą klasę i weszłyśmy do środka.Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam z Kinia do swojej ławki.Zaraz przyszedł nauczyciel i zaczęła się pierwsza lekcja.Jak zwykle pierwsza ciągnęła się w nieskończoność.Na szczęście po jakimś czasie minęła i udałyśmy się z Kinia na następną.Niestety przez ten cały czas nie mogłam go znaleźć.Jakby się zapadł pod ziemię.Jednak przypomniałam sobie,że po trzeciej lekcji jest pora stołówki,na której powinien być.Czekałam na nią niecierpliwie przez następne zajęcia.W końcu skończyła się lekcja i obie z Kinia udaliśmy się na dół do stołówki.Po drodze nie wyczułam żadnego wampira.Gdy weszłam do stołówki nie było Eryka.To zachowanie sprawiło,że miałam pewne podejrzenia.Może bał się,że go rozpoznam i chciał to przede mną ukryć albo po prostu bał się naszego starcia.Faktycznie to mogłoby wyglądać nieprzyjemnie.Nie myśląc już o tym wzięłam z Kinią jedzenie i usiadłyśmy przy stoliku z innymi znajomymi z naszej klasy.Każdy z nich opowiadał co robił na feriach.Jak widać większość z nich gdzieś wyjechała i dobrze się bawiła.Jeden przez drugiego przechwalał się.Nagle zainteresowała ich moja osoba.Prawdopodobnie przez to,że nic się nie odzywałam.Jeden z nich powiedział do mnie:
-Kiro,a ty co się nic nie odzywasz?co robiłaś przez ferie?-spytał zaciekawiony
-ja nic ciekawego,była ciągle w domu nie tak jak wy-odezwałam się cicho i niechętnie
-aha-odpowiedział lekko poirytowany moją odpowiedzią,a potem dodał-a to ciekawe to dlaczego nabrałaś mięśni jakbyś coś ćwiczyła?-spytał lekko podenerwowany
-można powiedzieć,że trochę ćwiczyłam,w końcu nie mogłam siedzieć cały czas w domu-odpowiedziała chcąc,żeby nie pytał mnie o to więcej
-faktycznie Kiro,nie zauważyłam i masz teraz ciemniejszą skórę i gęstsze włosy jak ci się to udało zrobić bo też bym tak chciała-powiedziała zaciekawiona Kinia

Offline

 

#22 2011-11-28 11:35:54

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

-wiesz chodziłam trochę na siłownie,solarium i zaczęłam jeść więcej owoców oraz warzyw,więc pewnie przez te witaminy trochę lepiej wyglądam-uśmiechnęłam się próbując jak najlepiej skłamać
-masz rację,może też powinnam jeść więcej zdrowych rzeczy i iść na solarium oraz siłownie,żeby lepiej wyglądać-uśmiechnęła się,a ja ucieszyłam się,że nie zauważyła,że kłamię tak samo jak reszta
-więc jednak nie nudziłaś się w domu-odezwał się znowu chłopak
-starałam się wykorzystać jakoś czas tutaj jak wy siedzieliście gdzieś indziej-odezwałam się już poirytowana jego wścibskością
-spokojnie Kiro-odezwała się Kinia,żeby mnie uspokoić widząc,że zdenerwował mnie kolega
-jestem spokojna,a teraz wybaczcie-po czym odeszłam od stołu próbując się uspokoić
-Kiro poczekaj-krzyknęła za mną Kinia i zaraz do mnie przybiegła-nie przejmuj się nim,on jest po prostu zazdrosny
-może,ale nie lubię takich wścibskich osób-odpowiedziałam już mniej zdenerwowana,po czym pomyślałam,że dobrze zrobiłam odchodząc od tego stołu bo nie chciałabym,żeby się to źle skończyło
-rozumiem cie,ja też
Następnie oboje wyszłyśmy ze stołówki i udałyśmy się na następną lekcję.Kolejne lekcje minęły dość szybko.Nawet nie zauważyłam kiedy.Gdy skończyły się zajęcia obie wyszłyśmy przed szkołę.Ja miałam jeszcze trochę czasu do autobusu,więc udałam się do biblioteki.Pożegnałam się najpierw z Kinią,która poszła do domu,a ja wróciłam do szkoły mając nadzieje,że jeszcze go spotkam.Po drodze jednak nikogo nie minęłam,ponieważ większość uczniów już skończyła zajęcia.Wchodząc do biblioteki poczułam dziwny zapach.Nie tak mocny i brzydki jak wampira,ale dość intensywny napawający mnie lekkim obrzydzeniem.Musi tu być-pomyślałam-tylko dlaczego jego zapach jest inny.To była nie lada zagadka.Weszłam pomiędzy regały próbując go znaleźć.Nagle zobaczyłam go przy półce,na której znalazłam książkę o naszych legendach.Dzięki temu zrobiło się to bardziej podejrzane.Starałam się bliżej podejść,ale nagle zobaczyłam,że mnie zauważył i popatrzył się w moją stronę trzymając w ręku książkę.Zatrzymałam się parę metrów przed
nim,gdy on nagle uśmiechnął się do mnie i odezwał:
-witaj,czytałaś może ta książkę o legendach?
-witaj,czytałam-odezwałam się bardzo zaskoczona jego grzecznym zachowaniem-a ty?
-też,a w szczególności tą wzmiankę o wampirach i wilkołakach-powiedział podkreślając dwa ostatnie słowa
-czemu właśnie te?-spytałam zaciekawiona i niepewna swojego położenia
-są najbardziej interesujące,z resztą jak właśnie zauważyłem rano,dotyczą nas oboje nieprawdaż?-odpowiedział z pełną powagą
-co ty opowiadasz?przecież to tylko legendy i te stworzenia w ogóle nie istnieją-odpowiedziała zdenerwowana
-nie musisz mnie okłamywać ani siebie,dobrze wiemy kim jesteśmy i powinniśmy się unikać dla własnego bezpieczeństwa i innych-odpowiedział ostrzegawczo
-nie wiem o czym ty mówisz-powiedziałam udając,że nie wiem o co mu chodzi,a z drugiej strony trochę przestraszona i zdziwiona,że on też o mnie wiedział tylko czym różnił się od innych,że inaczej wyglądał i zachowywał się
-dobrze wiesz-odpowiedział szyderczo i odłożył książkę,po czym wyszedł z biblioteki
To było dziwne spotkanie.Nie wiedziałam co mam o tym myśleć.Przez jakiś czas stałam tak nieruchomo w jednym miejscu myśląc co dalej zrobić.Czy powinnam dowiedzieć się gdzie mieszka czy dać sobie spokój.Strasznie kusiło mnie,żeby go śledzić,ale wiedziałam,że mam do czynienia z kimś o podobnych zmysłach jak ja i mógłby mnie z łatwością nakryć.Tym razem obiecałam,że sobie daruje,aż minie trochę czasu.Podeszłam do półki i powąchałam jeszcze raz książkę,którą trzymał w ręku,żeby jak najlepiej zapamiętać jego zapach.Następnie wyszłam z biblioteki przypominając sobie o swoim autobusie.Wychodząc ze szkoły rozglądnęłam się czy może gdzieś się tu kręci,ale go nie było.Musiał udać się do siebie-pomyślałam.Nie mając wyboru ruszyłam szybciej w stronę autobusu,żeby nie musieć wracać na nogach do domu.Gdy tylko przyszłam na przystanek zobaczyłam,że autobus już jedzie.Na szczęście zdążyłam w samą porę.Wsiadłam do niego i pojechałam do domu.Gdy dojechałam było już późne popołudnie.Szybko doszłam do domu.Nie chciałam powiedzieć na razie o tym spotkaniu nikomu.Nawet lepiej będzie jeśli nikt o tym się nie dowie,ponieważ sama muszę zobaczyć co z tym wampirem.Sądzę,że może być inny niż reszta,więc nie chcę,żeby coś mu się stało jeśli nie zabija ludzi.Będąc w domu zjadłam obiad i poszłam do siebie do pokoju mówiąc dziadkom,że w szkole było wszystko w porządku.Nie wspominałam o incydencie na stołówce i w bibliotece.Powiedziałam tylko,że mam dużo lekcji do odrobienia i muszę się uczyć.Będąc już w pokoju ściągłam plecak i odrobiłam swoje lekcje.Potem trochę pouczyłam się i jak już wszystko skończyłam weszłam na internet poszukać czegoś więcej na temat wampirów.Niestety nie znalazłam nic nowego.Zatem musiałam się sama dowiedzieć coś więcej o nim tylko musiałam wymyślić jakiś dobry plan.Póki co postanowiłam,że będę go obserwować z daleka tak jak chciał.Musiałam wziąć pod uwagę,że to mogła być groźba z jego strony,więc wolałam trzymać się z daleka.Gdy zobaczyłam,że jest dość późno poszłam jeszcze szybko coś zjeść na kolację i położyłam się spać.

Offline

 

#23 2011-11-29 10:58:35

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

14.Drugi dzień po feriach:
Gdy wstałam rano miałam dziwne przeczucie,że coś się dzisiaj wydarzy.Nie byłam pewna na sto procent co,ale czułam,że to może mieć związek z wampirem.Jak przestałam o tym myśleć przypomniało mi się,że muszę coś zjeść zanim pójdę do szkoły,więc szybko się ubrałam i zeszłam na dół.Na dole nie było nikogo.Rozglądnęłam się po domu i zobaczyłam,że dziadkowie jeszcze śpią.Było to trochę dziwne,ponieważ zawsze wstawali przede mną.Nie chcąc ich budzić zrobiłam sobie śniadanie i wychodząc zostawiłam kartkę z wiadomością,że już poszłam do szkoły.Następnie wypuściłam psa na dwór i wychodząc z ogródka zamknęłam za sobą furtkę,aby Kieł nie biegł za mną na przystanek.Upewniając się,że już wszystko zrobiłam udałam się na dół na autobus.Dzisiejszy ranek był trochę chłodniejszy niż wczoraj tak,więc cieszyłam się,że moja większa temperatura ciała nie przyjęła tego źle jak powinna.Poza tym miałam na sobie jeansy i długą bluzę.Moje włosy były rozpuszczone,aby jak najwięcej przykrywały moje ciało.Nagle w połowie drogi poczułam znajomy mi zapach.Ucieszyłam się na samą myśl,że Artur jest blisko.Z drugiej strony zdziwiłam się dlaczego tak wcześnie rano chciałby mnie odwiedzić.Natychmiast zatrzymałam się i zaczęłam się rozglądać.Próbowałam wychwycić jakieś znajome dźwięki,ale nic nie usłyszałam.Widocznie musiał tu wcześniej rano przechodzić,ponieważ jego zapach unosi się w powietrzu-pomyślałam.Przez chwilę jeszcze się rozglądałam,a potem poszłam na przystanek.Po chwili autobus przyjechał i zabrał mnie do szkoły.Dziś również wysiadłam wcześniej.Chciałam mieć możliwość rozglądnięcia się w okolicy.Poza tym nie spieszyło mi się na zajęcia.Jednak po głowie ciągle chodził mi zapach Artura.Dlaczego tak długo się utrzymuje i co on tam robił?-zastanawiałam się-to musi mieć jakiś związek z tym rannym przeczuciem,oby nie chodziło o żadnego wampira-pomyślałam.Gdy zbliżałam się do szkoły zwolniłam kroku,aby zobaczyć czy Eryk stoi przed drzwiami szkoły.Tym razem go tam nie było.Stała jedynie grupka dziewczyn z jego klasy.Na sam widok,że jest bezpiecznie przyspieszyłam i próbowałam wychwycić owe zapachy unoszące się wokół szkoły.Póki co czułam tylko ludzki,a Eryka nie.Oznaczało to,że nie przyszedł jeszcze do szkoły.Możliwe,że byłam wcześniej niż ostatnio dlatego też nie spotkałam Kini.Pewnie szła dopiero do
szkoły.Nie chciałam zbyt długo czekać na dworze,więc udałam się do środka.Pierwszą lekcję miałam na samej górze,więc powoli weszłam po schodach ciągle próbując wychwycić zapach Eryka.Niestety bez powodzenia.Nawet zaczęło mnie to martwić.Czy zapach Artura koło mojego domu miał coś wspólnego z Erykiem chociaż go tam nie wyczułam-pomyślałam-nie chce żeby Artur odebrał mi jedyną szansę na poznanie mojego przeciwnika,który wydawał się być w porządku-pomyślałam oburzona.Wchodząc do klasy przywitałam się z każdym i usiadłam do swojej ławki.Kini jeszcze nie było,więc postanowiłam,że przejrzę notatki z ostatnich zajęć.Po pewnym czasie usłyszałam jak mnie woła znajomy mi już głos i odwróciłam się w kierunku drzwi.Gdy zobaczył kto w nich stoi nie mogłam uwierzyć.To był Eryk.Dosłownie na chwilę popatrzył się na mnie,pomachał mi i znikł idąc dalej zapewne na swoje zajęcia.Zastanawiałam się tylko skąd taka miła reakcja u niego.Sama z szoku nie zdążyłam mu nic odpowiedzieć.Zapewne chciał sprawdzić moją reakcję lub też czy jest w stanie mnie wywabić z klasy-pomyślałam.Jednak nie miałam ochoty,żeby się z nim widzieć ani rozmawiać po wczorajszym.Wolałam trzymać się z daleka tak jak sobie życzył.Zaraz potem znowu usłyszałam swoje imię i zobaczyłam,że to Kinia.Przywitałam się z nią,gdy się do mnie dosiadała.Po czym dodała po przywitaniu:
-co tam u ciebie słychać?
-nic ciekawego,a u ciebie?-skłamałam,ponieważ nie mogłam już mówić wszystkiego i bardzo mi tego brakowało,aby móc podzielić się z nią swoimi problemami
-też nic się nie dzieje i obiecałam sobie,że jak do czerwca nie poznam żadnego fajnego faceta podejdę do Eryka,żeby się z nim zapoznać
-do Eryka?-spytałam zszokowana-to chyba nie jest dobry pomysł-odezwałam się po chwili przypominając sobie kim on jest
-tak,a czemu nie?już tak długo mi się podoba,a ja nie miałam odwagi,żeby z nim porozmawiać-odpowiedziała zdziwiona
-Eryk jest przystojny,ale sądzę,że powinnaś zaczekać na kogoś fajniejszego niż on-odpowiedziałam z troską w głosie
-czy ty,aby nie jesteś o niego zazdrosna?-spytała lekko zdenerwowana
-nie,przecież mówiłam ci,że mam Artura-odpowiedziałam zdenerwowana,że nie mogę jej powiedzieć o co chodzi
-to dobrze bo już myślałam,że tak-uśmiechnęła się lekko
Ja na to nic nie odpowiedziałam jedynie oddałam jej uśmiech.Po tym nic żadna z nas nie dodała tylko siedziałyśmy cicho,gdy po chwili przyszedł nauczyciel i zaczęłam się lekcja.Podczas jej nadal nic się nie odzywałyśmy.Byłam zła na Eryka,że przez niego Kinia nie chce się do mnie odzywać. Miałam nadzieje,że szybko jej przejdzie i dla własnego dobra odpuści sobie Eryka.Jednak,gdy tego nie zrobi będę musiała zrobić wszystko,żeby nic jej się nie stało.Miałam wrażenie,że pierwsza lekcja ciągnęła się w nieskończoność.Po jakimś czasie wyłączyłam się ze słuchania nauczyciela i zaczęłam myśleć o Arturze.Minął już jakiś czas odkąd się widzieliśmy,a on nic się nie odzywa.Postanowiłam,że jak nie da żadnego znaku do piątku to odwiedzę go sama w weekend.Miałam jednak nadzieje,że nie będę musiała sama zapuszczać się do lasu.Nie byłam w końcu samobójcą,ale bardzo mi go brakowało i chciałam się z nim jak najszybciej zobaczyć.Nagle z otępienia wybudził mnie dzwonek na przerwę.Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i udałam się do następnej klasy.Gdy wychodziłam rozglądnęłam się za Kinią,ale już jej nie było.Musiała naprawdę się na mnie obrazić.Wyszłam z klasy na korytarz.Panował tam zawsze chaos,gdy tylko po dzwonku wszyscy wychodzili z lekcji.Jako człowiek tak bardzo mi to nie przeszkadzało,ale teraz zaczynało mnie to doprowadzać do szaleństwa.Najgorsze było to,że słyszałam każdą rozmowę między ludźmi,którzy znajdowali się ze mną na tym samym piętrze.Jednak była jedna w tym dobra strona.Mogłam wyodrębnić jedną rozmowę,która mnie najbardziej interesowała i słuchać tylko jej,gdy reszta ucichała w oddali mojego umysłu.Tak właśnie próbowałam wychwycić głos Eryka.Mimo to jak nadal bez powodzenia.Zeszłam piętro niżej,gdzie miałam kolejną lekcję.Wchodząc do klasy zobaczyłam,że Kinia siedzi w innej ławce niż zawsze ze mną.Stwierdziłam,że skoro nie chce ze mną rozmawiać to dam jej spokój,żeby mogła to sobie sama przemyśleć,a dopiero po lekcji z nią porozmawiam.Jednak nie chcąc jej tracić z oczu usiadłam ławkę za nią.Po pewnym czasie przyszedł nauczyciel i zaczęła się następna lekcja.Ta lekcja minęła szybciej niż pierwsza.Nie chcąc stracić z oczu znowu Kini szybko spakowałam się i pobiegłam za nią do następnej klasy.Zanim wyszła z klasy zawołałam ją,ale nie odwróciła się.Dlatego też moja pogoń była bezsensowna,ale myślałam,że może to ją przekona,aby pozwoliła mi ze sobą porozmawiać.Niestety przez zbyt dużą ilość ludzi na korytarzu udało mi się ją złapać dopiero pod klasą.Dobiegając do niej zawołałam:
-Kinia poczekaj,chce tylko porozmawiać-powiedziałam błagalnym tonem
-niby o czym?-odpowiedziała groźnie szybko odwracając się do mnie
-o nas,Eryku,tak nie może być-odpowiedziałam szybko
-to nie ja zaczęłam-odpowiedziała oburzona
-przepraszam nie chciałam,żeby tak wyszło
-dziwnie się zachowujesz odkąd wróciłaś po feriach-powiedziała nadal oburzona
-jak to dziwnie?-spytałam udając zaskoczoną,czy naprawdę,aż tak się zmieniłam-pomyślałam
-przed feriami sama za nim szalałaś,a teraz wracasz mówiąc mi,że poznałaś Artura i żebym dała sobie spokój z Erykiem,więc możesz mi to wytłumaczyć bo ja z tego nic nie rozumiem
-słuchaj to prawda,że do poznałam-nic więcej nie umiałam powiedzieć

Offline

 

#24 2011-11-29 10:59:35

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

-a co z Erykiem,jego też poznałaś?czy coś przede mną ukrywasz?-spytała
-tak właściwie to wczoraj go poznałam-powiedziałam nie mogąc dłużej jej okłamywać bo i tak by się dowiedziała jak Eryk by się ze mną znowu przywitał
-co?i nic mi nie powiedziałaś?-prawie wykrzyczała ze złości
-przepraszam,ale on był naprawdę jakiś dziwny i dlatego wolałam,żebyś o tym nie wiedziała-powiedziałam ciszej uspokajając ją
-jak to dziwny?-spytała zaskoczona
-spotkałam go w bibliotece,myślał chyba,że go śledzę bo spotkaliśmy się przy jednej półce i powiedział do mnie,żebym trzymała się od niego z daleka-odpowiedziałam po czym trochę mi ulżyło skoro mogłam jej coś powiedzieć,ale nie do końca wszystko
-jak to z daleka?o co mu chodziło?-spytała zszokowana i wydawała mi się lekko przestraszona,więc ucieszyłam się,że podziałało i dzięki temu będzie się trzymać może od niego z daleka
-nie wiem,ale nie było to zbyt miłe,więc nic mu nie odpowiedziałam i uciekłam z biblioteki-odpowiedziałam dodając trochę dobrego kłamstwa i dramatyzmu
-może masz rację,że nie jest on zbyt dobry dla mnie-uśmiechnęła się po czym zadzwonił dzwonek na lekcję
-właśnie,więc proszę trzymaj się od niego z daleka,żeby nic ci nie zrobił-powiedziałam z troską w głosie przytulając ją do siebie
Cieszyłam się,że to tak się skończyło,a nie inaczej.Niestety musiałam jej powiedzieć coś,aby jej wytłumaczyć dlaczego tak myślę.Zawsze była dociekliwa i uparta.Z resztą dlatego byłyśmy takie do siebie podobne pod tymi i innymi względami.Po chwili zobaczyłam,że nauczyciel już idzie,więc pociągnęłam Kinie ze sobą do ławki.Byłam wdzięczna losowi,że nikt nie zauważył naszej kłótni i nie dopytywał się co się między nami stało.Zaraz jak usiadłyśmy wszedł nauczyciel i zaczęła się następną lekcja.Minęła podobnie szybko jak poprzednia i gdy się skończyła wyszłyśmy razem na następną.Przez ten czas nic się nie działo.Po trzeciej lekcji udałyśmy się do stołówki.Jak zawsze wzięłyśmy szybko coś do jedzenia i usiadłyśmy razem w najbliższej wolnej ławce.Jedząc rozmawiałyśmy o innych ludziach,którzy znajdowali się z nami w jadalni,a np. śmiesznie wyglądali.Następne dwie lekcje równie szybko zleciały i nic ciekawego się nie działo.Najbardziej dziwne było to,że od rana nie widziałam Eryka.W sumie miałam nadzieje,że przez
najbliższy czas też go nie zobaczę.Po skończonej ostatniej lekcji Kinia odprowadziła mnie na autobus,a potem sama poszła w stronę domu.Jednak póki autobus nie przyjechał śledziłam ją wzrokiem czy nikt się koło niej nie kręci podejrzany.Po pewnym czasie skręciła za domem i już jej nie widziałam.Mimo to martwiłam się o nią chociaż nie czułam,żeby Eryk wyszedł ze szkoły,więc możliwe,że miał jeszcze lekcje.Obiecałam sobie,że przez pewien czas będę go obserwować z daleka i zobaczę jak będzie się dalej w stosunku do mnie zachowywał.Choć jego zachowanie z rana było dla mnie kompletnym zaskoczeniem i wyglądało na to,że sam chciałby mnie bliżej poznać.Zdecydowałam jednak,że lepiej będę się póki co od niego trzymać z daleka pilnując przy tym Kinie.Nie chciałabym,żeby ją w jakikolwiek sposób zranił,ponieważ była dla mnie jak siostra,której nigdy nie miałam.Po pewnym czasie przyjechał autobus i zabrał mnie do domu.Po drodze zastanawiałam się czy nadal w lesie unosi się zapach Artura.Gdy dojechałam na miejsce wysiadłam z autobusu na przystanku,z którego parę osób wsiadło i pojechało.Zdziwiłam się bardzo,ponieważ bardzo rzadko widzi się ludzi na tym przystanku tak trochę daleko od domów.Lepiej byłoby dla nich,żeby się tu nie kręcili.Kierując się w stronę lasu czułam się coraz lepiej.W pewnym sensie przyciągał mnie do siebie,a przynajmniej moją wilczą naturę.Gdy doszłam do końca uliczki skręciłam w lewo kierując się na górę w stronę domu.Po chwili zatrzymałam się,żeby móc poczuć jeszcze raz jego zapach tak jak rano,ale już go tu nie było.Przez to posmutniałam trochę i poszłam do domu.Zbliżając się do niego usłyszałam szczekanie Kła.Musiał usłyszeć,że się zbliżam.Podchodząc do płota zobaczyłam,że ugina się pod ciężarem Kła i zaczęłam się z tego śmiać.Oczywiście wchodząc na ogródek przywitałam się z nim.Czasami naprawdę mnie dziwiło,że mając już dużo lat nadal ma tyle siły,żeby wariować.Następnie weszłam do domu i wchodząc do kuchni przywitałam się z dziadkami,a później zapytałam:
-co się stało,że dzisiaj dłużej spaliście niż zwykle?-zaciekawiło mnie to zdarzenie z rana
-skarbie jesteśmy coraz starsi i potrzebujemy więcej odpoczynku,a że rano cię nie słyszeliśmy to tak jakoś dłużej nam się spało-odpowiedziała babcia uśmiechając się
-aha-odpowiedziałam i chciałam jeszcze coś dodać,ale dziadek mi przerwał
-a jak tam u ciebie w szkole?nie masz żadnych problemów?-spytał zaciekawiony,a babcia mu zawtórowała
-jak na razie jest wszystko w porządku i nie mam żadnych problemów nawet teraz jako wilk-uśmiechnęłam się i nie chciałam im nic zdradzać,żeby się nie martwili tym bardziej,że póki co kontroluje sytuację
-to dobrze-odpowiedzieli razem
Po rozmowie babcia podała mi obiad i razem zjedliśmy wspominając jak to było jeszcze przed moją przemianą i zaraz po niej.W sumie nie miałam ochoty o tym rozmawiać,więc szybko zjadłam i poszłam do pokoju.Na górze przebrałam się w domowe ciuchy i odrobiłam lekcje.Gdy już wszystko skończyłam zastanawiałam się co robi Artur i czy powinnam zapytać o niego dziadków.Może go widzieli-pomyślałam.Nie mając nic do robienia postanowiłam,że posprzątam w pokoju,a gdy to skończyłam było jeszcze dość wcześnie,więc wzięłam jedną z książek kucharskich,które dostałam od znajomych z klasy i zaczęłam ją czytać.Po jakimś czasie zrobiło się późno,więc zeszłam na dół na kolacje,ale nie pytałam o nic dziadków.Jak zawsze szybko zjadłam,wykonałam parę ludzkich czynności przed snem i położyłam się do łóżka.

Offline

 

#25 2011-11-30 10:37:18

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

15.Środek tygodnia:
Rano obudził mnie straszliwy głód.Można by było powiedzieć wilczy głód.Słyszałam i czułam jak bardzo burczy mi w brzuchu.Na dodatek moje gardło palił pewien nie określony płomień.To bardzo bolało.Czułam się jakby bolało mnie gardło tylko ze sto razy większą siłą bólu.Nie mogłam tego wytrzymać.Czym prędzej zbiegłam na dół do lodówki.Gdy ją otworzyłam zobaczyłam,że nie ma tam nic na szybko do jedzenia.Ze złością opanowaną przez głód prawie trzasnęłam lodówką,żeby ją zamknąć.Po chwili patrzenia w okno uświadomiłam sobie,że jest jeszcze bardzo wcześnie.Na dworze było jeszcze ciemno,a dziadkowie nadal spali.Na szczęście nie zbudziło ich moje głośne zachowanie.Podeszłam bliżej okna patrząc dalej w las.Czułam jak mnie przyciąga.Minął już pewnie czas odkąd jadłam inaczej niż człowiek.Najwyraźniej mój organizm potrzebował teraz co jakiś czas surowego mięsna,żeby móc funkcjonować.Nie normalnie jak wcześniej,ale w pewien określony sposób.Z każdą chwilą czułam jak ból staje się coraz silniejszy.Jak w moim organizmie zaczyna się rozchodzić owo gorąco,nad którym ciężko mi było na początku zapanować.Tak jakby znowu zaczęło nade mną zabierać kontrolę.Nie mogąc dłużej z tym walczyć poddałam się wilczemu instynktowi.Szybko wybiegłam na dwór zamykając za sobą tym razem ciszej drzwi i nie wypuszczając Kła,który ciągle za mną biegał nie wiedząc co się ze mną dzieje.Na szczęście nie zawył i nie obudził tym dziadków.Pewnie zrozumiał,że muszę wyjść.Natomiast ja zamykając za sobą jeszcze bramę od podwórka odwróciłam się jeszcze raz,żeby upewnić się,że wszyscy nadal śpią,a następnie dałam ogarnąć się owemu gorącu po całym ciele i po chwili biegłam już na czterech łapach.Teraz już nic mnie nie obchodziło nawet to,że mogą być tu wampiry.Liczył się tylko głód.Chociaż nie wiedziałam czy jakbym jakiegoś spotkała byłabym w stanie z nim walczyć.Wiedziałam jedno musiałam zaryzykować i dać się owładnąć swojemu instynktowi.Biegnąc przez las trochę zwolniłam,żeby móc wytropić najbliższą zwierzynę.W powietrzu nie było czuć żadnego złego zapachu sugerującego pobytu wampirów,a jedynie leśne poszycie i zapach różnych przechodzących zwierząt na ścieżce,którą teraz
biegłam.Po pewnym czasie wyczułam stado jeleniowatych i czym prędzej pobiegłam w ich stronę nie zachowując przy tym sztuki polowania.Nie miałam na to czasu.Chciałam jak najszybciej nasycić się i zapomnieć o głodzie,który tak bardzo mnie bolał w gardle.Po pewnym czasie zobaczyłam stado,które usłyszało jak biegnę,ale nadal stało wypatrując drapieżnika.Gdy zbliżyłam się bardziej stado zaczęło uciekać rozpraszając się w różne strony.Teraz musiałam wybrać ofiarę.Nie trwało to długo,ponieważ gdy tylko zobaczyłam dorosłego samca od razu zmieniłam kierunek biegnąc w jego stronę.Jemu omijanie drzew sprawiało większy problem niż mi dlatego musiał czasami zwalniać,żeby na żadne nie wpaść.Tym bardziej ułatwił mi polowanie.Po chwili zbliżyłam się do niego na tyle,że mogłam rzucić się na niego.Dlatego też odbiłam się mocno tylnymi łapami i skoczyłam mu na plecy powalając go tym na ziemie.Jeleń zawył,a ja nie dając mu szans na ucieczkę ugryzłam go z całych sił w gardło,żeby szybko go uciszyć.Po chwili wierzgania jeleń poddał się walce,a ja poczułam się lepiej czując krew i zapach świeżego,surowego mięsą w pysku.Czując się już lepiej zaczęłam się posilać.Po pewnym czasie głód słabł,a ja czułam znaczną ulgę.Byłam tak głodna,że zjadłam prawie całego dorosłego jelenia.Zostawiłam jedynie resztki nadające się dla drobnych zwierząt,które nie pogardzą padliną.Przez chwile stałam tak wpatrując się w to i zastanawiając się co się przed chwilą ze mną stało.Dopiero nie dawno,po posiłku zaczęłam normalnie myśleć.Uświadomiłam sobie,że stoje gdzieś w lesie zupełnie sama.Z powrotem ogarnął mnie strach przed wampirami.Nie byłam już taka pewna siebie jak przed chwilą,gdy byłam oszalała z głodu.Postanowiłam,że lepiej będzie jak już pójdę do domu.Było tu za dużo krwi,a ja sama byłam z niej umazana.Nie czekając zbyt długo szybko wylizałam się z resztek,a następnie ruszyłam w las.Nie miałam pojęcia gdzie jestem i dokąd zmierzam chociaż w nocy widziałam równie dobrze jak w dzień.Póki co było jeszcze ciemno choć powoli zaczynało już jaśnieć,więc musiała zbliżać się 6 rano.Biegłam powoli rozglądając się dookoła i nasłuchując głosu lasu.Jak zawsze rano budziło się w nim życie.Wszędzie było słuchać śpiewające ptaki.Przez chwilę miałam ogromną chęć,żeby znaleźć drogę do Artura i złożyć mu niespodziankę,ale zaraz pomyślałam sobie,że lepiej będzie jak już wrócę.Po pierwsze musiałam zaraz zbierać się do szkoły,a po drugie lepiej nie było kusić losu jeszcze bardziej.Dzisiejszy limit na niezwykłe przeżycia został wyczerpany.Miałam tylko nadzieje,że i w szkole nic nie będzie się działo,a Eryk tym razem będzie spokojny i nie zrobi żadnego numeru.Chociaż sama szczerze w to nie wierzyłam.Rozmyślając tak po drodze po jakimś czasie znalazłam ścieżkę,na której były moje ślady łap i zapach,który upewnił mnie,że zmierzam w dobrą stronę.Poza tym miałam nadzieje,że dziadkowie jeszcze śpią i nie dowiedzą się o tym całym zajściu.Nie chciałam,żeby byli na mnie źli i nie potrzebnie denerwowali się.W końcu byłam już dość duża i odpowiedzialna.Choć może na razie nie tak silna jak kiedyś jeszcze będę.Musiałam się jeszcze wiele nauczyć,a póki co nie mogłam ze względu na Artura i wampiry.Przez chwile zdenerwowało mnie to,że tak panicznie się o mnie bał i próbował troszczyć.Nie chcąc już więcej o tym myśleć przyspieszyłam czując,że jestem już blisko domu.Tym bardziej,że już świtało i możliwe,że za chwilę mogli obudzić się dziadkowie.Po chwili wybiegłam z lasu przemieniając się z powrotem w człowieka.Następnie szybko pobiegłam do domu powoli zamykając za sobą drzwi.Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam,że Kieł leży pod stołem z podniesioną głową i macha ogonem na przywitanie.Uśmiechnęłam się tylko do niego i powoli po schodach weszłam na górę do pokoju,żeby nie obudzić dziadków.Wchodząc do pokoju zaczęłam zamykać drzwi,gdy przypomniałam sobie,że Kieł zawsze ze mną schodzi na śniadanie,więc szybko zabrałam się do przebierania w normalne ciuchy.Następnie umyłam się,żeby nie było czuć ode mnie świeżą krwią.Zrobiwszy wszystkie czynności spakowałam się i zeszłam na dół.Siadając w kuchni do stołu usłyszałam jak dziadkowie wstają.Po pewnym czasie zjawili się również i dziwiąc się,że wstałam tak wcześnie babcia zapytała:
-witaj skarbie,czemu tak wcześnie dziś wstałaś?
-witaj babciu,nie mogłam spać
-a co się stało?śniło ci się coś złego?-spytał z ciekawości również dziadek
-nic się nie stało,po prostu się wyspałam przez to,że wczoraj wcześniej zasnęłam
-aha to tak jak my-uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko mnie
Babcia krzątała się po kuchni,żeby nam zrobić śniadanie i przy okazji rozmawialiśmy o różnych sprawach.Po jakimś czasie odcięłam się od rozmowy.Nie chciało mi się rozmawiać o byle czym poza tym próbowałam zjeść to co babcia mi dała.Byłam już najedzona,więc szło mi to opornie,ale nie chciałam,żeby nabrali jakichkolwiek podejrzeń.Dlatego też jakoś udało mi się zmieścić porcję śniadania i żeby babcia nie dała mi dokładki poszłam szybciej na autobus.Zeszłam na dół na przystanek i czekałam dłużej niż zwykle.Jednak po pewnym czasie przyjechał i zabrał mnie do szkoły.Po drodze robiło mi się nie dobrze od nadmiaru jedzenia w moim żołądku,ale na szczęście nic z niego nie wyszło.

Offline

 

#26 2011-11-30 10:38:43

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

Gdy dojechałam na miejsce wysiadłam jako pierwsza,żeby móc jak najszybciej zaczerpnąć świeżego powietrza.Od razu poczułam ten dziwny smród pochodzący od Eryka.Skrzywiłam się nieco i przez chwile moja zawartość żołądka chciała wyjść,ale powstrzymałam ją.Jak tylko opanowałam żołądek rozglądnęłam się dookoła wypatrując Eryka.Niestety nie zauważyłam go,ale musiałam być nie daleko.Przyspieszyłam kroku kierując się w stronę szkoły.Po pewnym czasie zobaczyłam go.Stał nie daleko schodów do wejścia szkoły.Najgorsze,że był sam jakby na kogoś czekał.Przeraziło mnie to.Przez chwile poczułam jakby to mnie wypatrywał i nagle zaczął rozglądać się dookoła.Musiał wyczuć mój zapach.Nagle nasze spojrzenia się spotkały,a on jakby z zachwytu wysłał mi szyderczy uśmiech.Ja nie odpowiedziałam tym samym.Udałam,że go nie zauważyłam i szłam nadal do szkoły nie patrząc się w jego
stronę.Czułam,że go to zirytuje,ale miałam nadzieje,że mnie nie zawoła.Było jeszcze wcześnie,więc Kinia musiała dopiero wychodzić z domu.Nie chciałam,żeby zauważyła nas razem jak rozmawiamy.Mogłaby sobie pomyśleć,że ją okłamałam i przestałaby się do mnie odzywać.Nie chcąc sobie wyobrażać takiego złego scenariusza ruszyłam szybciej do szkoły.Będąc już blisko zobaczyłam,że Eryk również kieruje się w stronę wejścia.Jego zachowanie zaczęło mnie wyprowadzać z równowagi.Najpierw mówił,że chce,abym trzymała się z daleka,a sam robi przeciwnie co innego.Byłam pewna,że gdyby nie tłum uczniów pod szkołą już dawno znalazłby się koło mnie.Widząc,że nie mam szans na ucieczkę zmieniłam kierunek i udałam się do pobliskiego parku na najbliższą ławkę.Było jeszcze dość dużo czasu do dzwonka,a stąd Kinia nie mogłaby mnie zobaczyć,więc pomyślałam,że to dobre miejsce na rozmowę.Tym bardziej było tu kilka osób ze szkoły,ale na szczęście ode mnie z klasy nikogo kto mógłby coś powiedzieć Kini.Usiadłam na ławce i czekałam na Eryka.Ku mojemu zdziwieniu dość długo się nie zjawiał.Jednak niestety przyszedł.Zanim się odezwał stanął naprzeciwko mnie nadal uśmiechając się do mnie.Pewnie czekał,aż w końcu od wzajemnie jego entuzjazm,ale się nie doczekał. Usiadł,więc koło mnie na tyle blisko,że czułam jego brzydki zapach,a jak się odezwał jego zimny oddech,który wcześniej nie wyczuwałam jako człowiek.Widocznie różnica nie była na tyle duża,że można było to poczuć.Nagle odezwał się i powiedział:
-witaj Kiro,czemu jesteś taka zła?-spytał wydając się być szczerze zdziwiony moim zachowaniem
-zła-odpowiedziałam wykpiewając go-przecież kazałeś trzymać mi się z daleka,a ty sam ciągle za mną łazisz i nie dajesz mi spokoju-powiedział oburzona nieco podniesionym głosem-tak to prawda,ale już dawno nie spotkałem kogoś takiego jak ty i powiem szczerze,że strasznie mnie to fascynuje-powiedział nadal będąc w dobrym nastroju
-a ty mnie jakoś nie bardzo,więc daj mi spokój i przestań za mną łazić ok?
-tego nie mogę ci obiecać
-czemu?
-już ci powiedziałem czemu
-to wymyśl lepiej jakiś lepszy powód bo ten mnie nie przekonuje
-ah jak te młode wilkołaki bywają pełne gniewu
-może i jestem młoda,ale nie głupia
-tego nie powiedziałem-uśmiechnął się znowu szyderczo
-jesteś irytujący wiesz
-to akurat pierwsze słyszę,ale jeśli to komplement to dziękuję
-oh..jesteś niemożliwy,jak tak dalej pójdzie to w końcu nie wytrzymam i się na ciebie rzucę,więc lepiej pilnuj siedzenia bo będę cię śledzić-pogroziłam mu,żeby wziął na serio to co mówię
-już się boję-po czym roześmiał się,a z jego otwartych ust powiał jeszcze większy chłód
-nie żartuje-oburzyłam się po czym wstałam i zaczęłam kierować się w stronę szkoły
-poczekaj-zawołał za mną i dobiegł do mnie idąc teraz obok mnie
-co chcesz?-spytałam
-porozmawiać
-o czym?
-o nas
-jakich nas?jesteśmy naturalnymi wrogami,więc daj sobie spokój
-wcale nie musimy nimi być
-niby dlaczego?
-po pierwsze nie znamy się dobrze,a po drugie ja nic tobie nie zrobiłem
-z pierwszym się zgadzam,ale z drugim nie
-jak to?
-po pierwsze groziłeś mi,a po drugie zabijasz niewinnych ludzi-odpowiedziałam naśladując go
-z żadnym z tych argumentów się nie zgadzam
-nie wierzę ci
-chciałem zobaczyć czy jesteś na tyle mądra,żeby trzymać się ode mnie z daleka
-a co z tym zabijaniem ludzi?
-nie zabijam ludzi tylko zwierzęta jak ty-puścił mi oczko
-lepiej nie mów tak głośno bo zbliżamy się do szkoły
-no tak masz racje-zgodził się ze mną
-wiem,a teraz idź na zajęcia i daj mi spokój w końcu,nie chce żeby ktoś nas widział
-niby czemu,przecież sama się kiedyś za mną oglądałaś?-zaśmiał się
-dobrze to określiłeś kiedyś-podkreśliłam ostatnie słowo
Następnie przyspieszyłam wyprzedzając go na schodach przez co nie zdążył nic mi odpowiedzieć tylko usłyszałam jego śmiech za sobą.Idąc na górę miałam nadzieje,że Kinia nas nie widziała i nie będzie mnie wypytywać czemu mnie tak długo nie było.Wchodząc do klasy przywitałam się ze wszystkimi i Kinią.Usiadłam koło niej w ławce,a ona od razu zapytała:
-co cie tak długo nie było?
-spóźniłam się na autobus i musiałam jechać drugim-skłamałam
-aha,to dobrze,że zdążyłaś przed dzwonkiem-odpowiedziała nabierając się na to
-też się cieszę
Po czym uśmiechnęłam się do niej i zaraz przyszedł nauczyciel,więc zaczęła się pierwsza lekcja.
Na niej mówiono o przyrodzie.Była to biologia.Jak nigdy od dłuższego czasu zainteresowała mnie ta lekcja.To dlatego,że nauczyciel mówił o zwierzętach,które żyją w zgodzie z naturą.Porównywał je do ludzi,którzy w większości zaniedbują środowisko,w którym żyją,a przez to duża ilość zwierząt zginęła.Mówił,że powinniśmy dbać o środowisko,w którym żyjemy,aby jak najdłużej i jak najwięcej zwierząt przeżyło dzieląc się z nami swoją przestrzenią.W sumie przez całą lekcję opowiadał nam o tym,że już później mnie to znudziło i odpłynęłam w swoje myśli daleko stąd.Nie lubiłam jak ludzie się powtarzali,a zwłaszcza mówili jak powinnam żyć.Dobrze wiedziałam,że nie mogę się już przyczynić do tego,aby pomagać zwierzęta skoro sama zmniejszam ich gatunek.Za to mogę dokarmiać inne drapieżniki zostawiając po sobie resztki posiłku jak dzisiaj rano.Po jakimś czasie minęła lekcja i udałam się na następną z Kinią.Niestety nie zdążyłyśmy porozmawiać,ponieważ lekcja się przeciągnęła i zabrała większość przerwy.Następne dwie lekcje minęły podobnie.Na szczęście mieliśmy czas,aby coś zjeść w stołówce jak zawsze. Zeszłyśmy na dół podchodząc od razu do blatów z jedzeniem,żeby nie stać za długo w kolejce.Następnie usiadłyśmy do wolnego stolika.Tym razem jednak przysiadły się do nas jeszcze dwie koleżanki z klasy nie mogąc znaleźć innego wolnego stolika.Kinia zaczęła z nimi rozmawiać jak minął im dzień i jakie mają plany na weekend.Tak ją to zainteresowało,że nie zwróciła uwagi na mnie.Ja siedziałam cicho nie chcąc za dużo mówić.Nie miałam ochotę na taką pogawędkę.Jedynie od czasu do czasu dla zachowania pozorów odezwał się do nich.Natomiast ja za to rozglądałam się za Erykiem.Rzadko zaglądał tu do stołówki.Z resztą wcale mnie to teraz nie dziwiło.Nie jadał tak jak my.Domyślałam się,że przychodził tu czasem tylko dla towarzystwa kolegów,a teraz też może do obserwowania mnie.Jednak tym razem się nie zjawił.Pewnie siedział gdzieś na zewnątrz licząc na to,że może się pojawię zechcą z nim jeszcze porozmawiać.Niestety jeśli tak zrobił to się rozczarował.Miałam tylko nadzieje,że na koniec zajęć nic głupiego nie zrobi.Gdy skończyłyśmy jeść poszłyśmy na następną lekcje.Na niej nauczyciel oznajmił nam,że ostatnich zajęć nie będzie z powodu zniknięcia jednego z nauczycieli.To było dziwne.Chociaż domyślałam co mogło się stać.To mogły być wampiry.A,więc doszły już do miasta-pomyślałam-wygląda na to,że robi się tu coraz niebezpieczniej,a Artur nie może nic na to poradzić,musi być ich za mało,a wampirów za dużo-zmartwiłam się-oby nic Arturowi nie było-przeraziłam się na samą myśl,że mogłoby mu się coś stać.Po tej sytuacji miałam ochotę porozmawiać z Erykiem.Może coś na ten temat wiedział i chciał mi dziś o tym rano powiedzieć,ale go spławiłam-pomyślałam.Miejmy

Offline

 

#27 2011-11-30 10:39:43

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

nadzieję,że szybko uda się temu zaradzić-pocieszałam się w myślach.Nagle z rozmyślań wyrwała mnie Kinia szturchając mnie lekko w ramię i mówiąc do mnie:
-Kira jesteś tam?halo,słyszysz mnie?-powiedział cicho
-tak-nagle obudziłam się
-co się z tobą dzieje?martwię się o ciebie-powiedziała smutno-ostatnio jesteś cały czas jakaś zamyślona
-przepraszam,nie wysypiam się ostatnio dobrze-skłamałam
-czemu?coś się stało?-spytała zaciekawiona
-po prostu jakoś nie mogę spać,nie wiem czemu-odpowiedziałam choć po części była to prawda zwłaszcza mówiąc o sytuacji z rana
-może powinnaś iść do lekarza?-poradziła mi
-nie jakoś sobie poradzę-odpowiedziała lekko przestraszona na samą myśl o tym
-jak chcesz,a może moglibyśmy spędzić ze sobą ten weekend co?już dawno tego nie robiłyśmy-spytała bardzo tym faktem podekscytowana
-yy...-nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć,tak naprawdę nie pasowało mi to i wolałabym,żeby Kinia nie poznała mojej tajemnicy,więc odpowiedziałam-słuchaj bardzo bym chciała,żebyśmy spędziły weekend razem,ale wiesz obiecałam już dziadkom,że gdzieś pojedziemy,więc może odpowiadałby ci drugi weekend?-spytałam wymigując się trochę,zaczynałam być w tym naprawdę dobrą aktorką
-dobrze skoro w ten weekend nie możesz-zasmuciła się trochę z tego faktu
-proszę o spokój-nagle odezwał się nauczyciel zdenerwowany naszą rozmową
Obie uśmiechnęłyśmy się do siebie i przestałyśmy rozmawiać słuchając uważnie nauczyciela co ma do powiedzenia,żeby więcej na nas nie krzyczał.Gdy skończyła się lekcja udałyśmy się na przystanek.Kinia odprowadziła mnie,a ja ją wzrokiem jak ostatnio.Teraz i tym razem Eryk się nie pojawił.Choć miałam ochotę zostać i z nim porozmawiać uznałam,że to nie jest dobry pomysł.Za dużo szarpało mną emocji i nasza rozmowa mogłaby się źle skończyć.Zatem pojechałam do domu,a i tak czułam,że jutro po raz kolejny się spotkamy i pogadamy.Jak nie to ja go znajdę.Gdy dojechałam poszłam szybko do domu.Dziadkowie jak zawsze siedzieli w kuchni.Zjedliśmy razem obiad rozmawiając co tam u mnie w szkole.Powiedziałam tym razem dziadkom,że zaginęła nauczycielka i oboje się domyślili jak ja,że to może być sprawka wampirów.Nie byli z tego faktu zadowoleni podobnie jak ja.Nie chcąc dłużej o
tym myśleć poszłam do siebie na górę.Odrobiłam lekcje i przyszykowałam się do szkoły.Dzięki temu minął mi jakiś czas i oderwało mnie to trochę od codziennych wilczych problemów.Jednak nie dały o sobie zapomnieć na długo.Po pewnym czasie usłyszałam,że ktoś mnie woła pod oknem.Zdziwiłam się,ponieważ nie wiedziałam kogo mogę się spodziewać.Otwierając okno wyglądnęłam przez nie.Nie musiałam jednak tego robić,ponieważ gdy tylko zawiał wiatr do mojego pokoju poczułam jego zapach i powiedziałam do siebie:
-o nie-jęknęłam
-Kira mogę wejść?-odezwał się Eryk
-nie,poczekaj zejdę na dół-odpowiedziałam i zamknęłam za sobą okno
Czy on zdurniał pojawiając się koło domu pełnego wilkołaków-pomyślałam-nie mogłabym go wpuścić do domu,ponieważ dziadkowie szybko go by wyczuli i narobiłaby się z tego niezła afera.Dlatego czym prędzej zeszłam na dół.Poszłam na tył domu.Jednak już go tam nie było.Ciągle czułam jego obecność.Musiał zejść głębiej w las.Nie miałam ochoty tamtędy iść bo było tam stromo,ale na szczęście były tam gęsto porośnięte drzewa dzięki,którymi mogłam hamować schodząc w dół.Po pewnym czasie zeszłam kawałek na dół.Eryk stał oparty o jedno z pobliskich drzew.Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.Miałam nadzieje,że to nie zasadzka,a naprawdę chce porozmawiać.Powoli i ostrożnie zeszłam jeszcze kawałek w dół zatrzymując się przy najbliższym drzewie opierając się o nie bezpiecznie.Następnie zapytałam go:
-co ty tu robisz?skąd wiesz gdzie mieszkam?-spytałam zdenerwowana
-cześć,przyszedłem porozmawiać-odezwał się nadal uśmiechnięty
-o czym?-odpowiedziałam szorstko
-przestań być dla mnie taka nie miła i porozmawiajmy spokojnie-odpowiedział lekko zdenerwowany
-spróbuje choć sam wiesz,że tak jest najlepiej-odpowiedziałam spokojniej
-słyszałaś o zaginięciu nauczyciela?-zapytał
-tak na ostatniej lekcji i domyślam się,że to wasza sprawka-odpowiedziałam
-tego właśnie próbuje się dowiedzieć,więc bądź tak miła i nie rób głupich rzeczy dopóki się czegoś nie dowiem
-nie mów mi co mam robić
-uspokój się bo i tak nie macie szans na zwycięstwo z nami
-jak to?-odpowiedziałam zdziwiona
-z tego co słyszałem pojawili się nowi w mieście,ale nie są tacy jak ja,więc lepiej uważaj gdzie chodzisz
-nie boje się was
-wiem,ale jesteś na razie za słaba,żeby walczyć z nami,więc nie narażaj się i nie choć do lasu
-przestań mi mówić co mam robić-oburzyłam się na samą myśl,że już druga osoba mi to mówi
-mówię serio,ponieważ nie będę mógł ci pomóc
-nie potrzebuje pomocy-coraz bardziej mną trzęsło,a gorąco szalało w moim ciele
-uspokój się,chciałem tylko cię ostrzec i powiadomię cię jeśli czegoś się dowiem ok?
-dobrze,ale ty też mi coś obiecaj
-niby co?
-jeśli chcesz ze mną rozmawiać znajdź taką chwilę,żeby nikt nas nie widział,a zwłaszcza moja koleżanka Kinia ok?
-hehe-zaśmiał się-a niby czemu?
-bo ja tak chcę i już
-dobrze,postaram się
-to dobrze
-muszę już iść,do zobaczenia w szkole
-cześć
Po czym podszedł do mnie bliżej i owionął mnie jego zimny oddech.Odruchowo cofnęłam się do tyłu.Natomiast on uśmiechnął się szelmowsko i znikł.Był naprawdę szybki.Otrząsnęłam się szybko nie myśląc co miał zamiar zrobić.Następnie powoli udałam się na górę przed dom.Zajęło mi to trochę,a jak wyszłam zauważyłam,że już słońce zachodzi,więc udałam się do domu.Zjadałam sama kolacje i poszłam do siebie mówiąc dziadkom,że jestem zmęczona.Będąc u siebie po pewnym czasie poczułam się tak naprawdę i położyłam się spać.

Offline

 

#28 2011-12-01 12:22:50

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

16.Oczekiwane spotkanie:
Gdy wstałam rano od razu zrobiłam wszystkie ludzkie czynności i schodząc na dół na śniadanie wzięłam ze sobą plecak,żeby się po niego nie wracać.W kuchni jak zawsze czekali na mnie już dziadkowie z przyszykowanym jedzeniem.Wchodząc do niej przywitałam się z nimi,a gdy zaczęłam jeść babcia zapytała się mnie jak mi się spało.Trochę mnie to zdziwiło,ponieważ nigdy o to nie pytała,więc odpowiedziałam jej,że nawet dobrze przy tym uśmiechając się.Dziadkowie później nic więcej nie mówili co zdawało się być dziwne.Z początku czułam jakby to widzieli moją wczorajszą rozmowę z Erykiem,ale po chwili doszłam do wniosku,że to niemożliwe.Musieli mieć po prostu zły dzień albo sami zaczęli wariować z głodu jak ja wcześniej.Miałam przy tym nadzieje,że niedługo będę mogła znowu z nimi na nie wyruszyć.Po śniadaniu pożegnałam się z dziadkami i wyszłam na autobus.Ku mojemu zdziwieniu kawałek za domem poczułam dziwny i znany mi odór.To był Eryk.Zaczynało mnie to denerwować,że tak ciągle mnie nachodzi.Nie chciałam,żeby ktoś się o tym dowiedział,a on jak zawsze mi to utrudniał.Po chwili zobaczyłam go.Stał oparty o jedno z drzew przy drodze i patrząc daleko przed siebie jakby o czymś intensywnie myślał.Mając doskonały słuch jak ja zaraz odwrócił się w moją stronę odsłaniając swoje śnieżnobiałe
zęby.Ja niestety nie byłam taka radosna jak on.Wygląda na to,że go to w jakiś sposób bolało,ponieważ nagle przestał się uśmiechać i posmutniał.Stał tam nadal bez ruchu,więc podeszłam do niego bliżej i powiedziałam pierwsza:
-cześć co tu robisz?
-cześć mówiłem ci,że wrócę jak się czegoś dowiem-po czym rozchmurzył się lekko
-tak pamiętam i co dowiedziałeś się czegoś?-spytałam zaciekawiona
-tak jak przypuszczaliśmy to sprawka innych wampirów
-dobrze,ale co z jej ciałem?znalazłeś go?
-niestety nic na ten temat się nie dowiedziałem,ale sądzę,że mogą być z tego dwa wyjścia
-jakie?-zapytałam idąc powoli dalej na przystanek
-nauczycielka na pewno nie żyje i porzucili jej ciało,ale jak dla mnie bardziej prawdopodobne jest to,że nie żyje jako człowiek i przemienili ją w wampira
-niby dlaczego chcieliby to robić?
-nie wiem,ale mają na pewno w tym jakiś cel,ponieważ już dużo osób zaginęło,a ich ciał nie odnaleziono
-to zaczyna być straszne i trzeba coś z tym zrobić-zasugerowałam
-wiem,ale ty się w to nie mieszaj
-przestań mną rządzić-odpyskowałam
-ja ci tylko dobrze radzę i proszę zostaw to mnie-po czym podniósł jednocześnie rękę mówiąc to i jakby w przyjacielskim geście chciał mi ją umieścić na ramieniu,ale po chwili powstrzymał się i dał ją z powrotem za plecy
-dobrze-nie byłam nic w stanie odpowiedzieć po tym co chciał zrobić
-będę już szedł,ponieważ twój autobus zaraz przyjedzie-powiedział uśmiechając się,gdy byliśmy już na przystanku
-może pojedziesz ze mną?to spory kawałek stąd do szkoły-zapytałam grzecznie
-dla mnie nie i dla ciebie też nie,więc dziwie się,że tracisz czas i pieniądze na taką powolną jazdę-zaszydził ze mnie
-może,ale mi się nigdzie nie śpieszy-odpowiedziałam szorstko
-jak chcesz-po czym odwrócił się i dodał-do zobaczenia w szkole-a potem znikł w lesie
Nie zdążyłam nawet mu nic odpowiedzieć.Był naprawdę szybki.Po chwili autobus przyjechał i wsiadłam do niego.W drodze do szkoły myślałam o tej całej rozmowie.Nie podobało mi się to,że wampiry coś kombinują i czułam,że będę miała przez to niedługo kłopoty.Byłam również ciekawa czy Artur o tym wie i czy w końcu się pojawi,żeby się ze mną zobaczyć.Gdy dojechaliśmy do miasta wysiadłam jak zawsze wcześniej i uznałam,że tak zawszę będę robić,aby móc jeszcze rozmyślać przed szkołą i gdyby Erykowi znowu coś odbiło,żeby porozmawiać ze mną w parku.Wysiadając po chwili poczułam,że Eryk jest nie daleko.Miałam nadzieję,że dzisiejsza ranna rozmowa mu wystarczy i na dzisiaj da mi już spokój z nękaniem mnie w szkole i w domu.Po pewnym czasie w powietrzu wyczułam coś więcej.To był znajomy zapach,który tak bardzo lubiłam.Artur musiał być nie daleko.Miałam tylko nadzieje,że wyczuwając Eryka nic głupiego nie zrobił.Czym prędzej poszłam do szkoły.Po paru minutach byłam już prawie pod szkołą.Tak jak myślałam obok niej stał Artur,a jakby po drugiej stronie stał Eryk z kolegami.Cieszyłam się,że nie jest na tyle głupi i trzyma się z ludźmi dla bezpieczeństwa.Na sam widok Artura zrobiło mi się gorąco i miałam wielką ochotę pobiec,żeby rzucić się mu w ramiona,ale powstrzymałam się.To mogło wyglądać trochę dziwnie,więc stwierdziłam,że muszę zachować się naturalnie.Będąc już bliżej, Artur również ucieszył się,że mnie widzi i wyszedł mi naprzeciw.Po paru minutach spotkaliśmy się,a on od razu przyciągnął mnie do siebie przytulając mnie mocno,a następnie całując namiętnie.Przez chwilę byłam jak zamroczona czując się jak księżniczka z bajki,która za chwilę ma iść ze swoim księciem na bal.Jednak po chwili ta piękna bańka pękła,a ja wróciłam do rzeczywistości,gdy tylko on się odezwał:
-witaj Kiro,tęskniłem za tobą-powiedział całkiem szczerze
-witaj Arturze,ja także i czemu wcześniej mnie nie odwiedziłeś?-zapytałam,a on nagle mnie puścił stając normalnie obok mnie
-wybacz,nie mogłem bo byłem zajęty sama wiesz czym-tłumaczył się
-ah tak-odpowiedziałam i dodałam-i jak wam idzie?-spytałam czekając,że coś więcej mi powie
-niezbyt dobrze,ponieważ ilekroć jakiegoś zabijemy pojawiają się następni jakby się mnożyli
-to nie dobrze,ale czy nie przydałaby się wam pomoc?-zachmurzył się od razu
-nawet o tym nie myśl-oburzył się-już na ten temat rozmawialiśmy i dobrze wiesz,że nie pozwolę,żeby coś ci się stało
-tak wiem-zdenerwowałam się-Artur martwię się o ciebie i chciałabym ci jakoś pomóc

Offline

 

#29 2011-12-01 12:23:44

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

-wiem i najlepiej mi pomożesz jeśli będziesz się trzymać z dala od kłopotów dobrze?
-postaram się
-mam nadzieję,a czemu nie powiedziałaś mi,że chodzi z tobą do szkoły wampir?
-yyy..nie wiedziałam o tym,aż nie wróciłam po przemianie do szkoły-odpowiedziałam próbując się jakoś wytłumaczyć
-a no tak zapomniałem,że bez tego nie można go wyczuć zwykłym śmiertelnikom-odpowiedział
-wiesz wydaje się nie być taki zły skoro chodzi z ludźmi do szkoły-próbowałam go obronić
-może,ale to nadal wampir i będę musiał się nim zająć-odpowiedział nie patrząc się już na mnie,a na niego ze złowrogą miną
-proszę daj mu spokój i zajmij się tymi co stwarzają problemy ok?-poprosił grzecznie
-co?a od kiedy bronisz wampiry?-oburzył się nieco zdziwiony moim zachowaniem
-nie bronie-usprawiedliwiłam się
-czy on coś ci zrobił?-zasyczał z przerażenia
-spokojnie,zachowuj się ludzie tu są i właśnie idzie tu moja przyjaciółka,więc proszę bądź miły ok?-zażądałam
-dobrze-odpowiedział spokojnie,ale widziałam,że nadal jest wściekły
Po chwili dobiegła do nas Kinia rzucając się mi w ramiona i czule całując mnie w policzek jakby tak dawno mnie nie widziała.Przeważnie zachowywała się tak jak czułam się bardzo szczęśliwa,więc trochę mnie to zaniepokoiło.Następnie odsunęłam się ode mnie i powiedziała:
-witaj Kiro,kim jest twój kolega?-zapytała uśmiechając się do niego
-witaj Kinia to mój..-nie mogło mi nic więcej przejść jeszcze przez gardło,więc Artur dodał
-witaj Kinia jestem jej chłopakiem i nazywa się Artur,miło mi cię poznać-po czym podniósł swoją rękę,żeby uścisnąć jej
-mi również-odpowiedziała oczarowana-Kira mi trochę o tobie opowiadała
-tak,a co ci mówiła?-spytał zaskoczony patrząc na mnie ze zdziwieniem
-mówiła,że cię poznała,ale jakoś nie chciałam jej wierzyć-zaśmiała się puszczając mi oczko
-jak widzisz jednak istnieje-po czym sam zaczął się śmiać
Ja stałam nic nie odzywając się i czekałam,aż zadzwoni dzwonek.Na szczęście po chwili się odezwał i powiedziałam do Artura:
-muszę iść z Kinia na zajęcia
-tak wiem
-to zobaczymy się później?-zapytałam
-tak postaram się przyjść-odpowiedział-w końcu musimy jeszcze o czymś porozmawiać
-dobrze-po czym podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło
-do widzenia Kinia
-cześć-odpowiedziała,a Artur udał się w stronę parku
-słodki jest-powiedziała po chwili Kinia
Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się do niej,a następnie udałam się za nią po schodach do szkoły.Jednak zanim weszłam popatrzyłam jeszcze raz w stronę Artura.Zauważyłam jak mierzy wzrokiem Eryka,a on jego.To nie był najlepszy pomysł na to,żeby Eryk pokazał się Arturowi.Może sam coś kombinował.Nie podobało mi się to.Gdy tylko Artur zniknął,a Eryk był już bliżej szkoły ulżyło mi i weszłam do niej szukając Kini,którą zgubiłam w tłumie ludzi.Przez pierwsze trzy lekcje nic się nie działo.Po nich jak zawsze zeszłyśmy na stołówkę.Zjadłyśmy coś,a ja przy okazji obserwowałam Eryka siedzącego z kolegami,który tak samo jak ja patrzył na mnie.Minął już jakiś czas jak się znamy i wydawał się być w porządku.Dziwiło mnie to,że był dla mnie taki miły.Czułam,że musiał mieć w tym jakiś interes,ponieważ nie wierzyłam,żeby robił to z własnej woli.Gdy skończyłyśmy jeść udałyśmy się na ostatnie dwie lekcje.One również minęły szybko.Po szkole Kinia poszła do domu,a ja udałam się na autobus.Ku mojemu zdziwieniu wszedł za mną Eryk.Zapłacił grzecznie za bilet i zaraz się do mnie dosiadł,a ja zdziwiona zapytałam:
-słyszałam,że nie lubisz wolnych środków transportu
-tak,ale musimy pogadać-powiedział poważnie
-o co chodzi?-zapytałam zaskoczona
-kim był ten facet,z którym rozmawiałaś rano przed szkołą?-odpowiedział z miną zazdrośnika
-yy..-nadal nie mogło mi przejść to przez gardło,ale w końcu zdobyłam się na odwagę i powiedziałam-mój chłopak,a co?
-aha,dziwnie się na mnie patrzył
-dziwisz mu się-odpowiedziałam dając mu do zrozumienia,że jest też wilkołakiem
-ah tak-odpowiedział zaskoczony
-no właśnie i po to wsiadłeś za mną do autobusu?-zapytałam zaskoczona
-nie
-a czemu?
-chcę spędzać z tobą więcej czasu czy to źle?
-tak,ponieważ będzie na mnie czekał przed domem
-ah..a ty nie chcesz,żeby o czymś się dowiedział tak?-przypomniał sobie o mojej prośbie
-tak,więc pojedź dalej autobusem ok?
-dobra,a czy mogę cię odwiedzać?-zapytał
-yy..-to pytanie naprawdę mnie zaskoczyło i przeraziło zarazem
-mogę?-powtórzył
-słuchaj to nie jest najlepszy pomysł rozumiesz?
-trudno może zmienisz zdanie-posmutniał
-zaraz będzie przystanek,więc odłóżmy tą rozmowę na inny raz,a ty jeśli będziesz wiedział coś nowego daj mi znać ok?-zaproponowałam
-dobrze-rozchmurzył się,pewnie na samą myśl,że pozwoliłam mu mnie nękać
-to ja idę,cześć
-cześć-odpowiedział nie wstając z miejsca jak mu kazałam
Gdy autobus się zatrzymał wysiadłam z niego,ale nie odwróciłam się,żeby zobaczyć Eryka czy nadal tam siedzi.Miałam tylko nadzieję,że moje ciuchy nie przesiąknęły jego zapachem za bardzo na tyle,że Artur mógłby coś podejrzewać.W sumie prędzej czy później może nas przyłapać,więc dobrze by było jakbym o tym mu wspomniałam,ale lepiej nie dzisiaj.Skręcając w drugą uliczkę prowadzącą do domu poczułam,że Artur tu jest tak jak się tego spodziewałam.Będąc bliżej domu zobaczyłam,że siedzi na ławce przed domem na ogródku,a obok niego leży Kieł.Na mój widok oboje wstali,a Kieł jako pierwszy podbiegł się przywitać.Następnie podeszłam do Artura przytulając się do niego jak on do mnie rano i całując go w usta.On odsunął się po chwili i powiedział z miną zaskoczonego:
-witaj Kiro czyżbyś się za mną stęskniła?
-witaj Arturze,zawsze za tobą tęsknie-odpowiedziałam mu uśmiechem
Po chwili wyszłam babcia i witając się ze mną zawołała nas na obiad.Nie mając wyboru weszliśmy do środka.Ja najpierw poszłam odnieść torbę i przebrać się,a następnie zeszłam na dół.Wszyscy czekali na mnie siedząc już przy stole.Dosiadłam się do nich i zaczęliśmy jeść.Dziadkowie pytali Artura co u niego słychać i jak sprawa z wampirami,ale nie powiedział im nic więcej tak jak mi.Jak widać może nie mógł.Jednak spróbuje sama to z niego wyciągnąć.Może powie mi coś więcej.Po obiedzie poszliśmy z Arturem do mojego pokoju.On usiadł na moim łóżku,a ja zajęłam się rozpakowywanie torby.Gdy to robiłam zapytał:
-możesz powiedzieć co się dzieje?
-o co ci chodzi?-zapytałam zdziwiona
-widzę,że coś przede mną ukrywasz tylko nie wiem co?-odpowiedział
-słuchaj nie wiem o co ci chodzi-skłamałam-proszę cię bądźmy ze sobą szczerze i dobrze wiesz,że śmierdzi od ciebie wampirem
-yy...chodzi ze mną do szkoły,a jego zapach unosi się po niej,więc dlatego nim cuchnę
-dziwi mnie,że twoi dziadkowie jeszcze nic nie powiedzili ci na ten temat
-niby co mieli mi powiedzieć?
-na przykład to,że potrafią zauroczyć człowieka i grać tak,aby niczego nie podejrzewał-co?zauroczyć,jak to możliwe?-zapytałam trochę poirytowana,że i ja mogłam paść jego celem
-normalnie,żyjemy w takim świecie,więc proszę uważaj na niego
-dobrze,jakoś sobie poradzę
-nie jestem na ciebie zły,że mi o tym nie powiedziałaś,ale zazdrosny i martwię się o ciebie,żeby nic ci nie zrobił,a ty rano go dzisiaj
broniłaś i wydałaś się totalnie nim zauroczona

Offline

 

#30 2011-12-01 12:24:23

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

-nie jestem nim zauroczona i przecież wiesz,że jestem z tobą i on to wie
-to dobrze i może w takim razie będzie trzymał się z daleka
-jeśli skoro mowa o szczerości to widzę,że ty też coś przede mną ukrywasz
-nic nie ukrywam-tłumaczył się
-to dlaczego nic mi nie powiedziałeś ani dziadkom o czymś więcej niż rano?-zapytałam
-ponieważ nie mogę za dużo mówić wiesz o tym
-wiem,ale nie możesz człowiekowi,a ja nim nie jestem,więc mów-po czym skończyłam układać swoje rzeczy i usiadłam bliżej niego na łóżku
-niby tak,ale nie powinienem tego mówić
-a może nie chcesz?-zaskoczyłam go tym pytaniem
-masz rację,nie mówiłem bo boję się o ciebie,ale muszę cię ostrzec,że one coś kombinują i chcę,żebyś trzymała się z dala od lasu ok?
-już mi to mówiłeś
-ale nie posłuchałaś-zdziwiło mnie to,czyżby mnie śledził-pomyślałam
-skąd wiesz?
-widziałem zwłoki zwierzęcia na rannym obchodzie i był tam twój zapach
-no tak,musiałam coś zjeść bo byłam taka głodna
-wiem-odpowiedział uśmiechając się do mnie,a potem mnie przytulił
-postaram się nie robić tego drugi raz,ale to takie ciężkie nie móc biegać na czterech łapach
-rozumiem,ale jak tylko będzie bezpieczniej wybierzemy się gdzieś razem obiecuje-po czym pocałował mnie w czoło
-dobrze i trzymam cie za słowo
Po czym odsunęłam się lekko i pocałowałam go w prawy policzek mówiąc do niego:
-bardzo za tobą tęskniłam
-wiem ja za tobą też
-czy mógłbyś mnie częściej odwiedzać?-zapytałam
-postaram się,ale to będzie trudne
-a czy możesz zostać ze mną do wieczora?
-mogę do kolacji,ponieważ później będę musiał zrobić obchód wokół naszych terenów
-ah rozumiem-posmutniałam trochę
-zostało nam jeszcze trochę czasu ze sobą,więc powinniśmy się nim nacieszyć
-niby jak?-zapytałam zaskoczona
On uśmiechnął się szelmowsko i zaczął mnie całować.Próbowaliśmy przez ten czas jak najwięcej nacieszyć się sobą.Niestety jak zawsze czas biegną niebłagalnie szybko,a ja nie mogłam go zatrzymać.Po pewnym czasie zaczęło zmierzchać,więc oboje udaliśmy się na kolacje.Zjedliśmy ją wszyscy razem rozmawiając o różnych sprawach jakby nie działo się nic złego i byliśmy zwykłymi ludźmi.Tego właśnie nam wszystkim brakowało.Tym bardziej jak na razie nie zapowiadało się dobrze.Po kolacji Artur pożegnał się z dziadkami,a ja wyszłam na ogród,żeby go odprowadzić.Zatrzymaliśmy się za bramą na ogródek i Artur na pożegnanie znowu mnie przytulił,a następnie namiętnie pocałował po czym powiedział:
-przemyśl wszystko co ci powiedziałem i bądź grzeczna
-ja zawsze jestem grzeczna-po czym oboje się zaśmialiśmy
-wiem,pamiętaj,że będę za tobą tęsknił i nie przestanę o tobie myśleć
-wiem ty też o tym pamiętaj i nie zapomnij mnie w weekend odwiedzić
-dobrze,postaram się
-musisz pamiętaj-po czym uśmiechnął się i mocniej objął mnie w ramionach mówiąc w starym języku plemiennym do mnie:
-quaqlo doble-co oznaczało kocham cię
-ja ciebie też kocham-odpowiedział już normalnie
Następnie pocałowaliśmy się jeszcze raz na pożegnanie.Potem odsunął się ode mnie i pobiegł w las zamieniając się jeszcze przed nim w czarnego wilka.Był to niezapomniany widok.Przypomniało mi się jak wcześniej to zrobił,gdy pierwszy raz się poznaliśmy.Kto by pomyślał,że tak właśnie się to skończy.Przez chwilę żałowałam,że tak źle go później potraktowałam co nie raz wiedziałam,że będzie mi za to głupio.Na szczęście miałam wytłumaczenie mojego dziwnego zachowania.Byłam nowym wilkołakiem.Wiedziałam,że jeszcze dużo muszę się nauczyć.Następnie udałam się do siebie do pokoju i położyłam się zaraz spać po wykonaniu wszystkich ludzkich czynności.

Offline

 

#31 2011-12-02 15:16:33

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

17.Piątek:
Gdy wstałam rano byłam bardzo nie wyspana.Przez większość nocy źle spałam.Ciągle targały mną dziwne dreszcze przez uczucie gorąca i uczucie,że coś złego się stanie.Po chwili jednak wstałam z łóżka i zrobiłam to samo co zawsze z rana.Schodząc na dół na schodach przez chwilę zakręciło mi się w głowie,ale zaraz mi przeszło.To było naprawdę dziwne i miałam nadzieję,że to tylko skutki nie wyspania.Na dole czekali już na mnie dziadkowie ze śniadaniem.Gdy babcia mnie zobaczyła szybko do mnie podbiegła.Złapała mnie za ramię i zapytała:
-jak się czujesz skarbie?-patrzyła na mnie zaniepokojona
-trochę źle się czuję babciu-odpowiedziałam
-masz gorączkę i powinnaś zostać w domu
-nie,chcę iść do szkoły-odpowiedziałam ze złością
-sądzę,że to zły pomysł
-niby czemu?-odpowiedziałam zaskoczona
-źle się czujesz,ponieważ zbliża się twoja druga pełnia-wtrącił się dziadek
-tak jest przed każdą pełnią?-zapytałam
-czasami się zdarza-odpowiedział
-skarbie zjedz śniadanie i połóż się z powrotem do łóżka-powiedziała babcia
-chyba macie rację,nie najlepiej się czuje-odpowiedziałam czując się coraz gorzej
-usiądź skarbie,a ja zrobię ci coś co pozwoli szybciej przejść tą gorączkę
Po czym posadziła mnie na krześle i podała mi ciepłą herbatę.Następnie podeszła do spiżarni i wyciągnęła z niej ciemny słoik z zieloną zawartością.Dziadek pomógł jej go otworzyć i nałożyła mi trochę tego na talerz.Resztę odłożyła i podała mi mówiąc:
-jak to zjesz poczujesz się lepiej
-babciu,a co to jest?-zapytałam widząc przed sobą zielony kleik
-to mieszanka ziół
-aha-po czym wzięłam trochę i skosztowałam
-to okropne-odpowiedziałam po połknięciu zielonej mazi
-wiem skarbie,ale ważne,że ci pomoże
-mam nadzieję
Nabrałam na łyżkę następną porcję i z trudem to połknęłam.Zielona maź strasznie śmierdziała,a na dodatek miała okropny smak.W sumie to nie spodziewałam się,że będzie mi to smakować,ponieważ sam widok nie był miły.Jednak zebrałam się na odwagę i szybko zjadłam resztę,żeby mieć to już za sobą.Na końcu przez chwilę zachciało mi się wymiotować,ale udało mi się zatrzymać zawartość żołądka na swoim miejscu.Później popiłam herbatą i dziwny smak zniknął z moich ust.Przez chwilę siedziałam tak,aż przestanie mi się dziwnie kręcić w głowie i następnie udałam się z powrotem do łóżka.Na szczęście udało mi się tam dotrzeć bez żadnej pomocy i kładąc się przykryłam się mocno kołdrą,aby jak najszybciej mnie ogrzała.Po pewnym czasie zrobiło mi się lepiej i zasnęłam.Podczas spania poczułam jak ktoś obok mnie siada na łóżku.Gdy zaczynałam się budzić poczułam woń Artura.Ucieszyłam się na samą myśl,że przyszedł mnie odwiedzić.Otworzyłam,więc oczy i zobaczyłam jak siedzi obok mnie.Uśmiechnął się do mnie i czule pogłaskał po policzku mówiąc:
-witaj Kiro,jak się czujesz?
-witaj,skąd się tu wziąłeś?
-twoja babcia mnie powiadomiła
-ah,no tak-uśmiechnęłam się-fajnie,że jesteś
-mówiła,że rano źle się czułaś
-niestety,ale na szczęście jest mi już lepiej,a tak w ogóle,która godzina?
-jest już wczesne popołudnie
-oh..trochę spałam
-tak,ale ważne,że jest ci już lepiej
-to prawda,że jutro jest pełnia?
-tak-posmutniał
-co się stało?
-jutro może być źle,ponieważ wszystkie wilkołaki będą szaleć w lesie i boję się,że wampiry na to czekały zbierając dla siebie armię,aby nas zgładzić
-co?skąd takie przypuszczenia?-spytałam przerażona
-nie wiem,to tylko taka zła myśl i mam nadzieje,że się mylę
-to znaczy,że ja też będę musiała się znaleźć?-spytałam
-tak,ale można temu zapobiec jak przykujesz się kajdanami w piwnicy-powiedział delikatnie
-co?zwariowałeś?nie zostawię swoich i ciebie na pastę losu dla wampirów-wściekłam się tak,aż prawie zawarczałam,a moja sierść się najeżyła
-spokojnie Kiro,tak byłoby lepiej-odpowiedział uspokajając mnie
-czy to właśnie o tym nie chciałeś nam powiedzieć?czemu przed nami to chciałeś ukryć?-tym razem wyskoczyłam z łóżka ze złości nie mogąc się opanować
-Kiro spokojnie,to tylko przypuszczenia,ale nie wiadomo czy się sprawdzą-również wstał i stanął dalej ode mnie niż zwykle jakby się bał,że wybuchnę
-ok-zobaczywszy to otrząsnęłam się trochę i usiadłam na krzesło
-wiem,że to trudne,ale trzeba coś postanowić i między innymi tu przyszedłem,aby porozumieć się w tej sprawie z twoimi dziadkami
-a już myślałam,że się o mnie martwiłeś-odpowiedziałam znowu wściekając się i wstając z krzesła
-bo tak było
-Kiro-nagle ktoś zawołał
-choć my na dół-powiedziałam
Następnie wyszłam z pokoju na dół do kuchni,a za mną poszedł Artur.Po chwili zobaczyłam,że dziadkowie siedzą przy stole.Po ich minach widać było,że chcieli porozmawiać,więc uspokoiłam się i usiadłam przy stole,a Artur po chwili do mnie dołączył i usiadł obok.Zaraz po tym odezwał się dziadek:
-Arturze,powiedz nam co się dzieje-powiedział stanowczo
-chodzi o to,że jutro pełnia i rada plemienia uważa,że powinniśmy zwołać jutro wszystkie wilkołaki popołudniu,aby postanowić co robimy
-co masz przez to na myśli?
-rada plemienia podejrzewa,że wampiry uzbierały małą armię,żeby móc nas jutro podczas pełni pozabijać
-co przecież to absurd?to byłoby dla nich samobójstwo-odpowiedział dziwiąc się bardzo
-wiem,ale mimo wszystko chcą ze wszystkimi porozmawiać
-dobrze,skoro tak się mają sprawy to chętnie paru wampirom dokopię jak za starych dobrych czasów-po czym zaśmiał się
-właśnie nie wiem czy to dobry pomysł-odpowiedział zmartwiony Artur
-chyba się ich nie boisz-odpowiedział dziadek
-ja nie mówię o sobie-po czym popatrzył na mnie
-chodzi ci o Kirę?-zaśmiał się-jest młoda to fakt,ale dzięki temu bardzo silna,więc jak posłucha instynktu,a jutro na pewno tak będzie to spokojnie powinna dać sobie radę
-wolałbym,żeby została w domu-odpowiedział
-co?nie ma mowy,już ci to mówiłam-oburzyłam się
-jakbyś jej nie znał-zaśmiał się dziadek,choć babcia nie wydawała się być tym tak rozbawiona jak on i pewnie brała stronę Artura,ale nic się odzywała
-dobrze w takim razie już pójdę i przekaże radzie,że przyjdziecie
-dobrze,a której mamy być?
-bądźcie w samo południe
-dobrze,to do zobaczenia Arturze
-do widzenia
Po czym Artur wyszedł na dwór,a ja szybko się zerwałam z krzesła i wyszłam za nim.Poczuł,że za nim poszłam,więc zatrzymał się w połowie podwórka,ale się nie odwrócił.Chcąc widzieć jego twarz obeszłam go,a on schylił głowę na dół udając,że szuka czegoś w ziemi.Zirytowało mnie to i powiedziałam:

Offline

 

#32 2011-12-02 15:17:47

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

-Artur popatrz na mnie-niestety nie podziałało
-przepraszam,że byłam nie miła,ale od rana wszystko mnie drażni i mam dość tego,że tak ciągle mi wszystkie zabraniasz niby dla mojego dobra
-wiem,że to trudno,ale sama wiesz,że tak jest lepiej-odpowiedział i po chwili podniósł głowę patrząc na mnie ze łzami w oczach
-Arturze czemu płaczesz?-zmartwiło mnie to i nie mogąc na to patrzeć przytuliłam go do siebie
-przepraszam,ale nie mogę znieść myśli,że mogłoby ci się coś stać
-proszę nie płacz,przecież wiesz,że będzie dobrze-po czym pocałowałam go w policzek
-boję się bo od rana mam złe przeczucie
-to tylko przez to,że tak się martwisz-odpowiedziałam nie chcąc mówić mu o tym,że ja też tak się czuje
-może-odpowiedział przecierając oczy i lekko odsuwając się ode mnie,aby zbliżyć się do mojej twarzy,żeby mnie pocałować
-już dobrze-powiedziałam i pocałowałam go
-Kiro muszę już iść
-wiem,zobaczymy się jutro po południu
Nic nie odpowiedział tylko wzdychnął i pocałował mnie jeszcze raz na pożegnanie.Następnie pobiegł w las.Stałam tak przez chwilę nie wiedząc co mam zrobić.Po chwili poczułam mokry język na swojej ręce,który sprawił,że się ocknęłam z tego letargu.Okazało się,że to Kieł.Widocznie martwił się o mnie tak samo jak Artur.Schyliłam się do niego i pogłaskałam go czule,przytulając go później do siebie.Udałam się do domu.W kuchni babcia szykowała już obiad,a ja nie chcąc z nikim rozmawiać poszłam do siebie na górę.Położyłam się z powrotem do łóżka.Tym razem jednak nie zasnęłam tylko leżałam i rozmyślałam co się jutro wydarzy.Miałam nadzieję,że nie oberwie mi się za to w szkole,że dziś nie przyszłam na zajęcia.W sumie to nie wiadomo czy przeżyje do poniedziałku,więc nie powinnam się tym teraz martwić.Jedynie martwiło mnie to czy moja przyjaciółka Kinia nie ze chce złożyć mi wizyty,żeby upewnić się czy wszystko ze mną w porządku.Była już ta godzina,więc dawno powinny skończyć się zajęcia.Nie chcąc narobić Kini problemów postanowiłam,że szybko zejdę na dół i zadzwonię do niej.Gdy zeszłam na dół babcia zawołała mnie na obiad.Powiedziałam jej,że zaraz przyjdę tylko najpierw zadzwonię do Kini,żeby się nie martwiła o mnie.Babcia tylko mi przytaknęła i nic więcej nie mówiła.Usiadłam w pokoju na sofie biorąc telefon do ręki.Wybrałam jej numer i zadzwoniłam.Po krótkim sygnale odebrała:
-Kira to ty?
-cześć Kinia,przepraszam,że dziś się nie pojawiłam w szkole,ale źle się czułam i zostałam w łóżku
-oj to nie dobrze,a teraz jak się czujesz?
-dzięki,już dobrze,a co u ciebie?
-wszystko dobrze,w szkole było nudno bez ciebie
-no tak-zaśmiałyśmy się
-będziesz w poniedziałek w szkole?
-y..-nie wiedziałam co jej odpowiedzieć,ponieważ mogłam nie dożyć do tego czasu,ale nie chciałam ją martwić,więc odpowiedziałam-tak,chyba,że znowu będę się źle czuć
-Kiro chyba nie chcesz się wymigać od zajęć?
-nie, przecież wiesz
-dobrze,w takim razie wyzdrowiej i wróć w poniedziałek do szkoły
-postaram się,cześć
-cześć
Po czym odłożyłam słuchawkę i udałam się na obiad.Byłam dość głodna po tym jak rano zjadłam tylko tą zieloną maź,więc szybko zjadłam obiad.Podczas obiadu nic nie rozmawialiśmy.Jak widać żadne z nas nie miało na to ochoty.Dlatego też udałam się z powrotem do pokoju i położyłam się z powrotem do łóżka.Myślałam nad tym co mogę jeszcze zrobić,aby móc jutro lepiej walczyć.Niestety nic konkretnego mi nie przyszło do głowy i zdecydowałam,że zdam się na instynkt.Jednak bardzo się denerwowałam jutrzejszym dniem,więc żeby o tym nie myśleć wzięłam jakąś książkę i zaczęłam czytać.Dzięki temu oderwałam się trochę od rzeczywistości i trochę czasu zleciało.Była dość cieńka,więc szybko ją przeczytałam.Odkładając ją na pułkę znowu usłyszałam stukanie w szybę.Miałam nadzieję,że to nie Eryk jak ostatnim razem.Z początku próbowałam to zignorować,ale po pewnym czasie rozdrażniło mnie to i otworzyłam okno.Niestety do moich nozdrzy doszedł brzydki zapach Eryka jak ostatnim razem.Nie miałam ochoty z nim rozmawiać,więc odeszłam od okna zostawiając je otwarte,aby Eryk nie rozwalił mi szyby kamieniami.Gdy usiadłam przy biurku odwrócona do okna poczułam,że ktoś za mną stoi.Odwróciłam się szybko i zobaczyłam go.Eryk jak zawsze uradowany na mój widok odezwał się pierwszy:
-witaj czego nie było cię dziś w szkole?
-witaj,a jak myślisz?
-to z powodu pełni?-odpowiedział zgadując
-tak,może wiesz coś na ten temat?-zapytałam szorstko
-co masz na myśli?-odezwał się wydając się tym faktem zaskoczony jakby nic nie wiedział
-dobrze wiesz co-wstałam z krzesła i zaczęłam się dygotać z nerwów
-Kiro spokojnie,przyszedłem zobaczyć czy tylko wszystko z tobą w porządku,a ty od razu do mnie z wrogim nastawieniem
-to może wytłumaczysz mi co twoi bracia chcą nam jutro zrobić?
-co?nie wiem o co ci chodzi?
-był tu dzisiaj mój Artur i powiedział nam,że mamy szykować się jutro do walki
-jakiej walki?-spytał zaskoczony
-podobno wampiry szykują swoją armię,żeby nas zgładzić
-co?nic o tym nie wiem,przecież to byłoby samobójstwo
-wiem,więc radzę ci się trzymać ode mnie z daleka
-tego nie mogę ci obiecać
-zwariowałeś?mogę cię zabić nie wiedząc o tym
-nie zabijesz
-skąd możesz to wiedzieć?
-bo gdybyś chciała już dawno byś mnie zaatakowała
-uważaj bo nawet nie wiesz jak bardzo mam dziś na to ochotę
-hehe nie mam nic przeciwko małej potyczce
-co?chcesz ze mną walczyć?
-chętnie ci coś pokażę,chcesz?
-no nie wiem czy to dla ciebie bezpieczne poza tym już późno i zaraz pewnie będą mnie wołać na kolacje
-w takim razie po kolacji,może być?
-dobrze,ale na twoje ryzyko
-ok,to za pół godziny będę na ciebie czekał tam gdzie ostatnio
-ok
Po czym zadowolony wyszedł przez okno.Domyślałam się,że sam poszedł zapolować.Miałam nadzieję,że Artur go tu nie znajdzie i będę mogła z nim przećwiczyć do jutrzejszej walki.Po pewnym czasie babcia mnie zawołała.Jak zawsze zeszłam na dół i zjadłam kolację.Po niej powiedziałam,że jestem zmęczona i położę się wcześniej spać,żeby czasem nie przyszło im do głowy przychodzić do mnie do pokoju jak mnie nie będzie.Następnie udałam się do pokoju.Stanęłam przy otwartym oknie i zastanawiałam się jak zejść na dół,żeby nic sobie nie zrobić.Nigdy nie próbowałam wyskoczyć z pierwszego piętra.Nie było wysoko,więc zaryzykowałam i usiadłam na parapecie.Przy wyskoku odepchnęłam się mocno nogami i upadłam lekko na ziemi.Na szczęście przy wyskoku nic mi się nie stało i wstałam szybko na nogi,wyszłam cicho z ogródka i udałam się na tył domu.Gdy weszłam do lasu było dość ciemno,ale mimo to wszystko dobrze widziałam.Przeszłam w dół mijając kilka drzew i oparłam się na tym,gdzie ostatnio rozmawiałam z Erykiem.

Offline

 

#33 2011-12-02 15:18:19

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

Nie widziałam go,ale czułam jego zapach.Musiał być gdzieś niedaleko.Miałam tylko nadzieję,że to nie pułapka i naprawdę przyjdzie,żeby mi pomóc.Po chwili czekania odwróciłam się z powrotem i nagle Eryk wyskoczył z ciemności wbijając mnie w drzewo.Pod naszym oporem zatrzęsło się,ale nie złamało.Przestraszył mnie tym trochę,więc razem z nim odruchowo zawarczeliśmy na siebie.Po raz pierwszy widziałam jego śnieżnobiałe kły z tak bliska.Był dosłownie parę centymetrów od mojej twarzy.Jego oczy były czarne jak noc,a odór z jego ust strasznie śmierdział.Przez chęć obrony odezwał się we mnie instynkt i ode pchałam go szybko z wielką siłą tak,że przeleciał kawałek i zatrzymał się przy najbliższym drzewie uśmiechając się szyderczo i po chwili dodając:
-pokaż co potrafisz Kiro-po czym zaśmiał się
-jak sobie chcesz-odparłam z wściekłością
Tak mnie tym rozjuszał,że po chwili pozwoliłam ogarnąć się owemu ciepłu z głębi siebie i po chwili stałam już na czterech łapach.Nie czekając długo rzuciłam się na niego.Niestety był szybszy i uciekł mi,a ja uderzyłam w drzewo co jeszcze bardziej mnie to rozjuszyło i pognałam za nim w las.Po pewnym czasie jednak dogoniłam go i rzuciłam się mu na plecy przewracając go na ziemie razem z sobą.Po chwili leżał do mnie odwrócony głową uśmiechając się do mnie jakby mi gratulował.Następnie wykorzystał chwilę nieuwagi i przewrócił mnie na bok.Szybko oboje się podnieśliśmy i staliśmy tak mierząc się wzrokiem,robiąc koło wokół drzew i warcząc na siebie.Nie chcąc czekać dłużej rzuciłam się na niego,ale tym razem gdy próbował zrobić unik uderzyłam go łapą i przewrócił się pod jej siłą na ziemię.Znowu stałam nad nim dumna,że go przewróciłam,ale starałam się go nie gryźć,żeby nic mu nie zrobić.Po raz kolejny wykorzystał moje zdekoncentrowanie i przewrócił mnie nie na bok uciekając mi znowu.Tak goniliśmy i próbowaliśmy walczyć po terenie blisko mojego domu.Po pewnym czasie byłam już dość zmęczona i miałam ochotę iść spać,więc przestałam go gonić tylko pobiegłam w stronę domu.Gdy byłam już blisko i zaczęłam zmieniać się w człowieka podbiegł przede mnie i upadając jako człowiek przewróciłam się na niego.Oboje pod wpływem górki poturlaliśmy się kawałek na dół zatrzymując się przy kolejnym drzewie.Wkurzyło mnie to i krzyknęłam na niego:
-zwariowałeś,chce iść już do domu
-tak bez pożegnania i pochwały?
-nie potrzebuje pochwały bo specjalnie dawałeś mi wygrać
-wcale nie,jesteś naprawdę silna i cieszę się,że tego nie wykorzystałaś i mnie nie zabiłaś
-nie ma za co,a teraz daj mi spokój ok?
-a może tak dziękuję
-niech ci będzie,dziękuję,a czy teraz już zejdziesz ze mnie i mnie puścisz do domu?
-hmm..podoba mi się to i wolałbym tak zostać na dłużej-po czym uśmiechnął się szyderczo i dotknął ręką mojej twarzy
-y..-poczułam jego zimny dotyk i oddech,nie wiedziałam co mam zrobić
-słuchaj Kiro,już dawno miałem ci to powiedzieć chociaż pewnie się domyślasz,ale chciałem to powiedzieć osobiście
-proszę nie kończ-przy czym położyłam mu palec na ustach
-czemu?-wziął moją rękę z ust i pocałował
-proszę nie utrudniaj mi tego-powiedziałam błagalnym tonem
-ale ja tak nie mogę,wiem,że to głupie,ale to nie moja wina,że cie kocham-po czym przyłożył moją dłoń do swojego już dawno nie bijącego serca
-słuchaj dobrze wiesz,że nie możemy być razem-tłumaczyłam się czując jego zimne ciało
-wiem,ale chciałem,żebyś to wiedziała-posmutniał jeszcze bardziej
-dobrze,ale puść mnie już do domu bo jak Artur zastanie nas w takim stanie może zrobić się nie ciekawie
-masz rację-po czym wstał i podniósł mnie za sobą
-idź już lepiej do siebie
-dobrze,ale jutro podczas pełni tu będę
-lepiej,żeby cię tu nie było
-czy ci się to podoba czy nie,nie mam zamiaru zostawiać cię samej podczas tej walki i jak będzie trzeba będę walczyć przeciwko moim dla ciebie-powiedział zdeterminowany
-dziękuję-uśmiechnęłam się do niego wdzięczna i udałam się do siebie
Eryk nie szedł już za mną.W domu było już ciemno,a ja zastanawiałam się jak mam z powrotem wrócić do pokoju.Byłam już dość zmęczona walką,więc ledwo stałam na nogach.Jednak jeszcze ostatni raz zdobyłam resztę sił i podskoczyłam do góry chwytając się parapetu i wciągnęłam się przez okno do środka.Po czym zamknęłam je za sobą i położyłam się spać ściągając z siebie większość ubrań.Gdy się położyłam od razu zasnęłam.

Offline

 

#34 2011-12-05 10:51:04

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

18. Pełnia:
Rano wstałam bardzo wcześnie.Gdy spojrzałam w okno zobaczyłam,że słońce zaczęło nie dawno wzbijać się do góry.Widok wschodzącego słońca zza góry był niesamowity.Leżąc tak przez chwilę zachwycałam się tym widokiem zastanawiając się jeszcze czy jutro też będę miała okazję to zobaczyć.Po tym od razu poczułam jak ściska mi żołądek,a po chwili zrobiło mi się nie dobrze.Chciałam,żeby jak najszybciej skończył się ten dzień i jego koniec był szczęśliwy dla nas.Nie chcąc dłużej o tym myśleć wstałam z łóżka i udałam się do łazienki,aby się przyszykować na śniadanie.Wiedząc,że mam dużo czasu nie spieszyłam się.Powoli obmyłam twarz,a następnie umyłam zęby i przebrałam się.Następnie wróciłam do pokoju i zaczęłam sprzątać,aby jak najszybciej minął mi czas.Gdy już skończyłam zeszłam na dół do kuchni.Jak zauważyłam dziadkowie też już nie spali.Byli tak samo poddenerwowani jak ja.Przywitałam się z nimi i babcia po chwili podała mi śniadanie.Usiedliśmy razem do stołu i po chwili dziadek się odezwał:
-jak ci się spało Kiro?
-nawet dobrze,a czemu pytasz?-spytałam zdziwiona
-tak z ciekawości,bo nam nie za dobrze
-chodzi o dzisiejszą walkę?-spytałam zaciekawiona
-tak,trochę się martwimy co te pijawki wymyśliły
-pijawki?-pierwszy raz usłyszałam jak nazwał tak wampiry,musiał ich naprawdę nie lubić widząc jak wyraża się na ich temat z krzywą miną
-tak-odpowiedział zdenerwowany-nie dają nam spokoju i ciągle są przez nich kłopoty
-widocznie taka ich naturą,ale nie martw się dziadku,dzisiaj się nimi zajmiemy-odpowiedziałam uspakajając go
-chciałbym,żeby dziś wszystkie zginęły bo byłby w końcu z nimi spokój-odpowiedział zadowolony na sam fakt,że może się do tego przyczynić
-wiem dziadku-uśmiechnęłam się do niego,ale poczułam dziwny ucisk w brzuchu na samą myśl o Eryku
Przypomniało mi się co tak naprawdę się wczoraj wydarzyło.Czułam się z tym dziwnie.Jak mógł się we mnie zakochać.To głupie.Próbowałam to sobie samej jakoś wytłumaczyć,ale nie umiałam.Miałam nadzieje,że nie zamierza zrobić dzisiaj nic głupiego ani kiedy indziej z tym faktem.Wystarczająco miałam już problemów.Choć z drugiej strony nie chciałam,żeby dzisiaj zginął i to jeszcze na dodatek z mojej winy.Po śniadaniu udałam się na górę.Kieł jak zawsze nigdy mnie nie opuszczał o krok.Nawet się dziwiłam,że gdy Eryk czy Artur mnie odwiedzał nie był tym faktem rozgniewany tylko ucieszony.Zawsze się z nimi witał jakby ich tolerował i uważał,że nie stanowią dla mnie żadnego zagrożenia.Dlatego może i sam Eryk nie był taki zły skoro nawet Kieł go zaakceptował.Po chwili uświadomiłam sobie,że od rana o nim myślę i stwierdziłam,że to dziwne i muszę przestać.Nie chciałam,żeby moje myśli go jakoś dzisiaj do mnie przyciągnęły choć sam obiecał,że się zjawi.Będąc już w pokoju postanowiłam,że nadrobię trochę zaległości ze szkoły i pouczę się.Musiałam jakoś zająć sobie czas,żeby nie myśleć o tym wszystkim za dużo.Dzięki temu minęło trochę czasu,a ja oderwał się od tego dziwnego świata legend do rzeczywistego.W końcu powoli zbliżał się koniec roku szkolnego.Gdy powtórzyłam sobie już większość wiedzy postanowiłam trochę odpocząć.Nie chcąc się dzisiaj przemęczać położyłam się na łóżko.Po chwili powróciły do mnie złe myśli.Ogarnęło mnie znowu to nieprzyjemne uczucie.Chociaż z drugiej strony cieszyłam się,że fala złości,którą miałam wczoraj minęła i dziś byłam spokojniejsza.Zastanawiałam się za to czy ze zbliżaniem się do pełni będzie się coś ze mną działo.Od razu przypomniała mi się moja pierwsza przemiana.Te okropne swędzenie skóry,które było nie do zniesienia.Miałam tylko nadzieje,że tym razem tego nie będzie,a przemiana będzie normalna bez bólu i że jednak będę świadoma tego co robię.Nie chciałam,żeby zawładnęła mną bestia.Nie chcąc dłużej się zamartwiać zeszła na dół do pokoju dziadków zobaczyć co robią.Dziadek jak zwykle siedział i oglądał jakiś mecz w telewizji,a babcia siedziała obok i rozwiązywała krzyżówkę.Był to raczej dziwny widok dlatego,że nie byliśmy zwykłymi ludźmi,a jednak dużo rzeczy robiliśmy jak normalni ludzie.Po chwili oboje mnie zauważyli i zawołali do siebie.Usiadłam obok i zaczęłam oglądać telewizje.Po pewnym czasie babcia udała się do kuchni szykować ostatni normalny posiłek na dzisiaj.Bowiem wieczorem mogliśmy zabić i pożywić się czymś innym niż zwykle.Przez gardło mi nie przechodziło,że mogłabym kogoś innego zabić nie dla jedzenia jak zwykle,a dla samego unicestwienia kogoś.Pocieszałam się myślą,że za niedługo zobaczę się z Arturem.Miałam też nadzieję,że dzisiaj będzie w lepszym humorze i pozwoli mi w końcu samej się bronić.Po pewnym czasie zaczęła dochodzić godzina dwunasta.Dziadek zgodnie z obietnicą musiał się zjawić za niedługo u rady plemienia,więc babcia pośpieszyła nas z obiadem.Gdy tylko skończyliśmy się jeść babcia kazała mi się iść na górę przebrać w stare ciuchy i zejść na dół.Dała mi na to dziesięć minut.Dziwiło mnie to po co miałam tak robić,ale bez pytania udałam się na górę.Wybrałam z szafy stare spodnie i bluzkę.Następnie przebrałam się szybko i zeszłam na dół jak kazała babcia.Czekali już na mnie na podwórku.Zamknęli Kła w domu jak nigdy dotąd.Widocznie bali się o niego i sami nie chcieli go skrzywdzić.Następnie wyszliśmy z ogródka zamykając również bramę.Nie czekając długo dziadek pierwszy ruszył w las,a ja z babcią zanim szybko zmieniając się w wilka.

Offline

 

#35 2011-12-05 10:51:30

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

Gdy zaczęłam biec czułam się jakoś inaczej.Jakbym była silniejsza,masywniejsza i szybsza.Uczucie,które ogarniało moje ciało było niesamowite.Czułam się dzięki niemu niezwyciężona.To musiał być wpływ zbliżającej się pełni.Biegnąc przez las czułam różne nowe zapachy.Nie należały do przyjemnych i kojarzyły mi się tylko z jednym,wampirem.Musiały wieczorem robić zwiad przez dzisiejszą walką.Coraz bardziej docierało to do mojej świadomości.Po pewnym czasie znajdowaliśmy się już na terenie plemienia.Ku naszemu zdziwieniu przybiegło do nas kilka innych wilków biegnących z innej strony niż nasza.Musieli zostać poinformowani o zbliżającej się walce.Zapowiadało się na krwawą wojnę.Gdy wybiegliśmy z lasu na polanę przed dom Artura było tam dużo ludzi.Część z nich była pod postacią wilków i po chwili zmieniających się w ludzi jak my.Takiej dużej ilości różnych wilków nigdy nie widziałam.Rada musiała być naprawdę przestraszona faktem wampirów,że podjęli tak radykalne kroki zwołując wszystkie wilki z okolicy.Większość z nich była w podobnym wieku jak ja.Gdy zmieniliśmy się w ludzi dziadek udał się do domu Artura zapytać co z tą naradą.Razem z babcią zostałyśmy na zewnątrz.Obie rozglądałyśmy się wokół się z równą fascynacją co zarazem przerażeniem.Obie trochę bałyśmy się tego co nas czeka.Po chwili wyszedł dziadek z paroma starszymi osobami.Domyśliłam się,że są z rady,ponieważ debatowali omawiając coś jeszcze.Po nich wyszedł Artur.Na mój widok się rozpromienił i podbiegł przytulając mnie mocno do siebie.Nie mogąc wytrzymać pocałowałam go czule i powiedziałam:
-witaj,widzę,że szykuje się coś poważnego skoro wezwaliście tyle wilków do pomocy
-witaj,mówiłem,że może być niebezpiecznie
-oj nie zaczynaj znowu mówić mi na ten drażliwy temat
-Kiro-zdenerwował się
-Artur,wiesz o co mi chodzi i nie mówmy o tym tylko powiedz mi jak ma to wszystko wyglądać
-dobrze,jak na razie wiem tyle,że mają zaraz zebrać głowy członków każdej watahy i obmyślić co dokładnie robimy
-ale będziemy walczyć tak?
-wygląda na to,że nie mamy wyjścia
-mam pytanie,czy teraz podczas drugiej mojej pełni będę się w stanie kontrolować?
-w pewnym sensie tak,ale gdy dojdzie do głównego starcia możesz zacząć się kierować instynktem i stracisz nad sobą panowanie jako człowiek
-ale nie zrobię nikomu krzywdy z naszych-zapytałam zastanawiając się nad Erykiem
-z naszych nie tylko z wampirów zrobimy miazgę-roześmiał się
-jesteś bardzo pewny siebie,wczoraj taki nie byłeś
-wiem to przez pełnie-uśmiechnął się i czule pocałował w czoło
-ja też się dzisiaj dziwnie czuję,ale muszę przyznać,że mi się to podoba
-jak każdemu wilkowi-po czym dodał-czy będzie tu dzisiaj ten wampir?
-co?-zdziwił mnie tym pytaniem i nie wiedziałam co mu mam odpowiedzieć
-Kiro dobrze wiem,że łazi ciągle za tobą,więc sądzę,że dzisiaj też tu będzie tylko ciekawe czy będzie w stanie zabić swoich,dziwie się,że jeszcze jemu nic nie zrobili za to,że się tobą tak interesuje
-Arturze nie wiem-udałam niezainteresowaną tym faktem choć widać było,że z trudem o nim mówi i jakby miał ochotę go za to zabić wykorzystując tą sytuację,a ja miałam nadzieję,że Eryk zmieni zdanie i nie przyjdzie dla własnego dobra
-Kiro muszę iść,zobaczymy się później
-gdzie idziesz?
-muszę iść na polowanie,żeby się wzmocnić,a ty jadłaś coś?
-tak normalny obiad-uśmiechnęłam się
-no tak-uśmiechnął się i pocałował mnie czule na pożegnanie
Dochodziło już samo południe,gdy w końcu po pewnym czasie czekania zebrała się rada.Na środku polany zrobiono ognisko,a na około niego usiedli główni dowódcy.Reszta stada przyglądała się temu i słuchała co każdy ma do powiedzenia.Nie było ich tak dużo,ponieważ część jak Artur udali się na polowanie.Każdy basior miał co innego do powiedzenia.Po chwili słuchania znudziło mi się to i stwierdziłam,że usiądę gdzieś w cieniu pod drzewem czekając na Artura.Wybrałam sobie miejsce i usiadłam na miękkiej,zielonej trawie.Było już dość ciepło jak na połowę wiosny.Dlatego przyjemny chłodny wietrzyk i cień dodał mi trochę ukojenia.Po pewnym czasie usłyszałam za sobą szelest zbliżających się kroków.Gdy się odwróciłam zobaczyłam Artura,a właściwie czarnego wilka.Witaj,strasznie hałasujesz.Po czym zaśmiałam się,a on podbiegł i zaczął mnie lizać po twarzy.Odruchowo wstałam uciekając przed nim.Zaraz potem zmienił się w człowieka i zaczął się śmiać ze mnie,że uciekam.Chwile później zawołała mnie babcia,więc razem z Arturem do niej podbiegliśmy.

Offline

 

#36 2011-12-05 10:52:02

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

Podbiegłam do babci z Arturem i zapytałam:
-czy coś się stało?
-skarbie jest już po południu i za chwilę będziemy się przyszykowywać do wojny,więc bądź poważna dobrze?-powiedziała zdenerwowana
-dobrze i przepraszam babciu
Nie wiedziałam,że nasze zachowanie mogło ją tak zdenerwować,więc oboje z Arturem byliśmy cicho.Po chwili zaczynały się zbierać wszystkie stada z polowania w całość.Dlatego też może rada zawołała wszystkich obecnych na sam środek polany przed domem.Zostało tam rozpalone ognisko, przy którym wcześniej obradowali najstarsi.Gdy zebrali się już wszyscy wokół ogniska główny rady odezwał się i przemówił w imieniu wszystkich:
-Witam wszystkie obecne tu wilki.Nazywał się Barnalus i jestem liderem rady plemienia.Jak wiecie zebraliśmy się tu dziś,aby walczyć z wampirami,którzy według naszych informacji chcą przejąć kontrolę nad miastem.Jednak do tego muszę pozbyć się nas,aby nikt nie mógł im przeszkodzić w tworzeniu armii i spokojnemu pożywianiu się ludźmi.Dlatego też zwołaliśmy wcześniej radę,która przed chwilą ustaliła taktykę walki.Każdy dowódca watahy zaraz przekaże wam informacje dotyczące tej strategii.Mam nadzieję,że dziś skończy się era wampirów,a przynajmniej zabijemy ich na tyle dużo,żeby bali się drugi raz zrobić coś takiego.Bracia zjednoczmy się dzisiaj w siłę i pokonajmy raz na zawsze to plugastwo.Jesteście ze mną?
Po tak długiej wypowiedzi zadał na koniec to pytanie,a wszyscy obecni zaczęli wiwatować i krzyczeć różne wyzwiska na temat wampirów.Widać było po tym jak bardzo chcieliby,żeby to był dziś ich koniec.Ja jako jedyna nic się nie odzywałam choć jak najbardziej byłam za tym,żeby dziś zginęli.Chciałam w końcu normalnie chodzić do lasu polować jak było to wcześniej.Gdy było już po wszystkim tak jak mówił Barnalus każdy dowódca watahy podszedł do swoich wilków i wytłumaczył im co trzeba teraz robić.Tak samo zrobił dziadek.Powiedział nam:
-Słuchajcie,rada plemienia ustaliła,że zaatakujemy po pełni,ponieważ wtedy będziemy najsilniejsi.Jednak może być tak,że ty Kiro jako nowy wilkołak możesz nie być się w stanie do końca kontrolować,więc proszę spróbuj nie oddalać się od nas daleko i atakuj tylko wampiry dobrze?
-dobrze dziadku,postaram się,a co jeśli wampiry zaatakują wcześniej?
-tak też może być,więc wtedy będziemy zmuszeni do tego samego ataku tylko wcześniej
-skarbie to jak w końcu atakujemy?-spytała babcia
-Ustaliliśmy,że musimy atakować razem,a przynajmniej na początku.Barnalus chciał,aby najsilniejsi stanęli z przodu,a słabsi za nimi.Wampiry lubią atakować z różnych stron dlatego też stworzymy coś w rodzaju okręgu.Wtedy każdy będzie bronił tyły drugiego,a później jak zaczną atakować będziemy ten okręg powiększać.Dlatego też ważne jest,żeby nikt nie wyszedł poza niego,ponieważ nie będzie miał ochrony z tyłu.
-myślę,że to może się udać-odpowiedziała babcia
-no tak,a co będziemy robić do pełni,przecież jest jeszcze dużo czasu?-spytałam
-wiem,musimy czekać i mieć się na baczności,prawdopodobnie wyślą kogoś na zwiady-odpowiedział dziadek
-w takim razie pójdę zapytać ojca czy mogę wybrać się z nimi na zwiad-powiedział Artur i poszedł
Nie zdążyłam nawet nic mu powiedzieć.Było nad na tyle dużo,że zrobił się dość duży hałas,więc mógłby mnie nie usłyszeć nawet jakbym krzykła.Dlatego dałam sobie spokój i nadal siedziałam z dziadkami wokół ogniska.Nie wiedziałam co mam myśleć i co mam zrobić.Niedawno co zaczynało zmierzchać,a jednak jeszcze dużo czasu zostało do walki.Czułam się strasznie.Bałam się, a zarazem zaczynałam się robić coraz bardziej zdenerwowana.Miałam dziwne złe przeczucie,które mnie nie opuszczało od dłuższego czasu.Miałam nadzieję,że jednak wszystko będzie dobrze i dożyję jutro razem z moją rodziną i Arturem,nie wspominając już o Eryku.
Po chwili czekania wrócił zdenerwowany Artur.Nie musiałam nawet pytać,żeby wiedzieć co się stało.Nie chcąc go bardziej denerwować pomyślałam,że powiem mu coś miłego tym bardziej,że mogłyby być to moje ostatnie słowa do niego:
-Arturze,proszę bądź dzisiaj blisko mnie,żebym nie musiała się martwić czy coś ci się stało i dla mojego własnego dobra dobrze?nie chcę cię stracić,więc proszę postaraj się dzisiaj nie umrzeć,bardzo cie kocham-po czym pocałowałam go czule i przytuliłam mocno do siebie
On od razu się rozchmurzył i powiedział:
-nie martw się Kiro,nie mam zamiaru cię dzisiaj zostawiać i ja również cię bardzo kocham-po czym jeszcze raz mnie pocałował

Offline

 

#37 2011-12-05 10:52:41

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

Po pewnym czasie zrobiło się na dworze dość ciemno,a przynajmniej na tyle,że zaczęło budzić we mnie większy strach.W sumie jako wilk widziałam dość dobrze w ciemnościach,ale jednak byłam w połowie człowiekiem,więc musiałam wytężać wzrok,aby móc coś zobaczyć.Gdy tak rozglądałam się po okolicy wróciła wataha wilków,która była na zwiadzie.Podeszli do Barnalusa i przekazali mu informacje.Następnie ponownie wyszedł na środek i przemówił:
-Szanowni bracie,zwiad doniósł mi,że wampiry zaczęły się zbierać w okolicy.Dlatego też musimy być od tej pory gotowi na atak.Mogą zaatakować w każdej chwili i z każdej strony,więc ustawcie się tak jak ustaliliśmy i bądźcie czujni.Jednak proszę nie atakować bez zgody swojego dowódcy.Jak również nie zostawcie nikogo przy życiu.Gdy skończył przemówienie wszyscy zebrali się w okręg tak jak mówiono.Ja stanęłam za babcią,a obok mnie stanął Artur za dziadkiem.Jak już wszyscy się ustawili każdy następnie zmienił się w wilka czekając na atak wampirów.Gdy już stanęła na czterech łapach poczułam się lepiej.Nagle strach zniknął,ale te złe uczucie nadal nie ustąpiło.Było to dziwne.Coraz bardziej czułam się jak zwierzę,ponieważ z minuty na minutę bardziej pożądałam mordu.To uczucie,które mnie ogarnęło zaczynało zbierać nad ludzką częścią przewagę jak mówił dziadek.Gdzieś w środku z całych sił próbowałam o tym nie myśleć.Starałam się skupić nad tym co się wokół mnie dzieje.Jak głośno słyszę nerwową atmosferę pozostałych wilków.Pocieszyło mnie to,ponieważ nie tylko ja się tak niecierpliwiłam.Przysłuchując się wszystkim po kolei usłyszałam nagle dziwne pogwizdy wiatru i niosący przez niego smród.To mogło oznaczać tylko jedno.Wampiry.W końcu wybiła moja godzina.Przez to wszystko zrobiłam się jeszcze bardziej drażliwa przez co nie wytrzymałam i w końcu zawarczałam lekko pod nosem.Na to odpowiedziało mi kilka młodych wilków dając mi do zrozumienia,że również jak ja mają dość czekania.Nie trwało to długo,gdy na horyzoncie zaczęły się pojawiać pierwsze wampiry.Wszystkie wyglądały strasznie.Miały ciemne oczy i ubrudzone ciała jakby nie dawno się posilały.Tak samo jak my odpowiadały nam na warczenia tyle,że ich miały inny ton.Po chwili było ich tak dużo,że gdzie się nie odwróciłam widziałam tylko wampira.Przeraziło mnie to trochę,ale dziadek odezwał się czując nasz strach:
-spokojnie,poczekajmy,aż zaatakują pierwsi i pamiętajcie trzymajcie się blisko-po czym zawarczał
Jakby na wezwanie dziadka pierwszy rząd wampirów ruszył prosto na nas.Dziadkowie ruszyli im na przeciw,a my za nimi.Jednak sami z pierwszymi sobie poradzili odrywając im głowy,a reszta ciała padała na ziemie.Następnie już bez żadnej kolejności ruszyła reszta wampirów na nas.Wtedy dałam się opanować mojemu wewnętrznemu instynktowi i ruszyłam do ataku.Zabijałam każdego kto uciekł dziadkom.Gdy zabijałam tak wampiry po pewnym czasie jeden z nich mi wywinął się,ponieważ zdążył zrobić unik w porównaniu do innych.Nie chciałam,żeby przeżył,więc pobiegłam za nim w las w morderczym szale.Nie kontrolowałam się jako człowiek,więc nie pomyślałam o tym,że lepiej było go zostawić w spokoju i poczekać,aż sam umrze od obrażeń.Reszta wilków i wampirów walczyła między sobą,więc nie zauważyli oprócz Artura,że uciekłam.Gdy biegłam za wampirem słyszałam w myślach głos Artura,ale nie byłam w stanie zawrócić.Po pewnym czasie dobiegliśmy do miejsca,w którym las przedziera strumień.Wampir nie wiedząc czemu zatrzymał się i odwrócił.Nie mogąc się zatrzymać na czas zwolniłam nieco i uderzyłam z otwartym pyskiem na niego.Niestety wampir ponownie zrobił unik i upadłam na ziemie.Wtedy wykorzystał moją nie uwagę i rzucił się na mnie.Nagle poczułam jak rzuca mi się na plecy i gryzie mnie w ramie.Podniosłam się z całych sił na dwóch łapach do góry,żeby go zrzucić.Zaraz jednak Artur do nas dobiegł i złapał wampira odrywając mu głowę.Natomiast ja z bólu zawyłam upadając na ziemie.Poczułam jak bardzo rana mnie pieczę i robi mi się okropnie gorąco.Zakłopotany Artur mówił coś do mnie,ale nic z tego nie rozumiałam.Jad wampira działał bardzo szybko,a ja powoli traciłam przytomność.Po chwili jednak nie słyszałam już jego słów w głowie,a normalnie jako człowieka.Zdziwiło mnie to,ponieważ musiał zmienić się w człowieka.Nagle usłyszałam jak jakieś dwie osoby podchodzą do mnie i przewracają mnie na drugi bok,żeby zobaczyć ranę i kłócąc się strasznie.Rozpoznałam jednak drugi głos.To był Eryk.Jednak przyszedł.Musiał być w pobliżu i oglądać całe starcie.Pewnie miał nadzieję,że nie będzie musiał interweniować,żeby mi pomóc tak jak obiecał.Mijały kolejne minuty,a ból stawał się coraz gorszy.Coraz bardziej zataczałam się z bólu i traciłam kolejne zmysły przez brak świadomości nad nimi.Poczułam się dziwnie,gdy nagle zrobiła się cisza.Uświadomiłam sobie,że to przez kogoś kto wbił swoje zęby w moje ciało i piekącą ranę od ugryzienia.Czułam jak ktoś wysysa mi krew i ucieka ze mnie życie razem z nią.Nie wierzyłam,że Eryk przyszedł mnie jeszcze dobić dokańczając niedoszłe zabójstwo przez jednego ze swoich.Byłam tym faktem tak wściekła,że całkiem pogrążyłam się w otaczającej mnie ciemności i bólu,aż wreszcie całkowicie straciłam przytomność.

Offline

 

#38 2011-12-14 22:17:55

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

19. Nowa ja:
Po krótkim śnie obudziłam się w końcu w moim łóżku.Jak zawsze obudziło mnie tu słońce.Nigdy nie cieszyłam się tak bardzo na jego widok jak teraz.Nie bardzo też pamiętałam co stało się po mojej walce.Jednak cieszyłam się,że nadal żyję.Po chwili przypomniałam sobie miejsce ugryzienia i natychmiast spojrzałam na ramię.Ku mojemu zdziwieniu nie było tam żadnej rany.Jedynie niewielki,zabliźniały ślad po ugryzieniu.Przypominał pół księżyc,ale mnie nie bolał jakbym miała go już od bardzo dawna.Nie tracąc czasu przebrałam się i zeszłam na dół na śniadanie.Dziadkowie jak zawsze siedzieli już w kuchni.Na mój widok rozpromienili się i przywitali.Następnie zapytała mnie babcia:
-witaj skarbie,jak się czujesz?
-dobrze-dziwiłam się,że jeszcze mnie nie okrzyczeli,że postąpiłam wbrew ustalonym zasadom
-siadaj i zjedz śniadanie bo na pewno jesteś głodna
-czy wszystko w porządku?-zapytałam siadając do stołu
-tak,a czemu pytasz?-odpowiedział dziadek
-zachowujecie się jakoś dziwnie,skąd ten optymizm?
-pokonaliśmy wczoraj wszystkie wampiry,które stanęły z nami do walki-odpowiedział z dumą dziadek
-to super,gratuluje-dodałam,jedząc śniadanie
-mamy wszyscy nadzieje,że na dłuższy czas nie będą się wychylać-dodała babcia
-to znaczy,że będziemy mogli znowu normalnie polować?-zapytałam
-tak skarbie-odpowiedziała babcia
-to faktycznie świetna wiadomość-odpowiedziałam
Po zjedzeniu śniadanie poszłam do swojego pokoju.Po chwili zobaczyłam,że Kieł za mną idzie,więc wpuściłam go do środka.Przywitałam się z nim,a następnie umyłam się i przebrałam.Postanowiłam,że odwiedzę dziś Artura.Chciałam,żeby wyjaśnił mi co się wczoraj stało.Następnie wyszłam z domu i za ogródkiem zmieniłam się w wilka.Stojąc już na czterech łapach poczułam się jakoś dziwnie.Miałam wrażenie,że lepiej widzę,słyszę i czuję.Moje zęby się nieco zwiększyły i były bardziej ostre oraz zagięte do środka jak wcześniej.Moja sierść była krótsza i cieńsza niż wcześniej.Na moich łapach nie było widać prawie pazurów i moja postura się nieco zmniejszyła.Czułam się przez to lżejsza i szybsza.Dziwiły mnie bardzo te zmiany.Domyśliłam się,że musiało to mieć wpływ wszystko przez ugryzienie.Nie czekając dłużej zaczęłam biec.Tym razem doskonale wiedziałam dokąd muszę się udać,żeby odnaleźć Artura.Biegłam równie szybciej jak i ciszej.Bałam się tego co się ze mną działo.Gdy dobiegłam na miejsce zobaczyłam,że Artur siedzi na ławce przy wypalonym ognisku.Zaczęłam się do niego powoli zbliżać.Jednak,żeby go nie przestraszyć zmieniłam się z powrotem w człowieka.Po pewnym czasie zauważył mnie.Na mój widok ucieszył się,ale nie wstał czekając,aż podejdę.Zdziwiło mnie to,ale dałam tego po sobie poznać.Gdy do niego podeszłam powiedziałam całując go i przytulając do siebie:
-witaj skarbie,czy coś się stało?
-witaj Kiro,jak się czujesz?-odpowiedział
-dobrze,ale widzę,że ty czymś się martwisz,czy chodzi o mnie?
-trochę,jak twoja rana?
-ku mojemu zdziwieniu szybko się zagoiła i została po niej tylko blizna,a czemu pytasz?
-czy czujesz się jakoś inaczej?
-jak widać żyję i mam się dobrze,lepiej powiedz mi co się wczoraj stało?
-widzę,a nic nie pamiętasz?
-niewiele po tym jak upadłam na ziemię
-zostałaś ugryziona przez wampira,którego szybko zabiłem
-a co stało się potem?
-zmieniłaś się w człowieka i w ogóle nie dawałaś znaku życia,bałem się,że tego nie przeżyjesz i mówiłem do ciebie,żeby sprawdzić czy żyjesz
-to chyba pamiętam
-następnie przybiegł Eryk,zaczął się kłócić ze mną,że cię nie przypilnowałem
-co?przecież to nie twoja wina,już ja sobie z nim porozmawiam-zdenerwowałam się na myśl o tym,że mógł winił Artura za mój błąd
-potem podszedł do ciebie i oglądnął ranę,żeby to zrobić musieliśmy cię przewrócić na drugi bok
-i co się stało?
-złapał za twoje ramię i wbił zęby w twoją ranę,a ja próbowałem jego od ciebie oderwać bo bałem się,że naprawdę chce cie zabić
-no tak,cholerny wampir-syknęłam z nerwów
-po chwili przestał pić krew i powiedział mi,że to dla twojego dobra
-że co?niby jak mogło być to dla mnie dobre?
-powiedziałem mu to samo,a on,że wypił jad,który mógłby cię zabić i może dzięki temu przeżyjesz
-i niby mam mu być za to wdzięczna?-powiedziałam coraz bardziej się na niego złoszcząc
-nie wiem,ale potem przyszli twoi dziadkowie,a on zniknął
-nie zabili go?
-nie zdążyli zauważyć,że tu był tylko martwili się o ciebie
-mam nadzieję,że na ciebie nie krzyczeli?
-nie,wzięliśmy cię do mnie,żeby opatrzyć ranę,ale jak doszliśmy do domu rana była taka jak mówiłaś
-to dlatego o to mnie pytałeś?
-tak,nie wiedziałem co o tym myśleć,ale cieszę się,że żyjesz
-a co się stało później?
-zabrali cię do domu,a ja miałem nadzieję,że jeszcze cię zobaczę
-jak widzisz jestem tu,a jak ty się czujesz?nie odniosłeś żadnych ran?
-nic mi nie jest
-a jak reszta?
-niestety straciliśmy parę ludzi,ale ważne,że pokonaliśmy wampiry
-nie widać,żebyś się tym jakoś cieszył?
-cieszę się
-jutro czas wracać do szkoły,to dziwne uczucie udawać kogoś kim się nie jest i że niby nic się nie stało
-wiem skarbie,ale lepiej jak nikt się o tym nie dowie
-wiem choć szczerze chciałabym się tym podzielić z Kinią
-wiem skarbie-po czym przytulił mnie i pocałował czule
Siedzieliśmy tak przez chwilę w zupełnej ciszy.Wsłuchiwaliśmy się w odgłosy lasu.Po chwili dopiero zauważyłam,że niedaleko nas leżą stosy prochów.Musiały to być resztki spalonych wampirów i być może poległych wilków,ale nie miałam ochoty o to pytać Artura.Uznałam,że lepiej będzie jak pójdę bo i tak dochodziło już wczesne popołudnie.Za pewno za niedługo babcia będzie podawać obiad,więc powiedziałam do Artura:
-lepiej będzie jak już pójdę,nie będziesz miał nic przeciwko?
-nie przecież wiesz poza tym mam coś jeszcze do zrobienia
-dobrze,w takim razie idę i jak będziesz chciał możesz do mnie przyjść
-dobrze,to do zobaczenia
-do zobaczenia
Na pożegnanie jeszcze raz go przytuliłam i pocałowałam.Potem Artur odwrócił się i skierował w stronę domu,a ja w przeciwną.Nie zmieniłam się jednak,żeby nie martwił się o mnie jeszcze bardziej.Postanowiłam,że pobiegnę jako człowiek.Podobnie jako wilk biegłam szybko i nie miałam większych problemów z rozpoznawaniem wszystkiego na mojej drodze.Zatrzymałam się dopiero przed domem.Następnie udałam się z powrotem do swojego pokoju.

Offline

 

#39 2011-12-14 22:19:18

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

Gdy byłam u siebie w pokoju, zastanawiałam się nad wszystkim co się wcześniej wydarzyło.Nie wiedziałam jak mam powiedzieć dziadkom,że stało się ze mną coś dziwnego.Bałam się ich reakcji.Dlatego zanim zeszłam na dół, obmyśliłam sobie w głowie jak mam rozegrać całą rozmowę,żeby zabrzmiało to jak najdelikatniej.Po pewnym czasie,babcia zawołała mnie na dół.Zeszłam powoli ze schodów,a następnie usiadłam przy stole.Gdy babcia zaczęła podawać obiad zobaczyłam,że coś jest nie tak.Dziadkowie w ogóle się do siebie nie odzywali.Wyglądali na pokłóconych.Pomyślałam,że musiało się to stać jak pobiegłam do Artura.Dlatego stwierdziłam,że nie jest to najlepszy moment na moje zwierzenia.Ze względu na stan dziadków wolałam poczekać z tą rozmową.Zastanawiałam się,czy nie zapytać co się stało?Jednak po chwili zastanowienia,odpuściłam sobie.Zjadłam obiad i poszłam z powrotem do siebie.
Siedziałam tak w pokoju,nie wiedząc co mam ze sobą zrobić.Liczyłam na to,że zjawi się Artur,ale nadaremnie.Przed naszą rozmową musiało coś się stać.Dręczył mnie, ten dziwny nastrój po walce.Postanowiłam,że dla zabicia czasu posiedzę i poczytam notatki z ostatnich lekcji.W końcu nadal żyję i powinnam funkcjonować tak jak wcześniej.Tak jak planowałam czas szybko minął.Gdy skończyłam było już późne popołudnie.Wiedziałam,że za niedługo będzie kolacja,więc powtórzyłam sobie ustalony scenariusz mojej rozmowy.Czułam jednak,że coś pójdzie nie tak i bałam się przez to jeszcze bardziej.Rozmyślając o tym,usłyszałam wołanie babci.Zeszłam,więc na dół.Dziadkowie nadal byli w takim samym nastroju co wcześniej.Nie chciałam jednak czekać do jutra z tą rozmową.Dlatego jak zjedliśmy kolacje powiedziałam do dziadków:
-nie wiem co się z wami dzieje,ale muszę wam coś powiedzieć,więc proszę wysłuchajcie mnie
Dziadkowie popatrzyli na mnie ze zdziwieniem,ale żadne z nich się nie odezwało.Skupili się na mnie i postanowili wysłuchać co mam do powiedzenia.Dlatego dodałam:
-Może to zabrzmieć dziwnie,a zarazem strasznie.Jednak nie osądzajcie mnie źle,ponieważ jestem tą samą Kirą co byłam wcześniej.Nie wiem czy zauważyliście,ale wyszłam dzisiaj do Artura,żeby z nim porozmawiać.Jak zwykle wchodząc w las,zmieniłam się.Jednak tym razem wyglądałam i wyglądałam nieco inaczej niż zwykle.Boję się,że to przez to ugryzienie.Musiało coś we mnie zmienić,ale jak mówił nadal jestem tą samą Kirą co byłam wcześniej.
Dziadkowie nie wydawali się być zszokowani,ale wyglądali na takich jakby wcześniej o tym wiedzieli i ukrywali to przede mną.Teraz to ja byłam zaskoczona,a zarazem narastał we mnie gniew.Nie wytrzymując tej presji powiedziałam:
-czy wy coś przede mną ukrywacie?
-skarbie spokojnie,chcieliśmy z tobą o tym dzisiaj porozmawiać-odpowiedziała babcia
-co?to wy wiedzieliście co się ze mną stanie i nawet nie byliście łaskawi mnie o tym poinformować-wykrzyczałam wstając z krzesła
-spokojnie Kiro-powiedział dziadek-nie wiedzieliśmy czy ugryzienie cie zmieni czy zostaniesz nadal wilkiem jak byłaś
-jak to mnie zmieni?jestem teraz gorszym dziwadłem?
-nie jesteś dziwadłem-odpowiedziała babcia,próbując mnie uspokoić-stałaś się jakby ci to powiedzieć,Vamp-Wolf, czyli mieszanką wampira z wilkiem
-że co?co to niby ma znaczyć?-byłam tak poddenerwowana,że cała się trzęsłam i nie mogłam tego w sobie uspokoić
-stałaś się istotą nieśmiertelną,a zarazem osobą,która jako jedną z nielicznych przeżyła taki atak,a jej geny pozwoli na stanie się czymś niespotykanym i nielicznym na całej planecie-dodał dziadek
-nieśmiertelną i nieliczną..-zaczęło mi się kręcić przez to w głowie i nie mogąc ustać na nogach usiadłam z powrotem na krzesło nadal się trzęsąc
-nie mówiliśmy ci nic,ponieważ baliśmy się twojej reakcji i tego czy zostałaś nieznaną postacią z tutejszych legend-powiedziała babcia
-dokładnie nie wiedzieliśmy,czy ta opowiadana niegdyś legenda była prawdziwa
-yy..muszę się przewietrzyć-powiedziałam do dziadków
Nie patrzyłam na ich reakcje tylko wybiegłam z domu najszybciej jak umiałam.Przebiegłam dróżką w dół na przystanek.Dopiero koło niego zatrzymałam się na chwilę,a potem dalej ruszyłam,ale już spokojnie idąc.Nie mogłam w to wszystko uwierzyć.Odeszłam od domu dobry kawałek,kierując się w stronę miasta.Po drodze myślałam o tym wszystkim.Nigdy nie sądziłam,że stanę się czymś gorszym niż byłam.Nie zastanawiałam się nawet kiedy i jak umrę,a po tym zdarzeniu czy w ogóle spotka mnie prawdziwa śmierć.W jednej chwili moje życie zmieniło się nie do poznania.Nie urodziłam się zwykłym człowiekiem,ale po ostatnich wydarzeniach stałam się gorszym dziwadłem.Przede wszystkim dostałam nowe umiejętności i nieśmiertelność.Po chwili spostrzegłam,że stoję na skraju ciemnej drogi,a w
okolicy nie było nikogo.Nikt też o zdrowych zmysłach nie wybrał się na taki spacer zupełnie sam:
-głupia-pomyślałam.
Po drodze słyszałam coraz jakiś szelest.Jednak jak odwracałam się nikogo nie widziałam.Mimo to czułam,że ktoś za mną idzie.Po kolejnym razie dopiero zobaczyłam kto czai się na mnie w krzakach.To był wampir.Jakiś jednak przeżył po naszym starciu.Nie mając wyboru szykowałam się do obrony przed skradającym się cicho drapieżcą.Z daleka było widać jego obnażone,białe kły.Nie wiedziałam czy od dłuższego czasu mnie śledził,czekając na odpowiedni moment do ataku,ale czułam za sobą tą dziwną woń,z którą już kiedyś się spotkałam.Gdyby w moich genach nie było tego innego niż ludzki,nie zostałabym tym czym jestem.Tym bardziej żaden człowiek nie wierzył w ich istnienie.Zapewne dlatego, że mało kto przeżył takie spotkanie.Nawet ja sama nie wierzyłam,aż do teraz.Pod wpływem emocji stojąc nadal jako człowiek poczułam,że nie zmieniłam się w wilka,ale wysunęły mi się tylko kły.Przez chwilę musiałam wyglądać jak wampir,ponieważ zobaczyłam dziwną reakcja mojego drapieżcy, który zmienił zdanie co do ataku.Był bardzo zaskoczony tym co zobaczył i po chwili zniknął,zostawiając mnie znowu samą.Nie tracąc czasu i tego,że sama się wystraszyłam mojego innego zachowania,uciekłam z powrotem do domu.Nie chcąc rozmawiać z dziadkami wskoczyłam przez okno do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.Następnie rozmyślając o tym położyłam się do łóżka i ze zmęczenia w końcu zasnęłam.

Offline

 

#40 2011-12-14 22:20:14

 Lilith89

Rycerz Korony

Skąd: Prudnik
Zarejestrowany: 2011-11-09
Posty: 86

Re: Vamp-Wolf

20. Wyrównanie rachunków:
Gdy wstałam rano nie poszłam na śniadanie jak zwykle.Nie miałam ochoty widzieć się i rozmawiać z dziadkami po tym jak kolejny raz ukrywali coś przede mną.Ku mojemu zdziwieniu nie odczuwałam nawet żadnego głodu.Zastanawiałam się jednak czy powinnam zjawić się dziś w szkole.Bałam się,że mogę zrobić komuś krzywdę po tym jak stałam się czymś nowym .Jak na razie nie przechodziło mi to przez gardło.Musiałam się po raz kolejny do tego przyzwyczaić. Postanowiłam,że znajdę Eryka choć by miał się nie pojawić w szkole.Musiałam sobie z nim porozmawiać i ustalić pewne fakty.Byłam na niego wściekła,że stałam się tym czym jestem.Wolałabym już umrzeć.Czemu nie pozwolił mi na to tylko zamienił mnie w coś bez mojej zgody.Miałam do niego dużo pytań i pretensji.Nie myśląc już więcej o tym wzięłam kąpiel,następnie ubrałam się i poszłam do szkoły.Nie chciałam,żeby dziadkowie mnie zauważyli,więc wyszłam przez okno.Następnie udałam się sama po raz pierwszy do szkoły na nogach.To znaczy pobiegłam jak tylko umiałam przez lasy,aby nikt mnie nie zauważył.Zatrzymałam się dopiero jak las się skończył i wyszłam na drogę na początku miasta. Ku mojemu zdziwieniu nie czułam ani trochę zmęczenia,ale i tak resztę drogi przeszłam powoli nie budząc żadnych podejrzeń.Gdy zbliżałam się do szkoły poczułam woń ludzi.Dopiero teraz zobaczyłam,że każdy z nich inaczej pachnie.Nie którzy z nich nawet przyciągali mnie swoim zapachem,ale starałam się o tym nie myśleć i skupić na znalezieniu Eryka.Z każdą minutą woń stawała się coraz silniejsza i coraz większe pragnienie odczuwałam.Dochodziło do mnie,że zaczynam zachowywać się jak wampir i zaczynałam rozumieć Eryka.Musiało być mu ciężko,gdy przebywał w tak duży otoczeniu ludzi.Jednak nie usprawiedliwiało go to co mi zrobił.Wchodząc do szkoły zobaczyłam na korytarzu Kinię.Na mój widok rozpromieniła się i zaczęła mi machać.Odmachałam jej i po chwili byłam już koło niej.Następnie ona zrobiła krok w tył i zaczęła mi się przyglądać podejrzliwie.Jak zawsze,gdy wyglądałam nieco inaczej Kinia od razu to zauważała.W tej właśnie chwili żałowałam,że zjawiłam się w szkole.Przez dociekliwość przyjaciółki będę musiała teraz odpowiedzieć na wiele pytań choć sama nawet nie znam wiele odpowiedzi.Po chwili oglądania mnie zapytała:
-dobrze się czujesz Kiro?jakoś dziwnie zbladłaś-spytała szczerze zaniepokojona
-masz rację dziś nie czuje się najlepiej,a ta brązowa opalenizna wiecznie nie będzie na mojej skórze-odpowiedziałam spokojnie,żeby się nie martwiła
-jeśli źle się czujesz to czemu przyszłaś do szkoły?
-nie mogę opuszczać szkoły za każdym razem,gdy źle się poczuję tym bardziej,że za niedługo zaczną się egzaminy końcowe prawda?
-masz rację,ale do końca szkoły jeszcze ponad miesiąc
-wiem-uśmiechnęłam się i dodałam-lepiej powiedz co u ciebie?
-nic nowego choć powinnam się zacząć uczyć bo tak jak mówisz za niedługo zacznie się nauka
-na szczęście to ostatni rok nauki w liceum i będzie można wyjechać z tej mieściny na studia
-masz rację,a gdzieś się wybierasz Kiro?
-jeszcze nie wiem czy pójdę na studia,a ty Kiniu?
-ja też nie wiem,ale chętnie bym poszła z tobą
Gdy skończyła zdanie szeroko się uśmiechnęła z nadzieję,że się ucieszę.Jednak zadzwonił dzwonek na lekcję,więc odwzajemniłam uśmiech i weszłam do klasy.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.fifamanager09.pun.pl www.modnesimy.pun.pl www.priyanka-chopra.pun.pl www.krwawekruki.pun.pl www.p-s-r.pun.pl